Nauka i sztuka (el)
- Autor: al
- Odsłon: 4243
Światło - Miłość - Spokój - to tytuł wystawy ( czynnej w Zamku Ujazdowskim do 6.06.10) prac Pawła Kwieka w Centrum Sztuki Współczesnej, obejmującej wideo, fotografię, malarstwo, film i rysunek.
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 6298
Z Czesławem Chwiszczukiem, artystą fotografikiem z wrocławskiej ASP rozmawia Justyna Hofman-Wiśniewska
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 191
Do 26.01.25 we wrocławskiej galerii BWA Wrocław Główny czynna będzie zbiorowa wystawa-opowieść pn. Świątynia Baśni.
Najnowsza wystawa Świątynia Baśni w galerii BWA Wrocław Główny to odwołanie do nieistniejącej dziś Sagenhalle, powstałej w 1903 roku w Szklarskiej Porębie. Wystawa przywołuje postać Ducha Gór, znaną z sudeckiej kultury ludowej. Prace artystyczne, stworzone w różnorodnych mediach, podkreślają rolę wyobraźni wobec kryzysów we współczesnym świecie, w którym potrzebujemy napisanych na nowo baśni. […] Stworzone w różnorodnych mediach, podkreślają rolę wyobraźni wobec kryzysów we współczesnym świecie, w którym potrzebujemy napisanych na nowo baśni.
Sagenhalle, czyli Hala Baśni, to nieistniejąca już niewielka drewniana budowla. Powstała w Szklarskiej Porębie z inicjatywy Hermanna Hendricha (1854–1931), niemieckiego malarza, współzałożyciela Berlińskiej Secesji. Rozkochany w Karkonoszach zorganizował on małe „muzeum” poświęcone historii Ducha Gór (zwanego także Rübezahlem, Liczyrzepą, Karkonoszem). Dla artysty tworzącego w duchu symbolizmu, Rübezahl był personifikacją sił przyrody – głównej bohaterki jego obrazów. W Hali Baśni prezentował wielkoformatowe ekspresyjne pejzaże górskich widoków, ukazujące nieprzewidywalność́ i potęgę zjawisk naturalnych.
Koncepcja wystawy na Dworcu Głównym zakłada stworzenie współczesnych świątyń, z których każda opowiada inną historię.
Sale ekspozycyjne, przypominające kaplice, prezentują zarówno prace przygotowane specjalnie na tę wystawę, jak i dzieła dawniejsze – na przykład prawie studwudziestoletni gobelin Wandy Bibrowicz czy przedwojenne rysunki świątyń autorstwa kontrowersyjnego Stanisława Szukalskiego. Dzieła współczesnych artystów, które mają premierę na wystawie, odnoszą się do różnych wymiarów czasu: przeszłości, przyszłości i teraźniejszości.
Instalacje Stacha Szumskiego nawiązują do demonicznego wizerunku Ducha Gór jako Diabła Ryferyjskiego, przywołując jego pogańskie korzenie, a przy tym ściśle związane z naturą. Obrazy Justyny Baśnik poświęcone są istotom roślinnym, których świat gwałtownie się zmienia w związku z ociepleniem klimatu. Paweł Baśnik odwołuje się do starożytnych koncepcji szacunku dla życia zwierząt i zakazu ich zabijania.
Duet Inside Job (Ula Lucińska i Michał Knychaus) rozwija wizję międzygatunkowego splotu przyrody i technologii, inspirowaną mroczną ekologią.
W swoim onirycznym filmie Jagoda Dobecka wchodzi w czuły dialog z górskim potokiem Wilczka, a dźwiękowa instalacja Pawła Kulczyńskiego przywołuje niepokojące, a zarazem kojące dźwięki, adekwatne zarówno dla zjawisk naturalnych, jak i dla silników złowieszczych maszyn. Marta Niedbał koncentruje się na splocie ciał i krajobrazów, jedności przyrody ożywionej i nieożywionej oraz porządku planetarnym.
Dzieła nawiązują do zagadnień mrocznej ekologii, posthumanizmu, a także lokalnych wierzeń ludowych. Stworzone w różnorodnych mediach – od malarstwa i tkaniny po instalację i wideo – podkreślają rolę wyobraźni w obliczu kryzysów współczesnego świata, w którym potrzebujemy nowych scenariuszy i na nowo napisanych baśni, aby przezwyciężyć impas.
Wystawa Świątynia Baśni to kolejna po Podróży do wnętrza Ziemi propozycja, w której Joanna Kobyłt –kuratorka galerii BWA Wrocław Główny – bierze na warsztat kontekst historyczny i zestawia go ze współczesnością:
"Jako historyczka sztuki zastanawiam się, czy współcześnie także potrzebujemy baśni? W obliczu kryzysów opowiadanie alternatywnych scenariuszy przyszłości i poszukiwanie w przeszłości pozytywnych wzorców może się okazać niezbędne do przetrwania. Dziś szukamy nadziei w technologii i teorii ewolucji, wierząc, że nauka znajdzie remedium na katastrofę ekologiczną, lub pocieszamy się myślą, że po naszym zniknięciu zastąpi nas inne, nieznane życie.
W swojej praktyce kuratorskiej często sięgam po dawne źródła kultury i kontekst historyczny związany z nowoczesnością (XIX i XX wiek). Chętnie czerpię z powieści przygodowych oraz dawnych przewodników po muzeach historii naturalnej, ogrodach zoologicznych, planetariach i innych nowoczesnych atrakcjach wyjaśniających, jak działa świat. Przygotowując wystawę, odnalazłam bedeker z Sagenhalle z 1904 roku z tekstem Brunona Willego, który opisuje świątynię jako „artystyczny pomnik uczucia do natury”. To zdanie stało się dla mnie impulsem do zastanowienia się, jak dziś określilibyśmy naszą relację z przyrodą.
Wystawa stawia również pytania o kryzys wyobraźni, z którym aktualnie się mierzymy. Tworząc nowe „świątynie” – zarówno w sensie fizycznym, jak i symbolicznym – próbujemy obrać drogę do nowej myśli o przyszłości, pamiętając o tym, co już było. Za górami, za lasami – o ile te jeszcze istnieją – opowiemy Wam baśń, bo teraz, tak jak dawniej, potrzebujemy tego, co baśń w sobie niesie: ucieczki do innego świata po nadzieję".
- Autor: Katarzyna Witas
- Odsłon: 2082
Swojska moda. Reminiscencje polskiego stroju ludowego w kobiecej modzie – to tytuł wystawy, jaką można oglądać do 3 maja 2015 w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
Na przełomie XIX i XX w. w kręgach polskich elit artystycznych głośne były hasła namawiające do walki z bezmyślnym naśladownictwem rozwiązań artystycznych, w tym modeli zagranicznych ubiorów. Uwaga zwrócona w kierunku polskiej sztuki ludowej, zaowocowała kopiowaniem elementów dekoracyjnych związanych ze strojem i rzemiosłem ludowym (początkowo przede wszystkim polskiego Podhala – tzw. styl zakopiański).
Przetworzone motywy ludowe pojawiały się w stroju przeważnie pod postacią drobnych elementów takich jak: zdobiące ubiór koronki, aplikacje, biżuteria, sprzączki, paski, itp. Próba kompilacji obcych sobie pod względem stylistyki form – motywów ludowych ze zgodnymi z wytycznymi żurnali fasonami sukni – najczęściej nie przynosiła zadowalających efektów.
Niepasujące do modnej w stroju kobiecym w okresie secesji sylwetki „S” „ludowe wtręty” często traciły na urodzie. W kreacjach tych pozostawało niewiele z ducha autentycznego stroju podhalańskiego. Surowe formy ubiorów ludowych zazwyczaj przeobrażały się w modne żakiety lub pelerynki. Zdarzali się jednak również wytwórcy, którzy dbali o „czystość stylu” i wystrzegali się „nieudolnej imitacji”.
Poszukiwanie stylu narodowego
Zainteresowanie sprawą narodowej mody wśród ludzi zajmujących się profesjonalnie odzieżą i rozpowszechnienie się tej koncepcji, było ściśle związane z realizacją założeń poszukiwania stylu narodowego w sztukach plastycznych.
Propagowanie „swojskiej mody” nawiązującej do strojów góralskich przez, uważaną za wyrocznię w sprawach stroju, firmę Bogusława Hersego (pokaz z 1902 r.) dawało wprawdzie pewną szansę na przyjęcie się nowej mody wśród polskich pań – niektórzy zapragnęli nawet, aby tego typu stroje zaistniały także na rynkach zagranicznych.
Jednak w Polsce moda kobieca była w tym okresie na tyle silnie podporządkowana dyktatowi Paryża i Wiednia, że próby nadania jej cech narodowej odrębności spotkały się z oporem nawet najbardziej patriotycznie nastawionych klientek. Tego typu propozycje nie znalazły również uznania wśród paryskich elegantek.
Perkalikowe bale
Tradycja czerpnia inspiracji z elementów polskiego folkloru ludowego była jednak mocno zakorzeniona w świadomości Polaków – kolejny raz powrócono do niej w okresie międzywojennym. Propagowano wtedy modę zharmonizowaną z paryskimi trendami, ale niekoniecznie sprowadzającą się do niewolniczych kopi zagranicznych propozycji. Do patriotycznego obowiązku pań ze sfer rządowych należało popieranie rodzimego przemysłu włókienniczego, czyli propagowanie wyrobów krajowych takich jak: produkowane w Łodzi perkale, jedwabie z Doświadczalnej Stacji Jedwabniczej w Milanówku, len z zakładów w Żyrardowie oraz doskonała gatunkowo wełna z Bielska-Białej.
Ta tendencja zaowocowała wydarzeniami w rodzaju odbywających się w Warszawie „Bali Perkalikowych” czy „Bali Polskiego Jedwabiu”. Wyrazem patriotycznych uczuć było również stosowanie w modnych kreacjach zdobniczych elementów folklorystycznych. Swojskie motywy ludowe w postaci druków, haftów i koronek kolejny raz zostały wkomponowane w fasony ubiorów zgodnych z tendencjami aktualnie obowiązującej mody. Tym razem widoczna była większa zgodność form.
Stosowanie motywów inspirowanych folklorem było w okresie międzywojennym ogólną tendencją panującą w modzie ubioru, jednak w kraju, który dopiero niedawno odzyskał niepodległość, niosło ze sobą bardzo wymowną symbolikę.
Wzornictwo z „Cepelii”
W 1949 r. utworzono Spółdzielczo-Państwową Centralę Przemysłu Ludowego i Artystycznego zwaną „Cepelią”. Swoje wzornictwo „Cepelia” opierała zarówno na tradycjach kultury ludowej, jak i na aktualnych dokonaniach rodzimej twórczości artystycznej.
W spółdzielniach pracy powstawały między innymi stroje ludowe oraz modele ubiorów projektowane według najnowszych tendencji, jedynie inspirowane sztuką ludową.
W latach 60. XX w. władza starająca się zapobiec nadmiernej ekspansji kultury masowej wspierała rodzimą tradycję. Elementy polskiego folkloru zaczęły pojawiać się coraz częściej również w projektach ubiorów. W konsekwencji tego, polscy projektanci w I połowie lat 70. XX w. na ogólnoświatowe tendencje folkloryzmu („etno”) odpowiedzieli bardzo entuzjastycznie.
Tego typu kolekcje prezentowane były m.in. w czasie rewii mody wchodzących w skład „Cepeliady” organizowanej przez „Cepelię”. Od 1967 r. „Cepelia” była także organizatorem corocznych konkursów pod hasłem: „Adaptacja stroju ludowego w odzieży współczesnej”. Przyjmowane projekty i realizacje musiały spełnić określone kryteria. Można było zaprojektować strój o kroju zgodnym z aktualnymi kierunkami mody, uszyty z oryginalnych tkanin ludowych, a także odwrotnie – z zastosowaniem oryginalnego kroju odzieży ludowej przy wykorzystaniu tkaniny o współczesnym wzorze. Projektant mógł również wkomponować zdobienia zaczerpnięte ze stroju ludowego różnych regionów w modne formy odzieży.
We wstępie do XV-tej edycji tego konkursu (1983 r.) projektantka i artystka Anna Brokowska pisała: „Projektanci każdego kraju, poza ogólnoświatowymi kierunkami mody, wykorzystują patriotycznie ich własny folklor. U nas także niejednokrotnie czerpie się ze wzorów polskiego stroju ludowego. Są to na ogół znane wzorce stroju krakowskiego, góralskiego czy łowickiego […].
Wielu projektantów […] w Polsce opracowuje kolekcje w zakresie adaptacji stroju ludowego. […] Centralny Związek „Cepelia” jak i nasze spółdzielnie zatrudniają artystów plastyków i etnografów. [...] Adaptacja stroju ludowego w odzieży współczesnej nie jest łatwym tematem.
Autentyczny strój ludowy, zwłaszcza świąteczny, jest bardzo bogaty i jego adaptacja stwarza niebezpieczeństwo zaprojektowania […] kostiumu scenicznego”.
Projektanci kontra etnografowie
Spółdzielnie zrzeszone w „Cepelii” były zobowiązane do produkcji nagrodzonych we wspomnianym konkursie modeli w seriach unikatowych lub nawet modelowych. Po każdym konkursie organizowana była również wystawa (po X edycji w 1977 r. prezentacja taka zagościła w CMW w Łodzi). Wielu spośród znanych polskich projektantów okazywało zainteresowanie rodzimym folklorem, jednak korzystali z jego bogactwa w bardzo różnym zakresie.
Folklorystycznym stylizacjom przeciwstawiała się część etnografów. Uważali oni, że działania takie nie mają wiele wspólnego z autentyczną sztuką ludową. Pragnęli, by do przemysłu wdrażać „nienaruszone wzory ludowe”.
Grupy odkrytych przez badaczy z Instytutu Wzornictwa Przemysłowego hafciarek czy tkaczek, korzystając z dostarczanych przez instytut surowców, wykonywały własne wzory, które starano się wdrożyć do przemysłu. Postawa ta była skrajnie odmienna od reprezentowanej przez większość projektantów ubioru. Z tego powodu w latach 60. i 70. XX w. w zakładach odzieżowych często dochodziło do konfliktu na linii projektant – etnograf.
Funkcjonująca w kontekście dawnych polskich ubiorów symbolika patriotyczna, jaką niesie ze sobą strój ludowy ma swój oddźwięk również w propozycjach współczesnych kreatorów mody. Oszałamiające barwy i piękne motywy zaczerpnięte z polskiej sztuki ludowej wciąż są interpretowane przez projektantów w najrozmaitszy sposób, przy wykorzystaniu różnorodnych, niejednokrotnie zaskakujących technik. Działania te są promowane poprzez ogólnopolskie konkursy dla projektantów (np. „Moda Folk”). Realizacje projektów – niezależnie od stopnia wierności w stosunku do wzorca stanowiącego inspirację – wciąż odnoszą się do naszej rodzimej tradycji i przypominają o naszej tożsamości.
Katarzyna Witas
Śródtytuły pochodzą od Redakcji.