Temat istnienia jest odwiecznym przedmiotem dyskusji i sporów w filozofii, głównie o pojęcie (rozumienie) istnienia i kryterium (potwierdzenie) istnienia. Przedstawiano wiele pomysłów, ale nie udało się znaleźć kompromisu, ani konsensusu w tej sprawie. Wciąż pojecie istnienia jest wieloznaczne, różnie pojmowane i interpretowane.
Kiedy pyta się o istnienie czegoś, to chodzi o istnienie naprawdę, tzn.
- potwierdzone lub udowodnione w zadowalający sposób, przede wszystkim naukowo.
- tak namacalnie (sensorycznie) potwierdzone, że nie budzi żadnych wątpliwości.
Jednak elementy wiedzy naukowej ulegają falsyfikacji wskutek jej rozwoju, a zmysły często zwodzą. Wskutek fascynacji nauką i jej postępem nie docenia się pozanaukowych i pozazmysłowych dowodów na istnienie. Tymczasem ludzie, nawet naukowcy, często odwołują się do nich w życiu codziennym.
Począwszy od Arystotelesa, pojęcie istnienia wiąże się ściśle z pojęciem rzeczywistości. Wszak „istnieć” to tyle, co mieć miejsce, znajdować się, występować, przebywać, działać albo po prostu być wśród innych rzeczy, czyli w „rzeczywistości”.
Problem w tym, że nie ma jednej „rzeczywistości w ogóle”, lecz jest wiele jej kategorii, rodzajów i gatunków. (Zob. W.S., Tyle prawd, ile rzeczywistości, SN 5, 2009)
Teoretycznie możliwych jest ich tyle, ilu ludzi. Każdy człowiek kreuje jakąś rzeczywistość i istnieje jednocześnie w kilku rodzajach rzeczywistości - zmysłowej, pojęciowej, przyrodniczej, sztucznej, wirtualnej, religijnej itd., a faktycznie, jest ich tyle, ile jest grup kulturowych. Mało prawdopodobna jest redukcja do jednej rzeczywistości „fundamentalnej” ani superpozycja (synteza, suma, złożenie) w jedną „uniwersalną”.
Nie ma też rzeczywistości raz na zawsze danej, która nie zmieniałaby się - i to coraz szybciej - wskutek ewolucji w przyrodzie i postępu cywilizacyjnego (społecznego). W zależności od kategorii (rodzaju, gatunku) rzeczywistości i ich elementów (obiektów) można je podzielić na:
- materialną i idealną (pomyślaną),
- zmysłową i pozazmysłową,
- obiektywną i subiektywną,
- doświadczaną (sensorycznie) i przeżywaną (duchowo),
- faktyczną i fikcyjną,
- realną i wirtualną,
- postrzeganą i wyobrażoną,
- naturalną i sztuczną.
A ze względu na obszary występowania można wyróżnić jeszcze:
- przyrodniczą,
- społeczną,
- historyczną,
- aksjologiczną,
- medialną,
- artystyczną,
- religijną,
- duchową,
- gospodarczą,
- polityczną, itd.
Nie ma ostrych granic między nimi; mogą częściowo się pokrywać, przenikać i interferować ze sobą. Tylko incydentalnie może coś istnieć w jednej rzeczywistości, a o wiele częściej istnieje w wielu naraz.
Jeśli nie ma „rzeczywistości w ogóle”, to nie ma też „istnienia w ogóle”, czyli we wszystkich kategoriach rzeczywistości równocześnie. Pojęcie istnienia i fakt istnienia mają sens w odniesieniu do rzeczywistości synchronicznych (współwystępujących) oraz diachronicznych (zmieniających się z upływem czasu). A zatem, jest ono podwójnie zrelatywizowane - ze względu na kategorię rzeczywistości i czas jej występowania.
Odpowiedź na pytanie, co znaczy, że jakiś obiekt istnieje „naprawdę”, albo realnie, zależy od kryterium istnienia, które uznaje się za najbardziej wiarygodne. A o tym decydują bardziej czynniki subiektywne niż obiektywne. Trudno powiedzieć, dlaczego jest tak, że bardziej wierzy się sobie aniżeli innym ludziom, choćby ich racje były jak najbardziej obiektywne (intersubiektywne), naukowo dowiedzione i najsłuszniejsze z różnych względów. Być może dlatego, że czynniki świadomościowe, psychiczne i duchowe grają większą rolę w procesach ewaluacji alternatywnych wyborów i podejmowania decyzji niż cielesne, fizjologiczne i materialne. Wszak zazwyczaj ludzie uznają za prawdziwsze od prawd naukowych to:
- co jest dla nich najważniejsze,
- w co święcie wierzą,
- czego istnienie przyjmują apriorycznie,
- co odpowiada ich światopoglądowi,
- co głosi jakiś guru, kaznodzieja, polityk, przywódca grupy, idol, celebryta, itp.
- co zawarte jest w świętych księgach, dogmatach lub objawieniu,
- co stanowi sacrum, a więc jest niepodważalne i niepodlegające dyskusji,
- co jest „słowem bożym”,
- co uznają za najwartościowsze,
- co jest zgodne z ich oczekiwaniami,
- co odpowiada ich interesom,
- co jest ich ideałem lub celem życia,
- co determinuje ich sens życia,
- co jest źródłem ich ekstremalnych emocji lub przeżyć duchowych,
- co, dzięki tradycji, od wielu pokoleń uznają za prawdziwe.
Z wyżej wymienionych powodów wielu ludzi jest w pełni przekonanych o tym, że coś istnieje naprawdę i nikt ani nic nie jest w stanie przekonać ich o tym, że się mylą, że to coś istnieje tylko dla nich lub w nich, tzn. - parafrazując wyrażenie Kanta „rzecz da nas” (Ding an uns) - jako „istnienie dla nich” (Existenz an ihnen). To są osoby niereformowalne, o wybujałym poczuciu własnego ego, uważający się za wszystkowiedzących, fanatycy religijni, polityczni, ideologiczni itp. Dyskusje z nimi są bezcelowe i nie mają sensu, ponieważ do nich nie docierają żadne obiektywne i rzeczowe argumenty. Trzeba im albo przytakiwać, albo nie wdawać się w dysputy, czyli traktować ich tak samo, jak ludzi głupich.
Jeśli w świecie nie ma jednej „uniwersalnej rzeczywistości”, to nie ma też jednego „uniwersalnego kryterium istnienia”, uznawanego przez wszystkich i ważnego dla każdej kategorii rzeczywistości w dowolnym czasie. Inaczej mówiąc, nie da się zweryfikować istnienia czegoś „w sobie” (Existenz an sich).
Dla każdego rodzaju rzeczywistości trzeba stosować właściwe jej kryterium istnienia. Metodologicznie niedopuszczalne jest posługiwanie się kryterium istnienia ważnego tylko dla jednej kategorii rzeczywistości, w celu udowodnienia istnienia w innych jej kategoriach. Niestety, nagminnie nie przestrzega się tego zakazu; jeśli udowodni się istnienie czegoś w jednej kategorii rzeczywistości, to twierdzi się, że istnieje również w wielu innych lub we wszystkich. Inna zasada metodologiczna nakazuje przestrzegać zgodność rodzaju obiektu z rodzajem rzeczywistości. Tak więc, obiekty idealne istnieją tylko w rzeczywistościach idealnych, wirtualne - w wirtualnej itd.
Nierespektowanie reguł metodologicznych dotyczących istnienia
Przykład 1: Istnienie obiektów idealnych
Najwięcej błędów wynikających z pogwałcenia wspominanych zasad metodologicznych popełnia się przy próbach weryfikacji istnienia obiektów idealnych - wirtualnych, wyobrażonych, medialnych i historycznych. W sposób stosunkowo prosty i niezawodny można udowodnić istnienie jakiegoś obiektu (bytu) idealnego na podstawie kryteriów istnienia obowiązujących dla rzeczywistości idealnych. Zazwyczaj odwołują się one do wnioskowania logicznego (głównie dedukcyjnego i per analogiam), oraz do technik stosowanych w dowodzeniu twierdzeń matematycznych.
Bezbłędne rozumowanie, albo operacje rachunkowe gwarantują udowodnienie hipotezy o istnieniu takiego obiektu tylko w tych rzeczywistościach, a nie w innych. Niestety, najczęściej z pobudek intencjonalnych i w zależności od potrzeb, twierdzi się w sposób zupełnie nieuprawniony, jakoby obiekt idealny istniał również w innych rodzajach rzeczywistości niż idealna, nawet w materialnej, co jest jawną bzdurą jak długo istnieje ostra granica między tym, co idealne i materialne.
Przykład 2: Istnienie boga
Błędnie twierdzi się, jakoby bóg istniał w naszym świecie i kosmosie zawsze i wszędzie w rzeczywistości materialnej i przyrodniczej (panteizm i panenteizm) na podstawie tego, że udowodniło się jego istnienie w rzeczywistości duchowej, religijnej lub wyobrażonej.
Znane są dowody formalne lub na podstawie spekulacji, prezentowane przez filozofów w różnych epokach. Budowano je na skrytym założeniu apriorycznym, że bóg istnieje. Tak np. w dowodach Akwinaty bóg istnieje a priori w myśli ludzkiej jako ostateczny cel lub ostateczna granica, pierwsza przyczyna, pierwszy motor, największa doskonałość i najwyższy byt.
W gruncie rzeczy są to pseudodowody, gdyż dowodzi się tego, co zawierała przesłanka wyjściowa. W ten sposób faktycznie udowadnia się istnienie boga jedynie w myśli ludzkiej, a więc w rzeczywistości pomyślanej (mentalnej, wyobrażonej, idealnej). Stąd można dojść do wniosku, że bóg jest tworem mózgu ludzkiego i poszukiwać tam jakichś obszarów stymulujących wiarę religijną, co przeczy dogmatom.
Współczesnych neotomistów nie zadowalają te formalne dowody na istnienie boga w rzeczywistości idealnej. Chcą jeszcze dowodów na istnienie boga w rzeczywistości materialnej (przyrodniczej), by można było uznać go za wszechobecnego w przestrzeni i czasie. W tym celu próbują wykorzystać osiągnięcia fizyki, kosmologii oraz biologii. Kłopot w tym, że w tych naukach o ostatecznej weryfikacji hipotezy o istnieniu czegoś decyduje doświadczenie. Ale nie myślowe (Gedankexperiment), religijne (objawienie) ani psychologiczne (emocjonalne i duchowe), lecz stricte fizyczne.
Dotychczas nikomu nie udało się udowodnić istnienia boga za pomocą takiego doświadczenia wykonywanego zgodnie z zasadami metodologii naukowej. W związku z tym doświadczenie fizyczne zastąpiono doświadczeniem sensorycznym. Jednak na podstawie doświadczenia sensorycznego można, co najwyżej, potwierdzić w jakimś sensie obecność śladów (znaków) boga w przyrodzie, ale nie jego istnienie. Zresztą dla fizyka istnieje tylko to, co bezpośrednio oddziałuje z obiektami swego otoczenia za pomocą znanych rodzajów oddziaływań fizycznych. Bóg, będąc bytem idealnym, nie może w ten sposób interagować.
Tak więc udowodnienie istnienia boga za pomocą doświadczenia fizycznego jest z góry skazane na niepowodzenie. Zresztą, w odróżnieniu od ludzi, bóg nie domaga się potwierdzenia swego istnienia, gdyż on „jest, bo jest”. Dlatego sam, kiedy chce i gdzie chce, zaznacza ślady swojej obecności w świecie sensorycznym i ukazuje je komu chce. Bez jego przyzwolenia żaden fizyk, ani ktokolwiek inny na drodze doświadczenia naukowego nie jest w stanie udowodnić jego istnienia, żeby nie wiadomo, co. A objawia się zazwyczaj tym, którzy nie uwierzyli apriorycznie w jego istnienie na gruncie swej wiary lub dociekań filozoficznych a więc ludziom słabej wiary, domagającym się dowodu namacalnego, jak „niewierny Tomasz”.
Przykład 3: Istnienie obiektów wirtualnych
Obszar rzeczywistości wirtualnej rozrasta się w niebywałym tempie wraz z postępem informatyki i cyfryzacji. Gwałtownie wzrasta liczba bytów wirtualnych. W związku z tym pojawiło się wiele problemów i pytań, na które trudno udzielić zadowalających odpowiedzi. Między innymi, pytanie o status ontologiczny obiektów wirtualnych i o ich istnienie. (Zob. W. Sztumski, Filozoficzny aspekt wirtualizacji i kwestia cyberontologii, w: L. Zacher (red.), Wirtualizacja. Problemy, wyzwania, skutki, 2013.)
Jedno jest pewne - one istnieją przede wszystkim, a może tylko, w rzeczywistości wirtualnej. Jednak z potwierdzenia ich istnienia w tej kategorii rzeczywistości („wirtualu”), nie wynika, że istnieją w rzeczywistości materialnej („realu”). Niemniej jednak wielu ludzi, przede wszystkim młodych i bezkrytycznych, twierdzi, że tak jest i traktuje obiekty wirtualne tak samo jak realne. Reflektują się dopiero wtedy, gdy doznają przykrego rozczarowania w konsekwencji takiego błędnego utożsamiania. Nie inaczej jest w przypadku weryfikacji istnienia bytów wyobrażonych.
Przykład 4: Istnienie obiektów medialnych
Obiektami rzeczywistości medialnej są wiadomości (komunikaty) kreowane przez ludzi. Nie są one powoływane do istnienia przez procesy dziejowe ani przyrodnicze. Z chwilą ich ogłoszenia stają się faktami medialnymi. Ich istnienie w tej rzeczywistości jest oczywiste i w zasadzie nie wymaga dowodu. Fakt medialny rozumiem jako zdarzenie lub stan rzeczy zawarty w treści komunikatu podawanego do publicznej wiadomości. W takim razie weryfikacja faktu medialnego sprowadza się tylko do udowodnienia prawdziwości treści komunikatu będącego bazą bytową danego faktu.
Z różnych względów - przede wszystkim politycznych - udowodnienie tego jest ogromnie ważne i zarazem trudne w takim samym stopniu. Stopień trudności zależy od czynników obiektywnych i subiektywnych. Zmniejsza się proporcjonalnie do liczby odbiorców, do których dociera dany komunikat, do częstotliwości powtarzania go, wizualnej i akustycznej mocy jego przekazu (sposobu ekspresji), jakości i wiarygodności mediów, autorytetu (prestiżu) i pozycji społecznej nadawcy itp. Natomiast rośnie proporcjonalnie do wzrostu poziomu świadomości adresatów i ich zasobu wiedzy, zdolności do krytycznego myślenia, stopnia nieufności i odporności na głoszone nowinki, stabilności poglądów i przekonań itd.
Od niedawna rzeczywistość medialną napełnia się lawinowo rosnącą liczbą fałszywych faktów medialnych za pomocą fake newsów. Można je zamieszczać anonimowo i bezkarnie na społecznych portalach internetowych (facebooku, instagramie i twitterze).
Okazało się, że nieprawdziwy fakt medialny jest skutecznym narzędziem w walce konkurencyjnej w różnych obszarach życia społecznego. Oczernianie ludzi, organizacji i instytucji jest zjawiskiem masowym, a dla trolli internetowych nawet intratnym. Postęp w dziedzinach technik szpiegowskich i hakerskich dostarcza coraz szerszych możliwości dla rozwoju tego procederu.
Fake newsy tworzy się nie tylko w formie werbalnej, ale także ikonicznej - w postaci autentycznych zdjęć osób lub sytuacji, ale specjalnie preparowanych i fałszowanych.
We współczesnej cywilizacji obrazkowej ikoniczne fake newsy są o wiele lepsze i efektywniejsze od werbalnych, ponieważ nie zmuszają do czytania komunikatu ze zrozumieniem i bardziej rzucają się w oczy odbiorcom, zwłaszcza gdy są realistyczne i odpowiednio przekoloryzowane.
Kreowanie fałszywych faktów medialnych postępuje coraz szybciej w sferze polityki. Pomagają one wygrywać wybory parlamentarne i prezydenckie oraz skutecznie zwalczać opozycję dzięki ośmieszaniu lub obrzydzaniu jej liderów. Im więcej fake faktów propaguje się, im większe jest natężenie i zasięg (odbiór) fake newsów, tym skuteczniej można zwalczać przeciwników. Dlatego rządy dążą do zawłaszczenia rzeczywistości medialnej, by mieć monopol na kreowanie, rozpowszechnianie i nagłaśnianie nieprawdziwych faktów medialnych, które służą ich interesom. Falsyfikacja fake faktów i fake newsów lub dementowanie ich jest przedsięwzięciem niezwykle trudnym, niekiedy wręcz niewykonalnym. Niech ktoś spróbuje - jak kiedyś Kazio w znanym kabarecie - udowodnić, że nie jest kaczorem! Łatwiej jest przykleić łatkę komu niż ją odkleić. A ludzie nagminnie nie czytają przeprosin ani sprostowań, tym bardziej, że zazwyczaj są one opóźnione (już nieaktualne) i słabo rozpoznawalne.
Przykład 5: Istnienie faktów historycznych
Nie ma chyba bardziej zakłamanej nauki niż historia w ogóle, a w szczególności, historia polityczna. Tutaj od dawna można wyżywać się w tworzeniu fałszywych faktów historycznych dotyczących wydarzeń dziejowych i biografii postaci historycznych. Wydawałoby się, że obecnie coraz trudniej można fałszować historię, ponieważ wciąż więcej ludzi rejestruje coraz więcej faktów, a ich dokumentacja jest coraz dokładniejsza, trwalsza i bardziej obiektywna, dzięki postępowi techniki zapisów dźwiękowych, fotograficznych, cyfrowych itp. To jednak złudzenie.
Po pierwsze dlatego, że prawdziwe dokumenty historyczne, znajdujące się w archiwach państwowych, są coraz bardziej utajniane i to na wiele dziesięcioleci, by osoby wścibskie (dziennikarze śledczy) i niepożądane, tj. niemiłe władcom, nie miały wglądu do nich.
Po drugie, funkcjonariusze różnych służb specjalnych (wywiadowczych), mający dostęp do tajnych dokumentów, celowo niszczą, albo fałszują niektóre z nich. Wszak „prawda w oczy kole” i jest niewygodna, albo politycznie niewskazana. A jeśli w dziejach brakuje jakiegoś faktu rzetelnego (prawdziwego), to w jego miejsce tworzy się wiele faktów domyślnych, zmyślonych lub kłamliwych na zamówienie określonych osób lub organizacji. Na dodatek, podaje się różne interpretacje prawdziwych, domniemanych lub fałszywych faktów historycznych.
Wskutek tego w rzeczywistości historycznej jest tyle różnych nieprawdziwych faktów w biografiach postaci historycznych oraz opisów faktów dziejowych i ich interpretacji, ile osób - profesjonalistów i amatorów - zajmuje się tym i ile potrzeba, a nawet w nadmiarze.
W konsekwencji historia staje się coraz bardziej nafaszerowana fake faktami po to, by w ich gąszczu było coraz trudniej poznać prawdę. Prawdziwe fakty znają tylko nieliczni dociekliwi badacze i świadkowie wydarzeń, chociaż oni też w jakimś stopniu deformują je nieumyślnie, np. z powodu luk w pamięci, albo niepełnego dostępu do dokumentów.
Co gorsze, tworzy się specjalne pseudonaukowe instytuty badawcze, w których naukowcy sprzedający się władcom (zjawisko „prostytucji naukowej”) naginają historię do panującej ideologii. Prześcigają się oni w tworzeniu fake faktów i propagowaniu ich na skalę masową. Po raz pierwszy w historii znaleźli się sprzedajni naukowcy, których misją nie jest dociekanie prawdy, tylko kreowanie fałszu.
Tacy pseudonaukowcy byli wcześniej w III Rzeszy Niemieckiej i w ZSRR w czasach stalinowskich, ale oni robili to dla idei. (Zob W. Sztumski, Fizyka i światopogląd, SN 12, 2007). Cel jest jasny.
Z jednej strony, chodzi o wybielanie postaci nikczemnych, ale gloryfikowanych przez władców, i czynienie z nich bohaterów narodowych i jednostki kultu, a z drugiej - o oczernianie, wymazanie z pamięci i pozbawianie czci postaci uczciwych, lecz nieuznawanych przez panujące aktualnie elity.
Tak było na przykład w naszym kraju w czasach tzw. komuny i jest obecnie, jak również na Ukrainie w czasach sowieckich i teraźniejszych i - być może - w innych jeszcze krajach. Odpowiednie instytucje i mass media podlegle władzy politycznej zasypują społeczeństwo odkryciami historycznymi, z których większość stanowią szokujące fake newsy propagujące fake fakty.
Strach pomyśleć, co stanie się z historią w przyszłości, jeśli kolejni władcy będą ją zmieniać według swojego widzimisię. Czy historia będzie jeszcze nauką o dziejach, czy zbiorem baśni z tysiąca i jednej nocy, wyssanych z palców polityków i przekształci się w subdziedzinę ideologii.
Historyczne fake fakty przeniknęły również do programów nauczania i podręczników historii, a bezkrytyczni lub zastraszani edukatorzy uczą o nich w szkołach. A potem dziwimy się, że raptownie pomniejsza się zasób rzetelnej wiedzy z historii i świadomość historyczna kolejnych pokoleń.
Rekapitulacja
Ludzie zawsze poszukiwali czegoś, na czym mogliby się wesprzeć, by czuć się pewnie i bezpiecznie. Dlatego wierzyli w realne istnienie jakiegoś punktu wyjścia i celu, jakiegoś prawdziwego bóstwa, jakiejś zasady porządkującej świat, jakiegoś niezawodnego człowieka lub obiektu urojonego itp. Wierzyli w ich istnienie i uporczywie dążyli do znalezienia ich.
W tych poszukiwaniach pomagali im w dobrej wierze filozofowie, teologowie, kapłani, prorocy, ideologowie, ale też ludzie podli - oszuści i spryciarze, którzy intencjonalnie mamili ludzi o ich istnieniu dla osiągania własnych korzyści.
Niestety, tych drugich jest coraz więcej. Możliwości pierwszych były i są ograniczone w przeciwieństwie do możliwości drugich. Wszak więcej można kreować kłamstw niż odkrywać prawd.
Możliwości tworzenia oraz upowszechniania fałszu znacznie powiększają się dzięki wspomaganemu przez postęp techniki rozwojowi współczesnej cywilizacji. Nigdy wcześniej nie było tylu fałszywych proroków, którzy wmawiali ludziom prawdziwe istnienie tylu złudnych punktów oparcia w postaci fake newsów, fake faktów i fake bytów, co teraz. Obecnie jest ich już wystarczająco dużo, by przesłoniły prawdziwe fakty i byty, by prawdziwe istnienie nie dało się odróżnić od fałszywego. Opieranie się na fałszywych bytach i faktach, poszukiwanie bezpieczeństwa w nich, upatrywanie w nich ideałów, punktów wyjścia oraz celów grozi nie tylko gorzkim rozczarowaniem, ale katastrofą życiową. Mając to na uwadze, warto przemyśleć kwestię istnienia ze względu na konsekwencje praktyczne.
Wiesław Sztumski
Wyróżnienia pochodzą od Redakcji.