banner


klimek.jpgPluton został odkryty za pomocą ołówka i papieru oraz myśli matematycznej. Istnienie tej planety wynikało teoretycznie z zakłóceń w ruchu Urana i Neptuna. Pierwsze obliczenia wykonał odkrywca Neptuna, Percival Lowell. On to doszedł do wniosku, że orbita odnalezionej przez niego z trudem planety nie jest zgodna z teoretycznymi obliczeniami. Obserwacje i obliczenia były dość trudne, bowiem ruch Neptuna jest bardzo wolny i pomiary muszą być niezwykle dokładne.

Prace trwały wiele lat, ostatecznie zakończono je w 1914 r. Od tego czasu wszyscy pracownicy Obserwatorium Lowella skierowali teleskopy w ten rejon nieba, w którym powinna się znajdować tajemnicza „planeta X". Sam Lowell nie doczekał swego sukcesu. Zmarł w 1916 r. nie zobaczywszy swojej hipotetycznej planety. Wielu jego następców zwątpiło w możliwość jej ujrzenia. Dopiero w 1930 r. Clyde Tombaugh, po przebadaniu ponad 400 tys. gwiazd uwiecznionych na kliszach 33-centymetrowej kamery, pokazał swym kolegom nową planetę. Odkrycie zostało ogłoszone w 75. rocznicę urodzin Lowella, a nowa planeta otrzymała miano mitologicznego władcy piekieł - Plutona.

Na podstawie pierwszych obserwacji orbitę nowej planety obliczył Tadeusz Banachiewicz, ówczesny dyrektor obserwatorium krakowskiego. Było to zadanie nader trudne, gdyż okres pełnego obiegu Plutona wokół Słońca wynosi przeszło 247 lat i uczony dysponował tylko kilkoma punktami jego orbity blisko siebie leżącymi. Aby uporać się z zadaniem, Banachiewicz wymyślił zupełnie nową metodę matematyczną, nazwaną później rachunkiem krakowianowym.

Według dotychczasowych obliczeń, Pluton krąży wokół Słońca po bardzo wydłużonej orbicie - jego maksymalna odległość od dziennej gwiazdy wynosi ponad 7 miliardów km, minimalna - przeszło 4 miliardy km. Co ciekawsze, orbita Plutona przecina orbitę Neptuna. A więc w różnych okresach Pluton jest czasem ostatnią, a czasem przedostatnią znaną nam planetą. Od 1969 do 2009 r. znajdował się na tym odcinku orbity, który biegnie wewnątrz orbity Neptuna. Dopiero w 2009 r. stałby się znów najdalszą znaną planetą, gdyby nie fakt, że przedtem planetą przestał być.

Przed kilku laty wykryto satelitę Plutona, którego nazwano Charonem. Krąży on wokół swej planety w odległości zaledwie 19 tys. km. Średnica Plutona wynosi najprawdopodobniej 4000 km, zaś jego satelity - 2000 km. Różnica jest więc (w skali kosmicznej) stosunkowo niewielka i właściwie oba te ciała stanowią swoisty układ, który można potraktować jako podwójną planetę. Jest to zresztą jedyny tego rodzaju twór w Układzie Słonecznym.

Niektórzy astronomowie przypuszczają, że Pluton był niegdyś jednym z satelitów Neptuna i obiegał planetę wraz z pozostałymi dwoma jej księżycami - Trytonem i Nereidą. Kiedyś na peryferiach systemu słonecznego miała miejsce katastrofa: może przeszła w pobliżu jakaś gwiazda, a może inne ciało niebieskie? Ruch planet został zakłócony, nastąpiło zderzenie Plutona z Trytonem i ten pierwszy wyrzucony został na orbitę okołosłoneczną. Od tego czasu Tryton krąży zresztą wokół Neptuna w dziwny sposób - w kierunku odwrotnym do obrotów planety. A sam Pluton jest przypuszczalnie po prostu zabłąkaną bryłą pierwotnej materii, która nie została zużyta przy formowaniu się innych planet.

O wyglądzie samej planety i warunkach fizycznych panujących na jej powierzchni wiemy niewiele. Niewielki, ponury, przeraźliwie lodowaty glob pędzi w tak dalekiej otchłani, że Słońce z jego powierzchni wygląda jak jedna z gwiazd. Ale oświetla ono planetę 200 razy silniej niż Księżyc w pełni nasz glob. Powierzchnia Plutona jest przypuszczalnie pokryta lodem lub szronem metanowym. Część metanu występuje w postaci gazowej, tworząc bardzo rzadką atmosferę, zawierającą prawdopodobnie domieszki wodoru, helu i neonu.

Andrzej Klimek

oem software