Przed 500 mln lat na terenie dzisiejszej Europy panował klimat ciepły, okresami nawet gorący i wilgotny z bogactwem świata roślinnego i zwierzęcego, podobnym do żyjącego dziś w rejonach zwrotnikowych. 250 mln lat później nastąpiło silne ochłodzenie - lodowce rozrosły się prawie do równika. Po następnych 100 milionach lat klimat na tym obszarze był znów znacznie cieplejszy i wilgotniejszy od dzisiejszego. Stopniowe ochładzanie rozpoczęło się znów 60 mln lat temu. Dalszy, silny spadek temperatury, zwiększenie opadów i silne wiatry rozpoczęły się mniej więcej 2 miliony lat temu. Zmiany te zapoczątkowały ostatnią epokę lodową.
Nie była ona jednolita: okresy silniejszych zlodowaceń przedzielone były fazami ciepłymi (interglacjałami). Stwierdzono, że co najmniej czterokrotnie dochodziło do narastania pokrywy lodowej i rozszerzania jej zasięgu. Tyleż razy miało miejsce wyraźne ocieplenie i cofanie lodów. Ostatnia z tych ciepłych faz, która rozpoczęła się ok. 15 tys. lat temu, doprowadziła do zaniku lądolodów. Uznawana jest za koniec ostatniej epoki lodowej. Wielu klimatologów uważa jednak, że jest to tylko kolejny interglacjał, a epoka lodowa nie skończyła się definitywnie.
Wiele mówi się ostatnio o grożących nam w najbliższej przyszłości kataklizmach klimatycznych, o efekcie cieplarnianym i uszkodzeniu osłony ozonowej. Jednak wszystkie prognozy na najbliższe lata są tylko spekulacjami, gdyż klimatolodzy nie znają podstawowych mechanizmów zmian w przyrodzie. Pragmatycy pocieszają się faktem, iż zmiany klimatyczne zachodzą pomału i stopniowo, i jest dość czasu by się do nich przystosować. Założenie to jednak nie da się utrzymać w świetle wyników najnowszych badań lodowców i osadów dna oceanicznego.
Przeprowadzone wiercenia na lądolodzie grenlandzkim dostarczyły próbek śniegu i lodu z głębokości dochodzącej do 3000 m, obejmujących 250 tysięcy lat historii klimatu. Podobny otwór wydrążyli w lądolodzie antarktycznym (na Stacji Wostok) glacjolodzy rosyjscy. Rdzeń ma obejmować tym razem 500 tys. lat. Z badania tych rdzeni wyłonił się zupełnie nieoczekiwany wizerunek klimatu w okresie ostatniej epoki lodowej.
Okazało się, że poprzedni interglacjał charakteryzował się nagłymi nawrotami okresów zimna, trwających dziesiątki lat. Klimat ziemski zawsze zmieniał się dość gwałtownie, zarówno w czasie zlodowaceń, jak i (o czym do niedawna w ogóle nie wiedziano) w interglacjałach podobnych do tego, w którym obecnie żyjemy. 130 tysięcy lat temu na Ziemi było równie ciepło jak dziś, a nawet trochę cieplej. I wówczas, zupełnie niespodziewanie, następowały bardzo szybkie zmiany klimatu. Specjaliści podejrzewają więc, że stabilny klimat panujący na naszej planecie przez ostatnie 10 tys. lat nie musi być zjawiskiem trwałym. Potraktowali to za ostrzeżenie, że znajdujemy się w stanie chwiejnej równowagi i łatwo możemy ją utracić.
Największy kłopot w tym, że nie wiadomo, co właściwie może spowodować tę utratę równowagi. Dotychczasowe modelowanie klimatu nie okazało się zbyt pomocne w wyjaśnianiu jego dynamicznych zmian. I choć z większości modeli wynika, że wzrost zawartości dwutlenku węgla w atmosferze spowoduje globalny wzrost temperatury o 1,5 - 4.5oC, to jednak nie jest możliwe uwzględnienie w nich wszystkich składników systemu klimatycznego.
Różne efekty rozwoju cywilizacji technicznej mają różny wpływ na kształtowanie się pogody. Dwutlenek węgla powoduje nagromadzenie się ciepła, wzrost zanieczyszczeń atmosfery zmniejsza dopływ promieniowania słonecznego, malejąca warstwa ozonowa zmienia rodzaj promieniowania dochodzącego do powierzchni globu, a samo Słońce wykazuje cykliczne zmiany promieniowania. Wielu specjalistów obawia się (chociaż nie potrafi tego udowodnić), że nagromadzenie gazów cieplarnianych może być czynnikiem burzącym równowagę, wyzwalającym gwałtowną i prawdopodobnie niszczącą zmianę klimatu. Czy potrafimy się jej przeciwstawić?
Andrzej Klimek
oem software