Lodowce uznawane są za najbardziej efektowne twory na powierzchni naszego globu. Widziane z bliska robią niezwykłe wrażenie chaosu i potęgi. Różnorodność form lodowcowych jest znaczna, a ciągłe, choć powolne zmiany w głębi lodowca wpływają w istotny sposób na formowanie się rzeźby terenu. Badane od stuleci wciąż kryją sporo nie wyjaśnionych do końca tajemnic. W ostatnich latach stały się wspaniałym narzędziem do badania... historii Ziemi.
Współczesne lodowce występują wszędzie tam, gdzie przynajmniej część masy śnieżnej z opadu atmosferycznego zdoła przetrwać lato i pozostaje do następnej zimy. Taka zachowana pokrywa śnieżna zaczyna podlegać przemianom fizycznym. Bardzo złożony proces prowadzi w efekcie do wytworzenia zbitej mieszaniny kryształków lodu o średnicy od 1 do 5 cm, czyli lodu lodowcowego. Gdy przez dłuższy okres opady śniegu są większe niż jego topnienie wiosenne, na terenie tym grubość lodu może być znaczna. Dzieje się tak w wysokich górach oraz na obszarach otaczających północny i południowy biegun.
Lodowce górskie, czapy lodowe i lądolody pokrywają dziś powierzchnię liczącą co najmniej 17 mln km2, czyli 10% ogólnej powierzchni lądowej Ziemi. Na Grenlandii pokrywa lodowa, zwana lądolodem, przekracza 2 km, a na Antarktydzie - 4 km grubości. W niezbyt odległej przeszłości geologicznej, to znaczy w ciągu ostatnich kilkuset tysięcy lat, zasięg lodowców zmieniał się wielokrotnie. Podczas swego największego rozprzestrzenienia (przed 450 000 lat) lądolód skandynawski sięgał do Wysp Brytyjskich, dzisiejszej Holandii, obejmował całe terytorium Polski, część Ukrainy i tereny Rosji aż do Uralu. Na półkuli zachodniej zlodowacenie sięgało po Nowy Jork i dolinę Missisipi.
W ciągu 600 000 lat trwania epoki lodowej wystąpiły cztery okresy lodowcowe oddzielone czterema cieplejszymi okresami. Ostatnie zlodowacenie (20 000 lat temu) obejmowało Skandynawię i Bałtyk aż po pojezierze bałtyckie. Od tego czasu lądolód topniał i kurczył się, aż 6000 lat temu opuścił Skandynawię. Proces kurczenia się lodowców arktycznych trwa do dziś i nikt nie potrafi ustalić, jak długo proces ten potrwa. Nie wiemy bowiem, czy epoka lodowa definitywnie się skończyła, czy też jesteśmy tylko w kolejnym okresie międzylodowcowym.
W ostatnim stuleciu obserwujemy stałe ocieplanie klimatu. Geofizycy nie wiedzą dokładnie, czy jest to skutek naturalnych, cyklicznych procesów, czy też działalności przemysłowej i zmian ekologicznych - najpewniej wpływ mają wszystkie te czynniki. Tak czy inaczej, skutkiem ocieplenia jest stałe topnienie lodowców, co prowadzi z kolei do stopniowego podnoszenia się poziomu oceanów.
Przed 20 000 lat poziom oceanu światowego był o kilkadziesiąt metrów niższy niż obecnie. Jeśli proces topnienia lodów nie zostanie zatrzymany, w ciągu 50-70 lat mogą zostać zalane ogromne tereny, takie jak Floryda, Wyspy Bahama, delta Gangesu, czy ujście Nilu. Pod wodą znajdą się wielkie miasta, jak Nowy Orlean, Amsterdam, Wenecja, Petersburg, Szanghaj czy Bangkok, a Waszyngton stanie się miastem nadmorskim.
Do badania lodowców stosuje się dziś najnowsze zdobycze techniki: sztuczne satelity, automatyczne stacje pomiarowe, radiosondy, urządzenia radarowe i sonograficzne. Istotne znaczenie mają wiercenia, szczególnie lądolodów. Okazało się bowiem, że poszczególne warstwy śniegu na Grenlandii stanowią oryginalne archiwum warunków klimatycznych i działalności ludzkiej. Gromadzący się co roku śnieg tworzy wyraźne warstwy, których wiek można stosunkowo dokładnie ustalić. Najgłębsze warstwy pochodzą sprzed kilkunastu tysięcy lat. Są one cienkie jak kartki papieru, ale każda zawiera cenny materiał badawczy.
Skład izotopowy uwięzionych w lodzie malutkich pęcherzyków tlenu pozwala ustalić dość dokładnie wahania klimatyczne w okresach, z których pochodzą badane próbki. Zawierają one również pyły i zawiesiny, które znalazły się wewnątrz płatków śniegowych podczas opadu. To pozwala ustalić rodzaj roślinności dominującej w poszczególnych okresach oraz (dotyczy to głównie dwóch ostatnich stuleci) rodzaj zanieczyszczeń powietrza, zarówno naturalnych (np. pyły wulkaniczne) jak i przemysłowych.
Andrzej Klimek