banner


wwjedrzejczak.jpgJestem bowiem dzieckiem niedawnych Untermenschów, którzy poczęli mnie rok po tym, jak przestali być Untermenschami. I mogę sobie wyobrazić, co by się ze mną działo, gdyby Niemcy wygrali wojnę. Narodziłbym się pewnie na jakimś „Wschodnim Brzegu" zorganizowanym na terenie Generalnego Gubernatorstwa albo w strefie Łazy, a nie w prastarym niemieckim mieście Gotów: „Gotenhafen", którego w 1939 roku przez 19 dni bronił przed Niemcami mój ojciec i gdzie ostatecznie ja przyszedłem na świat. „Mieście Gotów", które w związku z tym nadal nazywa się Gdynia. Byłoby powiedziane, że to przecież Gott dał Niemcom ziemię Gotów, aby mieli lebensraum.

Ze „Wschodniego Brzegu" niektórzy Polacy wykorzystując fizyczne podobieństwo do Niemców przedostawaliby się do Warschau albo Krakau i tam wysadzali w autobusach i centrach sklepowych,  zabijając niewinne niemieckie ofiary. Mieszkańcy Wschodniego Brzegu i strefy Łazy wzbudzaliby nawet współczucie niektórych Niemców, gdyż większość z nich byłaby pokojowo nastawiona, pogodzona i pracowała,  sprzątając i wykonując inne proste czynności, których nie chcieliby wykonywać Übermesche.

Ze strefy Łazy jacyś „Polacken terroristen" wystrzeliwaliby w kierunku okolicznych niemieckich wsi i miasteczek domowej produkcji rakiety „Krogulec". Oczywiście, państwo niemieckie nie mogłoby bezczynnie patrzeć na zagrożenie dla swoich obywateli i musiałoby zareagować i w związku ze śmiercią kilku niewinnych niemieckich ofiar, zbombardować strefę Łazy zabijając kilkuset czynnych „terrorystów" i kilkuset potencjalnych (tzn. dzieci). Śmierć bojownika robiłaby z niego bohatera i wzór osobowy. Śmierć dzieci, zwłaszcza w tych rodzinach, które do tej pory były bierne w stosunku do Niemców, budziłaby żądzę zemsty. Bezpośrednie straty ludzkie Polaków byłyby nadrobione bronią biednych, czyli rozrodczością.

Mimo wszystko, Niemcom byłoby to łatwiej rozwiązać stopniowo asymilując Polaków, co w Izraelu jest w zasadzie nie do pomyślenia.

Wiesław Wiktor Jędrzejczak

oem software