Kiedy patrzę na Anglików, zadziwia mnie zawsze ich zdolność do wymyślania zabaw. Dorośli ludzie w Polsce bawią się w to, co dla własnej zabawy wymyślili Anglicy. To oczywiście jest pewne uproszczenie, ale i piłkę nożną, i żużel, i rugby, i krykieta, i golfa. Koszykówkę wymyślili Anglicy na emigracji w Stanach Zjednoczonych, a hokeja - w Kanadzie. I wszędzie tam (także w Australii) powymyślali inne gry, które na razie służą do zabawy miejscowym.
Zastanawiam się, czy jest jakaś gra wymyślona w Polsce? Z pewnością nie mamy żadnej gry dla nas charakterystycznej. A nawet jeśli jakiś Polak coś wymyślił, to inni tego pomysłu nie podjęli. Z tańcami jeszcze jakoś nam wyszło, ale z grami już nie.
I podobnie nie wychodzi nam z odkrywaniem. Od Polaka nie oczekuje się ekstrawagancji (która jest również rodzajem odkrywczego zachowania), tylko jak najlepszego naśladowania innych: Niemców, Anglików, Amerykanów, Rosjan. Kogo tylko w danym momencie uważamy za „lepszego". Nie mamy być oryginalni, ale podobni.
Kiedyś, za tzw. komuny, naśmiewaliśmy się z Rosjan, którzy twierdzili, że odkryli niemal wszystko, ale oni jednak odkryli więcej. Nawet o komórkach macierzystych pierwszy pomyślał Rosjanin o nazwisku Maksimow, który w dodatku był carskim generałem i ze Związku Radzieckiego uciekł w zimie saniami po lodzie z Sankt-Petersburga do Helsinek - i to jeszcze z kochanką. Miał chłopina fantazję. Potem zaliczył jeszcze Berlin i osiadł w Chicago.
Najwięcej chyba jednak wymyślili Żydzi (poczynając od tego, że wymyślili nam Boga) i jeśli wsłuchać się w ich typowy akcent, to w skrócie sprowadza się on do tego, że każde zdanie kończy się znakiem zapytania. Zamiast mówić „jest dobrze" mówi się „jest dobrze?". I to może być jednak bardzo inspirujące. I bardzo dziecięce zarazem. Pytać i się bawić.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak
oem software