George Friedman („Następne 100 lat") w swojej prognozie na następne sto lat przewidział dla Polski rolę nowego mocarstwa. Podbechtało to trochę moją próżność, ale potem przyszło zastanowienie. Kiedyś mówiło się, że wojny (czyli podstawowy mechanizm zmieniający układ sił między państwami) są sprawką „trzecich synów". Pierwsi synowie dziedziczyli ojcowiznę i byli zainteresowani utrzymaniem status quo, drudzy synowie byli przeznaczeni do stanu kapłańskiego i byli zainteresowani karierą, a trzeci (i następni) nie dostawali nic poza wykształceniem - zwykle żołnierskim - i musieli sobie wywalczyć miejsce. Oni tworzyli masę sprawczą dla zmian. Dla rozwoju.
Najpierw musieli chcieć. Niedawno na skrzyżowaniu spotkałem pijaka. Krzyczał bełkocząc: „Polska jest od morza do morza", ale się potem zachwiał i przewrócił. Miał chęci, ale nie miał możliwości ich spełnienia. A Polska?
Czy obecna Polska ma jakąkolwiek masę sprawczą dla mocarstwowego rozwoju? Wprowadzenie nowego systemu doprowadziło do katastrofy demograficznej. Naród, który przez poprzednie pół wieku powiększał się o prawie pół miliona ludzi rocznie od dwudziestu lat przestał się rozmnażać i się głównie starzeje. Starzy mężczyźni, kiedy myślą o swoim przyrodzeniu, to częściej zastanawiają się, czy im się jeszcze uda wysiusiać (prostata) niż o tym, aby zaspokoić kobietę. Taki to potencjał rozwojowy, który i tak nieodwołalnie i ostatecznie kończy się szybko po przejściu na emeryturę. Pozostają po nich starsze kobiety, które potem pielęgnują klombik na cmentarzu a rozwijają jedynie rodzinę Radia Maryja. W Polsce jest już dosyć samochodów, a niedługo będzie dosyć domów dla tej liczby ludzi i będzie zbyt dużo problemów z utrzymaniem tego co jest, aby jeszcze budować coś nowego.
To tyle o chęciach i potencjale ludzkim do ich zaspokojenia. Ale potrzebna jest jeszcze wizja. Jeśli chce się być mocarstwem, to trzeba dodatkowo mieć atrakcyjną wizję przyszłości, którą się zaoferuje tej części świata, której będzie się przewodzić. Zrobienie „drugiej Europy Zachodniej" jest jakąś wizją dla krajów takich, jak Ukraina, czy Rumunia, ale jest to wizja nie na sto lat, a na dziesięć - dwadzieścia. A co potem? Już w samym zamyśle „drugiej Europy Zachodniej" jest trzon wtórności. Polska zawsze była papugą narodów, ale kiedy się przewodzi (a taka jest rola mocarstwa) to trzeba samemu wymyślać. Innowacyjność zaś polskiej nauki i techniki jest znikoma i się nie zwiększy. Do tego potrzeba narodzin geniuszy, a im mniej się rodzi Polaków tym mniejsze szanse na geniuszy. I tak zamyka się koło.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak
oem software