Przy okazji decyzji o rozformowaniu pewnego pułku rozgorzała dyskusja o wojsku w stylu dyskusji analfabetów o treści książek. Jako emerytowany pułkownik chyba się trochę na wojsku znam, a poza tym nie mam już tu osobistego interesu, gdyż mija ponad 13 lat od mojego przejścia na emeryturę.
W chwili upadku poprzedniego systemu wojsko było instytucją nadal obdarzoną ogromnym społecznym zaufaniem, a potem w ramach „cywilnej kontroli nad armią" to zaufanie się zmniejszało, gdyż po prostu wojsko psuto. Wojsko to jest taka instytucja, w której może się zdarzyć, że przełożony będzie musiał posłać człowieka na pewną śmierć. To oznacza, że aby to funkcjonowało, podwładny musi mieć do przełożonego zaufanie, że jeśli taka sytuacja nastąpi, on zrobi to fair. Jeśli osoby decydujące o awansach w wojsku nie biorą tego pod uwagę, to rozwalą wojsko. Wojsko to jest instytucja hierarchiczna, która wtedy działa dobrze, kiedy podwładny wie dlaczego to on jest podwładnym, a kto inny przełożonym i akceptuje ten fakt. Inaczej mówiąc, wojsko działa tym lepiej, im bardziej hierarchia formalna jest zbliżona do hierarchii naturalnej wynikającej z uzdolnień, sprawności, decyzyjności, pracowitości, dyspozycyjności itd..
Pamiętam jak po przemarszu naszej kompanii defiladowej na Defiladzie Tysiąclecia generał obserwujący ten przemarsz zawołał (prowadzili nas niezbyt udani wojskowi): „Lepiej, żeby lew prowadził stado baranów, niż baran stado lwów!"
Wojsko za czasów generała Jaruzelskiego dlatego działało dobrze, że generalnie te zasady były przestrzegane. Była wewnętrzna sprawiedliwość, a nawet przywileje były uregulowane i każdy wiedział, co trzeba zrobić, żeby coś tam uzyskać. Ale, jak w każdym wojsku, przełożeni oczekiwali meldunku o pozytywnym załatwieniu sprawy. Jeśli się nie załatwiło i tłumaczyło się, to w najlepszym przypadku można było usłyszeć: „płochomu tancoru jajca mieszajut". Trzeba było dużego samozaparcia, żeby się przyznać do nieumiejętności wykonania rozkazu. Najlepiej to podsumował wybitny socjolog prof. Jan Szczepański: „wojsko to jest taka instytucja, w której z góry do dołu idzie opierdalanie (przepraszam, cytuję dosłownie), a z dołu do góry okłamywanie". I to człowiek zarządzający wojskiem też powinien wiedzieć.
Ale inna jest sprawa, kiedy podwładny twierdzi, że rozkaz jest głupi. Przełożony, który tego nie słucha doprowadza do katastrofy podobnie jak przełożony, który dobierze sobie takich podwładnych, że mu nigdy tego nie powiedzą. Ale wtedy to się nazywa dwór, a nie wojsko.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak