Gdyby państwu polskiemu zrobić to samo, co Państwo polskie zrobiło firmie Amber Gold, to państwo polskie też by padło. Oznaczałoby to bowiem zamrożenie i wyprzedaż tego, co Państwo posiada po takich cenach, jakie w tej sytuacji można za to uzyskać. Przy tej ilości dóbr i niewielkiej ilości kupców z dużą gotówką likwidator wyprzedawałby za bezcen, byle tylko uzyskać jakiekolwiek środki.
Gdyby to samo zrobić dowolnemu polskiemu bankowi, skutek byłby podobny. Banki te funkcjonują, mając do bieżącej dyspozycji nie więcej niż kilkanaście procent depozytów (mniej niż zostało z Amber Gold).
Natychmiastowy zwrot udzielonych kredytów można włożyć między bajki. Wszystkie te instytucje: państwa i banki są de facto tzw. piramidami finansowymi. Piramidy państwa opierają swoje funkcjonowanie na prawie do drukowania pieniędzy, których wartość jest zjadana przez inflację, a banki - na pomocy tegoż państwa (przykład Grecji i problemów wokół niej jest tu klasyczny).
Niezależnie od tego, jak oceniać postać właściciela Amber Gold, to w tej sytuacji nie miał szans, nawet mając najlepsze intencje i kwalifikacje. A niewątpliwie na głupka nie trafiło. Ktoś niedawno kwestionował kwalifikacje praktyczne wynoszone z polskich uczelni, a tu proszę, całą sprawę zorganizował stosunkowo niedawny absolwent jednego z polskich techników ekonomicznych. W ciągu kilku lat był w stanie od zera rozkręcić interes o wielomilionowych obrotach, zorganizować całą złożoną bankową infrastrukturę, w tym dobrze (z punktu widzenia interesu firmy) zredagowane umowy z klientami, kupić i sprzedać linie lotnicze, założyć dodatkowo jeszcze kilka spółek. Był w stanie zarządzać transferami finansowymi pomiędzy nimi. Mając dziewięć spółek, miał przeciętnie tylko godzinę dziennie na zarządzanie każdą z nich. I to bez zarzutu funkcjonowało parę lat!
Z tego typu interesami często jest tak, że genialny pomysł jest źródłem zarówno sukcesu, jak i porażki. Źródłem sukcesu, gdyż udaje się trafić w żyłę złota, a porażki, gdyż żyła kiedyś się kończy i trudno jest wyczuć ten moment z wyprzedzeniem i wyhamować. Jeśli się tego nie zrobi, to powstała organizacja zjada sama siebie swoimi kosztami stałymi. Właściciel Amber Gold miał tysiące wspólników, którzy latali OLT Express otrzymując za friko dopłatę do każdego wykupionego biletu.
A w ogóle jest pytanie, kto doradzał takie zarządzanie tymi liniami? Gdzie są inne osoby, które uczestniczyły w zarządzaniu tym wszystkim, gdyż trudno sobie wyobrazić nawet techniczną możliwość, że to wszystko robił jeden człowiek, nawet genialny. Gdzie są teraz te wszystkie krasnoludki?
Wiesław Wiktor Jędrzejczak