Tego dnia profesor, jak zwykle, jechał do pracy. Nagle zasłabł, a przerażona żona przejęła kierownicę i zawiozła na izbę przyjęć najbliższego szpitala. Tam, niestety, stwierdzono zgon. Profesor był wprawdzie tylko kilka lat przed emeryturą, ale był nadal czynnym sportowcem i nic nie zapowiadało tragicznego zdarzenia, które nastąpiło.
Profesor był jednym z niezbyt wielu Polaków o światowej sławie z racji ogromnego i znaczącego dorobku naukowego, pełnił wszystkie najważniejsze funkcje w dziedzinie, w której pracował, był konsultantem krajowym, był przewodniczącym specjalistycznego towarzystwa naukowego, a w chwili śmierci kierował jedną z najważniejszych klinik w Polsce. Zdrowie zawdzięczały mu tysiące, a życie setki Polaków.
Profesor był też przez dwie kadencje dziekanem swojego wydziału lekarskiego i przez następne dwie kadencje prorektorem swojej akademii medycznej. Miał więc zasługi i poważanie wykraczające daleko poza jego dziedzinę.
I oto odbył się pogrzeb i odbyło się wyczytywanie, jak to ojczyzna dziękowała swojemu obywatelowi za tak przyzwoite życie. I niewiele było do powiedzenia. Nawet najniższego stopnia Orderu Odrodzenia Polski dla profesora zabrakło.
Pomyślałem sobie: „zachowując proporcje, taki Sławomir Mrożek to chociaż po śmierci, ale dostał Order Orła Białego”. I wtedy przypomniał mi się stary dowcip o radzieckim żołnierzu głodującym gdzieś na froncie II Wojny Światowej, który w napotkanym jeziorku złowił złotą rybkę. Już chciał ją nadziać na patyk i upiec na ognisku, kiedy ona zawołała: zaczekaj, czy nie widzisz, że jestem złotą rybką i mogę spełnić twoje życzenie?
Jakie życzenie?- zawahał się głodny żołnierz. A ona mówi: pieniądze? - Na co mi pieniądze, za które nie można nic kupić? Kobieta?- A co ja zrobię z kobietą w tym zimnym błocie? Order?- W Związku Radzieckim order to była wielka rzecz, więc żołnierz się zawahał. I starczyło: ujrzał siebie z granatem w ręku w obliczu nadjeżdżającego niemieckiego czołgu i tylko zdążył pomyśleć: „Job twoju mać, dała pośmiertny”.
Dziwne jest to państwo, które ordery daje za strajki, a tych, którzy budowali i budują jego znaczenie traktuje po macoszemu. W końcu taka blaszka kosztuje niewiele, potem na jarmarku staroci można ją sobie kupić za 30 złotych, ale jest jakimś rodzajem powiedzenia przez Ojczyznę: dziękuję. Dziękuję, że ten dział naszego życia został przyzwoicie rozwinięty. I tego zabrakło Panie Prezydencie.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak
Blaszka za 3 dychy
- Autor: Wiesław Wiktor Jędrzejczak
- Odsłon: 3172