W Europie Wschodniej "odbywa się"
W Europie Wschodniej zawsze jest niemile
Był człowiek i nie ma człowieka za chwilę...
Ten czterowiersz, recytowany osobiście przez Czesława Miłosza na spotkaniu autorskim w Londynie w połowie lat 70., nagrany i (nielegalnie) dostarczony mi przez poetę Janusza Kryszaka, jak i głos Czesława Miłosza słyszany wówczas po raz pierwszy, miały utkwić mi w pamięci na kilkadziesiąt lat. A może – niestety, współczesność to potwierdza – do końca życia.
Dlaczego akurat ten fragment? Może dlatego, że dziś poeta Janusz Kryszak, jeszcze nie tak dawno profesor i ceniony przez studentów wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zesłany został na przymusowy urlop i pozbawiony funkcji uczelnianych, z dydaktycznymi włącznie, z powodu nieogłoszonej publicznie swojej współpracy ze Służbami Bezpieczeństwa PRL?
A może, że podobny zarzut dotknął chwilę potem innego profesora, światowej sławy Aleksandra Wolszczana, którego toruńscy koledzy astronomowie nawet i bronili, ale Wolszczan zabrał torebkę i wrócił do Ameryki. Tam nie ma IPN-u, sprzęt za to lepszy.
Może dlatego, że podobny zarzut dosięgnął innego poetę, Zbigniewa Herberta – na swoje szczęście przebywającego na urlopie wiecznym?
A może dlatego, że niemieckiego pisarza-noblistę, Guntera Grassa, rozpolitykowani gdańscy radni o nazwiskach, które na pewno nie przejdą do historii, chcieli pozbawić tytułu Honorowego Gdańszczanina za to, że z kolei on … się przyznał: u schyłku życia wyznał, że jako osiemnastolatek przez trzy miesiące służył w najpaskudniejszej formacji SS...
W takiej atmosferze nawet śp. ksiądz poeta Jan Twardowski, pochowany wbrew woli w podziemiach Świątyni Opatrzności Bożej (w budowie), nie może spoczywać spokojnie, bo – sprawa podejrzana: kto wie, dlaczego chciał mieć taki skromny pogrzeb i pochówek przy rodzicach? Może spodziewał się, że papież Franciszek każe limuzyny sprzedawać, rowerami po parafiach jeździć? Rozpasana polska polityczna inkwizycja wszak i księży nie oszczędza.
Na wszelki wypadek wyznaję, że w wieku lat ośmiu należałam do tzw. czerwonego harcerstwa, utożsamianego obecnie z Kuroniem i Michnikiem oraz że uczęszczałam wówczas do II klasy szkoły podstawowej w Toruniu, która wprawdzie nie nosiła niczyjego imienia, ale za to mieściła się przy ul. Hanki Sawickiej! Moja klasa liczyła ok. 40 osób i wszyscy należeliśmy do tegoż tzw. czerwonego harcerstwa. A także do TPPR i Szkolnej Kasy Oszczędności. Kto się jeszcze nie przyznał – ręka do góry!
Europa Wschodnia, Europa Środkowo-Wschodnia, Mitteleuropa...
Co i kto do niej należy? I – czy ona w ogóle jest? A może to tylko wymysł zadufańców białej rasy, którym się wydaje, że wszystkie rozumy mają w kieszeni? Gdy spojrzeć na mapę, cała ta Europa wydaje się być tylko znaczkiem pocztowym, przyklejonym do potężnej Azji. Czy to w ogóle jest kontynent, czy raczej – miraż kontynentu: pobożne życzenie ekspansywnych i – co tu kryć – kłótliwych egocentryków, zamieszkujących ten skrawek Ziemi?
A jeszcze te podziały: Europa Zachodnia, Europa Środkowa i Europa Wschodnia, Bałkany i Skandynawia.
Na dokładkę: strefa euro i strefa bez euro.
Tygiel wrzący, jak gar gotującej się zupy, do której co rusz ktoś czegoś dorzuca i ciągle nie wiadomo, jaki ta zupa będzie miała smak. W każdym razie niejeden Chińczyk czy Hindus, ba – Pakistańczyk nawet, drapią się w głowy i kombinują: a skąd to ten wrzask dochodzi? Z tego pocztowego znaczka, któremu się wydaje, że wciąż jeszcze jest pępkiem świata?!
Walentyna Trzcińska