Trudno ocenić, czemu służyło to spotkanie, skoro po prawie dwóch latach konsultacji ministra nauki z tym środowiskiem, wypracowujących wspólnie kształt przyszłych rozwiązań ustawowych, dyskusja profesorska toczyła się na poziomie szczegółów ( z powoływaniem się na strony dokumentu), które winny być rozstrzygane w mniej licznych gremiach.
Goście - bo to im oddano głos po krótkim wprowadzeniu minister nauki dotyczącym ogólnego kształtu reformy i potrzeby jej wprowadzenia - zadawali pytania dotyczące m.in. okresu habilitacji, uprawnień doktorantów, doktorów, kryteriów dorobku naukowego, nawet godła uczelni (czy ma być dodane do godła państwa na uczelniach), zatrudniania zagranicznych naukowców, etc.
W dalszej dyskusji pojawiły się nieliczne głosy oceniające te zapisy reformy, które mogą być niebezpieczne dla rozwoju szkolnictwa wyższego (np. niedopuszczanie do zatrudnienia w macierzystej uczelni osób tuż po doktoracie, co grozi drenażem mózgów na danej uczelni).
W obszernej wypowiedzi prof. Jan Środoń z Instytutu Nauk Geologicznych PAN zwracał uwagę m.in. na potrzebę innego traktowania w ustawie doktorów z nauk humanistycznych i ścisłych oraz przyrodniczych, zapewnienia stabilizacji kierownikom laboratoriów (laboratorium - dzieło jednego człowieka, tworzone przez wiele lat, zatem tu nie powinno być konkursów) oraz profesurze (z uwagi na to, że to zawód obierany raz na całe życie).
Dr Zygmunt Cybulski z RSWiN ZNP natomiast podkreślał, że konsekwencje powoływania rektora z konkursu są o tyle groźne, że otrzymuje on uprawnienia dyktatora. Podkreślał ponadto, że jednoetatowość proponowana w ustawie jest do przyjęcia, ale wówczas, kiedy będą odpowiednio wysokie uposażenia dla naukowców, gdyż obecnie zbierają oni sobie na wielu etatach środki na przyzwoite emerytury.
Do przedstawianych przez rząd rozwiązań najbardziej refleksyjnie i całościowo odniosła się prof. Katarzyna Chałasińska-Macukow, rektor UW , przewodnicząca KRASP. Pokazała nie tylko przyczyny konieczności reformy, ale i kierunki myślenia o szkolnictwie wyższym. Opisując dwa lata konsultacji z ministrem nauki i ucierania się konsensusu tak, że obecny projekt w nie mniej niż 80 procentach jest dziełem wspólnym, wskazała najważniejsze problemy, przed jakimi stanęło polskie szkolnictwo wyższe. Są to: jakość, profesjonalne nauczanie i zarządzanie. Kluczowa jest ocena jakości - i jednostek, i pracowników. Co do zarządzania uczelniami - często wielkimi organizacjami o wielkich publicznych budżetach - mankamentem już widocznym jest brak menedżerów uczelni. Ważny jest też system finansowania szkolnictwa wyższego, bo to głównie pieniądze decydują o jakości szkół wyższych.
Wypowiedź ta niczym klamra zamknęła wystąpienie minister nauki, która rozpoczynając tę dyskusję przedstawiła powody zmian ustawowych w tym obszarze. Przede wszystkim jest to globalizacja, otwarcie rynku edukacyjnego na świat w sytuacji, kiedy w Polsce mamy niż demograficzny (potrwa co najmniej 12 lat). A zatem jeśli nie poprawimy systemu szkolnictwa wyższego i całej sfery nauki od strony jakości (a dziś są one pod wieloma względami, nie tylko jakości, anachroniczne), to młodzież polska będzie studiować za granicą i być może nigdy stamtąd do kraju nie wróci (nie mówiąc już o upadku naszych uczelni).
Biorąc pod uwagę liczbę uczestników spotkania, potencjał intelektualny zgromadzony w Sali Kolumnowej Sejmu, cała dyskusja była mało odkrywcza, niekiedy wręcz na żenującym poziomie. Jeśli miała za zadanie wyedukować posłów w tej materii - zupełnie go nie spełniła, gdyż ci po godzinie zaczęli umykać z sali. Po dwóch godzinach miejsca poselskie świeciły pustkami ( a i profesorowie powoli wychodzili z tej „nasiadówki").
Biorąc pod uwagę, że dyskusja ograniczyła się właściwie do zadawania pytań ministrowi nauki (żaden z posłów nie zabrał głosu, ani nie zadał żadnego pytania) i jego odpowiedzi na nie, wnosić należy, że spotkanie to zostało pomyślane jako jedno z tych, na których władza pokazuje wolę dyskutowania, a przedstawiciele środowiska nauki mogą wyartykułować osobiście swoje uwagi do ministra, także pochwalić go i przypochlebić się (bo i takich głosów nie brakło), czy dać się poznać ministrowi osobiście. Prestiżowy grunt sejmowy znacznie podnosi rangę takiego - obustronnego przecież - PR, o czym wszystkie strony tego spotkania wiedzą nie od dziś.
Anna Leszkowska
oem software