Komitet Prognoz PAN „Polska 2000 Plus” zorganizował w Jabłonnie dwudniową konferencję (26-27.11.14) na temat Megamiasta miasta przyszłości – szansa czy zagrożenia dla przyszłości.
Prezydium Komitetu uznało, iż dynamiczny rozwój miast jest problemem, któremu należy poświęcić szczególną uwagę w kontekście zagrożeń globalnych. Z prognoz ONZ wynika bowiem, że do 2050 r. przyrost zaludnienia dotyczyć będzie głównie miast, zamieszkałych przez 2/3 ludności globu, czyli ok. 6 mld ludności (dzisiaj w miastach mieszka 52% ludności świata).
Wzrost zaludnienia w miastach z jednej strony niesie nowe możliwości rozwoju, poprawę edukacji i usług publicznych, ale z drugiej – powoduje wiele problemów na rynku pracy, mieszkań, w infrastrukturze, zaopatrzeniu w energię, a także w zakresie bezpieczeństwa. Nie mówiąc już o wzroście ubóstwa, rozwoju slumsów i degradacji środowiska miejskiego.
Obecnie w miastach żyje ponad 50% ludności świata (w roku 2006 zrównała się liczba mieszkańców miast z liczbą mieszkańców wsi), do roku 2050 zapewne będzie to dwa razy więcej. Wzrośnie też liczba megamiast – aglomeracji liczących od kilku do kilkudziesięciu milionów ludzi (są miasta, w których mieszka połowa mieszkańców kraju), gdzie problemy urbanizacji będą szczególnie uciążliwe dla mieszkańców. Już teraz widać w nich olbrzymie bezrobocie, wzrost przestępczości, rozrost slumsów, ograniczenie lub brak usług publicznych.
Te i wiele innych aspektów rosnącej urbanizacji (m.in. modele rozwoju metropolii w świecie, determinanty i pułapki rozwoju megamiast, człowiek w megamieście, problemy urbanizacji megamiast) poruszali na konferencji specjaliści wielu dziedzin nauki, ale także i zaproszeni dyplomaci i naukowcy z państw, w których megamiasta istnieją (m.in. z Meksyku i Bangladeszu).
Trochę statystyki
Na świecie jest 28 megamiast, w których zamieszkuje od 37 mln (Tokio) do 10,3 mln ludzi (Londyn). Ponadto są 44 miasta liczące od 9,9 do 5 mln ludzi oraz 159 miast liczących od 4,9 do 2 mln mieszkańców. O dynamice rozwoju miast niech świadczy podany przez dr. Zbigniewa Strzeleckiego z SGH przykład Shenzhen w Chinach – w 1950 r. wioski liczącej 3 tys. ludzi. W 1990 r. mieszkało tam już 875 tys. mieszkańców, a obecnie miasto liczy 6,55 mln ludzi. Przewiduje się, że w roku 2030 liczba ta się podwoi…
A zatem ludzie wyraźnie preferują mieszkanie w mieście, skoro co tydzień ze wsi do miasta przenosi się 1 mln ludzi! Proces ten widać zwłaszcza w Azji - w tym roku będzie tam 15 megamiast (liczących powyżej 10 mln mieszkańców), a Tokio stanie się największym miastem na świecie (38 mln). W Europie ten proces nie będzie tak intensywny – ani obecnie największy Paryż, ani Londyn czy Moskwa w 2030 r. nie zakwalifikują się do największych na świecie miast.
Megamiasta a przestrzeń publiczna
Megamiasta to zjawisko obserwowane od czasów zakończenia wojny. Pierwotnie za takie uważano 4-milionowe aglomeracje, dzisiaj za megamiasta uważa się te, których liczba mieszkańców przekroczyła 10 mln. Dlaczego powstały i ciągle powstają?
Według prof. Jerzego Kleera (INE PAN) przyczyny ich szybkiego rozwoju są liczne, ale najważniejszy jest trend szybkiego wzrostu populacji i przyspieszenie wzrostu gospodarczego w krajach słabiej rozwiniętych. W ostatnich latach wpływ na to zjawisko ma globalizacja, rewolucja informacyjna i powszechność gospodarki rynkowej.
Megamiasta nie powstawały też według jednolitego schematu. Np. Nowy Jork, Tokio czy Londyn powstawały przez wieki, inne znów bardzo szybko (w państwach słabo rozwiniętych). Miasta chińskie natomiast stanowią przykład modelu częściowo regulowanego – pod kontrolą jest w nim nie tylko dopływ ludności, ale i rozwój infrastruktury i niektóre dobra publiczne.
Jednak bez względu na sposób powstawania megamiast, we wszystkich występują problemy z przestrzenią publiczną - jej niedostatkiem i destrukcją. Najważniejszym problemem – wg prof. Kleera – jest niedostosowanie i niekompletność ładu instytucjonalno-prawnego do szybko zmieniającej się rzeczywistości wielkich miast. Zarówno na poziomie funkcjonowania niezbędnych dóbr publicznych, jak i wzajemnych relacji między władzą centralną a lokalną.
Z kolei za destrukcję przestrzeni publicznej odpowiada dominujący wolnorynkowy model ekonomiczny w wersji neoliberalnej, który generuje liczne patologie w życiu społecznym.
Miasto-państwo
Megamiasto jest wyzwaniem dla państwa, w granicach którego się rozwinęło – uważa prof. Daniela Szymańska z UMK w Toruniu. Jeśli spojrzeć na nie przez filtr globalizacji – dzięki niej wielkie miasto może oderwać się od ojczyzny, czego wyrazem jest ogromny, potencjalnie groźny rozziew w zamożności megamiasta i pozostałych terenów państwa. Megamiasto – żyjące swoim globalnym rytmem - silnie wpływa na strukturę i hierarchię sieci osadniczej, rozwija się kosztem otoczenia.
Megamiasta to katastrofa urbanistyczna i cywilizacyjna – uważa dr Mirosław Grochowski z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW. Są one wynikiem patologii procesów rozwojowych, w tym procesów urbanizacji, która prowadzi do uformowania układów terytorialnych charakteryzujących się kontrastami społecznymi, koncentracją problemów społecznych, chaosem przestrzennym i niekontrolowaną eksploatacją różnorodnych zasobów.
I choć takie aglomeracje przynoszą mieszkańcom korzyści ekonomiczne (miejsca pracy) i - mimo wszystko - lepsze warunki życia niż na wsi, to podział kosztów i korzyści, jakie niesie życie w takich miastach między różne grupy społeczne należy ocenić negatywnie. W praktyce bowiem rola władz publicznych w rozwoju megamiast ulega redukcji. Władze świadomie same rezygnują z pełnienia niektórych funkcji czy wykonywania zadań.
Rezygnacja bywa też wymuszona przez nieformalne struktury władzy (np. korporacje), które dysponują instrumentami wpływu na podejmowanie decyzji odnośnie kierunków rozwoju czy lokalizacji funkcji megamiasta, bądź sposobu zagospodarowania jego terenów.
Skoro jednak od wieków umacnia się przywództwo miast oraz rośnie ich siła gospodarcza, to konieczne jest zrewidowanie stanowiska w sprawie zwierzchnictwa państwa i siły ekonomicznej jako warunków udziału w globalnej grze stosunków międzynarodowych – twierdzi prof. Szymańska. Wielkie miasta wyruszają bowiem na podbój wszystkich zakątków Ziemi, rozsadzają państwo i dawne podziały między państwami, często mają ponadpaństwowy charakter. Wielkie miasta stają się obecnie motorami gospodarki planety, zwiększają efektywność przestrzeni światowej.
Megamiasta – jak w nich żyć?
Na 100 megamiast 25 znajduje się w Chinach. Tworzą one 25% chińskiego PKB – podaje prof. Barbara Liberska (INE PAN). Ze wsi do miast przeniosło się tam prawie 500 mln ludzi, a do roku 2030 aż 70% ludności Chin będzie żyć w miastach, które wytworzą 75% krajowego PKB. Choć Chinom udało się uniknąć problemów gwałtownej urbanizacji, czyli powstania dzielnic biedy, czy wysokiego bezrobocia, niemniej megamiasta zmagają się z wielkimi problemami społecznymi i środowiskowymi. Jest to ogromne zanieczyszczenie powietrza, gleby i wód, ograniczony dostęp do świadczeń socjalnych i wzrost nierówności społecznych.
Chińczycy mają świadomość, że taki model urbanizacji jest nie do utrzymania i mieszkańcy wielkich miast muszą mieć lepsze warunki życia. Proponują zmniejszenie zużycia surowców, energii, wody, czyli rozwój bardziej zrównoważony. Narodowy Plan Nowego Typu Urbanizacji na lata 2014-2020 zakłada przeniesienie w ciągu 7 lat ok. 100 mln ludzi ze wsi do miast, rozwiązanie problemu migrantów, zmniejszenia emisji gazów do atmosfery, przebudowę struktury przemysłu i wprowadzenie czystych technologii, budowę nowych miast połączonych systemem szybkiej kolei.
Świat się temu przygląda, bo przy problemach, jakie rodzą tak wielkie aglomeracje coraz częściej stawia się pytanie: czy musimy akceptować sposób życia, jaki one oferują? Czy możliwe są inne scenariusze – miasta uspołecznione, o ludzkiej skali? – pytał dr Adam Kowalewski z Instytutu Rozwoju Miast-Kraków. W dodatku zarządzane lokalnie, a nie z poziomu wielomilionowego molocha przez anonimowych polityków.
Coraz silniejsze ruchy miejskie wskazują na potrzebę takich zmian, na korzyści płynące z miasta uspołecznionego, przyjaznego i politycznie transparentnego. Byłby to inny model urbanizacji, który doprowadziłby do restrukturyzacji wielkich miast, podzielenia ich na autonomiczne, niewielkie jednostki, pozwalający na aktywny udział mieszkańców w ich zarządzaniu, chroniących kulturowe i ekologiczne wartości przestrzeni.
Na razie jednak mamy – nawet nie w megamiastach, ale i mniejszych – zanieczyszczone powietrze, hałas, tłok i kłopoty komunikacyjne, czyli coraz gorszą jakość życia skutkującą chorobami, także psychicznymi. Czy o taki rozwój nam chodzi?
„ My niewłaściwie rozumiemy pojęcie postępu” – podkreślała prof. Maria Szyszkowska (UW) - bo nie ma w nim miejsca dla rozwoju duchowego”. Stajemy się psychopatyczni – nikt nie dba o rozwój wyobraźni ani uczuć. Człowiek w wielkim mieście staje się aspołeczny, konflikty potęgują się. Stłoczenie ludzi na małej przestrzeni, oddzielenie od przyrody, wcale nie oznacza wzrostu kontaktów międzyludzkich – raczej izolację, wycofanie się w świat wirtualny i zanik intuicji. W XXI wieku będzie zaszczytem znaleźć się w psychuszce – podsumowała Pani Profesor.
Anna Leszkowska