Korespondowało to ze stwierdzeniem w trakcie dyskusji prof. Zbigniewa Madeja (INE PAN), iż samowiedza ekonomistów jest słabiutka, a w podręcznikach ekonomii brakuje nawet takiego pojęcia jak kryzys fiskalny w skali globalnej. Potrzebna jest zatem rewolucja w sposobie myślenia, gdyż system finansowy miał służyć sferze realnej, tymczasem dzisiaj tak nie jest. (Na system kształcenia ekonomistów zwracał też uwagę prof. Włodzimierz Bojarski, mówiąc iż za społeczne pieniądze kształcimy we wrogim systemie finansowym i apelował do utworzenia – wzorem Węgier – nowych studiów finansowych). O systemie finansów w skali globalnej i władzy rynków finansowych wspomniał też (w referacie dotyczącym stanu świata) prof. Bogdan Galwas, podkreślając, iż społeczeństwa stworzyły system finansów, który może doprowadzić do katastrofy, a za sprawa tego systemu jakość życia ludzkości coraz bardziej się pogarsza.
Jednak zdaniem kolejnego mówcy, prof. Andrzeja Sopoćko (UW), przesłanki obecnego kryzysu tkwią w całości poza systemem finansowym. Operacji finansowych dokonują komputery, a programy są tak ustawione, aby uruchamiały transakcje nawet wówczas, jeśli spodziewany zysk jest rzędu 0,2%. Obecnie pieniądz nie ma żadnego parytetu, ma tylko siłę nabywczą, ale pieniądz bez pokrycia (fiat, fiducjarny) to nie nowość - znany jest ludziom od tysiąca lat. Bank centralny nie kreuje pieniądza, ale steruje jego emisją przez banki komercyjne; obecnie – nieskutecznie. Z kolei dodatkowy pieniądz nie powoduje wzrostu produkcji, jeśli nie ma popytu (bo ten zależy od struktury dochodów ludności). Tworzy się zatem błędne koło, bo mamy ogromny wzrost wydajności pracy, a niskie dochody i powstaje luka popytowa (nie da się zwiększać konsumpcji). Ostrożne więc odchodzenie od dotychczasowych standardów działania banku centralnego poprzez uruchomienie emisji pieniądza kanałami, dzięki którym wysoko rozwinięte kraje odniosły znaczące korzyści (USA, Japonia), może przyspieszyć również rozwój polskiej gospodarki.
Ten pogląd wywołał dyskusję na temat roli banku centralnego, który – zdaniem prof. Jana Czekaja (UE w Krakowie) ma założony kaganiec przez UE, a powinien finansować sektor publiczny państwa. (Obecnie NBP nie może udzielać pożyczek Skarbowi Państwa skierowanych na finansowanie wydatków budżetowych. Do czasu wejścia w życie Konstytucji z 1997 r. NBP finansował część polskiego deficytu budżetowego w formie kredytu udzielanego rządowi lub poprzez zakup papierów skarbowych) .
W swoim referacie dotyczącym potrzeby koordynacji polityki monetarnej i fiskalnej zauważył, iż kryzys sektora finansowego oraz sfery realnej gospodarki stanowi okazję do nowego spojrzenia na podstawowe kwestie teorii i praktyki polityki makroekonomicznej, gdyż okazało się, że:
- koncentracja banków centralnych na celu inflacyjnym nie zapewnia stabilności sektora finansowego,
- ścisłe oddzielenie polityki monetarnej i fiskalnej okazało się niefunkcjonalne w czasie kryzysu,
- kraje wysoko rozwinięte uznały zalecenia konsensusu waszyngtońskiego, stanowiącego w krajach rozwijających się podstawę programów antykryzysowych w latach 90. ub. wieku za niewłaściwe w okresie zwalczania kryzysu ich gospodarek na początku XXI w. Uznano dopuszczalność wysokich deficytów sektora finansów publicznych w okresie kryzysu oraz ich finansowania przez banki centralne.Rolę i większą suwerenność państwa w kształtowaniu systemów fiskalnych podkreślał też prof. Witold Modzelewski (UW), zauważając, iż UE wypełniła już swoją rolę w tym zakresie i obecnie każde państwo musi samo naprawiać swój system fiskalny. Czy jednak obecnie państwo działa w interesie publicznym? Nie działa, bo tworzy się prawo przeciw interesowi publicznemu. Wynika to m.in. z zerowej świadomości podatkowej polityków.
Tymczasem spada efektywność fiskalna systemu podatkowego, mimo niższych stawek, większego zakresu zwolnień i ulg, spadają dochody podatkowe oraz udział podatków w PKB. Jest to i będzie powodem trwałego wzrostu długu publicznego.
Problem ten, choć dobrze zbadany, jest nieobecny w oficjalnym obiegu naukowym oraz narracji publicznej, gdyż praktykuje się „legislację w złej wierze” oraz panuje korupcja polityczna (sprawowanie władzy pojmowane jest jako sposób na załatwienie interesów tych, którzy nie chcą płacić podatków lub chcą przy pomocy podatków zwalczać konkurencję).
Nadto, największe i najszybsze korzyści można osiągnąć przez obniżanie lub likwidację opodatkowania - wszystkie inne inwestycje mają niższą efektywność, obciążane są dużo większym ryzykiem i wymagają dużo wyższych nakładów (załatwienie ustawy, która zlikwidowała opodatkowanie określonej branży dające korzyść roczną ok. 6 mld zł, kosztowało oficjalnie około 4 mln zł).
Wpływ mają także powiązania z władzą międzynarodowego biznesu podatkowego, który zajmuje się dziś głównie destrukcją systemu podatkowego (np. „umowy luksemburskie”), oraz całkowita degradacja etyki podatkowej klasy politycznej („liberałowie”), która szczyci się jej destrukcją – bo przecież „więcej pieniędzy zostanie w kieszeni podatników”.
Wynika z tego wniosek, że przyczyny spadku efektywności fiskalnej systemu podatkowego mają ustrojowo-prawny charakter i głęboko negatywny wpływ na funkcjonowanie gospodarki ( jeśli można więcej zarobić na optymalizacji podatkowej i wyłudzeniach zwrotów, to po co zajmować się tradycyjnym biznesem?). Jak należałoby to naprawić?
Przede wszystkim edukacją ekonomiczną na temat obowiązków podatkowych obywatela już w szkołach w celu odbudowania etyki podatkowej (uczciwy człowiek nie uchyla się od opodatkowania), ale i poprzez przecięcie wszelkich kontaktów polityków i urzędników z biznesem zajmującym się uchylaniem od opodatkowania (dziś on za pieniądze podatników „reformuje” administrację skarbową).
Ponadto należałoby stworzyć stałe zaplecze eksperckie dla rządu i parlamentu w dziedzinie podatków, które będą chronione tarczą antykorupcyjną i usunąć z przepisów prawa wszystkie zdobycze lobbingu podatkowego, które zmniejszają efektywność systemu – nawet, gdy wynikają z prawa UE. Powinno się też krzewić wśród klasy politycznej ideę interesu publicznego i potrzebę służby w jego interesie.O interesie publicznym mówili wszyscy prelegenci i dyskutanci – także prof. Leokadia Oręziak (SGH), która przedstawiła wpływ prywatyzacji emerytur (OFE) na dochody państwa i dobrobyt obywateli. Przypomniała, że system emerytalny stał się w minionych dziesięcioleciach jednym z kluczowych obszarów ekspansji rynków finansowych na świecie (przymusowy emerytalny filar kapitałowy wprowadzono w około 30 krajach). Reforma systemu w Polsce (1999) była wzorowana na prywatyzacji systemu emerytalnego w Chile (1981), gdzie po ponad 30 latach okazało się, że dwie trzecie emerytów zostało bez środków do życia i konieczny stał się masowy system zasiłków wypłacanych z budżetu państwa. Podobne efekty niesie za sobą system OFE w Polsce. W ostatnich latach został on istotnie ograniczony, ale dalej istnieje i pochłania wielkie środki publiczne. Jego jedynymi beneficjentami są towarzystwa emerytalne, firmy ubezpieczeniowe, banki oraz gracze giełdowi. Tematyka roli i zadań sektora finansów, zarówno w wymiarze krajowym, jaki i globalnym, wraca okresowo na posiedzenia Komitetu Prognoz PAN, co wynika z głębokiego zaniepokojenia środowiska naukowego o jego przyszłość. Naukowcy przestrzegają, że społeczeństwa stworzyły system finansów i wyposażyły go w siłę, która jest w stanie zdestabilizować światowy ład ekonomiczny i polityczny, a w konsekwencji doprowadzić do globalnej katastrofy. Że za sprawą sektora finansów, w czasach ogromnego postępu techniki i technologii, jakość życia znacznej części ludzkości pogarsza się i rośnie niepewność jutra.
„Nie umiemy sobie jednak z tym poradzić, jesteśmy jak małe dzieci” –podsumował prof. Jerzy Kleer. Nasza bezradność wynika także z tego, że do rozwiązania nowych problemów, przed jakimi stanęła ludzkość, używamy starych narzędzi, a nawet nie umiemy postawić dobrych pytań.
Anna Leszkowska