O szansach i zagrożeniach, jakie niesie czwarta rewolucja przemysłowa debatował 22.11.17 Komitet Prognoz PAN „Polska 2000+”. Konferencja odbywała się w ramach cyklu "Czy Świat należy urządzić inaczej".
Na wstępie prof. Bogdan Galwas przypomniał historię dotychczasowych rewolucji:
- pierwszej, która rozpoczęła się w roku 1784 i związana była z wynalazkiem maszyny parowej; rozpoczął się wtedy wiek pary;
- drugiej, w roku 1870, która zapoczątkowała wiek elektryczności, silnika Diesla, a wkrótce masowej produkcji;
- trzeciej, przemysłowej, która zaczyna się umownie w roku 1969 i zapoczątkowuje wiek elektroniki, komputera, automatyzacji i robotyzacji produkcji;
- czwarta, której świadkami jesteśmy, zaczęła się umownie w roku 2010
i rozpoczęła wiek sztucznej inteligencji.
Podkreślił, iż ta ostatnia nosi także nazwę przemysłowej z uwagi na niezwykle szybko zachodzące zmiany (wzrost wykładniczy), ich globalny zasięg i dogłębność oraz wpływ na system życia i funkcjonowania całej ludzkości.
Co dzisiaj możemy powiedzieć o 4. rewolucji przemysłowej? Z jednej strony, szybki rozwój nauki i technologii daje nadzieję na rozwiązanie wielu problemów (np. z zakresu medycyny, energetyki, wody, zanieczyszczeń powietrza, ocieplenia). Zwłaszcza, że na świecie jest coraz więcej wykształconych ludzi (w latach 1960-80 uczelnie wykształciły około 150 mln specjalistów, miedzy 1980-2000 - 300 mln, a w nadchodzących 20 latach przybędzie 450 milionów dobrze wykształconych ludzi).
Z drugiej jednak – rodzi obawy o zasięg i nieprzewidywalność zmian, o panowanie nad ich skutkami (np. rosnące podziały społeczne, bezrobocie, problemy zdrowia psychicznego, rosnące zanieczyszczenie ekosfery).
Kto wie, czy czwarta rewolucja napędzana mechanizmem walki wolnorynkowej o pieniądze i zysk, bez zwracania uwagi na negatywne skutki w społeczeństwach i w środowiskach nie doprowadzi do katastrofy w skali planetarnej.
Na zagrożenia te zwróciła również uwagę CIA w 2007 roku pisząc, że "regiony, państwa i grupy, które czują się pominięte staną przed pogłębiającą się ekonomiczną stagnacją, polityczną niestabilnością i kulturalną alienacją. Będą one popierać polityczny, etniczny, ideologiczny oraz religijny ekstremizm, wraz z często towarzyszącą jej przemocą”.
Sztuczna inteligencja
Jednak 4. rewolucja przemysłowa to przede wszystkim początek epoki cyfryzacji i sztucznej inteligencji (AI). O zagrożeniach związanych z tym aspektem rozwoju cywilizacji mówił prof. Ryszard Tadeusiewicz. Przypomniał, że w opublikowanym w 2016 roku liście otwartym wystosowanym przez Future of Life Institute (podpisanym także przez Stephena Hawkinga, Stuarta Russella i Elona Muska), przedstawiono AI jako jedno z największych zagrożeń dla ludzkości.
W efekcie tego, w ub. roku grono uczonych wypracowało kodeks 23 zasad bezpiecznej AI, który wydaje się jednak mało praktyczny, bo AI jest nadal intensywnie rozwijana przez placówki naukowe oraz ogromne ponadnarodowe firmy, takie jak Google czy Facebook.
Czy jednak niepokój o skutki AI jest słuszny? Czy rozwój sztucznej inteligencji to dobrze, czy źle? Obawy przed AI, o to, że roboty nas zniszczą, wynikają z braku rzetelnej wiedzy. Po pierwsze, to człowiek tworzy maszynę. Po drugie – tylko człowiek ma możliwość rozumienia intencji, rozumie sens – maszyna tego nie potrafi. Maszyna nie ma też poczucia jaźni i własnego interesu. To nie robotów więc należy się bać, ale niewyobrażalnej skali bezrobocia, jakie one wywołają. Praca bowiem jest elementem godności człowieka.
A może cyberewolucja?
Do momentów przełomowych w rozwoju ludzkości odniósł się w swoim wystąpieniu („CyberEwolucja”) Marek Chlebuś, przedstawiając inne kryteria rozwoju cywilizacji. Według niego, 4. rewolucję napędzają technologie Sieci: Internetu, Internetu Rzeczy (IoT), oraz bio-internetu, czy neuro-internetu, który powoli staje się możliwy. Konsekwencją takich technologii będzie Ziemia pokrytą warstwą kognitywnej materii, obejmującej wszystkie artefakty, wszystkich ludzi, a także zapewne rośliny i zwierzęta zainfekowane nanochipami, wypełniającymi środowisko. Taki stan ma już nazwę: noosfera.
Słowo to utworzył prawie sto lat temu Vladimir Vernadsky, twórca i pierwszy prezes Ukraińskiej Akademii Nauk, autor książki Biosfera, w której przedstawia trzy warstwy i trzy etapy ewolucji. W pierwszym kształtowała się nieorganiczna geosfera, aż do powstania życia, które zbudowało nad geosferą biosferę, a ta ją zupełnie przekształciła (drugi etap). Biosfera ewoluowała dalej według swoich praw, aż nad nią ukształtowała się noosfera, sfera umysłu, która uczyniła ją sobie poddaną (trzeci etap).
Pojęcia noosfery oraz globalnego mózgu były źródłem inspiracji dla wielkiej liczby prac naukowych, paranaukowych i filozoficznych, także dla Marshalla McLuhana, według którego ewolucja mediów i ewolucja ludzkości to właściwie ten sam proces. A zatem główne mutacje w ewolucji mediów są automatycznie kluczowymi mutacjami w ewolucji ludzkości.
Jako pierwszą i najważniejszą z tych mutacji, McLuhan wyróżnił mowę, która miała nas wydobyć ze stanu zwierzęcego. Drugie było pismo, z którym przyszła cywilizacja, potem druk i dalej media masowe, które uczyniły nas ludźmi współczesnymi - przez nie jesteśmy wszyscy formatowani i sterowani. A dalej mamy Sieć, która powinna być kolejną wielką mutacją w rozwoju mediów i ludzkości.
Ta systematyka, według Marka Chlebusia dostarcza lepszych punktów odniesienia i właściwszej skali niż koncepcja czterech rewolucji przemysłowych. Poza obszarem wytwórczym, 4. rewolucja przemysłowa wydaje się pojęciem nadmiernie spłaszczającym perspektywę i nasuwającym skojarzenia ze zmianami, jakie wywołała maszyna parowa, elektryczność czy komputery, a te są po prostu drobne w porównaniu z przemianami, jakie przyniosła mowa, pismo czy mass media.
Cyfryzacja pracy
Jeszcze inaczej do terminu „4. rewolucja przemysłowa” podchodzi prof. Andrzej Wierzbicki, według którego nadchodząca epoka, to czas cyfryzacji pracy. W swoim wystąpieniu zatytułowanym „Czym się zająć, z czego żyć, czyli komu potrzebny człowiek pracujący?” podkreślił, że problem cyfryzacji pracy jest często lekceważony wobec bieżących sporów doktrynalnych o stare paradygmaty.
Tymczasem cyfryzacja pracy jest megatrendem, napędzanym poprzez podaż nowych technik i narzędzi cyfrowych z jednej strony, zaś z drugiej strony przez podstawowy mechanizm kapitalizmu – zastępowanie pracy przez kapitał, a raczej maszyny, urządzenia i narzędzia przez ten kapitał kupione. W obecnych warunkach megatrend cyfryzacji pracy może skutkować zmniejszaniem zatrudnienia w tempie 4-5% na dekadę i zniknięciem wielu zawodów.
Z uwagi na różnice pomiędzy inteligencją cyfrową (tzw. sztuczną inteligencją) a inteligencją człowieka obejmującą intuicję, fantazję i empatię, cyfryzacji pracy oprą się zawody twórcze, wymagające intuicji i fantazji – artystyczne, techniczne, badawcze – a także zawody wymagające empatii – w lecznictwie i nauczaniu, zaś ponadto, w pewnym stopniu, w administracji centralnej i lokalnej. W sumie da to pracę ok. 40% dorosłej siły roboczej. Brak pracy dla pozostałych 60% może spowodować poważne napięcia społeczne, stąd niezbędne staną się takie rozwiązania jak np. obywatelski dochód podstawowy. Niezbędna może też się okazać modyfikacja kapitalizmu, związana z kreowaniem miejsc pracy jako podstawowego obowiązku etycznego kapitalisty.
Samotność człowieka
W podobnym duchu, troski o człowieka jako istoty społecznej, mówiła prof. Maria Szyszkowska („Rozkwit cywilizacji a relacje międzyludzkie”) podkreślając, iż rozkwit techniki budzi zachwyt nad możliwościami człowieka oraz nad postępem nauk. Jednakże rozkwit cywilizacji wyznaczany jest w dużej mierze celami wojennymi i przyczynia się do niszczenia środowiska naturalnego.
Rewolucja przemysłowa wzmaga potrzebę wygody, która izoluje człowieka od człowieka. Wygodne życie gwarantowane przez wynalazki cywilizacyjne potęguje bierność i niechęć do podejmowania czynów. Następuje zamykanie się w znanym sobie małym kręgu osób, a to skutkuje brakiem inspiracji, zabija twórczość.
Rozkwit cywilizacji ujawnił wielkie możliwości człowieka, ale zarazem przyczynia się do jego separacji, osamotnienia. Nadmiar informacji zamiast, jak się spodziewano, wyrabiać mądrość, rodzi poczucie chaosu i zagubienia oraz jest źródłem manipulacji świadomością człowieka.
Jeszcze większe podziały społeczne
W nurcie skutków społecznych, jakie już wywołuje 4. rewolucja przemysłowa znalazło się też wystąpienie prof. Andrzeja Sopoćki („Czy rewolucja informatyczna prowadzi do skrajnej dychotomii pozycji społecznych?”).
Jak podkreślił autor referatu, dotychczasowe przełomy techniki i technologii prowadziły do zmiany struktury zatrudnienia i powstawania całkiem nowych dziedzin gospodarki. W nowych dziedzinach powstawały liczne stanowiska pracy, rekompensujące z nadwyżką ich utratę w starych.
Obecnie jednak wiele zjawisk wskazuje, że proces ten się załamał, a dzisiejsze wyzwania adresowane są w istocie tylko dla wybijających się wiedzą i umiejętnościami: tylko oni są bowiem w stanie opanować nową technikę i tworzyć nowe wartości. Jednocześnie dla osób z przeciętnymi zdolnościami i możliwościami nastał czas najgorszy.
Tylko pewna cześć społeczeństwa jest w stanie sprostać wyzwaniu cyfrowej rewolucji . Pozostała – po części ze względu na niedostatek możliwości intelektualnych, w części - ze względu na inaczej ukształtowane predyspozycje, gospodarka będzie odrzucać. Będą one mogły jednak liczyć na pracę w finansowanych z wydatków publicznych służbach socjalnych, ochronie przyrody, powszechnej służbie zdrowia. Wiązać się to jednak będzie z relatywnie niższymi wynagrodzeniami w stosunku do wynagrodzeń sfery wytwarzania.
Charakter obecnej rewolucji technologicznej wraz procesem globalizacji powodują nieznane dotąd zmiany w strukturze dochodów. Jest to zjawisko powszechne w krajach wysoko rozwiniętych. Dane z lat 2002-2015 wskazują, że następuje bardzo szybkie bogacenie się górnych decyli struktury dochodowej i stagnacja, a nawet spadek dochodów biedniejszej części społeczeństwa.
Odpowiedzialnością za ten stan rzeczy należy w pewnej mierze obciążyć komputeryzację i automatyzację. Niemniej, mimo nawet totalnej automatyzacji, przez długi czas ludzie będą mieć pracę, gdyż będą niezbędni do kontrolowania zautomatyzowania systemów, ochrony ich przed cyberatakami, tworzenia kolejnych aplikacji itd.
Konkurencja o nich ze strony pracodawców wywinduje płace tych osób wysoko w górę. W stosunku do reszty nie będzie takich przesłanek. Co więcej, pozostali będą musieli konkurować z coraz tańszymi robotami, co oznacza zgodę na coraz niższe płace. Podział na biednych i bogatych będzie więc coraz łatwiejszy, jako że środek piramidy dochodowej wydaje się być w zaniku.
Anna Leszkowska