Warunkiem właściwego sformułowania interesu narodowego przez elity rządzące – zgodnie z założeniami konstruktywizmu – jest rzetelne rozpoznanie środowiska międzynarodowego, identyfikacja interesów partykularnych, kolektywnych i komplementarnych. Zadanie to zależy od jakości przywództwa politycznego, sprawności i kompetencji ludzi zatrudnionych w aparacie służby zagranicznej.
Kategoria interesu narodowego należy do centralnych w dziedzinie polityki zagranicznej i stosunków międzynarodowych. Jej analityczne i wyjaśniające walory są jednak przeceniane, co wynika z powszechności stosowania, często w znaczeniu intuicyjnym i zdroworozsądkowym.
Czym jest interes narodowy?
Interes narodowy w sensie przedmiotowym odnosi się do czynników motywacyjnych w polityce państwa, stanowiących odzwierciedlenie naturalnych tendencji do obrony posiadanych wartości i zdobywania wartości pożądanych. Jest instrumentem mobilizującym, integrującym i konsolidującym elity polityczne i obywateli danego państwa w sferze działań i oddziaływań międzynarodowych. Można go traktować dwojako – jako kategorię ideologiczną i idealizacyjną oraz jako wytyczną pragmatycznego działania w polityce zagranicznej.
W pierwszym przypadku interes narodowy wskazuje na rangę wartości nadrzędnych, lub uznawanych za takie w danej zbiorowości narodowej. W drugim – chodzi o stymulator aktywności, oparty na kalkulacji zysków i strat w osiąganiu celów, jakie przed państwem wyznacza strategia polityczna. W obu przypadkach interes narodowy wyraża się w retoryce politycznej, która sprzyja uzasadnianiu działań podejmowanych w jego realizacji.
W sensie podmiotowym najbardziej typowe jest ujmowanie go w odniesieniu do narodu w znaczeniu etnicznym, rozumianego jako grupa społeczna o homogenicznej kulturze, wspólnym języku, religii, tradycjach czy obyczajach. Na uwagę zasługują tu koncepcje nacjonalistyczne, odwołujące się do zmitologizowanej solidarności i tożsamości opartej na więzach krwi.
W nowoczesnym, zracjonalizowanym ujęciu interes narodowy odnosi się raczej do politycznej wspólnoty obywatelskiej, w której wszystkie jednostki łączy lojalność wobec państwa, takie same reguły równości i wolności niezależnie od pochodzenia etnicznego, wyznania czy języka.
Im większe zaangażowanie obywateli w artykułowanie interesu narodowego i im silniejsza demokratyczna kontrola nad państwem, tym mniejszy jest dystans między rozumieniem interesu przez społeczeństwo a polityką państwa. W państwach wielonarodowych interes narodowy stanowi wypadkową interesów części składowych i w przypadku kolizji z ich oczekiwaniami, zawsze przeważa interes całości, odpowiadający przede wszystkim interesowi narodu tytularnego.
Realizm polityczny a zadania państwa
Pod względem teoretycznym kategorię interesu narodowego najbardziej spopularyzował realizm polityczny. Wielu przedstawicieli tego nurtu, od Hansa Morgenthaua i Johna Hertza poczynając, wskazywało na główny motyw zachowań państw w anarchicznym środowisku międzynarodowym, jakim jest przetrwanie. Zadaniem każdego państwa jest ochrona jego fizycznej, politycznej i kulturowej tożsamości, całości i pewności. Miejsce zajmowane w systemie dystrybucji sił decyduje o możliwościach zagwarantowania tych wartości. Potęga i bogactwo stanowią niezbędne środki dla przetrwania państw i ich bezpieczeństwa. Dążenie do maksymalizacji potęgi (obejmujące ochronę własnego stanu posiadania, ale i ekspansję kosztem innych) leży więc u podstaw definiowania interesu narodowego w całej tradycji realistycznej, od czasów starożytnych do współczesności.
Krytycy realizmu wskazują z jednej strony na ograniczenia poznawcze redukujące życie międzynarodowe do rywalizacji i walki, będących konsekwencją deterministycznie pojmowanego stosunku sił, a z drugiej strony na zbyt enigmatyczną treść tej kategorii, która ignoruje rolę interpretacji różnych złożonych czynników występujących w stosunkach międzynarodowych.
Realizm polityczny przecenia obiektywne i materialne komponenty interesu narodowego, podczas gdy na konkretne zachowania decydentów państwowych wpływają subiektywne odczucia czy wyobrażenia.
Z powodu wyżej wskazanych słabości na kategorię interesu narodowego warto spojrzeć z perspektywy konstruktywistycznej. Zgodnie z interpretacją Alexandra Wendta, to nie anarchia międzynarodowa kreuje motywacje zachowań państw, lecz one same, definiując swoje interesy i tożsamości w pluralistycznym systemie międzynarodowym, tworzą środowisko przypominające anarchię.
Konstruktywistom przypisuje się także stwierdzenie, że artykulacja interesów państwa stanowi konkretyzację jego tożsamości w stosunkach międzynarodowych. To decydenci polityki zagranicznej mają najwięcej do powiedzenia, jeśli chodzi o interpretację interesu narodowego. Już dawno stwierdzono, że interesem narodowym jest niekoniecznie to, co obiektywnie najlepsze dla zbiorowości zamieszkującej państwo, lecz to, co rządzący za najlepsze uznają.
Interpretacja interesu narodowego
Interpretacja interesu narodowego zależy zawsze od rozumienia okoliczności warunkujących zachowania międzynarodowe państwa. To zaś jest funkcją ich wiedzy, doświadczenia i wrażliwości poznawczej, a także ideologii.
Politycy wykorzystują często kategorię interesu narodowego w sposób instrumentalny, w celu pobudzania poparcia społecznego dla swoich koncepcji i programów politycznych. Interes narodowy jest przedmiotem gier politycznych i walki o władzę między rywalami. Rozmaite frakcje polityczne ścierają się ze sobą o to, aby udowodnić przywiązanie do narodowych wartości i zdobyć trwałe miejsce na scenie politycznej. Spośród wszystkich instytucji publicznych to jednak rząd ma najwięcej środków, aby w zależności od diagnozy sytuacji formułować oceny tego, co jest optymalne w danych okolicznościach dla państwa i jego obywateli. Prowadzona przez rząd polityka zagraniczna jest platformą artykulacji, definiowania i realizacji interesu narodowego.
Pod szyldem interesu narodowego kryją się uświadamiane preferencje państw, które powstają jako rezultat wewnętrznych potrzeb materialnych i funkcjonalnych. Preferencje te powstają również pod wpływem czynników zewnętrznych, często jako wynik naśladownictwa oraz uczenia się na wzorach sprawdzonych lub przeżytym doświadczeniu innych uczestników stosunków międzynarodowych. Mogą wynikać ze zobowiązań sojuszniczych, lojalności czy podległości wobec silniejszego partnera, protektora bądź hegemona.
We współczesnym świecie ważnym uwarunkowaniem preferencji państw są też normy etyczne, polityczne i prawne, które określają, co jest dopuszczalne, a co nie w zachowaniach międzynarodowych. Naruszenie reguł akceptowanych przez uczestników „społeczności międzynarodowej” wywołuje restrykcje tak ze strony państw, ich ugrupowań, jak i instytucji międzynarodowych, np. ONZ. Preferencje państw są wreszcie pochodną ról i utrwalonych pozycji oraz statusów w środowisku międzynarodowym (siły moralnej, prestiżu, uznania, rangi, osiągnięć i sukcesów).
Interes narodowy jest kategorią zbiorczą, obejmującą rozmaite interesy cząstkowe czy sektorowe o charakterze: politycznym, gospodarczym, wojskowym, technologicznym, kulturalnym i społecznym. W każdej z tych dziedzin można wyodrębnić interesy: żywotne i drugorzędne, wieczyste i doraźne, kolektywne i indywidualne, egoistyczne i altruistyczne, aspiracyjne, operacyjne i polemiczne.
Najbardziej przekonująca klasyfikacja, zaproponowana w literaturze polskiej przez Józefa Kukułkę, do dzisiaj nie straciła swojej wartości analitycznej i poznawczej. Jego podział na trzy typy interesów wskazuje na znaczenie leżących u ich podstaw potrzeb egzystencjalnych, koegzystencjalnych i funkcjonalnych.
Interesy egzystencjalne obejmują zaspokojenie materialnych i świadomościowych potrzeb państwa w stopniu zapewniającym jego przetrwanie, bezpieczeństwo, całość, pewność, identyczność, przystosowanie i rozwój; interesy koegzystencjalne obejmują zaspokojenie materialnych i świadomościowych potrzeb państwa w zakresie: autonomii, suwerenności, uczestnictwa, przynależności, łączności, współżycia, współpracy, współzawodnictwa, korzyści, wzajemności, pozycji i roli; natomiast interesy funkcjonalne obejmują: zaspokojenie materialnych i świadomościowych potrzeb państwa w zakresie międzynarodowej informacji, percepcji, regulacji, skuteczności, sprawności i innowacji w procesach uczestnictwa międzynarodowego.
We współczesnym coraz bardziej zglobalizowanym i współzależnym systemie stosunków międzynarodowych interes narodowy poszczególnych państw splata się z interesami zespołowymi i zespolonymi (sojuszniczymi, integracyjnymi). Choć tendencje egoistyczne i partykularne nieraz biorą górę nad tendencjami altruistycznymi i uniwersalnymi, to jednak obserwuje się coraz więcej zrozumienia dla strategii kooperacyjnych i akomodacyjnych, kosztem strategii rywalizacyjnych. Jednakże państwa „rzadko zachowują się jak święci”; nawet gdy głoszą wzniosłe hasła i szlachetne intencje, często realizują własne, pojmowane egoistycznie interesy. Warto o tym pamiętać przy analizie interesu narodowego współczesnej Polski.
Tożsamość geopolityczna Polski - podstawa formułowania interesu narodowego
Historia i położenie geopolityczne decydują o tożsamości cywilizacyjnej takich państw jak Polska, które przez pryzmat dawnych uzależnień i doznanych krzywd definiują swój interes narodowy, określając przyjaciół i rywali, dystans psychologiczny w polityce sąsiedzkiej i gotowość bądź niechęć do normalizacji stosunków. Polacy są mocno przywiązani do geopolityki, próbując przy jej pomocy wytłumaczyć wszystkie nieszczęścia historyczne i zagrożenia bieżące.
Klasyczna geopolityka próbowała wyjaśniać rozmaite konflikty terytorialne między państwami, niezależnie od ich orientacji ideologicznej. Stopień dzisiejszych konfliktów maleje jednak w zależności od stopnia zintegrowania ze sobą jednostek geopolitycznych. W Unii Europejskiej mało kto na serio rozważa wpływ geopolityki. Liczą się przede wszystkim wzajemne interesy gospodarcze, dynamika rozwojowa i daleko posunięta konsolidacja celów i działań.
To oznacza, że Polska przestaje na płaszczyźnie geopolitycznej rywalizować z Niemcami czy Francją. Mając zbieżne cele i poszukując podobnych rozwiązań problemów gospodarczych czy politycznych, dąży z tymi państwami do komplementarności interesów i ich koordynacji.
Jedynie z Rosją Polska stale bazuje na geopolitycznych uzasadnieniach, które mają charakter ideologiczny. Geopolityka bowiem przydaje się – zwłaszcza w mediach i argumentacji części elit – jako narzędzie ideologicznej obrony. Według tej filozofii, jest rzeczą oczywistą, że Rosja chce znów sobie podporządkować Polskę, ta zaś jest zmuszona przed nią się bronić. Dramatyczne wydarzenia w sąsiedztwie Polski dodatkowo potęgują te obawy i zagrożenia.
Postrzeganie Rosji wyłącznie jako państwa wrogiego i agresywnego przez pryzmat konfliktu ukraińskiego skutkuje poważnym zubożeniem poznawczym. Doszło do absurdalnej sytuacji już nie tylko w sensie psychologicznym, ale i praktycznym. Nic bowiem, co zrobi Rosja, nie zasługuje na zrozumienie i niczego, co zrobi Ukraina, nie wolno krytykować. Podgrzewanie atmosfery wysokiego napięcia wywołuje pilną konieczność wzmacniania potencjału obronnego. Zapomina się wszak, że ze strony Rosji mamy do czynienia z potężnym arsenałem jądrowym, którego broń taktyczna krótkiego zasięgu przeważy każdy arsenał konwencjonalny. Rosja w razie zmasowanej napaści na nią przy użyciu środków konwencjonalnych, zgodnie ze swoją doktryną wojskową, nie zawaha się sięgnąć do arsenału jądrowego. Wtedy dokona się globalne samobójstwo. Szkoda, że takiej groźby nie dostrzegają polscy politycy.
Atuty położenia
Polska znajduje się we wrażliwym strategicznie układzie sił geopolitycznych. Panuje wszak przekonanie, że dzięki zasadniczym zmianom w bezpośrednim sąsiedztwie oraz instytucjonalnym afiliacjom z Zachodem położenie geopolityczne przestało być czymś wyjątkowym i fatalnym. Uwolnienie od sytuacji konfliktowych z sąsiadami i otwarcie na procesy integracyjne uczyniło Polskę ważnym ogniwem stabilizującym w Europie Środkowej. Szczególnym wzmocnieniem tej pozycji stało się przekonanie społeczeństwa polskiego, że zawsze stanowiło ono część zachodnioeuropejskiego dziedzictwa kulturowego.
Ze względu na położenie geopolityczne Polska jest naturalnym miejscem spotkania i dialogu trzech części dawnej Europy Wschodniej, obejmującym region niemieckojęzyczny, naddunajsko-bałkański i dawne ziemie Rzeczypospolitej wielu narodów. Wykorzystanie tej szansy jest wyzwaniem zarówno dla elit politycznych, jak i środowisk opiniotwórczych i intelektualnych.
Jednym z możliwych rozwiązań jest konsolidacja zespołu państw, związanych wspólnym interesem geopolitycznym, sąsiedztwem i lokalizacją przestrzenną. Chodzi o ugrupowanie środkowoeuropejskie, niekoniecznie łączone z koncepcją Międzymorza, w którym Polska wraz z Rumunią mogłaby odgrywać role inicjatywne, choć niekoniecznie przywódcze. Te bowiem są źle odbierane przez mniejsze państwa regionu.
Istotą strategii państw Europy Środkowej jest nie tyle przeciwważenie potencjału dwu największych potęg, tj. Niemiec i Rosji, ile kontrowanie ich inicjatyw geopolitycznych, prowadzących do uzależniania państw słabszych. Polska, wchodząc w bliskie związki z państwami mniejszymi, mogłaby postawić na role samodzielne, bardziej „autonomiczne” także w stosunku do Stanów Zjednoczonych. To przecież nie jest tak, że sojusz z Ameryką przeszkadza Polsce mieć dobre stosunki z innymi państwami, w tym z Rosją czy Chinami. Jak uczy doświadczenie Turcji, a także Węgier, mniejsze państwo może tak zdefiniować swoje interesy wobec hegemona, że ten ostatni nie może ich lekceważyć, a wręcz przeciwnie, musi się z nimi liczyć.
Pułapka silniejszego sojusznika
Wskazane wyżej ograniczenie odnosi się do złudnego przeświadczenia, że „specjalne” stosunki z najpotężniejszym mocarstwem zapewniają Polsce pełne zrozumienie jej interesów u wielkiego partnera i równe traktowanie. Jest to tzw. pułapka silniejszego sojusznika. Nie ma niestety gwarancji, że druga strona nie wykorzysta przewagi dla przeforsowania swoich interesów.
Słabsza strona może oczywiście upominać się, jeśli starczy jej odwagi i determinacji, o większe koncesje ze strony sojusznika, ale ryzykuje posądzenie o utratę lojalności i wiarygodności. Ten strach przed takim osądem paraliżuje decydentów politycznych, którzy „wypadnięcie z łask” możnego protektora traktują jako największe niebezpieczeństwo, przede wszystkim dla nich samych.
Ten przykład można odnieść do stosunków polsko-amerykańskich po 1989 r. Żadna ekipa rządząca Polską nie była w stanie zdefiniować ceny za bezwarunkowe poparcie dla Ameryki. Politycy polscy, niezależnie od ich proweniencji ideowej, stali się zakładnikami przekonania, że wszelka opozycja wobec Stanów Zjednoczonych oznaczałaby powrót do afiliacji prorosyjskich. Stworzony został taki klimat mentalny (zarówno w gabinetach politycznych, jak i w mediach), że Polska w istocie nie ma żadnego pola manewru w negocjacjach z Amerykanami. Przede wszystkim, ekipy rządzące w Polsce nie wyzbyły się kompleksu niższości wobec USA i nie rozumieją konieczności używania argumentów pragmatycznych, a nie ideologicznych. Sprawa zniesienia obowiązku wizowego dla obywateli polskich, wyjeżdżających do USA, symbolizuje głęboką asymetrię w traktowaniu Polski przez amerykańskiego sojusznika.
Obiektywnie rzecz biorąc, Polska zawsze będzie leżeć na pograniczu Europy atlantyckiej i kontynentalnej. To położenie jest przyczyną trwałej sprzeczności między tendencją do traktowania jej jako najbardziej wschodniego kraju Zachodu a tendencją do traktowania jej jako najbardziej zachodniego kraju Wschodu. Nie chcąc być strefą buforową, bardziej lub mniej świadomie staje się państwem frontowym. Podmiotowość strategiczna Polski jest więc funkcją położenia geopolitycznego i zaangażowania na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej sił sojuszniczych, zwłaszcza NATO i Stanów Zjednoczonych. Na dłuższą metę takie uzależnienie prowadzi jednak do zmajoryzowania Polski przez obce potęgi, z czego warto sobie zdawać sprawę, zanim będzie za późno.
Osobliwe kryteria
W polskiej polityce zagranicznej działa się według osobliwych kryteriów, zwalczając nielubiane „reżimy niedemokratyczne” – Rosji i Białorusi, a wspomagając hybrydalne ustroje oligarchiczne na Ukrainie, w Gruzji czy Azerbejdżanie.
Zwłaszcza zaangażowanie na rzecz Ukrainy wymaga głębszego namysłu, a nie jedynie reakcji emocjonalnych. Nikt nie podważa zasadności pomocy Ukrainie w jej transformacji ustrojowej oraz utrzymaniu suwerennego statusu.
Poparcie dla Ukrainy nie może jednak być bezwarunkowe i pomijać istotne uwarunkowania wewnętrzne, które mogą zadecydować o przyszłości tego państwa. Należy do nich: przewlekły stan braku konsolidacji ustrojowej; trwałe tendencje separatystyczne na wschodzie kraju, łącznie z aktywnością terrorystyczną na całym obszarze; ograniczony charakter władzy centralnej, tak w sensie terytorialnym, jak i administracyjnym; umacnianie wpływów oligarchicznych i mafijnych (nowe władze korzystają z poparcia starych struktur korupcyjno-przestępczych); permanentny stan zapaści gospodarczej, której nie są w stanie zmienić ani Unia Europejska, ani międzynarodowe instytucje finansowe; różnice polityczne i rozłamy w obozie rządzącym; brak krytycznego spojrzenia na historię stosunków ukraińsko-polskich i inne.
Trwała wrogość w stosunkach ukraińsko-rosyjskich, na którą się zanosi, nie powinna implikować niekończącej się szkodliwej konfrontacji w stosunkach polsko-rosyjskich. Polityka zagraniczna Polski musi skupiać się na potrzebach i korzyściach, dotyczących bezpośrednio polskich obywateli, a nie na cudzych sprawach. Wymierne straty gospodarcze, będące wynikiem włączania w konflikt z Rosją, ponosi przede wszystkim polskie społeczeństwo, które w dłuższej perspektywie upomni się o swoje racje i zrewiduje kształt sceny politycznej.
Bezkrytyczna orientacja na Ukrainę jest niebezpieczna z dwu powodów. Po pierwsze, nie wynika z własnej diagnozy interesów, jest natomiast jednoznacznym działaniem na rzecz Stanów Zjednoczonych. Po drugie, nie ma żadnych gwarancji, że Ukraina ze względu na swoją ideologię nie stanie się w przyszłości państwem antypolskim. Przestrzegają przed tym wnikliwi obserwatorzy (np. Bronisław Łagowski), ale nie znajduje to żadnego odbicia w głębszej refleksji politycznej czy intelektualnej. Warto wreszcie wyartykułować oczekiwanie, podzielane przez wielu członków Unii Europejskiej (np. Węgry, Czechy, Słowację, Bułgarię, Finlandię, ale i Hiszpanię czy Włochy), że Ukraina nie może podejmować i eskalować takich działań, które w rezultacie zagrażają interesom innych państw.
Trudno zrozumieć, jakie są kryteria skuteczności polskiej aktywności międzynarodowej. Odnosi się wrażenie, że jedynym kryterium są pochlebstwa i pochwała ze strony zachodnich mediów i polityków. Polskie rządy prowadzą politykę nieograniczonego zaufania do amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, domagając się budowy tarczy antyrakietowej, która siłą rzeczy w razie konfliktu globalnego uczyni z Polski pobojowisko, jakim była w dwu wojnach światowych. Wynika to z tego, że ludzie kreujący polską politykę i definiujący polskie interesy nie wyobrażają sobie utrzymania niepodległości bez protekcji amerykańskiej. Prowadzi to do serwilizmu i samosatelizacji, ale o dziwo, nie budzi głębszej refleksji krytycznej ani w opozycji politycznej, ani w opinii społecznej.
Przeciętny obserwator podejrzewa (co wyraża się choćby na różnych forach internetowych), że stosunki między Polską a USA nie mogą być ani partnerskie, ani równoprawne, gdyż u ich podstaw leży głęboka asymetria potencjałów i interesów, której nie zasłonią najwznioślejsze hasła i deklaracje. Nawet minister spraw zagranicznych – co pokazała afera podsłuchowa – potrafił w chwili szczerości wyznać, że takie sojusze są niewiele warte.
Polska nigdy nie była strategicznym partnerem Stanów Zjednoczonych, dlatego mimo entuzjazmu elit politycznych należy dokonać realistycznej diagnozy i obiektywnej oceny tych zobowiązań, wskazać na ich ideologiczny i deklaratywny wymiar, bardziej w kategoriach wiary i entuzjazmu, niż faktów i nakładów. Bez zauważenia ogromnej dysproporcji nie tyle w potencjałach, bo ta jest oczywista i stawia Polskę na dalekim miejscu względem USA, ile w spojrzeniu na rangę w stosunkach międzynarodowych.
Stany Zjednoczone są mocarstwem globalnym i prowadzą politykę globalną, w której dla Polski przypada naprawdę niewiele miejsca. Region Europy Środkowej jest uznawany za bezpieczny i stabilny, a obsesje antyrosyjskie nie robią większego wrażenia na Amerykanach. Rozgrywają oni z Rosją swoją „wielką grę” geopolityczną, w której Polska może zostać wykorzystana nie jako podmiot i równoprawny sojusznik, ale jako instrument i pionek na szachownicy.
Stanisław Bieleń
Prof. Stanisław Bieleń jest politologiem, pracownikiem Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego
(1) Jest to pierwsza część obszernego tekstu opublikowanego w czasopiśmie naukowym „Stosunki Międzynarodowe – International Relations” nr 2 (t . 50) 2014
Drugą część opublikujemy w numerze następnym, Nr 12/15 SN.
Śródtytuły i podkreślenia pochodzą od Redakcji.