Na Zachód przez Wschód
- Autor: Elżbieta Drążkiewicz
- Odsłon: 1750
Od kilku lat można w Polsce zaobserwować dynamiczne zmiany rynku pomocy rozwojowej. Zarówno wśród organizacji pozarządowych podejmujących tę działalność, jak i wśród decydentów rządowych, tworzących strategie polskiej współpracy rozwojowej, wyraźna jest tendencja do kierowania wysiłków pomocowych na wschód od Polski.
Proponuję zastanowić się, jakie znaczenia przypisywane są tym praktykom, zwłaszcza w kontekście reorganizacji światowego systemu geopolitycznego po roku 1989 i zachodzącej od tamtego czasu stałej redefinicji pozycji Polski na mapie świata, jak również ściśle z nią związanych bieżących rekonstrukcji tożsamości przestrzennych. Jak wskazuje Maria Janion w „Niesamowitej Słowiańszczyźnie”, jedną z cech charakteryzujących procesy identyfikacyjne w Polsce jest poczucie podwójnej przynależności: bycia równocześnie na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu. Sądzę, że kondycja ta, typowa dla społeczności granicznych, jest jedną z dominujących cech wpływających na samopostrzeganie miejsca Polski i Polaków w świecie. Wywołuje ona wrażenie asymetrii, ale też skłania do ciągłej redefinicji tożsamości i rekategoryzacji zajmowanej pozycji na globalnej mapie władzy.
Śledząc polskie wyzwania rozwojowe, pragnę przyjrzeć się, w jaki sposób zachodzi owo pozycjonowanie, jak różne kategorie przestrzeni i miejsca są generowane, wiązane z tożsamością, ustanawiane i akceptowane, ale również kontestowane.
Centralne znaczenie mają tu pojęcia „Wschodu” i „Zachodu”. Są one niezwykle trudne do uchwycenia – są relacyjne, a więc możliwe do wskazania tylko względem jakiegoś wcześniej arbitralnie dobranego miejsca. Równocześnie jednak, jako kategorie hegemoniczne, stają się przedmiotem prób stabilizacji i lokalizacji w określonych miejscach na mapie świata – dzieląc go na „wschodni” i „zachodni”.
Społeczne znaczenia i waga takiego podziału są nie do przecenienia, będąc jednym z głównych czynników determinujących globalną hierarchię wartości. Znalezienie odpowiedzi na pytanie, w którą z tych kategorii wpisuje się Polska i jakie miejsce zajmuje ona w światowym systemie, dla samych Polaków jest ważne, ale i bardzo trudne.
Warto zwrócić uwagę, że kategorie „Wschodu” i „Zachodu”, do których niezwykle często odnoszą się Polacy, współgrają z takimi klasyfikacjami jak „centra” i „peryferie”, „Pierwszy” i „Trzeci Świat”, „rozwinięte” i „nierozwinięte” kraje, „nowoczesne” i „zacofane” społeczności.
Gdzie w tej układance jest miejsce dla Polski i poszczególnych Polaków? Jak polityki identyfikacji są negocjowane przy pomocy praktyk odnoszących się do lokalizacji przestrzennej i wysiłków nad określeniem ich znaczeń kulturowych?
Kompleks „Drugiego Świata”
Jedną z kluczowych strategii mających na celu usunięcie stygmatu Drugiego Świata i „awans” do „Klubu Zachodniego” były działania rozwojowe realizujące metaprojekt nowoczesności, podjęte po 1989 roku. Obietnica wydawała się prosta. Przy wsparciu Zachodu, dzięki własnym nakładom i ofiarom, Polska w niedługim czasie miała stać się częścią Zachodu. Środkiem do celu miały być różnego rodzaju reformy państwowe, projekty realizowane przez organizacje pozarządowe oraz indywidualne działania mieszkańców kraju, dążących do osiągnięcia standardu nowoczesności.
Wysiłki modernizacji, jakie zostały podjęte pod przewodnictwem Zachodu, nie przyniosły jednak jak dotąd obiecanych efektów. Choć Polska stała się członkiem UE, podział na „starą” i „młodą” Europę jest wciąż wyraźny. Zmagania Polski przypominają niekończącą się opowieść, gdzie Polska stale stara się nadrobić stracony czas i dopasować się do ideału – który wyznaczany jest z zewnątrz, ale który sami Polacy akceptują. Zachód zawsze wydaje się być o krok do przodu i zawsze gdzieś obok, na wyciągnięcie ręki, ale nie tu – nie w Polsce, tylko gdzieś indziej. Choć lata bezpośredniej pomocy dla Polski się skończyły, kraj wciąż jednak jest adresatem pomocy strukturalnej, teraz ukrytej pod nazwami przeróżnych funduszy unijnych.
To z pewnością nie koniec wyzwań stawianych rozwojowi. Kolejną ich odsłoną, jak sądzę, są próby eksportu polskich doświadczeń transformacyjnych i rozwojowych do społeczeństw zlokalizowanych na wschód od Bugu. Wypowiedzi polskich liderów społecznych oraz czołowych polityków wskazują, że obie grupy zgodnie określają swe cele oraz podobnie legitymizują interwencje rozwojowe podejmowane poza granicami kraju.
Choć formy ekspresji własnych motywacji oraz strategie działania są różne, to wyraźne są pewne wspólne, powtarzające się poglądy na temat praktyk pomocowych. Jednym z kluczowych czynników organizujących i kształtujących zaangażowanie pomocowe na Wschodzie są relacje polsko-rosyjskie.
Zebrany materiał wskazuje, że własne, negatywne doświadczenia opresyjnej kolonizacji są jednym z głównych motorów uwrażliwiających na sytuację społeczeństw funkcjonujących w podobnych rzeczywistościach społecznych. Polskie zaangażowanie w Europie Wschodniej i Azji Centralnej nie jest jedynie wkładem lepiej sytuowanego społeczeństwa w rozwój innego państwa. Działania podejmowane w Czeczenii, Gruzji, na Ukrainie czy Białorusi są często znakiem solidarności przeciwko konkretnej sile kolonialnej – Rosji.
Własny dyskurs rozwojowy
Równocześnie, tak jak ma to miejsce w przypadkach opisanych przez Arturo Escobara („Encountering Development: the Making and Unmaking of the Third World”) i Jamesa Fergusona („The Anti-Politics Machine: „Development”, Depoliticization, and Bureaucratic Power in Lesotho”), kreowany jest własny dyskurs rozwojowy. Dystansując się od innych wschodnich społeczeństw i przedstawiając je jako potrzebujące modernizacji, polscy agenci rozwoju podkreślają swoją własną postępowość i status Polski jako państwa rozwiniętego.
Plasując społeczeństwo polskie i swoich wschodnich „partnerów” po dwóch stronach łańcucha pomocowego, bardzo skutecznie tworzona jest przepaść między Polską a Wschodem. Na poziomie politycznym, kierowanie pomocy do Wschodniej i Centralnej Azji, polegającej przede wszystkim (choć nie tylko) na wdrażaniu programów demokratyzacyjnych, służy jako środek do budowania relacji z Rosją. Orientalizacja Rosji, przedstawianie jej jako niebezpiecznej, despotycznej, skorumpowanej, agresywnej i tkwiącej w socjalizmie (czytaj: nienowoczesnej, niecywilizowanej, reżimowej), pełni funkcję kontrapunktu dla Polski, która wciąż walczy o deorientalizację własnego wizerunku w oczach swoich, ale przede wszystkim Zachodu.
Równocześnie jednak, choć agenci rozwojowi z pewnością dystansują się od Wschodu i podkreślają swoją odmienność oraz własną nowoczesność, to legitymizując swoje zaangażowanie, powołują się także na bliskość i podobieństwo doświadczeń. Przywoływane są ideały braterstwa Słowian, podobieństwa kultury i języka, ale również wątki „wspólnych” doświadczeń systemowych opresji lub też walki przeciwko dominującej władzy. Jak widać na przykładzie polskiego zaangażowania w pomoc rozwojową, podejmowane strategie są formą zmagań, by połączyć ze sobą różne, często sprzeczne identyfikacje wewnątrz jednego systemu. Jest to specyficzne doświadczenie jedności i łączności (bycia jak inni wschodni Europejczycy, bycia częścią wspólnoty słowiańskiej, pokrewieństwa dusz), przy równoczesnym ostrym oddzieleniu i separacji (vide- promocja polityczno-ideologicznego konceptu Europy Centralnej przeciwstawionego idei Europy Wschodniej).
Zawsze wyraźne jest jednak poczucie zależności między kulturową tożsamością a przestrzenią i miejscem. W takich sytuacjach podziały i wybory kategorii identyfikacyjnych nigdy nie są stałe, a raczej zależne od układów i zmiennych punktów odniesienia. Są one zarówno kontestowane jak i wzmacniane, regenerowane i na nowo wynajdywane.
Przez takie właśnie praktyki fragmentacja (bycie zbyt wieloma bytami na raz, a równocześnie nie bycie ani Zachodem, ani Wschodem) powiększa się, a same fragmenty są stale przetasowywane. Wbrew paradygmatowi nowoczesności, nie ma tu miejsca na jasne podziały i ostre kategoryzacje.
Strategie tożsamości w świecie buforów są niezwykle skomplikowane i zmienne. Na granicach pytanie nie brzmi: „jaką strategię wybrać”, ale raczej: „jak połączyć dostępne strategie, nawet jeśli pozornie wydają się one ze sobą sprzeczne”.
Opisane podejście do rozwoju jest metodą redefinicji własnej pozycji w świecie, ale również propozycją szczególnej zmiany dominującego dyskursu rozwojowego. Jako społeczeństwo, któremu brakuje historycznej i kulturowej łączności z potencjalnymi odbiorcami pomocy w Afryce czy Azji, Polska poszukuje swoich własnych, bardziej relewantnych przestrzeni dla zaangażowania. Wymaga to jednak redefinicji dominującego dyskursu rozwojowego, bo ten proponowany przez Zachód, promujący działania w Afryce czy Azji Południowej oraz przyznający mandat ekspercki zachodnim agentom, z trudem sprawdza się w polskich realiach.
Co jednak szczególnie ważne, jak zauważył Escobar, zmiana dyskursu jest zawsze działaniem politycznym, wymagającym zbiorowego zaangażowania aktorów społecznych oraz przemodelowania istniejących ekonomii prawdy. Dzięki wysiłkom polskich organizacji pozarządowych, pracowników administracji publicznej, polityków, aktywistów społecznych, dziennikarzy czy biznesmenów wspierających różne inicjatywy na Wschodzie, wysiłek, by Polska stała się rozpoznawalna jako potencjalny donor, a co ważniejsze - silny aktor z możliwością wpływania na zmiany trajektorii innych społeczeństw, wciąż jest podejmowany i nabiera coraz większego tempa. Wspomniani agenci rozwoju już nie tylko sami wizualizują siebie i swoje państwo jako wpływową nowoczesną społeczność – jako Zachód! – ale przede wszystkim zależy im, by wizja ta stała się powszechnie podzielaną na świecie formą konceptualizacji Polski i Polaków.
Szczególny rodzaj solidarności
Praktycy rozwojowi w Polsce stworzyli szczególny typ dyskursu. Jedną z jego kluczowych figur jest „solidarność”. Wiele mówi się o wspólnocie doświadczeń, bliskości, jedności etc. Solidarność jest przywoływana zarówno jako element motywacyjny, jak i cel sam w sobie. Równocześnie jednak inicjatywy rozwojowe działają przeciwko temu samemu ideałowi. Jak starałam się wykazać, polityki miejsca społeczeństw marginalnych nie tyle kwestionują i poddają krytyce geopolityczne oraz społeczne podziały, co działają na korzyść ich utrzymania, a nawet wzmacniają je.
Polskie wysiłki, by zmienić swą pozycję w świecie, wymagają nie tylko transformacji własnej kondycji i wizerunku, ale także zmiany wizerunku innych – tych, do których Polska kieruje swoje programy pomocowe. I tu solidarność się kończy.
Deklaracje o końcu Drugiego Świata, tak chętnie ogłoszone nawet przez Escobara, wydają się być przedwczesne. Jak pokazują polskie przykłady, by pozbyć się etykietki Drugiego Świata czy Wschodniej Europy, muszą zostać wynalezione nowe kategorie; te istniejące wciąż odzwierciedlają ustaloną hierarchię i działają w ramach światowych relacji władzy. By wyprowadzić się ze Wschodniej Europy, Polska musi znaleźć na swoje miejsce nowego lokatora. Nawet jeśli polscy aktywiści nawołują do jedności i wspierania tych, którym się gorzej powodzi, równocześnie wzmacniają i utrzymują podziały między Wschodem i Zachodem. Między Pierwszym, Drugim a Trzecim Światem. Elżbieta Drążkiewicz Autorka jest antropologiem społecznym, wykładowcą na Maynooth University (Irlandia). Zajmuje się m.in. współpracą rozwojową. Tekst „Na Zachód przez Wschód i z powrotem: polskie wyzwania rozwojowe”- http://pia.org.pl/publikacje/41-na-zachod-przez-wschod-i-z-powrotem-polskie-doswiadczenia-rozwojowe - jest wynikiem projektu prowadzonego przez Polski Instytut Antropologii - www.pia.org.pl - pod nazwą „Spotkania z antropologią - interdyscyplinarne dyskusje".
Wyróżnienia i śródtytuły pochodzą od redakcji.