banner




67 lat temu Polska przedstawiła Plan Rapackiego

 

 

Nie ma drogi do pokoju. To pokój jest drogą.
Mahatma Gandhi

 

„Polska to dziwna kraj” mówił swego czasu Zulu-Gula (Tadeusz Ross). I dlatego „ta dziwna kraj” ma też „taka dziwna” lewica. To, co stanowi dziś immanencję jej publicznej narracji jest zupełnym nieporozumieniem i zaprzeczeniem istoty lewicowości. Ludzie mieniący się lewicowcami nawołują do zbrojeń i wygłaszają promilitarystyczne, agresywne, nienawistne wobec innych społeczeństw, kultur i cywilizacji enuncjacje. Ta degrengolada lewicowości nad Wisłą ma miejsce nie od dziś. Pierwsze kroki w tej przestrzeni zrobił lewicowy (?) rząd premiera Leszka Milera i wywodzący się z tego nurtu prezydent, Aleksander Kwaśniewski: wystarczy przypomnieć tylko interwencje w Iraku i Afganistanie..

A Polska Ludowa, ta dziś deprecjonowana i stygmatyzowana medialnie (nawet przez tych, pożal się Boże, lewicowców dmących w surmy antypeerelowskie wspólnie z prawicą), potrafiła zaproponować w czasach zimnej wojny i kryzysu kubańskiego propokojową inicjatywę, która pomogła w jakimś sensie zmienić klimat w Europie oraz dać nadzieję na dyskusje dotyczące ograniczenia zbrojeń. Zwłaszcza w zakresie broni jądrowej.

Inicjatywa ta, która wyszła od I Sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, zyskała nazwę Planu Rapackiego, od nazwiska ówczesnego ministra spraw zagranicznych Polski. Była to propozycja stopniowego rozbrojenia obejmująca zarówno redukcję broni konwencjonalnej jak i atomowej w Europie w sytuacji, kiedy ugruntowanie dwubiegunowego podziału Europy po II wojnie światowej, klimat konfrontacji i zagrożenia atomowym armagedonem, stwarzały jawną groźbę dla bezpieczeństwa międzynarodowego i bytu całej ludzkości.

Istota Planu Rapackiego

Jednak dziś – w obliczu globalnego zagrożenia wojną - polskie elity polityczne, w tym lewicowe, niczego podobnego nie zaproponowały. Chodzi o samą inicjatywę i jej wymiar intelektualny, stworzenie klimatu odprężenia i umożliwianie płaszczyzny do rozmów pokojowych – od zawsze w Europie niezbędnych, gdyż jak pisał Ludwig von Misses (Liberalizm w tradycji klasycznej): „Czy może być jakiś bardziej żałosny dowód na jałowość europejskiej cywilizacji niż to, że nie może się rozprzestrzeniać innymi środkami, jak tylko ogniem i mieczem?”.

Opracowany przez Rapackiego plan (strefa bezatomowa) najpierw przedstawiono Rosjanom jako ideę wymierzoną w zachodnich
imperialistów. Po akceptacji Moskwy, propozycja utworzenia strefy bezatomowej w Europie Środkowej została przedstawiona przez Adama Rapackiego w dniu 02.10.1957 na XII sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jednak dopiero w dn. 14.02.1958 r. propozycja ta przybrała formę memorandum rządu PRL. Minęło więc 67 lat od tej inicjatywy i oficjalnego, jej zaprezentowania społeczności międzynarodowej.
28.03.1962 w trakcie forum Komitetu Rozbrojeniowego 18 państw w Genewie przedstawiono ostateczną wersję planu. Zawierała ona kolejny element w postaci propozycji poszerzenia strefy o inne państwa europejskie, które wyraziłyby wolę przystąpienia do niej.

Warto zaznaczyć, że od końca lat 50. pojawiały się różne pomysły i koncepcje w celu podjęcia kroków rozbrojeniowych oraz ustanowienia takich mechanizmów budowy zaufania pomiędzy NATO a Układem Warszawskim, aby wykluczyć ewentualny konflikt, który niechybnie skończyłby się wymianą jądrowych ciosów. Na fali odwilży październikowej tego rodzaju idea zakiełkowała również w dyplomacji Polski Ludowej. Przejawem tego był plan Rapackiego, który był odpowiedzią nie tylko na ówczesną sytuację globalną, ale i niepewność Polski co do ostatecznego przebiegu zachodnich granic PRL i postępującą remilitaryzację Niemiec Zachodnich - przystąpienie do NATO, układ sojuszniczy RFN / USA oraz prośby kanclerza Adenauera dotyczące wyposażenia Bundeswehry w broń jądrową.
Te obawy o trwałość terytorialną Polski i jego bezpieczeństwo miał zwłaszcza Władysław Gomułka (i jego najbliższe otoczenie) - czuły w kwestii statusu Ziem Zachodnich i Północnych. Właśnie podczas jednego ze spotkań Rapackiego i Gomułki ministra obarczono opracowaniem takiego planu, dzięki któremu rosyjskie rakiety atomowe zostałyby wycofane z Polski. I tu zasadza się strategiczne, dalekowzroczne spojrzenie ówczesnego I Sekretarza PZPR na polską rację stanu i rozumienie groźby niekontrolowanej militaryzacji Europy, zwłaszcza naszej części.

Proponowana w planie Rapackiego strefa miała objąć obszar 796 tysięcy km2, z czego 249 tys. km2 przypadało na obszar NATO, a 547 tys. km2 na obszar Układu Warszawskiego. Populacja na tym terytorium obejmowała ok. 115 mln mieszkańców. Państwa strefy miały zobowiązać się do nie produkowania, nie utrzymywania, nie sprowadzania i nie wyrażania zgody na rozmieszczenie na swych terytoriach broni jądrowej oraz urządzeń do jej obsługi i przenoszenia. Zakazane było również użycie tego rodzaju broni przeciw państwom strefy. Postanowienia planu objąć miały także cztery mocarstwa.

Celowość tej inicjatywy potwierdził w całej rozciągłości tzw. kryzys kubański, w czasie którego świat znalazł się o włos od wojny atomowej między mocarstwami. Efektem było to, o czym m.in. mówił plan Rapackiego czyli nawiązanie ścisłego kontaktu między jądrowymi imperiami.

Materializacja planu miała nastąpić w dwóch fazach. W etapie I terytorium strefy bezatomowej miało być objęte zakazem przygotowywania, produkcji, sprowadzania broni jądrowej i środków jej przenoszenia oraz zakazem zakładania nowych baz służących do jej magazynowania.
W etapie II nastąpić miała redukcja sił zbrojnych państw będących w strefie i likwidacja wszystkich środków przenoszenia tej broni, będących w ich dyspozycji. Mocarstwa atomowe, które posiadały na terenie strefy swoje bazy i środki jądrowe, zobowiązane miały być do ich likwidacji. Miały też udzielić gwarancji państwom strefy, że w razie konfliktu zbrojnego nie użyją broni jądrowej na ich obszarze.

Skutki polskiej inicjatywy

Plan polskiego MSZ, sygnowany nazwiskiem Adama Rapackiego, wywarł wpływ na działania podejmowane w czasach zimnej wojny, mające na celu podniesienie poziomu bezpieczeństwa międzynarodowego, wzajemnego zaufania, a przede wszystkim rozpoczęcia dialogu. Przyczynił się bez wątpienia do rozwoju myśli politycznej w zakresie denuklearyzacji. Przyjęta w nim formuła strefy bezatomowej przybrała z czasem wymiar uniwersalny. To była – i jest nadal - najbardziej znana inicjatywa rozbrojeniowa, o wymiarze uniwersalnym i globalnym, na jaką zdobyła się polska dyplomacja po 1945 roku.

Z Planu Rapackiego Polska i Polacy mogą być dumni. Polska zaproponowała światu na Walnym Zgromadzeniu ONZ program powstrzymania zbrojeń jądrowych, a następnie redukcji tej broni. Plan i jego światowy wydźwięk windował nasze narodowe ego wyżej szczytów Himalajów. Bo nie tylko polskie społeczeństwo odnosiło się do tej inicjatywy pozytywnie, wręcz entuzjastycznie.

Również opinia publiczna Europy Zachodniej przyjęła Plan Rapackiego bardzo dobrze. To społeczne poparcie było tak silne, że rządy USA, Francji i Wielkiej Brytanii musiały brać je pod uwagę w swoich działaniach przeciwko materializacji tego planu. Przyszłość Planu Rapackiego była bowiem przesądzona: Waszyngton nie wyrażał na nią zgody. Również rządy Francji i Wielkiej Brytanii, pracujące usilnie nad własnymi programami zbrojeń jądrowych, nie były tą inicjatywą zainteresowane. Plan Rapackiego doskonale komponował się z głośnym hasłem „Nigdy więcej wojny!” wymalowanym na murze olbrzymiej, powojennej ruiny jednego z wrocławskich budynków mieszkalnych. Społeczeństwa, zwłaszcza polskie, nie chciały nowej wojny.

A dzisiaj…

Dzisiejsza sytuacja jest zgoła inna. Nie mamy – jak za czasów Rapackiego zimnej wojny. Mamy wojnę gorącą dosłownie za naszymi granicami, a cały świat niechybnie zmierza do konfliktu planetarnego, który już się rozpoczął. I nie jest tak, że nikt nie chce wojny. Wielu, w tym mnóstwo polityków, jest wręcz jej wielkimi orędownikami.
Warto zauważyć, iż z kręgów polskiej lewicy nie wyszła żadna inicjatywa, która mogłaby komponować się z innymi inicjatywami w Europie, domagająca się natychmiastowego przerwania działań wojennych i wzywająca strony bezpośredniego konfliktu do rozmów pokojowych.

Plan Rapackiego był popierany przez większość społeczeństw Wschodu i Zachodu. Dzisiaj nikt nie pyta społeczeństwa czy chce ono wojny, czy nie, czy godzi się na ofiarę ze swojego zdrowia, życia i przyszłości, czy nie. Zamiast tego społeczeństwa są straszone. Straszone „Ruskimi”, którzy niechybnie wejdą do Polski, do Paryża, Berlina i Rzymu - jeżeli nie będziemy ich zabijać. Rozniecanie – wbrew wielu racjonalnym opiniom analityków, politologów a także niektórych generałów – wojennej histerii i paniki, grożenie światu trzecią, apokaliptyczną, bo nuklearną wojną światową ma tylko jeden cel: zastraszenie społeczeństw i pozbawienie ich woli decydowania w tych sprawach, wytworzenie presji na przystawanie na odgórne, strategiczne decyzje aktualnych polityków.

Plan Rapackiego, powstał przy akceptacji hegemona Polski, ale służył światowemu pokojowi. Dzisiaj polska kapitalistyczna lewica, starająca przypodobać się nowemu hegemonowi służy wojnie.
Żałosny polityczny koniec jeszcze niedawno czołowego przedstawiciela kapitalistycznej lewicy jaką jest (była?) niemiecka socjaldemokracja niech będzie tu przestrogą. Ta właśnie partia płaci dzisiaj przyszłością swojego politycznego bytu cenę za błędną ocenę procesów politycznych, za utratę swojej suwerenności i za rozejście się jej strategicznych decyzji z oczekiwaniami jej wyborców.
Radosław S. Czarnecki, Jacek Uczkiewicz