Z prof. Szymonem P. Malinowskim z Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Anna Mazerant
- Panie profesorze, czy teoria spiskowa dotycząca rozpylania w atmosferze bliżej niezidentyfikowanych substancji, na co mają wskazywać długo utrzymujące się smugi kondensacyjne, ma jakikolwiek sens z punktu widzenia nauki? Internet niezmiennie od paru lat aż huczy od doniesień na temat chemtrails … Czy jest to na tyle poważne, żeby o tym rozmawiać?
- To, co na ten temat znajduje się w sieci jest wybitnie niepoważne, ale to nie znaczy, żeby o tym nie rozmawiać. Procesy, jakie zachodzą w atmosferze są bowiem skomplikowane i potencjalnie dla nas niebezpieczne, stąd warto odsiewać cały czas ziarno od plew. Dyskusję o chemtrails trzeba jednak traktować jako niepoważną, bo te wszystkie smugi, jakie widzimy na niebie są smugami kondensacyjnymi. One są oczywiście bardzo istotne ze względu na różne procesy klimatyczne; mówimy nawet o specjalnym rodzaju chmur – aviation induced cirrus - które są efektem wielkiej liczby lotów. Niemniej wszelkie dywagacje dotyczące światowego spisku – czy to rządu światowego (NWO), czy naukowców - polegającego na rozpylaniu nad światem bliżej nieokreślonych substancji w celu zniewolenia ludzkości czy ochrony przed globalnym ociepleniem są nonsensem.
- Jednak ludzie powołują się na swoje doświadczenie życiowe – że nigdy wcześniej takich chmur nie widzieli, że smugi kondensacyjne szybko znikały, a obecnie utrzymują się wiele godzin na niebie, że słońce jest przymglone, nie ma już tak czystego nieba jak kiedyś...
-
Te wszystkie spostrzeżenia są prawdziwe, tyle, że ich wyjaśnienie jest błędne. W czasie życia większości z nas ruch lotniczy zwiększył się tak znacznie, że wpływa na obraz naszego nieba. I to szczególnie w tych regionach, gdzie mieszka dużo ludzi, jest wiele lotnisk. Można to prześledzić choćby na stronie www.flightradar24.com.
Jak wiadomo, paliwo lotnicze zawiera węglowodory, które spalane tworzą wodę i dwutlenek węgla. Mieszanie dwóch warstw powietrza o różnych temperaturach i wilgotnościach często prowadzi do kondensacji – ciepłe, bardzo wilgotne spaliny z silników samolotu, które dostają się w potężny wir za skrzydłami samolotu tworzą podwójną smugę kondensacyjną. -
Ale teoria spiskowa mówi, że te szkodliwe substancje - w skali nano - są rozpylane właśnie ze skrzydeł samolotów, przez umieszczone w nich maleńkie dysze...
-
Takiego działania w żaden sposób nie dałoby się ukryć. Samolot zużywa tony paliwa, które jest w dodatku badane i to przez różne zespoły badawcze. Aby poznać powstawanie chmur za samolotem, robi się nawet badania polegające na tym, że samolot badawczy leci za pasażerskim i mierzy własności smugi kondensacyjnej.
Zgodnie z brzytwą Ockhama – nie należy szukać skomplikowanych wyjaśnień, skoro są prostsze.Mamy samoloty badawcze, które mierzą różnorakie parametry chmur. Sam nimi latam. Te samoloty – a dysponują nimi ośrodki w wielu krajach – na potrzeby konkretnych projektów wyposaża się w liczne przyrządy, za które odpowiadają różne grupy naukowców. Do jednej kampanii pomiarowej zbiera się kilkanaście grup badawczych z różnych krajów na świecie, z których każda zajmuje się jednym przyrządem. A są to przyrządy, którymi można zmierzyć np. rozmiar i właściwości każdej kropelki i każdego kryształka w polu widzenia. Umiemy takie kropelki i kryształki łapać i badać je fizycznie, chemicznie, precyzyjnie określać cechy takich aerozoli w atmosferze jak pyły wulkaniczne, efekty emisji z powierzchni Ziemi czy innych samolotów.
To są bardzo drogie badania – w Polsce nie mamy samolotu do badań atmosferycznych, a jedyną polską grupą uczestniczącą regularnie w lotniczych badaniach atmosfery jest zespół naszego instytutu. My akurat nie robimy analiz chemicznych, jesteśmy specjalistami od pomiarów temperatury – umiemy to robić najlepiej w świecie. Dzięki posiadanym przyrządom umiemy zbadać temperaturę między poszczególnymi kropelkami w chmurach. Analizujemy też wyniki pomiarów mikrofizycznych i aerozolowych wykonywanych przez współpracujące grupy z innych krajów. Wszystko po to, żeby zrozumieć chmury. I rozumiemy je coraz lepiej, nie zauważając żadnych śladów spisku na niebie.
-
Zatem skoro tak wielkie grupy badawcze robią pomiary właściwości atmosfery, to trudno przypuścić, aby możliwe było utrzymanie w tajemnicy działań szkodliwych dla ludzi...
-
Wszystkie informacje, po kalibracji, przetworzeniu, kontroli jakości, są dostępne np. na stronach European Facility for Airborne Research (EUFAR), którego jesteśmy członkiem, National Center for Atmospheric (NCAR) w USA, NASA i innych ośrodków koordynujących, czy prowadzących badania lotnicze.
-
Ale już od lat 50. powszechnie wiedziano o zasiewaniu chmur jodkiem srebra przez Rosjan. Mniej znany był fakt zasiewania chmur przez Amerykanów w latach 1967 - 1972 w Wietnamie, gdzie udawało im się przedłużenie sezonu monsunowego o 15 dni. Czyli sterowanie pogodą – przynajmniej na małym obszarze, jest praktykowane od kilkudziesięciu lat. Dzisiaj zasiewanie chmur prowadzą 24 państwa!
-
Historia zasiewania chmur jest jeszcze starsza, teoria uzasadniająca takie działania sięga lat 20. XX wieku. Jeśli chodzi o pierwsze badania w atmosferze, prowadzono je w USA w latach 40. ub. wieku. Ciekawostką jest, że jednym z pionierów był Bernard Vonnegut, brat słynnego pisarza, Kurta Vonneguta. Badania na ten temat prowadzone są do tej pory. Jednak nasze umiejętności sztucznego wywoływania deszczu są na tyle ograniczone, że skuteczność tego rodzaju działań jest znikoma.
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że typowa kropla deszczu nie tworzy się w wyniku kondensacji pary wodnej, ale wskutek zderzenia malutkich kropelek czy kryształków lodu, które powstały w chmurach w wyniku kondensacji. Typowa kropla deszczu powstaje ze zderzenia miliona takich kropelek chmurowych.Teoretycznie, zasiewanie chmur miałoby doprowadzić do tego, żeby niektóre z kropelek powstałych w procesie kondensacji szybko zamarzły w temperaturach niewiele poniżej 0oC (typowe małe kropelki są przechłodzone i zamarzają dopiero w temperaturach poniżej -15oC). Jednoczesna obecność w chmurze kryształków lodu i kropelek wody powoduje wzrost kryształków kosztem kropelek, ułatwia zderzenia rosnących kryształków z kropelkami i w efekcie powstanie opadu. Aby ułatwić zamarzanie, wprowadza się substancje, które pozwalają w kropelkach zbudować strukturę krystaliczną – należą do nich jodek srebra czy zestalony dwutlenek węgla, tzw. suchy lód. Ale działanie bywa skuteczne tylko w niektórych chmurach – np. w cumulusach i tylko w pewnym stadium rozwoju chmur, temperatur, warunków atmosferycznych.
Innymi słowy: szansę na wcześniejsze wywołanie opadu możemy mieć tylko wówczas, jeśli zadziałamy na określoną chmurę w ściśle określonym momencie. Nie przekłada się to na żadne panowanie nad opadem. Liczne badania prowadzone na całym świecie pokazały, że nawet jeśli możemy wpłynąć na część procesów w jednej chmurze, to nie jesteśmy w stanie spowodować, aby w danym miejscu wystąpił opad, a w innym nie. Nie jesteśmy też w stanie sprawić, że w dłuższym okresie w jakimś miejscu spadnie więcej opadów. -
Czyli od kilkudziesięciu lat w sprawie sterowania pogodą nic się nie zmieniło?
-
Zmieniło się wiele – rozumiemy o wiele więcej i lepiej rozumiemy, dlaczego nie potrafimy jeszcze - i pewnie długo nie będziemy umieć - pogodą sterować. Jednym z czynników jest np. brak znajomości niektórych procesów na poziomie teorii. Często mówię o „wstydliwej stronie fizyki” – braku skutecznej umiejętności opisania zjawiska turbulencji, powszechnego w przepływach hydrodynamicznych, w szczególności w atmosferze. Mamy oczywiście piękne teorie turbulencji w przepływach wyidealizowanych, mamy też fundamentalny problem matematyczny dotyczący równań hydrodynamiki– twierdzenia o istnieniu i jednoznaczności rozwiązań Naviera – Stokesa opisującego te przepływy. W efekcie np. fizycy atmosfery mają problem ze ścisłym opisem procesów, jakie występują dokoła nas.
-
Ale mimo to, Rosjanom od wielu lat na defiladzie majowej dopisuje pogoda!
-
Myślę, że nie zawsze. A w dodatku u nas na 11 listopada od lat nie pada.
-
U nas może często nie pada, ale 11 listopada naznaczone jest śmiercią lotników – właśnie z powodu pogody.
-
Tyle, że wynikało to z lekceważenia faktu, że w chmurach o temperaturze niewiele poniżej 0o C woda występuje w postaci przechłodzonych kropelek. To jest bardzo poważny problem dla lotnictwa – z tego samego powodu omal nie zginął w katastrofie premier Miller.
-
A też snuto wówczas teorie spiskowe...
-
My lekceważymy podstawowe zjawiska, jakie zachodzą w atmosferze, zapominając o elementarnej fizyce, od której zależą i próbujemy kompensować ten brak wiedzy jakimiś niestworzonymi historiami. W Polsce brak podstawowej wiedzy o atmosferze jest poważnym problemem, większym niż w wielu innych krajach. Przyczyną jest słabość zarówno dziennikarstwa naukowego, jak i nauki w tej dziedzinie - niewielu badaczy potrafi prostować błędne doniesienia. Słabość polskich nauk atmosferycznych łatwo udowodnić, analizując np. w bazie danych Scimago cytowalność polskich publikacji naukowych w tej dziedzinie. Zajmujemy miejsce na szarym końcu, daleko nie tylko za czołówką, ale i za krajami na podobnym poziomie rozwoju czy finansowania nauki.
-
Geofizycy z PAN twierdzą**, że powodem tego jest m. in. słabe finansowanie nauk o Ziemi. Dla dziedzin interdyscyplinarnych nasi decydenci nie mają zrozumienia.
-
I w przypadku nauk o Ziemi są na to twarde dowody. Na przykład, nie ma nas w Europejskim Centrum Prognoz Średnioterminowych (European Centre for Medium-Range Weather Forecasts, ECMWF). Polska jest jedynym krajem europejskim, który do tego konsorcjum nie przystąpił, choć dla meteorologów jest ono tym, czym CERN dla fizyków. W efekcie, np. państwowy instytut badawczy, jakim jest IMGW - de facto rządowe centrum analiz i ostrzegania o zjawiskach meteorologicznych i klimatycznych - odcięty jest od najlepszego źródła wiedzy o prognozowaniu pogody i klimatu.
Co ciekawe, i na poziomie krajowym IMGW nie wygląda dobrze - nie ma np. uprawnień do nadawania stopni naukowych w naukach atmosferycznych: meteorologii, klimatologii, fizyce atmosfery. Konsekwencje takiego stanu rzeczy sięgają dalej: w Polsce nie ma żadnej jednostki akademickiej, która kształciłaby meteorologów według nowoczesnych wymogów Światowej Organizacji Meteorologicznej (The World Meteorological Organization, WMO). Program studiów na kierunku fizyka na Wydziale Fizyki UW dla studentów fizyki atmosfery jest najbliżej wymagań WMO, przynajmniej w zakresie przygotowania matematyczno-fizycznego, ale studiowanie fizyki jest trudne i liczba studentów oraz absolwentów niewielka.
Niewielkie są też możliwości rozwoju, gdyż IMGW kształci adeptów meteorologii we własnym zakresie, w oderwaniu od nielicznych krajowych grup akademickich, które w tej dziedzinie reprezentują poziom międzynarodowy. Kolejnym przykładem na oderwanie naszego kraju od standardów międzynarodowych w dziedzinie nauk atmosferycznych jest to, że Polska jest też jedynym krajem na świecie, który nie zezwolił na otwarcie dostępu do oryginalnych serii pomiarowych ze swojego obszaru, wykorzystywanych w badaniach zmian klimatu. (Pozwolę sobie nie przedstawiać komentarzy kolegów z zagranicy na ten temat). -
Wróćmy jednak do teorii spiskowej – istnieją podejrzenia, iż Amerykanie potajemnie sprawdzają, czy można szybko obniżyć temperaturę na Ziemi, gdyby dotychczas podejmowane próby z ograniczeniem emisji CO2 nie przyniosły rezultatów klimatycznych. Mieliby też z tego powodu próbować zwiększać albedo. -
O geoinżynierii dyskutowano np. dwa lata temu na konferencji fizyki chmur Amerykańskiego Towarzystwa Meteorologicznego (American Meteorological Society, AMS) w Portland w Oregonie, czy w tym roku na światowej konferencji fizyki chmur.
Geoinżynierii wszyscy się bardzo boją, bo skoro nie umiemy sterować nawet poszczególnymi chmurami, to jak mieć zaufanie do działań na znacznie większą skalę? Ale może być i tak, że będzie to jedyny ratunek przed dramatycznymi skutkami antropogenicznej zmiany klimatu.
To kwestia oszacowania ryzyka. Na razie nie wiemy, co przyniesie gorsze skutki: ocieplenie klimatu, czy zwiększenie albedo planety? Uważamy jednak że lepiej mieć wiedzę, która pomogłaby w razie poważnego zagrożenia podjąć świadomą decyzję.
Specjaliści (niekoniecznie politycy) mają świadomość, że metod geoinżynieryjnych można użyć tylko w ostateczności. I tego, że koszty takich decyzji mogą być niewyobrażalne. Nie w sensie kosztów użycia, a kosztów środowiskowych.
Ale jeżeli będą one mniejsze od kosztów zmian klimatu, to użycie tej metody będzie uzasadnione.Kolejnym zagrożeniem są, paradoksalnie, stosunkowo niewielkie koszty bezpośrednie niektórych przedsięwzięć geoinżynieryjnych. Na przykład, zwiększenie albedo Ziemi wskutek dostarczenia do stratosfery aerozolu siarkowego jest możliwe wskutek działania tylko jednego kraju.
Efekty takiego unilateralnego działania byłyby jednak światowe, co niosłoby poważne konsekwencje polityczne. Ludzie przy zdrowych zmysłach boją się takich scenariuszy. -
Ale zdrowe zmysły w historii ludzkości nie zawsze brały górę...W Moskwie, 17 czerwca 2008 roku samoloty transportowe Rosyjskich Sił Powietrznych próbowały zasiewać chmury cementem. Jeden z worków nie rozproszył się, lecz spadł w całości na dom mieszkalny przebijając dach.
-
To zabawnie ilustruje do czego może prowadzić próba wpływania na procesy atmosferyczne w oderwaniu od rzetelnej wiedzy naukowej. Trzeba propagować tę wiedzę. Przykro, że w Polsce jesteśmy na tej drodze nie tylko daleko za czołówką, co na szarym końcu.
-
Zasiewanie chmur powoduje coraz częstsze oskarżenia o kradzież opadu. To rodzi zupełnie nowe konflikty wewnętrzne i zewnętrzne dla państw...
-
W USA istnieją prywatne firmy ogłaszające się jako te, które potrafią wywołać deszcz. Zarabiają na tym prawnicy, którzy występują w imieniu sąsiadów o odszkodowania za zabór wody. W ten sposób niektórzy płacą za mity o skuteczności tej technologii.
Odzwyczailiśmy się od tego, że na nasze życie mają wpływ przebiegające w atmosferze procesy fizyczne, biologiczne i chemiczne. W doniesieniach medialnych sprzedają się najlepiej informacje sensacyjne i ciekawe, a nie takie, które podają jakiekolwiek liczby i wartości. Z wypiekami czytamy te doniesienia i zaczynamy żyć w rzeczywistości wirtualnej opowieściami o chemtrails, o zasiewaniu chmur na skalę globalną, o kontroli klimatu globalnego, kradzieży opadu. To świetnie pomaga snuć teorie spiskowe. Jeśli ktoś nie ma elementarnej wiedzy o fizycznej naturze rzeczywistości za oknem, to tłumaczenie zjawisk teorią spiskową łatwo akceptuje. -
Dziękuję za rozmowę.
* Chemtrails (chemiczne ślady) - termin chemtrails jest skrótem od chemical trails i grą słów na contrails. Teoria spiskowa zakładająca, że smuga kondensacyjna powstająca za lecącym samolotem jest w niektórych przypadkach wytworem mającym utajony cel, na przykład skraplanie i dystrybucję na wielkich obszarach dużych ilości szkodliwych substancji. (za Wikipedią)