Z prof. Jerzym Kleerem, wiceprzewodniczącym Komitetu Prognoz PAN, autorem książki Dobra publiczne wczoraj – dziś – jutro rozmawia Anna Leszkowska
- Panie profesorze, dobro publiczne to termin funkcjonujący zaledwie od ponad 60 lat. Ale o ile początkowo dotyczył on głównie obrony i edukacji, i w niewielkim zakresie także opieki zdrowotnej, obecnie stał się niezmiernie pojemny, przysłowiowym workiem bez dna. Do dóbr publicznych zalicza się także informację, pokój, traktaty, bezpieczeństwo socjalne, finanse publiczne, a nawet dzieci. Czym więc są dobra publiczne?
- Przede wszystkim dobra publiczne są związane z funkcjonowaniem suwerennego państwa, z sektorem publicznym, który stanowi pewien kręgosłup każdego państwa. Pewne dobra publiczne są niejako przypisane do państwa i ono nie może z nich zrezygnować.
Od zawsze czystymi dobrami publicznymi były obrona państwa, bezpieczeństwo oraz system instytucjonalno-prawny, a także ochrona własności.
Tak zwane czyste dobra publiczne charakteryzują się dwiema cechami: są niekonkurencyjne i każdy ma prawo z nich korzystać. Nikogo nie można wykluczyć z prawa do korzystania z bezpieczeństwa, ani z praworządności, ani z ochrony własności publicznej i prywatnej. Czyste dobra wszędzie były finansowane przez państwo i wszędzie obowiązywały, choć modele tych dóbr bywały różne.
Istnieją również dobra mieszane, które są częściowo odpłatne, zatem mają charakter częściowo wykluczający. Pojawiły się one z chwilą zmiany modelu gospodarczego w krajach rozwiniętych i wprowadzeniu modelu neoliberalnego z poszerzającym się zakresem gospodarki rynkowej. Wówczas, niektóre czyste dobra publiczne, które były cechą sztandarową państwa opiekuńczego jak bezpłatna edukacja, służba zdrowia, pomoc społeczna itd., stały się odpłatne (całkowicie lub częściowo), czyli dostępne tylko dla niektórych. Powstała prywatna edukacja, służba zdrowia, usługi opiekuńcze.
Z chwilą pojawienia się globalizacji i rewolucji informacyjnej dochodzi do kolejnej zmiany: w wyniku otwarcia granic pojawiają się potrzeby, które powinny być traktowane jak dobra publiczne. Tu tkwi źródło narodzin globalnych dóbr publicznych.
Wprawdzie literatura ekonomiczno-społeczna poświęcona globalnym dobrom publicznym jest dosyć obszerna, jednakże w praktyce nie bardzo się te dobra przebiły. Wynika to z tego, że warunkiem ich tworzenia musi być porozumienie co najmniej dwóch państw (ale z reguły większej ich liczby), które winno się opierać na dobrowolności, równości, kompromisie rozwiązań, zaufaniu, solidarności (pojawieniu się dóbr wspólnych) i określeniu sposobu finansowania tych dóbr. W niektórych dziedzinach to się nawet realizuje, tyle że rzadko, gdyż globalne dobra publiczne pojawiają się w obszarze, który jest ciągle marginalizmem funkcjonowania państwa suwerennego.
- Ale takie dobra jak Internet, informacja, GPS, to nie jest sprawa marginalna...
- Ależ to nie są dobra publiczne, bo nie ma tu równości szans poszczególnych państw w dostępie do nich. Poza tym reguły korzystania z tych dóbr, a jeśli idzie o informację - wybór treści, narzucają operatorzy, koncerny ponadnarodowe.
To nie są nawet dobra mieszane, ale prywatne. Popatrzmy na Wikipedię: można do niej wpisać co się chce, zatem można powiedzieć, że ona służy także dezinformacji. Dzięki systemom informatycznym można także inwigilować ludzi.
Moim zdaniem, tych dóbr nie należy zaliczać do globalnych dóbr publicznych, gdyż dobra takie winny dawać pożytek publiczny bez warunków.
- A czy środowisko naturalne winniśmy zaliczać do globalnych dóbr publicznych? Powietrze, wodę – wszyscy przecież mamy do nich dostęp, choć ich jakość w różnych częściach globu jest różna...
- Powietrze ani woda nie są dobrem, bo nie są wytworem człowieka. Ekonomiści umieszczają niekiedy te pojęcia w ramach dóbr w celu zwrócenia uwagi na stopień zniszczenia środowiska człowieka, skutkujący zmianami klimatycznymi i konsekwencjami tego dla życia człowieka. Ale z punktu widzenia ekonomii, środowisko naturalne nie jest dobrem publicznym – jest nim natomiast jego ochrona.
Czyste dobra publiczne zatem to obrona, bezpieczeństwo, ład instytucjonalno-prawny, a w niektórych państwach edukacja i ochrona zdrowia oraz infrastruktura. Ja zaliczam do czystych dóbr publicznych także sektor badań i rozwoju, oraz pomoc socjalną i sektor samorządowy. Ten ostatni ma wszystkie cechy dobra publicznego: nie można z niego nikogo wykluczyć, nie powinien być konkurencyjny, pełni także funkcje na rzecz danej społeczności.
- Jak zatem ocenić, co jest a co nie jest dobrem publicznym? Czy fakt, że ekonomiści zaliczają do nich coraz więcej dóbr, rozwiązań, instytucji, związane jest z ewolucją tego pojęcia?
- W ostatnich dziesięcioleciach z reguły zawężano funkcjonowanie sektora publicznego. Pojawiały się różne instytucje, które można byłoby nazwać quasi-publicznymi. Miała na to wpływ globalizacja, która wraz z rewolucją informatyczną spowodowała wzrost więzi między państwami. Globalizacja też uruchomiła proces powstawania państw suwerennych, których „wysyp” nastąpił w II połowie XX wieku w wyniku dekolonizacji oraz rozpadu eksperymentu socjalistycznego. Przy czym trzeba mieć na uwadze, że ta współczesna suwerenność jest pojęciem dosyć względnym, o ile nie wątpliwym.
- Istnienie dóbr publicznych ma rodowód kilkusetletni, ale rozwój tej idei nastąpił dopiero po wojnie. Co takiego się stało w II połowie XX wieku, że dobra publiczne stały się tak pożądane?
- Dobra publiczne zaczęły się upowszechniać w rozwiniętych krajach kapitalistycznych, które musiały pokazać, że dbają bardziej o swoje społeczeństwa niż państwa socjalistyczne, które pod hasłami dobrobytu dla wszystkich zapoczątkowały ten eksperyment. Państwo opiekuńcze jest to bowiem rewers państwa socjalistycznego, ale rewers skuteczny.
A jak coś wchodzi w obieg życia społecznego, to nie da się tego całkowicie wyrzucić, można to jedynie zmienić. Stąd też w jednych krajach edukacja jest jeszcze bezpłatna, ale już ochrona zdrowia nie dla wszystkich.
Pomijam już problem całkiem nowy, który pojawił się w połowie lat 50., czyli boom demograficzny - w ciągu 50 lat przybyło nam ponad 2 mld ludzi. I trzeba było im coś zaoferować. Było to więcej teorii, mniej praktyki, czyli więcej propagandy, a mniej realnych korzyści.
Tak wielka liczba ludzi na świecie jak obecnie determinuje stopień dostępu do dóbr publicznych. Dla jednych będzie on jeszcze nieograniczony, dla innych ograniczony, a dla innych wyłącznie prywatny. Ale być musi. Tutaj istnieje iunctim między rozwojem a dobrami publicznymi. Sfera dóbr publicznych zaczyna się jednak kurczyć, bo państwa już nie stać na takie wydatki.
- Jednak niektórzy ekonomiści uważają, że rozwój dóbr publicznych to nie tyle skutek socjalizmu, co trzecia droga ustrojowa – ani kapitalizm, ani socjalizm. Inni z kolei twierdzą, że to sposób na łagodzenie napięć między państwem narodowym a zglobalizowanym światem.
- Jestem przeciwnikiem tej drugiej koncepcji dlatego, że czyste dobra publiczne - obronność, praworządność, ochrona własności - są efektem umacniania państwa suwerennego.
- A jeśli wskutek globalizacji państwo suwerenne przestanie istnieć, wówczas i dobra publiczne znikną?
- Wówczas pojawią się globalne dobra publiczne.
- I mogą one być zupełnie inne niż narodowe...
- Oczywiście, tylko że jeśli wzrost gospodarczy jest nadrzędnym celem wszystkich państw, to potrzebne jest wyedukowane społeczeństwo, zdrowe, ze zorganizowaną przestrzenią publiczną. Do tego potrzebna jest edukacja dla wszystkich, nakłady na B+R, służba zdrowia, pomoc społeczna, władza lokalna, itd. Czyli trzon dóbr publicznych pozostanie zawsze.
- Jest jeszcze jedna teoria dotycząca dóbr publicznych: określa się ją jako podstawę rozwoju państw słabo rozwiniętych.
- Państwa zacofane w warunkach współczesnych mogą się rozwijać tylko poprzez imitację lob skokowo. Otwarcie granic daje atut taki, że można łatwo przejmować pewne rozwiązania techniczne, instytucjonalne czy formy instytucji ekonomicznych. Takim krajem rozwijającym się w sposób imitacyjny jest Polska.
Skokowość z kolei polega na tym, że państwo w swoim rozwoju nie przechodzi wszystkich faz, ale przejmuje rozwiązania „z wyższej półki”. Oczywiście, efektywność tych nowych rozwiązań będzie dużo niższa. W tym sensie dobra publiczne mogą być użyte jako czynnik rozwoju, ale to nie one są jego siłą sprawczą.
- Czy wielkie nierówności społeczne nie są zagrożeniem dla dóbr publicznych? Czy nie ma tu pokusy, że najbogatsi przejmą je i staną się one dobrami prywatnymi?
- Niekoniecznie. Jeżeli weźmie się np. pod uwagę czysty model NATO, to organizacja ta miała zadanie obrony terytorium swoich członków. Tymczasem stała się organizacją ofensywną, angażującą się w wojny na terytoriach państw niezrzeszonych. Prawo jest więc niesłychanie ważnym czynnikiem, ale pod jednym warunkiem: że jest stosowane.
- A jak należałoby ocenić takie działania polityczne jak zapowiedź wprowadzenia traktatu TTIP? Z jednej strony –tworzenie dóbr globalnych, a z drugiej obawa, że jego wprowadzenie doprowadzi do likwidacji narodowych czystych dóbr publicznych – zwłaszcza edukacji i ochrony zdrowia...
- To jest możliwe, chociaż trudno sobie wyobrazić całkowitą prywatyzację edukacji i służby zdrowia. Bo to dla edukacji oznaczałoby, że wszystkie dzieci na całym terytorium obowiązywania takiego traktatu uczą się z jednego podręcznika. Takiemu rozwiązaniu będzie przeciwny system kulturowy - narody się nie zgodzą. A nie ma możliwości stworzenia jednego, ogólnoświatowego, systemu kulturowego.
Ochrona zdrowia też nie może zostać w pełni sprywatyzowana, dlatego że ludność świata z uwagi na klimat jest bardzo zróżnicowana pod względem chorób. Poza tym systemy kulturowe mają wpływ na dietę, styl życia, a zatem – stan zdrowia, także choroby. Oczywiście, można sobie wyobrazić prywatyzację i edukacji, i służby zdrowia pod jednym warunkiem: że zróżnicowanie dochodowe będzie niewielkie. Bo wówczas każdy musiałby kupować i usługi edukacyjne, i medyczne.
- Czy istnienie czystych dóbr publicznych w większym stopniu zależy od formy ustroju czy globalizacji?
- Neoliberalizm nie upowszechnia dóbr publicznych dlatego, że jedną z jego podstawowych zasad jest małe państwo. W warunkach współczesnych nie ma jednak innej instytucji – poza państwem - która byłaby w stanie dostarczyć dóbr publicznych. Korporacje mają przecież na uwadze tylko zysk.
Wprawdzie współczesne państwo jest produktem rewolucji przemysłowej, (które jednak ulega modyfikacji), ale w najbliższym czasie prawdopodobnie nie będzie innych form je zastępujących, bo nie powstanie rząd światowy. Nawet jeśli zgodziłoby się na to kilka państw, to nie sposób osiągnąć zgodę wszystkich.
Moim zdaniem, najbliższe pokolenia będą żyły w państwach narodowych i suwerennych, które mogą zmieniać zakres swojej suwerenności, niemniej w jakimś stopniu nimi pozostaną. Tym samym istnieć będą narodowe dobra publiczne.
Dziękuję za rozmowę.