Młodzi ludzie zainteresowani kulturą rzadko kiedy podejmują studia ekonomiczne, zaś ci zainteresowani gospodarką i ekonomią, niewiele uwagi poświęcają sprawom kultury.
Dlaczego tak się dzieje? Spróbuję to wyjaśnić i jednocześnie pokazać jak bardzo gospodarka i kultura są ze sobą powiązane. Gdy zadajemy pytania o wartości i próbujemy powiązać nasze i innych działania z tymi wartościami wchodzimy w krąg kultury. Gdy rozmawiamy o gospodarce i ekonomii, jako nauce o gospodarowaniu, to musimy pamiętać, że: - gospodarka jest częścią kultury, w szerokim znaczeniu tego terminu;
- gospodarowanie jest silnie zakorzenione w kulturze, chociaż nie zawsze jest to dostrzegane;
- człowiek jest kulturą, a człowiek gospodarujący – homo oeconomicus nie jest w rzeczywistości z kultury wypreparowany;
- w kulturze tkwią najważniejsze instytucje o dużej trwałości i znaczeniu, które silnie wpływają na efektywność gospodarowania i ogólnie – rozwój społeczno-gospodarczy;
- uniwersytety przetrwały w Europie przez stulecia, bowiem ich fundamentem była głęboko zakorzeniona kultura, składająca się na instytucje „długiego trwania”, i kierowanie się wartościami, takimi jak: prawda, dobro i piękno.
Mówiąc o kulturze, mamy zazwyczaj na myśli wytwory czy dobra kultury, mające postać materialną: obrazy, książki, budowle, rzeźby itp. Nie zauważamy, że to, co w kulturze jest najważniejsze, tkwi w człowieku i jest niewidoczne. W przypadku kultury możemy mówić o zasobach materialnych i niematerialnych. Te drugie przejawiają się poprzez nasze myślenie, motywowanie i działanie.
Człowiek nie tylko tworzy kulturę i mieszka w niej, człowiek nosi ją w sobie, człowiek jest kulturą. (Ryszard Kapuściński)
Piękną metaforę kultury jako wyodrębnionej całości i odmienności, a także czegoś niezwykle ważnego, przedstawia Ruth Benedict, cytując gorzkie słowa wodza Indian Kopaczy: „Na początku Bóg dał każdemu ludowi po glinianym kubku, aby pił z niego wodę życia. Wszyscy zanurzali kubki w wodzie, ale kubki były różne. Nasz kubek rozbił się. Naszego kubka już nie ma”. Mówił to wódz Indian, którego kultura uległa zniszczeniu. Znaczenie instytucji
Od kilku dziesięcioleci w naukach ekonomicznych wielką karierę robi problematyka instytucjonalna. Ekonomiści odkrywają znaczenie instytucji społecznych i kulturowych w funkcjonowaniu gospodarki i determinowaniu jej efektów.
Dlaczego tak późno ekonomiści docenili znaczenie instytucji? Bo instytucje są niewidoczne i tkwią w głowach ludzi. Mamy tu podobną sytuację jak w odniesieniu do kultury. Zresztą, dużą część kultury stanowią instytucje silnie wpływające na zachowanie człowieka gospodarującego i doceniane w ekonomii instytucjonalnej: własność, prawo, religia, obyczaje, tradycja itp. Kultura determinuje to, co nazywamy jakością życia. David Throsby, australijski specjalista w dziedzinie ekonomiki kultury uważa, że kultura, a zwłaszcza uczestnictwo w kulturze, ma bardzo duże i rosnące znaczenie dla poprawy jakości życia i jego zrównoważenia. Stwierdza on: „Ekonomia odchodzi od poglądu, że naszym celem jest ciągłe zwiększanie produkcji, sprzedaży, konsumpcji, bo wszyscy już rozumieją, że ten model zasadniczo wyczerpał swoje możliwości. Teraz chodzi nie o to, żeby bez końca podnosić konsumpcję, lecz żeby podnieść realną jakość życia. Można powiedzieć, że celem jest lepsze życie – nie większa produkcja. A skoro tak, to kultura staje się czynnikiem o fundamentalnym znaczeniu”. Na wzrost zainteresowania kulturą, także wśród ekonomistów, niewątpliwy wpływ miały osiągnięcia ekonomii instytucjonalnej, ograniczona skuteczność wyjaśniania przyczyn zacofania gospodarczego przez standardową neoklasyczną ekonomię i poszukiwanie przyczyn rosnących zróżnicowań społeczno-gospodarczych między krajami.
Zarówno uniwersalność ekonomii jako nauki, jak i uniwersalność organizacji systemów gospodarczych jest ciągle konfrontowana z kontekstem i otoczeniem kulturowym, w którym przebiega gospodarowanie.
Ekonomiści jako naukowcy, i biznesmeni jako praktycy gospodarowania, zaczęli dostrzegać, że kultura charakteryzująca się wielkim zróżnicowaniem nadaje konkretne znaczenie kategoriom instytucjonalnym, które były przez nich zazwyczaj traktowane jako uniwersalne, w tym takie jak: własność, prawo, wartość pracy, sprawiedliwość i inne. Kultura nadaje znaczenie pojęciom oraz procesom i konstruuje rzeczywistość społeczną. Brak miejsca na kulturę Proces społeczno-kulturowego wykorzeniania się gospodarki stał się charakterystyczną cechą czasów nowożytnych, a zwłaszcza ostatnich dwóch stuleci. Proces ten miał swoje wsparcie teoretyczne w postaci neoliberalnego nurtu ekonomii, który w drugiej połowie XX wieku stał się dominujący w naukach ekonomicznych.
W tej odmianie ekonomii kultura zniknęła, bo u jej podstaw legła akulturowa, uniwersalna, mechanistyczna koncepcja człowieka gospodarującego, działającego w środowisku, którego dobrym wyjaśnieniem były zmatematyzowane modele skoncentrowane na zagadnieniach równowagi i efektywności.
Jak wiadomo, liberalizacja handlu i przenoszenia się czynników produkcji w połączeniu z ekspansją ponadnarodowych korporacji wpływają na ujednolicanie zasad gospodarowania i zmieniają otoczenie społeczne, kulturowe i polityczne gospodarek. Wszystko to razem służy podnoszeniu efektywności gospodarowania, przynajmniej w takim sensie, w jakim określa to neoklasyczna teoria ekonomii, ale może być destrukcyjne dla kultury i ostatecznie jakości życia człowieka. Kiedyś zasady gospodarowania (cele, sposoby, wykorzystywanie jego rezultatów itp.) wynikały z kulturowo-społecznego kontekstu, zwłaszcza ukształtowanego w skali lokalnej. Teraz coraz częściej potężna machina gospodarki rynkowej podporządkowuje sobie kontekst społeczny, a przynajmniej usiłuje to zrobić. Dobrze odzwierciedla to stwierdzenie Ryszarda Kapuścińskiego: „Żyjemy coraz bardziej w gospodarce, a coraz mniej w społeczeństwie”. Problem zaufania Kilkadziesiąt lat temu ekonomiści zainteresowali się nie tylko kapitałem ludzkim, ale też kapitałem społecznym. Z tym drugim związana jest kategoria zaufania. Jak napisał Piotr Sztompka: „Zaufanie staje się niezbędnym zasobem pozwalającym poradzić sobie z obecnością obcych”. Stale znajdujemy się w otoczeniu obcych i znalezienie odpowiednich sposobów organizowania relacji z nimi, a także korzystania z tych relacji staje się problemem o fundamentalnym znaczeniu. Na temat zaufania napisano już bardzo wiele prac i popularność tej kategorii w badaniach społecznych stale rośnie. Wspomnę tylko o dwóch pracach, które zyskały w świecie wielką popularność: pierwsza z nich to książka Roberta Putnama, zatytułowana „Demokracja w działaniu”, opublikowana w 1993 r. i praca Francisa Fukuyamy „Zaufanie. Kapitał społeczny a doga do dobrobytu”, opublikowana w 1997 r. Problemem zaufania stał się obiektem zainteresowań także ekonomistów, a to głównie dzięki osiągnięciom ekonomii instytucjonalnej. Został on powiązany z dwiema ważnymi kategoriami współczesnej analizy ekonomicznej: kapitałem społecznym i kosztami transakcyjnymi.
Na szczęście, ekonomiści już jakiś czas temu odkryli, że oprócz kapitału materialnego (maszyn, narzędzi, budynków, środków transportu czy ziemi) niezwykle ważne znaczenie ma kapitał ludzki, a więc człowiek, jego motywacja, wykształcenie, zdrowotność itp.).
Jakiś czas później odkryli znaczenie kapitału społecznego, a więc tego, co tkwi w interakcjach międzyludzkich, w tym zaufanie. Zaufanie wyzwala bardzo duże zasoby rozwojowe: skłania ludzi do współdziałania i zmniejsza koszty transakcyjne, stanowiące obecnie dużą część kosztów gospodarowania. Te współzależności zwróciły uwagę ekonomistów w stronę kultury, jako instytucjonalnej tkanki warunkującej przebieg procesów gospodarczych. Trzeba pamiętać, że ekonomia jest nauką o człowieku w jego społecznym uwikłaniu, a nie nauką o rzeczach. Jeśli „człowiek jest kulturą”, to ekonomia musi być też nauką o kulturze, a więc nauką humanistyczną. Jerzy Wilkin
Jest to skrócona wersja artykułu, który ukaże się w książce Komitetu Prognoz PAN „Polska 2000 Plus” - Ekonomiczna pozycja Europy w świecie.