banner

Redakcja „Biuletynu PTE” w 90. rocznicę publikacji eseju Johna M. KeynesaEkonomiczne perspektywy dla naszych wnuków poprosiła znanych ekonomistów o komentarze dotyczące przewidywań Keynesa, przede wszystkim w kwestii znaczenia, aktualności oraz trafności sformułowanych przez niego prognoz. Wybrane wypowiedzi publikowaliśmy w numerze 11/21 SN – Kpinomirowa nauka.
W tym numerze publikujemy dwa komentarze: „Keynes – wizjoner?” autorstwa dr. hab. Andrzeja Buszki, prof. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, oraz poniższy – "Co powiedziałby Keynes dziś?" autorstwa prof. Roberta Ciborowskiego, rektora Uniwersytetu w Białymstoku.

 

 Co powiedziałby Keynes dziś?

W zeszłym roku minęło 90 lat od napisania przez Keynesa eseju o ekonomicznych perspektywach naszych wnuków. Celowo wskazałem na wymiar czasowy, ze względu na znane stwierdzenie autora, „że w długim okresie wszyscy będziemy martwi”, bo jak się okazuje, długi okres w dokonaniach Keynesa był równie istotny. Powyższe sformułowanie jest ważne również z innych względów.Z jednej strony z racji wskazania, co wydarzy się po upływie wieku przy zachowaniu określonych warunków ekonomicznych, natomiast z drugiej jest próbą oceny przeszłości, która w zasadniczy sposób decydowała o opiniach obejmujących wiek XIX i jego długookresowego znaczenia.

Keynes ocenia wiek XIX jako czas najszybszych zmian ekonomicznych oraz okres bezprecedensowego bogacenia się ludzi. Wzrost produktywności, spadek bezrobocia, wyższe dochody czy krótszy czas pracy – można by bez końca wymieniać pozytywne konsekwencje tamtego okresu. Jednak przyszedł fin de siècle i świat stanął w obliczu ogromnych przemian (głównie społecznych, ale co za tym idzie– również ekonomicznych). Swego rodzaju symbolem tego były uroczystości pogrzebowe Edwarda VII z roku 1910, gdy wiadomo było, że coś pięknego się kończy, a świat nie wie, co będzie dalej. Z jednej strony panowała radość wynikająca z dotychczasowych osiągnięć, z drugiej – patrzono w przyszłość z niepokojem.

Żyje się do przodu, a rozumie do tyłu

Podsumowanie ekonomiczne wieku XIX dawało Keynesowi argumenty do sformułowania optymistycznej prognozy tego, co wydarzy się w przyszłości – poprawa jakości życia (rosnące dochody i majątki, dobra luksusowe stają się powszechne), bardzo dynamiczny rozwój technologiczny wynikający głównie z możliwości akumulacji, tworzenia i pogłębiania kapitału oraz poszerzanie rynków wewnętrznych i zewnętrznych. Zakładał również niższą dynamikę przyrostu naturalnego i brak problemów z absorbcją pracowników, aczkolwiek przy jednoczesnym zagrożeniu bezrobociem technologicznym.

Keynes pokazuje, że w gospodarce jest trochę jak w życiu. Odnosząc się do jego prognoz, można nawiązać do Kierkegaarda i powiedzieć, że „ironia życia leży w tym, że żyje się do przodu, a rozumie do tyłu”. Ciężko ocenić to,co będzie, ale post factum niektóre kwestie można ekstrapolować. Tego dokonuje Keynes, ale ma on tę możliwość, że widzi problemy ekonomiczne z perspektywy końca dobrego dla ludzi i świata czasu.

Prognoza Keynesa, podparta sukcesami wieku XIX, pozostaje w wielu aspektach wciąż aktualna, jednak znacznie ciekawsza byłaby próba oceny przyszłości według tych samych kryteriów, ale z dzisiejszej perspektywy, czyli w momencie, gdy główne czynniki pozytywnych zmian, o których pisze autor, właściwie zanikają.

Nie wiemy, dokąd idziemy

Chciałbym zwrócić uwagę na trzy kwestie zaznaczone w eseju Keynesa, które w moim przekonaniu były i są decydujące w dynamice rozwoju gospodarczego, a mianowicie: akumulację kapitału, stopy procentowe i zmiany technologiczne. Powyższe kategorie należy odnieść również do stanu, z którym mierzymy się dziś, gdy nie wiemy, dokąd nas doprowadzi zatrzymanie gospodarki z powodu epidemii i szereg niepewności ekonomiczno-społecznych.

Najbardziej niekorzystnymi procesami są: niszczenie kapitału (głównie przez niskie stopy procentowe i spadające realnie dochody) oraz potencjalna nacjonalizacja wielu obszarów gospodarczych. Spowodują one oczywiście zmniejszenie innowacyjności oraz przesunięcie procesów tworzenia nowych rozwiązań technologicznych w stronę dużych korporacji. A te z kolei będą się raczej skupiać na utrzymaniu swojej dominującej pozycji, a nie na szukaniu poprawy technologicznej. Nastąpi również jeszcze wyraźniejsze przeniesienie centrum świata gospodarczego do Azji. To zresztą tylko niektóre konsekwencje.

Podążanie drogą dominacji korporacji transnarodowych doprowadzi z kolei do takiej zmiany rynków pracy, że coraz trudniej będzie znaleźć „kreatywne” zatrudnienie (również samozatrudnienie). Żyjemy w czasach, gdy klasa średnia zanika, a możliwości bogacenia się stają się ograniczone. Coraz częściej obserwujemy rosnące zróżnicowanie dochodowe oraz gromadzenie bogactwa w grupie kilkunastu właścicieli korporacji. Można zaryzykować stwierdzenie, że odwracamy trendy, o których pisał Keynes i które dynamizowałyrozwój świata w ostatnich kilkunastu dekadach.

Wchodzimy w erę nowego feudalizmu

Co więcej, jak pisze Joel Kotkin, wchodzimy w erę „nowego feudalizmu”, którego cechy paradoksalnie coraz częściej przypominają czas sprzed XIX wieku. Po wspaniałej epoce większego rozproszenia bogactwa i ludzkich możliwości, nieubłaganie wracamy do ery bardziej feudalnej, charakteryzującej się rosnącą koncentracją bogactwa i własności, ograniczoną mobilnością pionową, stagnacją demograficzną i zwiększonym dogmatyzmem.

Od wieku XIX postępowały wzrost i później ekspansja klasy średniej. Dziś następuje jej upadek i wyłania się nowe, bardziej hierarchiczne społeczeństwo. Nowa struktura klasowa przypomina tę średniowieczną. Na szczycie nowego porządku znajdują się dwie klasy – odrodzona elita duchowa, która dominuje w wyższych warstwach zawodowych, na uniwersytetach, w mediach i kulturze oraz nowa arystokracja kierowana przez oligarchów technicznych posiadających nieograniczone bogactwo i rosnącą kontrolę informacji. Tworzy ona system „dataizmu” oparty na zbieraniu i wykorzystywaniu olbrzymiej ilości danych.

Obie klasy odpowiadają XVIII-wiecznym stanom francuskim: pierwszemu i drugiemu. Poniżej tych dwóch klas znajduje się trzeci stan, obejmujący drobnych przedsiębiorców, właścicieli nieruchomości i wykwalifikowanych pracowników sektora prywatnego. Klasa ta, dominująca przez większą część współczesnej historii, podupada. Jednocześnie nowi poddani rosną liczebnie – ogromna, powiększająca się, pozbawiona własności populacja (Kotlin, 20200, niemająca dużych szans na akumulację, z zanikającym duchem przedsiębiorczości i kreatywności.

W „Hamlecie” jest takie zdanie: „wiemy czym jesteśmy, ale nie wiemy czym możemy się stać”. Myślę, że znaleźliśmy się w trakcie tak ogromnych przemian (gospodarczych i społecznych), że nie sposób powiedzieć o wszystkim, co nas czeka. Przypomina to w znacznym stopniu początek XX wieku i czas, w którym Keynes kreślił swoje prognozy.

Esej Keynesa stanowi mimo wszystko pewien pozytywny punkt odniesienia, pokazujący, że nie wszystko musi iść źle. Czynniki opisywane w tekście mogą być wciąż osiągalne i wykorzystywane, wystarczy wrócić do paradygmatów prowadzących ku rozwojowi ludzkości przez wiek XIX oraz wiele dekad wieku XX. One wciąż pozostają ważne i konieczne. Ponadto trzeba pamiętać o permanentnej rywalizacji, stawianiu sobie nowych celów i ciągłym ulepszaniu świata. Bo jak napisał kiedyś Katon Starszy - „komfort to droga ku upadkowi”.
Robert Ciborowski

Powyższy tekst zatytułowany „Czy ocena problemów ekonomicznych Keynesa byłaby obecnie podobna?” ukazał się w numerze 4/21 Biuletynu Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego - http://www.pte.pl/pliki/1/68/Biulety_2021-4.pdf


Śródtytuly i wyróżnienia pochodzą od Redakcji SN.