banner

 



- Ministerstwo nauki ustanowiło Narodowy Program Rozwoju Humanistyki - czy jest to ukłon w kierunku humanistów, pomijanych w rządowych programach nakierowanych na sukcesy gospodarcze, czy też reakcja na wieloletnie apele tego środowiska, które nie jest w stanie rozwijać się bez dodatkowego wsparcia?



sokolowski.jpgDoc. Mikołaj Sokołowski - Traktujemy ogłoszenie zrębów NPRH jako odpowiedź na postulaty wielokrotnie formułowane przez środowisko humanistów. Były publikowane zarówno przez FNP jak i PAU. Padały także w czasie spotkań poświęconych przyszłości humanistyki organizowanych w naszym Instytucie. Zwracano uwagę na konieczność podejmowania prac, które nie mogły być prowadzone przy istniejących zasadach finansowania. Chodziło przede wszystkim o wieloletnie projekty obejmujące badania podstawowe, głównie źródłowe, których nie można było finansować ani ze środków statutowych jednej placówki z uwagi na złożoność zespołów badawczych, ani w ramach grantów z uwagi na ich ograniczony czas trwania. Powołanie Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki umożliwia w perspektywie wielu lat utrzymanie zespołów badawczych, mogących wykonywać prace podstawowe, np. bibliografie bieżące i retrospektywne, monumentalne edycje krytyczne. I to nie tylko Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, czy Gombrowicza, bądź Witkacego, ale także wielu zapomnianych pisarzy, przywracanych kulturze polskiej m. in. przez prof. Adama Karpińskiego - twórcę Biblioteki Pisarzy Staropolskich. Program ten kładzie jednocześnie nacisk na promocję młodych naukowców i edytorów. Można zatem powiedzieć, że wprowadza nową jakość, ponieważ wypełnia tę dotkliwą dla humanistów lukę.

- Dr Dorota Siwicka - NPRH pokazuje też odmienność sytuacji humanistyki w porównaniu do innych nauk. Chodzi o szczególne warunki pozyskiwania funduszy międzynarodowych. Dla fizyków czy biologów, współpracujących z ośrodkami naukowymi na świecie od lat, nie jest to problemem. Dyscypliny humanistyczne natomiast - z powodów historycznych - pozostawały w większym oderwaniu od nauki światowej. Przepływ środków był ograniczony, zwykle następował w jedną stronę. Nasi naukowcy starali się być na bieżąco z humanistyką światową, jednak ich prace w bardzo ograniczonym stopniu przenikały do innych kultur. Nie mówię już o braku współfinansowania tych prac przez ośrodki zagraniczne. Możliwość zatem a nawet wymóg obecności naszej humanistyki na rynku międzynarodowym to sytuacja nowa, do której trzeba się dostosować, do której muszą się dostosować sami humaniści.


- Czy to możliwe?


IBL-Sicinska2.jpgD. S. - Oczywiście. Jeśli chodzi o przemiany mentalne, to zachodzą one bardzo szybko - w miarę napływu do nauki młodszych pokoleń. Są one przyzwyczajone do nowych warunków uprawiania humanistyki, tzn. do tego, że jeśli chce się zrobić coś ciekawego i twórczego, to trzeba poszukiwać źródeł finansowania. I nie chodzi tu tylko o umiejętność wypełniania wniosków grantowych, ale o sprawy znacznie trudniejsze. Bo o rozwoju polskiej humanistyki na międzynarodowym rynku będziemy mogli mówić wówczas, gdy polscy badacze będą nie tylko uczestnikami projektów międzynarodowych, ale kiedy będą je inspirowali i koordynowali. Trzeba uczynić naszą problematykę interesującą dla innych. Ona nie musi być związana bezpośrednio z Polską, ale powinna wynikać z naszego spojrzenia na świat, z naszej historii. Musi być na tyle zajmująca dla innych, aby chcieli uczestniczyć w proponowanych przez nas projektach. Konieczne zatem jest zwiększenie obecności naszych humanistów na terenie międzynarodowym. W NPRH pojawia się zapis, który może temu sprzyjać, bo mówi o wspieraniu tłumaczeń i wydań najważniejszych polskich dzieł humanistycznych. To jest konieczne, jeżeli chcemy sobą zainteresować świat.

- Doc. M.S. -
Niski poziom finansowania humanistyki nie tylko w Polsce, ale i na świecie - bo humanistyka wszędzie jest słabo finansowana - bierze się z pewnych stereotypów, które żywią się wyobrażeniami wyniesionymi chyba ze szkoły. Dotyczą greckiej Akademii - miejsca dyskusji mistrza i jego uczniów w gaju. Dzisiaj trzeba odróżnić dwie humanistyki. Jedna to pewna predyspozycja człowieka do rozmyślań o kwestiach ostatecznych, druga to humanistyka rozumiana jako nauka, nie różniąca się niczym od innych dyscyplin naukowych. My w IBL zajmujemy się nauką, a ja dzisiaj położyłbym większy nacisk na humanistykę jako szczególną gałąź przemysłu. Wyjątkową, gdyż oprócz produktu materialnego dającą też produkt duchowy, który jest fundamentem społeczeństwa obywatelskiego.

W NPRH mówi się o finansowaniu fundamentalnych prac, mających ogromne znaczenie dla kultury narodowej - dzisiaj takie wykonywane przez nas prace (bibliograficzne, edytorskie) mają charakter internetowy. Te fundamentalne prace, o których mowa w NPRH, nie tylko zamieszczamy w sieci, ale je tam tworzymy. Planujemy też w internecie udostępniać edycje tzw. hipertekstowe, bowiem to medium pozwala zamieścić w jednym miejscu nie tylko rękopis, ale i wszystkie jego edycje tekstowe. Użytkownik zatem będzie miał pod ręką całą historię tekstu - od jego powstania po ostatnie edycje. Jeżeli zatem mówimy o humanistyce jako gałęzi przemysłu, to mamy na myśli takie prace humanistyczne, które wymuszają np. rozwój technologii informatycznych i internetowych. Muszą zapewnić szybki (natychmiastowy), ogólnodostępny i masowy na niewyobrażalną skalę dostęp do wyników naszych badań. My to nazywamy na własny użytek strategią obecności humanistyki w sieci. Czytelnik powinien dostać do ręki dobry produkt - a nie jest nim już dzisiaj zeskanowana stronica rękopisu, lecz np. rękopis obudowany innymi tekstami: komentarzami, kolejnymi edycjami, tzn. całą strukturą internetową.



- W tym programie nie są wyodrębnione jednak nakłady na wersje internetowe prac humanistycznych, a to medium też przecież kosztuje.



- Doc. M.S.
- Jeśli chodzi o wielkość nakładów na NPRH uważam, że należałoby poszukać dodatkowych źródeł jego finansowania. Kwota 70 mln zł przeznaczona na humanistykę rozumianą i jako gałąź przemysłu, i jako nowoczesna technologia, jest zbyt skromna. Postulowałbym zwiększenie tego budżetu poprzez przesunięcie części środków z programów operacyjnych. Uważam, że beneficjenci tych programów muszą mieć nadal możliwość ubiegania się o środki finansowe, lecz powinny być one zweryfikowane. Stoję na stanowisku, iż środki te należałoby, zachowując procedury konkursowe, rozdzielić między takie jednostki jak uniwersytety, bądź instytuty Polskiej Akademii Nauk, gdyż gwarantują one najwyższą jakość finalnego produktu. Sugerowałbym, aby ten fundusz wyniósł 300-400 mln.

- Dr D.S
. - Koncepcja humanistyki jako gałęzi przemysłu oznacza dla mnie zmianę jej oblicza. Wprowadzenie nowych technologii, paradoksalnie, otwiera szansę na powrót do tego utraconego zdawałoby się gaju Sokratesa. Nie oznacza to bynajmniej odejścia od tradycji uprawiania humanistyki. Przeciwnie - jest to powrót do samych korzeni, do źródeł humanistyki. Bo jeżeli zastanowić się, co dzisiaj może być takim gajem, miejscem, w którym ludzie dyskutują, to myślę, że jest nim właśnie Internet. Jest to medium na wskroś demokratyczne - stwarza możliwość kontaktu nie tylko zespołom naukowców, ale każdemu, kto chciałby się do nich dołączyć. Można zatem powiedzieć, że nowoczesność, która zamknęła uczonych w niedostępnych wieżach, w tej chwili wychodzi z tego zamknięcia. Wydaje się, że dzisiejsza humanistyka może zmienić - dzięki medium - swoje oblicze, stworzyć nową jakość dzięki współpracy znacznie szerszego grona niż tylko specjalistów. To jest światowy gaj Sokratesa.

- Doc. M.S
. - Kiedyś od humanistyki oczekiwaliśmy pewnej spójnej wizji świata, odpowiedzi na przysłowiowe pytanie o to, jak żyć. Tymczasem dzisiaj humanistyka jako nauka jest czymś innym. My nie tworzymy systemów objaśniających świat, nie o system nam dzisiaj chodzi, nie o rozwiązywanie teoretycznych problemów. My, jako naukowcy, nie udzielamy odpowiedzi na pytanie jak żyć. Dostarczamy konkretny produkt. Nasza propozycja jest zróżnicowana i obejmuje takie dzieła jak edycje, bazy danych, bibliografie, zbiory ikonograficzne i kolekcje tekstów. Obcowanie z nimi jest wartością samą w sobie.


- Ale od kogo jak nie od humanistów ludzie mają oczekiwać odpowiedzi na pytanie jak żyć?


- Doc. M.S
. - Kiedyś ambicją naukowca było napisać biografię np. Mickiewicza. Dzisiaj natomiast cały smaczek humanistyki zarówno dla tych, którzy ją wytwarzają, jak i tych, którzy ją odbierają, nie tyle powstaje z jednego konkretnego dzieła, ale całego kompleksu rozmaitych wiadomości, między którymi czytelnik może się poruszać. Chodzi tu o taką abstrakcyjną strukturę intelektualną, która funkcjonuje m. in. dzięki Internetowi. Składają się na nią np. biografie pisarzy, ich teksty, ikonografia - a sens, jaki dzisiaj humaniści wytwarzają, rodzi się na przecięciu tych wszystkich znaczeń. My nie wytwarzamy tradycyjnie rozumianego tekstu ani nie dokonujemy jego interpretacji. My tworzymy hologramy. I sama ta struktura wyznacza osiągnięcie naukowe. Ale żeby mogła powstać i aby była odpowiednio skomplikowana, różnorodna, aby obejmowała multimedia, portale, komunikatory musi za nią stać nowoczesna technologia. Taka, jaką wytwarzają informatycy. I tutaj pojawia się następny nasz postulat - o inne kształcenie humanistów. Dotąd od humanisty wymagano znajomości kilku języków. To nadal pozostaje bezdyskusyjne. Jednak dzisiaj akcent powinien być przesunięty na umiejętność wytwarzania nowych narzędzi informatycznych. W IBL mamy już takich humanistów, którzy są jednocześnie bardzo dobrymi informatykami. Tu potrzeba ludzi dwujęzycznych: umiejących posługiwać się językiem humanistyki i informatyki.

- Dr D.S
. - Dla większości młodych ludzi taka dwujęzyczność jest czymś naturalnym. Oni wyrastali już w środowisku internetu.

- Doc. M.S
. - Dotąd każde pokolenie badaczy, np. romantyzmu, wnosiło coś nowego do biografii Mickiewicza. Ale doszliśmy z humanistyką polską do takiego momentu, że już nic nowego na pewnych polach się nie znajdzie. Taki sposób uprawiania humanistyki się wyczerpał. I teraz musimy już myśleć np. nie o faktach, gdyż już je poznaliśmy, ale o kontekstach otaczających te fakty. Co innego staje się dla nas obiektem badań - np. układanie faktów w sieci poprzez ikonografię.


- Czyli forma tworzy treść?



- Dr D.S.
- O tym właśnie mówimy - dzisiejszą humanistykę zmieniają nie nowe dokumenty, nie idee, czego przecież zawsze oczekiwano od humanistyki. Ona się zmienia w tej chwili dzięki nowym, technicznym środkom komunikacji, to już widać. I to jest zmiana rewolucyjna, nie wiadomo do czego nas doprowadzi. To jest też wielka przygoda humanistyki.

- Doc. M.S
. - Humanistyka dzisiaj musi zerwać z hermeneutyką, musimy wyjść poza interpretację. Nie wyniesie już humanistyki na wyżyny. Musimy stworzyć coś nowego.


- Taki pogląd jest powszechny bez względu na metrykę badacza?


- Doc. M.S
. - Ja reprezentuję pokolenie, które z podejrzliwością podchodzi do wszelkich idei - nie oczekuje od Kochanowskiego, Mickiewicza, czy Gombrowicza odpowiedzi na tradycyjne pytanie o to jak żyć.

- Dr D.S
. - Kwestia formy jest podstawowa. Nikt nie ma wątpliwości, że czas intelektualistów jako kapłanów się skończył. Nie oznacza to wszak, że humanistyka nie będzie pełniła funkcji społecznych, tak jak nie kończy się rola kultury. Mówię tu o tym, co Maria Janion nazwała potrzebą stylu. Należy to rozumieć następująco: możemy żyć twórczo, nawet wtedy gdy nie wiemy, jaki jest cel naszego życia. Ale żeby żyć twórczo, musimy mieć pewną wizję swojej osoby, stylu swojego życia. I tego stylu uczymy się, obcując z różnymi formami kultury.
Mamy tutaj jednak do czynienia z pewnym zagrożeniem. Dzisiejszemu, ponowoczesnemu człowiekowi, forma jest o wiele bardziej potrzebna niż kiedyś, gdyż człowiek współczesny jest o wiele bardziej nomadyczny, hybrydyczny, nie jest zakorzeniony, zmienia swoje miejsce, jego tożsamość jest zmienna, kształtowana przez rożne czynniki. Sposób, w jaki będzie poruszał się w świecie, zależeć będzie od wewnętrznej, przez siebie stworzonej formy, wizerunku swojej osoby, do którego będzie chciał dążyć.
Wydaje mi się, że bez zrozumienia tego, czym jest forma dla życia jednostki, nie sposób twórczo funkcjonować. Jeżeli mamy do czynienia ze społeczeństwem o ograniczonych horyzontach myślowych, które nie jest w stanie przełamywać stereotypowo form, obojętnym na innowacyjność, to nie ma mowy o tym, żeby się rozwijało - w żadnej dziedzinie. Do rozwoju - i człowiekowi, i społeczeństwu - służy forma.


Dziękuję za rozmowę.

oem software