Z prof. Andrzejem Markowskim, przewodniczącym Rady Języka Polskiego rozmawia Barbara Janiszewska
Rozmowę na temat stanu współczesnej polszczyzny z prof. Andrzejem Markowskim, który od 14 lat kieruje Radą Języka Polskiego, rozpoczęłam od przytoczenia fragmentu wymiany opinii prof. prof. Jerzego Bralczyka, Andrzeja Markowskiego i Jana Miodka na temat języka, zamieszczonej w książce „Wszystko zależy od przyimka”.
Prof. Miodek: „ Mówi się o nas, że obok Francuzów jesteśmy społeczeństwem, które wyjątkowo chucha i dmucha na swój język”. Prof. Markowski: „To wynika z naszej historii, z tego, że jednak nasz język był wyraźnie zagrożony w XIX wieku”. Prof. Bralczyk: „Ważne jest to, że polskość trwała akurat w języku, a nie gdzie indziej”.
fot. Mirosław Kaźmierczak |
- Czy nadal dbamy o język, doceniając jego rolę w zachowaniu tożsamości narodowej? Czy mamy do czynienia z kryzysem współczesnej polszczyzny?
- Co to znaczy „kondycja języka”? To taki modny wyraz, zapożyczony z angielskiego condition. Zawsze walczę z takim sformułowaniem. Kondycji żadnej język nie ma! Możemy mówić o stanie, pozycji języka. A co do meritum pytania, to widzę, że przez ten czas, kiedy byłem przewodniczącym Rady Języka Polskiego, zaczęło liczyć się z naszymi opiniami coraz więcej instytucji, ważnych instytucji, takich jak np. Senat RP, komisje sejmowe, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Może nie uwzględniają wszystkich postulatów RJP, ale wielokrotnie proszą nas o konsultacje w rozmaitych sprawach. W tym czasie odbyło się dziewięć ogólnopolskich konferencji – Forów Kultury Słowa, spotkań poświęconych językowi, które propagowały dobrą polszczyznę. Trzy razy przyznano tytuły Ambasadorów Polszczyzny – w ten sposób uhonorowaliśmy ludzi posługujących się dobrą polszczyzną. W moim przekonaniu, które wyniosłem z nauk prof. Doroszewskiego, ważniejsze jest propagowanie dobrych wzorców, niż walka ze złem. „W każdej dziedzinie życia należy opierać się na wartościach pozytywnych, a nie negatywnych, należy więcej dbać o to, by krzewić dobro, niż o to, by tępić zło. Ten postulat może mieć zastosowanie /…/ w zakresie spraw językowych” pisał Witold Doroszewski w przedmowie do zbioru „O kulturę słowa” . A krzewienie dobra polega między innymi na tym, że promuje się i nagradza ludzi posługujących się dobrą polszczyzną.
- Proszę powiedzieć o działalności Rady Języka Polskiego na rzecz używania przez Polaków poprawnej polszczyzny. Co zmieniło się w języku polityków, urzędników, w mediach?
- Rada co dwa lata składa Sejmowi i Senatowi RP sprawozdanie o stanie ochrony języka polskiego. Ostatnio badaliśmy witryny internetowe ministerstw pod kątem języka w nich używanego. Odbył się w Senacie RP kongres języka urzędowego. Nieustannie trwa szkolenie urzędników z ministerstw, urzędów centralnych, urzędów wojewódzkich. Przekazujemy podczas tych szkoleń praktyczną wiedzę o tym, jak posługiwać się dobrą polszczyzną, jak należy mówić i pisać po polsku.
- Kto kształtuje obowiązujące wzorce językowe – politycy, czy może dziennikarze?
- Nie wiem, czy politycy kiedykolwiek kształtowali wzorce językowe. Dzisiaj robią to przede wszystkim dziennikarze. Są tą grupą społeczną, która najbardziej wpływa na język, kształtuje go.
- A jak głębokie jest „zachwaszczenie” polszczyzny, np. wulgaryzmami?
- Nie mówmy o zachwaszczeniu, co to bowiem znaczy? Zaś wulgaryzmy zawsze w języku polskim były i zawsze będą. Świadczą one o niskiej kulturze, nie tylko językowej, ale niskiej kulturze w ogóle.
- Znamy (zacytowaną na początku) opinię Pana o roli języka w zachowaniu tożsamości narodowej. A czy możemy uznać, że język polski jest językiem europejskim?
- Niewątpliwie w tej chwili jest to najważniejszy w Unii Europejskiej język słowiański. Jest szóstym językiem, jeżeli chodzi o liczbę użytkowników rodzimych. Posługuje się nim 8 procent mieszkańców Unii. Powinniśmy więc dbać o to, by był to język rozpoznawalny w Europie.
- Ostatnio podsumowujemy 25 lat transformacji, we wszystkich dziedzinach. Czy możemy mówić, że przez te lata powstała polszczyzna transformacji?
- Nie. Polszczyzna się tylko szybko rozwinęła. Wchłonęła dużo nowych wyrazów, zapożyczonych głównie z angielskiego. Nowych, ponieważ jest wiele nowych specjalności, wydarzeń, rzeczy. I to wszystko musiało znaleźć odzwierciedlenie w języku. Czyli mamy do czynienia po prostu z szybciej rozwijającą się polszczyzną.
- Chciałabym teraz zapytać o to, czy nadal umiemy korzystać ze słowników? Czy wystarcza nam już korzystanie tylko ze słowników internetowych?
- Myślę, że nadal korzystamy ze słowników – słowniki wciąż się sprzedają, więc chyba nie jest źle.
- A czy RJP zajmie się oceną takich słowników?
- W pewnym momencie trzeba będzie zająć się oceną takich słowników. Ale wpływ Rady może być tylko taki, że będziemy mogli określić, które słowniki polecamy, a które są bezużyteczne.
- Na koniec jeszcze pytanie o to, jak Internet przenika do polszczyzny?
- Dzięki Internetowi Polacy zaczęli pisać. Przedtem posługiwali się głównie językiem mówionym. Dzisiaj więcej osób pisze, ale w inny sposób. Ten mówiony język zapisany jest nową jakością polszczyzny.
Dziękuję za rozmowę.