banner


 

Amerykanie i Brytyjczycy są identyczni pod każdym względem, z wyjątkiem, oczywiście, języka.

Oscar Wilde

 

To jedno z bardziej błyskotliwych powiedzeń Oscara Wilde’a kryje w sobie głęboką prawdę. Większość z nas nie jest świadoma zasadniczych różnic pomiędzy tymi odmianami angielskiego. A jednak. Dla Amerykanina nagłówek Third Harry Potter film slated w recenzji filmu oznacza, że film jest świetny, podczas gdy dla Brytyjczyka ocena ta jest druzgocąco zła.
 

Zdaniem językoznawców, około 4000 wyrazów brytyjskiej odmiany angielskiego ma inne znaczenie lub jest stosowane w innych kontekstach w odmianie amerykańskiej. Do tego oczywiście należy dodać różnice wymowy i gramatyki. Powstaje pytanie, jak to jest możliwe, że w dobie globalizacji, Internetu, powszechnego kopiowania wzorców i zapotrzebowania na lingua franca te dwa narody o wspólnych korzeniach mówią dwoma różnymi językami?
 

Po wylądowaniu pierwszych osadników w Ameryce na statku Mayflower w 1620 roku ich kontakt ze Starym Kontynentem był znikomy, ograniczony w zasadzie do słowa pisanego. Angielski rozwijał się niezależnie pod wpływem wielu kultur i innych języków i określenie melting pot – czyli tygiel narodów oddaje wpływy, którym ulegał język oddzielony Atlantykiem od kraju pochodzenia.


Legenda Muglenberga


Istniała duża społeczność niemiecka, ale niemiecki nigdy nie był językiem dominującym, ani w koloniach, ani po powstaniu Stanów Zjednoczonych. Istnieje wprawdzie powszechne przekonanie, że kwestię przyjęcia oficjalnego języka poddano pod głosowanie w Kongresie, jednakże jest to tylko mit określany jako Legenda Muglenberga – pod głosowanie poddano wniosek o tłumaczenie ustaw na język niemiecki, który odrzucono jednym głosem. Ani wcześniej, ani później nie poddawano pod głosowanie wniosku, czy język angielski, czy też jakikolwiek inny, ma być językiem urzędowym w tym państwie.
Nie trzeba chyba dodawać, iż w związku z tym Stany Zjednoczone są de iure państwem bez oficjalnego języka urzędowego, pomimo iż de facto język angielski jest stosowany powszechnie jako język urzędowy.
 

Oprócz niemieckiego wpływ na rozwój angielskiego mieli Holendrzy, a Nowy Jork pierwotnie nosił nazwę Nowy Amsterdam i był osadą holenderską. Luizjana, nazwana tak na cześć króla Ludwika XIV była kolonią francuską, a Floryda hiszpańską; posiadłością hiszpańską był również Teksas. Oczywiście, do Nowego Świata przybywali też osadnicy z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, i każdy wnosił do tygla narodów bogactwo swojego języka i kultury.


Jak powstały różnice


Do utrwalenia różnic pomiędzy dwoma odmianami języka przyczynił się Noah Webster, twórca Webster's American Dictionary of the English Language, zmieniając pisownię wielu wyrazów w sposób odzwierciedlający ich wymowę, a tym samym - przyczyniając się do powstania i utrwalenia różnic wymowy. Sam Webster był zdania, że postępujące różnice językowe w końcu zaskutkują powstaniem dwóch odrębnych i tak różnych języków, jak na przykład holenderski czy niemiecki.
 

Ta dziś niedorzeczna przepowiednia wyglądała na szczególnie uzasadnioną w dobie rewolucji przemysłowej. Powstawały nowe wynalazki i istniała silna potrzeba nazwania ich, przy czym inżynierowie amerykańscy nie czuli się ograniczeni terminologią brytyjską.

Samo określenie kolej to odpowiednio w US railroad odpowiadające GB railway; maszynista to odpowiednio engineer (nota bene w GB po prostu inżynier), a wagon kolejowy to w US car (w GB - samochód), którego odpowiednikiem w GB jest carriage. Warto tu wspomnieć również wyraz wagon. W US oznacza on dziś wagon towarowy, w GB zachowane zostało podstawowe znaczenie wozu, ciągniętego najczęściej przez woły, którymi osadnicy przemierzali amerykańskie prerie w drodze na Zachód.
 

Amerykański automobile, rzadko określany mianem car, którym Brytyjczycy nazywają samochód, to nie tylko symbol prestiżu, ale i podstawowy element codziennego życia. Prawo jazdy (US - driving licence, GB - driver’s licence) jest w USA dokumentem potwierdzającym tożsamość, a umiejętność prowadzenia samochodu jest tak oczywista, jak pisania czy czytania.

I tu różnice też można by wymieniać nieomal w nieskończoność: hamulec ręczny w US to foot brake (ponieważ uaktywniany stopą), a w GB, jak w całej Europie, to hand brake. Szybki, lewy pas autostrady to w US inside lane odpowiadający GB offside lane / outside lane i odwrotnie, US outside lane to GB inside lane, gdyż Brytyjczycy jeżdżą po lewej stronie drogi. Amerykanin informujący na drodze Brytyjczyka I’ve got a flat spotka się z pełną zdumienia reakcją, ponieważ zamierzony przekaz o przebitej oponie zostanie odebrany jako wiadomość o stanie posiadania nieruchomości (US flat to GB mieszkanie).

Słynny program telewizji BBC prowadzony przez Jeremy Clarksona Top Gear w USA musiałby nazywać się High Gear, bo to jest określenie na najwyższy bieg samochodu. Tylko czy na pewno? Wszystkie amerykańskie samochody są wyposażone w automatyczną skrzynię biegów.


Ryzykowne wyrażenia


Oczywiście wiadomym jest, że przepowiednia Noaha Webstera nie spełniła się, pomimo iż różnice są znaczne i w najlepszym przypadku skutkują brakiem zrozumienia, a w najgorszym uznaniem, iż ma się do czynienia z osobą obraźliwą i arogancką.
Brytyjczycy żegnając się lub dziękując, używają potocznie określenia cheers, co dla Amerykanina będzie dziwne, ponieważ wyraz ten służy wyłącznie do wznoszenia toastu. Kultowy brytyjski fast food - fish and chips (ryba i frytki)- dla Amerykanina powinien zostać przetłumaczony na fish and French fries. Określenie chips zostanie zrozumiane jako chrupki, na określenie których z kolei Brytyjczyk użyje słowa Crispi. Odpowiedź I don't care (obojętnie, może być) na pytanie, czy życzymy sobie mleko do kawy jest zupełnie neutralna w Nowym Jorku, natomiast w Londynie zostanie uznana za przejaw grubiaństwa, ponieważ ma znaczenie „mało mnie to obchodzi”.
 

Oczywiście, należy być również świadomym słów, których i Brytyjczycy, i obcokrajowcy uczący się języka angielskiego powinni unikać w USA. Należy do nich np. Where’s the ladies’ / gents’, które Amerykanin może zrozumieć: Gdzie są panie / panowie, szczególnie, gdy w potocznym języku wyrażenie jest wymawiane szybko i z obcym akcentem. Zamiast tego, pytając gdzie jest toaleta, należy powiedzieć Where's the ladies'/women’s/men's room? lub Where's the restroom? Przy tym jak Brytyjczyk miałby użyć tego ostatniego, skoro oznacza dla niego pokój odpoczynku?

Pot plant to dla Brytyjczyka po prostu jakakolwiek roślina doniczkowa, a dla Amerykanina najczęściej marihuana. Fag, potoczne określenie papierosa, Amerykanin zrozumie jako homoseksualistę, co w pewnych sytuacjach nie byłoby wskazane, nawet zważywszy na postępującą poprawność polityczną.
 

Podobnie jest z elementami ubioru. Amerykańskie vest, suspenders czy pants są wprawdzie neutralne i powinny być zastąpione waistcoat, braces, trousers. Ale już US knickers (spodnie pumpy) odpowiada GB panties (majtki); określając ten element ubioru na Wyspach Brytyjskich należałoby użyć wyrazu knickerbockers.
Prośba Amerykanina w sklepie z odzieżą sportową, I’m looking for sneakers nie zostanie zrozumiana jako prośba o podanie tenisówek, lecz stwierdzenie, że szuka złodziejaszka.


W swoich pamiętnikach zatytułowanych „Druga Wojna Światowa”, za które zresztą otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury, Sir Winston Churchill zawarł spostrzeżenie, iż przyjemność wspólnego języka oznaczała oczywiście nadrzędną przewagę wszystkich dyskusji brytyjsko-amerykańskich. Tłumacze byli zbędni. Jednak gdy pewnego razu Brytyjczycy chcieli natychmiast przedyskutować pewną kwestię, Amerykanie zaproponowali to table it, czyli bring to the table, poddać rokowaniom, dosł. przynieść do stołu. Jednak dla Amerykanów zwrot ten oznacza odłożyć na później. Po długich i wręcz zajadłych dyskusjach alianci doszli jednak do tego, iż zgadzają się co do meritum.

I czy Brytyjczycy i Amerykanie nie są identyczni za wyjątkiem języka?

Dorota Gonczaronek