Hic habitat felicitas * , czyli tu mieszka szczęście

Z opowieści Parandowskiego wyłania się barwny (jak na czasy, w jakich tworzył Mitologię) obraz igraszek dziewcząt z Bykiem, jak choćby lizanie aksamitnym językiem Byka dłoni dziewcząt, czy zabawy na łące. Oplecionego wieńcami kwiatów, obłaskawionego Byka-albinosa, dosiada Europa: kroczą przez łąkę, a wokoło fraucymer bawi się, tańczy. (Sekwencja z kobietą dosiadającą symbolu płodności, męskości, seksu – byk, koń, słoń – powtarza się wielokrotnie w kulturze europejskiej i indoeuropejskiej. Współcześnie jest to np. doroczny przejazd konno Lady Godivy ulicami angielskiego Coventry). W pewnej chwili Byk z dziewczyną na grzbiecie jednym gigantycznym susem skacze do Morza Śródziemnego i odpływa, unosząc w siną dal zaskoczoną, przerażoną (lecz może tylko pro forma, dla zachowania twarzy przed fraucymerem – bo tak wypadało), ale może i zadowolą Europę.
Bykiem, oczywiście, był Zeus, mężczyzna w sile wieku, dojrzały, bóg bogów, pan wszechrzeczy, który (jak to często u panów w tym wieku) przeżywał trzeci lub czwarty oddech młodości. Zakochany bez pamięci w pięknej Europie, postanowił ją porwać, zniewolić i dać upust swym żądzom. Posejdon – władca mórz i oceanów – tak wygładził taflę wody, aby Byk z Europą na grzbiecie mógł spokojnie żeglować ku północy. Orszak Nereid na delfinach otoczył parę, a Afrodyta – stojąc w olbrzymiej muszli ciągnionej przez trytony - obsypywała Europę kwiatami i roztaczała wokół niej wonności. Płynęli na Kretę, gdzie Zeus dla swej oblubienicy wybrał i przygotował w olbrzymiej i przepięknej grocie kryjówkę oraz miejsce miłosnych uciech. Przed grotą stał olbrzymi, rzucający cień i maskujący wejście, rozłożysty klon.
* * *
Wiemy więc czym mityczna Europa była. Kultura rzymsko-hellenistyczna (tak jak limesy Imperium Rzymskiego) zatrzymuje się w I tysiącleciu nowej ery na Renie i Dunaju. Oddziaływanie – w formie peryferyjnej, luźnych wpływów kulturowych (świadczą o tym dość liczne artefakty archeologiczne znajdowane na wschód i północ od tych rzek) – sięga jeszcze w Europie Środkowej Łaby, na Bałkanach dotyczy to Dacji. Dalej, w głąb kontynentu, te wpływy są coraz słabsze.
Próbom podbojów krain i terenów między Renem a Łabą oraz ich kolonizacji na kształt np. Galii czy Wysp Brytyjskich, kres ostateczny położyła klęska legionów rzymskich w II w. n.e. w Lesie Teutoburskim (łac. Teutoburgensis Saltus). To pasmo niewysokich wzgórz ciągnące się na północ od dzisiejszego miasta Bielefeld między rzekami Wezerą i Ems w zachodnich Niemczech. Legiony rzymskie - XVII, XVIII, XIX - zostają rozgromione, ginie ponad 20 000 legionistów, a ich wódz - Publiusz Kwintyliusz Warus - popełnia ze sromoty samobójstwo.
Numery tych legionów nigdy już w historii Rzymu nie zostają powtórzone z racji rozmiarów blamażu oręża rzymskiego, hańby i utraty symboli legionowych. Tę klęskę zadają Rzymianom połączone siły germańskich plemion (podstawę stanowią Cheruskowie) w liczbie ok. 40 tys. żołnierzy pod dowództwem Arminiusa.
Ponad 700 lat później w pobliżu tego samego miejsca Karol Młot gromi Sasów, podporządkowując ich władzy Franków. Imperium jego wnuka Karola Wielkiego swym maksymalnym zasięgiem opiera się o Łabę. Na wschód i północny-wschód od niej są to już terytoria opanowane przez plemiona Słowian.
Ciekawostką jest, że aspekt ów podnosi wielu autorów polskich i zachodnich zauważając, iż na Łabie de facto (z niewielkimi korektami) od roku 1945 do 1990 przebiega granica między Zachodem a Wschodem wedle pojałtańskiego podziału ideologiczno-systemowego (tak jak daleko na Zachód sięga NRD i faktyczna obecność Armii Radzieckiej).
Ten podział w zasadniczym kontekście widać nawet dziś, kiedy to Unia Europejska sięgnęła Narwy, Jeziora Pejpus, Bugu i Prutu.
Skutek tego podziału to latynizacja kultury wyrażona wdrożeniem prawa rzymskiego na tym obszarze, rozwój form feudalizmu, a następnie -kapitalizmu oraz wynikający z tego charakter gospodarki (model folwarczno-rolno-ziemiański funkcjonujący na wschód od Łaby – w Prusach, I RP, na Węgrzech – oparty o autarkiczną strukturę organizacji produkcji lub eksport nisko przetworzonych produktów i związane z tym zapóźnienie cywilizacyjno-innowacyjne), a co za tym idzie – określona struktura społeczna, styl sprawowania władzy, mentalność, etc.
Ten wpływ i to piętno kultury rzymsko-hellenistycznej - tak jak w pierwszych wiekach nowej ery - powoli rozmywają się, glajchszaltują, nikną, popieleją w otwartych, niczym nieograniczonych przestrzeniach na wschód od Łaby, nie poprzecinanych ( aż po Ural) żadnym znaczącym pasmem górskim. Teren jest płaski, od czasu do czasu zaburzony polodowcowym krajobrazem obfitującym we wzgórza, jeziora i piaszczyste ozy. Zanik tego piętna rzymsko-helleńskości porównać możemy do echa, jakie słyszy wędrowiec zmierzający na Wschód, ku Azji. Piętno tej kultury znika w stepach Kazachstanu, Mongolii, Chin, czy bezkresnej Syberii.
Lecąc samolotem z Abakanu do Moskwy, (ze Wschodu ku Uralowi), widziałem te przestrzenie, te odległości, ten bezkres. I doświadczałem uczucia zupełnie odmiennego od doznań europejskich: tu co chwila jest granica – umowna bądź nie, którą mamy w głowach, w językach, w kuchniach… Tam jednak przestrzeń i poczucie bezkresu glajchszaltuje wszystko. Przestrzeń i czas, i pulsująca przyroda …
Regiony na wschód od Łaby i na północ od Dunaju służyły zawsze Zachodowi jako zaplecze surowcowo-rolne, stanowiąc przy okazji źródło taniej siły roboczej. Uboższe, zapóźnione cywilizacyjnie – z racji trwania gospodarki folwarcznej – bez potencjału twórczej myśli (np. technicznej czy w przedmiocie idei), traktowane były jako typowe półkolonie.
Czy i dziś wielu ludzi z tych regionów nie odczuwa tego, mimo przynależności do gigantycznie powiększonej Unii Europejskiej? Czy czasem nie stąd biorą się sukcesy parlamentarne skrajnie prawicowych, nacjonalistycznych i ksenofobicznych ugrupowań? Bo nie mają one nic wspólnego z powszechnie głoszonymi hasłami równości, solidarności czy braterstwa, mającymi spajać wspólny europejski dom i społeczeństwa tu żyjące.
Klasycznym tego przykładem niech będzie powszechna opinia Niemców ze Wschodu (z dawnej NRD) o swoich ziomkach z NRF po zjednoczeniu Niemiec. Podział na Wesich i Osich – nadal, mimo braku granicy - dotyczy nie tylko poziomu życia i jego standardów, ale także mentalności i kultury, ugruntowanej nie tyle przez 45 lat istnienia NRD, ale przede wszystkim przez tzw. długie trwanie.
Kilkadziesiąt lat temu zapytano Wielkiego Sternika Mao Zedonga (I Sekretarz Komunistycznej Partii Chin) co sądzi o Europie: „to taki mały półwysep na zachodnich krańcach Azji” - odparł z typową dla chińskiej mentalności i kultury dezynwolturą Przewodniczący Mao.
* * *
Kto był więc wczoraj, kto jest dziś, a kto będzie jutro i pojutrze tym Bykiem porywającym Europę? Czy tak jak przez ostatnie dwa wieki – w każdym wymiarze – będzie to nadal Ameryka? Ta swoista hybryda kultury rzymsko-hellenistycznej, przepoczwarzonej w średniowieczu przy pomocy chrześcijaństwa w zachodnioeuropejską, a po irredencie 13 kolonii w Nowym Świecie w końcu XVIII wieku określana jako łacińsko-atlantycka?
A może w związku z rosnącym znaczeniem wielkich tygrysów azjatyckich – Chin, Indii, a poniekąd i Rosji (będącej znaczącym zwornikiem tych dwóch światów), Bykiem stanie się mityczna Azja? Owo porwanie (oby bez zawieruchy wojennej) może się przecież zrealizować w innych przestrzeniach: gospodarki, ekonomii, sposobu sprawowania władzy, stosunku do praw człowieka, hierarchii potrzeb i wartości, etc.
Ktoś może więc zapytać – nie bez racji - czy dziś tym Bykiem nie jest właśnie Europa, uwodząca, porywająca (de facto, choć bez przemocy), pociągająca i przyciągająca zarazem Innego? Owo porwanie dla emigrantów przybywających na Stary Kontynent kojarzyć się może z utratą własnej tożsamości, wynarodowieniem i alienacją w społeczeństwie, do którego weszli, co skutkuje różnymi zagrożeniami.
Takie skojarzenia są uprawnione, gdyż czyni to Europa nie jako Byk-albinos vel Zeus bezpośrednio, ale poprzez syreni śpiew kuszący żeglarzy lub powaby i wdzięki Kirke (która dzięki nim trzymała Odyseusza przez rok na swej wyspie Ajai).
Czy porwania poprzez syreni śpiew lub powaby Kirke są trwałe i ostateczne, czy to jest jedynie efemeryda, jakich w historii było sporo, pokaże przyszłość. Bo czy stanie się Europa mitologicznym Bykiem czy smokiem wawelskim (umierającym z racji swej żarłoczności i łakomstwa) zależy tylko i wyłącznie od niej samej.
Czy poprzestanie na racjach rozumu, które legły u podstaw założycielskich fundamentów dzisiejszej Europy, a wywodzących się z Oświecenia, czyli Europa od Atlantyku po Kamczatkę?
Czy powróci do namiętności, afektów, a przy tym nadal będzie ulegać amerykanizacji życia i myślenia, zachowując się jak ubogi krewny Big Brothera i tym samym stając się półkolonią Wuja Sama?
Wybór drogi będzie zależeć tylko od światłych, otwartych, nonkonformistycznych i zarazem przyszłościowo patrzących – na dekady do przodu – Europejczyków. Tylko czy dziś tacy są w elitach politycznych i mainstreamowych Starego Kontynentu?
Radosław S. CzarneckiPowyższy tekst otworzył dyskusję na temat „ Europa: czym była, czym jest, czym nie będzie”, jaka odbyła się w dn. 2.06.2015 we wrocławskim Kalamburze w ramach comiesięcznych spotkań przy okrągłym stole, organizowanych przez Mistrza Sztuk Wyzwolonych, twórcę teatru Kalambur, animatora kultury i znaczącej osobowości na kulturalnej mapie Wrocławia, Bogusława Litwińca.
* Napis umieszczony nad wejściem do lupanaru w Pompejach odkopanego podczas prac archeologicznych