banner


Statystyki są nieubłagane - Polacy nie czytają. Od tej smutnej refleksji istnieje jeden wyjątek. Fenomen zainteresowania powieścią kryminalną.
Ten rodzaj literatury ma się dobrze. Co więcej, jej autorzy potrafią nieźle zarobić, zwłaszcza gdy ich twórczość zostaje zaadaptowana przez film czy telewizję.

Klasycy

Trudno dzisiaj wskazać na początki polskiej prozy kryminalnej. Wątki sensacyjne można bowiem odnaleźć w XVII- wiecznych pamiętnikach szlacheckich, w tym Jana Chryzostoma Paska czy u wielkich romantyków jak choćby w Balladynie Juliusza Słowackiego. Krwią ociekają niektóre ballady Adama Mickiewicza, a w dwudziestoleciu międzywojennym pojawia się cała plejada autorów tej twórczości z Tadeuszem Dołęgą- Mostowiczem na czele.

W czasie II wojny światowej Niemcy także tolerowali na łamach koncesjonowanej prasy sensacyjne nowelki, za pisanie których po wojnie niektórym autorom, jak Alfredowi Szklarskiemu wytoczono procesy i na parę lat posadzono w więzieniu.
W okresie stalinizmu kryminał był surowo zakazany, ale już w czasie odwilży na literackiej scenie pojawiają się kolejne gwiazdy powieści kryminalnej jak Joanna Chmielewska, autorka słynnego Lesia. W PRL-u w sferze kryminału dominuje tzw. powieść milicyjna, w której dzielni funkcjonariusze MO zwalczają przestępcze podziemie, waluciarzy i spekulantów. Tu jednak podtekst ideologiczny jest bardzo wyraźny. Wiele z tych książek czy komiksów staje się kanwą słuchowisk, filmów czy seriali jak choćby Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię Janusza Majewskiego czy wyreżyserowany przez Stanisława Bareję Kapitan Sowa na tropie oraz znacznie późniejszy Krzysztofa Szmagiera  07 zgłoś się.
Likwidacja cenzury stworzyła dogodne warunki do tworzenia powieści kryminalnych różnej maści. Towarzyszące temu wydarzeniu zmiany obyczajowe doprowadziły, że współczesny polski kryminał przesiąknięty jest erotyką, często nawet bardzo brutalną.

Nestor

Jedną z najciekawszych postaci w środowisku autorów kryminalnych jest Tadeusz Cegielski (1948), z zawodu historyk, profesor na UW, który twórczość literacką uprawia niejako na marginesie swego podstawowego zajęcia. Nie ma zbyt dużego dorobku, zaledwie kilka książek, ale ich akcja rozgrywa się w w okresie stalinowskiego mroku oraz wczesnego PRL-u. Główny bohater, oficer MO Ryszard Wirski to przedwojenny komisarz Policji Państwowej i granatowy policjant w czasie okupacji, któremu jakoś udało się przejść sito weryfikacyjne i zasilić szeregi MO. Tu słowo wyjaśnienia - władza ludowa rzeczywiście przyjęła kilkuset przedwojennych funkcjonariuszy, gdyż nie dysponowała własnymi zasobami kadrowymi, które wpierw należało wykształcić.
Morderstwo w Alei Róż doskonale oddaje atmosferę wczesnych lat 50. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie sekretarz z wojewódzkiego komitetu PZPR i śledztwo powierzają Wirskiemu, któremu ma towarzyszyć, a właściwie go kontrolować bezwzględny major UB o wdzięcznym nazwisku Kowadło. Panowie rywalizują, choć przewaga oficera bezpieczeństwa, cieszącego się zaufaniem władz nie ulega wątpliwości. Wirski rozwiązuje sprawę, dzięki czemu pozostaje w milicji. W przeciwnym wypadku zostałby z niej usunięty, a być może nawet oskarżony o wrogą działalność i skazany na wieloletnie więzienie.

Lata 90.

W latach 90. debiutują wybitni twórcy kryminałów m.in. Marek Krajewski (1966), filolog klasyczny z Wrocławia. Akcja wielu jego powieści (np. Śmierć w Breslau, Dżuma w Breslau, Widma w mieście Breslau) rozgrywa się w tym mieście, a jego głównym bohaterem jest niemiecki policjant Eberhardt Mock, który przechodzi wszystkie szczeble policyjnej kariery, od szeregowego funkcjonariusza aż po dyrektora urzędu kryminalnego we Wrocławiu. Akcja rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat i autor obok dawki budzącej grozę sensacji podarowuje czytelnikowi smakowity kąsek w postaci burzliwych, ale jakże barwnych dziejów tego prastarego grodu.

W drugim cyklu powieściowym (m.in. Głowa Minotaura, Erynie, Liczba Charona, Rzeki Hadesu) Krajewski oprowadza nas po przedwojennym, polskim Lwowie, w którym dzieją się okropne, jeżące włos na głowie, rzeczy. Mordy, gwałty, bezwzględni przestępcy są na porządku dziennym, a zwalczający je komisarz Edward Popielski to bezwzględny policjant nie stroniący od kieliszka i prostytutek, taki polski „brudny Harry”, ale obdarzony dużą wrażliwością. Dobrze wykształcony, znający grekę i łacinę, potrafi odnajdywać się zarówno w świecie zbrodniarzy jak i akademików z uniwersytetu lwowskiego.

Ryszard Ćwirlej (1964) jest kontynuatorem powieści milicyjnej, ale już bez ideologicznej otoczki. Akcja jego książek (m.in. Trzynasty dzień tygodnia, Masz to jak w banku, Śliski interes) rozgrywa się w Wielkopolsce, a jego bohaterem jest zespół milicjantów z komendy wojewódzkiej w Poznaniu. Rozwiązują mroczne zagadki kryminalne, którym towarzyszą mocno zakrapiane posiłki, ochocze korzystanie z uroków pań najstarszej profesji świata, a nawet drobne szwindle. Jeden z członków ekipy jest nawet w zażyłych stosunkach z niejakim Grubińskim, „ojcem chrzestnym” poznańskich cinkciarzy i innych szemranych geszeftów, gdyż razem uczęszczali do tej samej klasy. Najbardziej barwną postacią jest będący wiecznie na rauszu, brutalny aspirant Olkiewicz, o którym swego czasu napisał Olaf Lubaszenko, iż łączy w sobie cechy wojaka Szwejka, Franciszka Dolasa i brudnego Harry’ego.
Natomiast w wydanej niedawno powieści Tylko umarli wiedzą Ćwirlej przenosi czytelnika do przedwojennej Wielkopolski, podzielonej pomiędzy dwa państwa, a akcja rozgrywa się zarówno po polskiej jak i niemieckiej stronie. Wśród bohaterów odnajdujemy dziadków naszych dzielnych, wspomnianych wyżej milicjantów, którzy służą ówczesnemu państwu polskiemu.

Mariusz Czubaj (1969), antropolog kultury, profesor w WSPS w Warszawie, w niezwykle sugestywny sposób obnaża mechanizmy zbrodni, nie stroniąc przy tym od trudnych tematów jak homoseksualizm wśród księży i kleryków (21.37). Jego bohaterem jest Rudolf Heinz, profiler z Katowic, który zdobywa sławę i jest zapraszany jako konsultant do śledztw prowadzonych na terenie całego kraju. Na kartach jego powieści przewijają się ciemne typy, sekciarze, notoryczni kłamcy.
W powieści R.I.P, skonstruowanej w westernowej konwencji zbrodnie, strzelaniny i brutalne bójki rozgrywają się w odludnych, malowniczych rejonach Mazur, w których obowiązkowo rządzi miejscowy nieformalny przywódca nie stroniący od przemocy, choć oficjalnie kreujący swój własny wizerunek jako uczciwego biznesmena.

Z tej samej generacji wywodzi się Marta Guzowska (1966), doktor archeologii śródziemnomorskiej, autorka „kryminałów antropologicznych” (m.in. Ofiara Polikseny), której bohaterem jest świtowej sławy antropolog Ybl, egocentryk uzależniony od alkoholu, a przy tym wiecznie skarżący się na rozmaite dolegliwości hipochondryk. Guzowska jednak przeintelektualizowała swoją twórczość, nasycając jej treść zwrotami obcojęzycznymi nie tylko w antycznych językach, ale nawet we współczesnym tureckim, zapominając przy tym podać ich tłumaczenie. Co więcej, proste czynności potrafi oddać za pomocą skomplikowanych sformułowań. I tak jej bohater oparł os frontale o metacarpalia, zamiast po prostu oprzeć czoło o nadgarstek. No cóż, licentia poetica
Poza tym Guzowska debiutowała późno, po 2010 roku, a więc do generacji lat 90. należy tylko metrykalnie.

Dzisiejsi idole

Zygmunt Miłoszewski (1976) to dopiero wschodząca gwiazda polskiej literatury kryminalnej. Swoją sławę zawdzięcza ekranizacji przez Jacka Bromskiego książki Uwikłanie, w której straszą cienie PRL-u, a mroczna przeszłość ciągnie się za bohaterami po dziś dzień. Sprawę zabójstwa znanego terapeuty stara się rozwikłać prokurator Szacka (w książce Teodor Szacki), ale w czasie śledztwa natrafia na nieoczekiwane przeszkody. Ktoś nie chce, aby kulisy śmierci psychologa zostały wyjaśnione. Sama prokurator pada ofiarą gróźb, próby zamachu i w końcu propozycji korupcyjnej, którą składa jej prezes firmy ubezpieczeniowej, a w rzeczywistości był oficer wysokiej rangi służb specjalnych, posiadacz ogromnego archiwum teczek na wielu znaczących ludzi w państwie. W końcowej scenie prezes i jego pomocnik giną od kul wystrzelonych przez … komisarza policji, który w pewnym momencie postanawia pomóc pani prokurator. I książka, i film cieszą się powodzeniem, zwłaszcza, że w rolę pani prokurator wcieliła się Maja Ostaszewska, prezesa - Andrzej Seweryn, a komisarza - Marek Bukowski.

Królową polskiego kryminału została okrzyknięta przez media dziennikarka, autorka książek i scenariuszy Katarzyna Bonda (1977). Pochodzi z Hajnówki i nie wstydzi się swoich białoruskich korzeni. Uczęszczała nawet do Liceum Ogólnokształcącego z dodatkową nauką języka białoruskiego, ale w końcu wybrała dziennikarstwo na UW. Jej najsłynniejszym dziełem jest licząca sobie przeszło 3000 stron tetralogia: Pochłaniacz, Okularnik, Lampiony i Czerwony Pająk.
Główna bohaterka, profilerka Sasza Załuska wydaje się być alter ego autorki. Przenikliwa, pisząca doktorat na brytyjskiej uczelni, znana nie tylko w Polsce, zmaga się z demonami przeszłości i alkoholizmem, choć w momencie, kiedy czytelnik ją poznaje jest trzeźwa. Bonda w fantastyczny sposób oddaje istotę uzależnienia, tak, że można odnieść wrażenie, iż zna je z autopsji.
Głębię wniknięcia w mroczną stronę udręczonej nałogiem duszy można tylko porównać od Lęków porannych Stanisława Grochowiaka.

W Okularniku autorka składa hołd swojej rodzinnej miejscowości, ale jest to hołd wyjątkowo przewrotny. W Hajnówce dzieją straszne rzeczy, trup pada gęsto, a miastem rządzą stare układy, jakby czas zatrzymał się w głębokim PRL-u. Miastem rządzi klika na czele której stoi burmistrz, były szef miejscowej placówki SB, a współpracuje z nim podejrzana pani doktor psychiatra z równie podejrzanej prywatnej kliniki ukrywającej podejrzanego serię zabójstw, dawnego partnera Załuskiej i ojca jej córki.

W innych książkach Bondy (m.in. Sprawa Niny Frank, Florystka) również dominuje profiler, o dość skomplikowanej psychice, nieco paranoiczny i pełen lęków. Można zaryzykować stwierdzenie, że świat bohaterów jej powieści to krąg onirycznych koszmarów, pełen wariatów, tajemnic i niedopowiedzeń.
W swoim dorobku autorka ma na koncie również wstrząsający dokument Polskie morderczynie traktujący o kobietach mających na sumieniu najcięższe zbrodnie.

Najbardziej płodnym autorem powieści kryminalnych jest Remigiusz Mróz (1987), którego dorobek obejmuje kilkadziesiąt pozycji, z których każda liczy sobie 500 i więcej stron. Doktor praw, miłośnik joggingu, praktykujący adwokat znajduje czas na pisanie, gdyż jak powiedział o sobie w jednym z wywiadów nie wyobraża sobie dnia bez napisania 15 stron. Skąd bierze na to czas? To pytanie zadają sobie nie tylko czytelnicy, ale i dociekliwi dziennikarze, którzy wysunęli śmiałą hipotezę, że autor zatrudnia cały sztab ludzi do pisania, a następnie dokonuje tylko ostatecznej redakcji i firmuje teksty swoim nazwiskiem.

Jego bohaterem jest były komisarz Wiktor Forst, zabójca i narkoman, który podejmuje nierówną walkę, o sprawiedliwość, gdyż ma przeciwko sobie także instytucje państwa (Ekspozycja, Trawers). Z kolei cykl powieści z niezwyciężoną mecenas Joanną Chyłką (m.in. Apelacja) to widowiskowy pokaz adwokackiej ekwilibrystyki, niekiedy na granicy prawa.
Kryminały Mroza przenika współczesna polityka - afery, dziwne powiązania, korupcja. Pisarz zresztą jest autorem dwóch thrillerów politycznych (m.in. Bezwzględna większość), ale one już nie należą do klasycznego kryminału.

Odmienny nurt prezentuje Olga Rudnicka (1988), z zawodu pedagog specjalny, autorka przeszło dwudziestu powieści kryminalnych, napisanych z ogromnym poczuciem humoru. Diabli nadali, Martwe jezioro, Czy ten rudy kot to pies czy Były sobie świnki trzy to prześmiewczy obraz współczesnej Polski, w miarę wolny od teorii spiskowych i wielkiej polityki. W każdej z nich jest zbrodnia, są mordercy i amatorzy prowadzący śledztwo, dzięki którym policja ujmuje sprawców. Jednym z bohaterów jest zwariowana rodzinka autorki romansów o nazwisku Przecinek, która jest matką dwójki dzieci Kropki i Kropeczka, nienawidzących swoich własnych imion, a więc Krystyny i Klemensa. Co więcej, razem z nimi zamieszkują dwie wiecznie obrażone na siebie teściowe, co wprawia w osłupienie oficera policji, odwiedzającego je przy okazji różnych dochodzeń.

Jedynie Cichy wielbiciel odbiega od tego schematu. Jest to bardzo wnikliwa analiza stalkingu, zjawiska, którym dopiero niedawno zainteresowali się karniści. Trudnego do zdefiniowania, jeszcze trudniejszego do udowodnienia i skomplikowanego do osądzenia i wymierzenia kary. Główna bohaterka zostaje osaczona przez perfekcyjnego prześladowcę, który nie tylko usiłuje ją ubezwłasnowolnić, ale potrafi również umiejętnie się zabezpieczyć przed ewentualnym odwetem ze strony jej narzeczonego i rodziny. W końcu udaje się jej uwolnić od natręta dzięki przemyślnemu podstępowi, ale zamiast optymistycznego zakończenie tytułowy bohater znajduje kolejną ofiarę.

Lekcja historii

Współczesna polska powieść kryminalna to znakomita lekcja historii, w której autorzy zapoznają nas z zakamarkami przeszłości Warszawy, Trójmiasta, Wrocławia, Hajnówki czy Łodzi. Zapewne to efekt ich pogłębionych kwerend i tytanicznej pracy opisania trudnych niekiedy faktów przystępnym językiem.
Wspólną cechą ich bohaterów jest brak stabilności psychicznej, paranoje, lęki, nałogi. Można odnieść wrażenie, że autorzy zadają pytanie o definicje normalności oraz jej granice. Ich powieści z powodzeniem można zaliczyć do nurtu kryminału psychologicznego, gdyż nawet w twórczości Ćwirleja pokazane są konflikty sumienia prostych milicjantów czy wątpliwości dotyczące motywacji. Na pewno swą popularność zawdzięczają temu, iż dzieją się tu i teraz, w rodzimej scenerii, ale nie odwracają się od tradycji i przeszłości.
Leszek Stundis