Świat się trzęsie, ale nie ze śmiechu. Przyczyną wstrząsów są narastające w skali globalnej konflikty społeczne (wynikające z ubożenie wielkich grup populacji przy jednoczesnym, dynamicznym powiększaniu się majątków elity ekonomicznej) oraz naprężenia w globalnym systemie finansowym.
O ile do niedawna zjawiska te powodowały coś na kształt mikrowstrząsów, to trzy czynniki zadecydowały, że sytuacja staje się poważna, wstrząsy coraz większe, a wraz z nimi coraz większa niepewność.
Te czynniki to narastająca globalna bańka zadłużeniowa, która zawisła nad światem, uświadomienie sobie nie tylko przez zwykłych ludzi, ale i przez coraz szersze kręgi ekonomistów, że nie do utrzymania jest dotychczasowy, neoliberalny model gospodarczy oparty na ciągłym mnożeniu potrzeb i nieustannym wzroście produkcji byle czego oraz pandemia COVID-19.
Jeżeli uwolni się przepływ kapitału, jeżeli zniesie się cła i opodatkowanie wymiany walutowej, to pozbawia się rządy możliwości prowadzenia polityki społecznej koniecznej dla zachowania wewnętrznej równowagi. W globalnie wolnej gospodarce rządy narodowe muszą wybierać między niszczeniem społeczeństwa, albo gospodarki. Teraz to dzieje się wszędzie. Dlatego demokracja staje się coraz bardziej nieznośna i trzeba ją ograniczać. Polityka neoliberalna na dłuższą metę niszczy nie tylko gospodarkę, ale też demokrację.
Noam Chomsky
Przyczyną wstrząsów ekonomicznych jest natura systemu neoliberalnego, traktującego Ziemię jako nieograniczony rezerwuar powietrza, wody i surowców, pozwalający z kategorii zysku czynić główny motor rozwoju gospodarczego. Szczególnie groźna jest przy tym nabrzmiewająca ciągle bańka zadłużeniowa. Dzisiaj całkowite zadłużenie świata (rządów, przedsiębiorców i ludzi) szacowane jest na 296 bln dolarów, co jest równowartością 350% globalnego PKB. W uproszczeniu można powiedzieć, że świat zadłużony jest na kwotę pond trzykrotnie większą od wartości wszystkiego tego, co produkuje.
Krach finansowy w 2008 r. spowodowany niewypłacalnością jednego z amerykańskich banków, a będącego rezultatem friedmanowskiej neoliberalnej koncepcji rozwoju przez zadłużanie, niczego nas nie nauczył. Wręcz przeciwnie – pojawiły się nowe teorie ekonomiczne głoszące, że zadłużać można się bez końca, (Sky is the limit! Raport Modern Monetary Theory), gdyż państwa jako takie nie mogą zbankrutować i w nieskończoność mogą emitować obligacje. Na szczęście poważni ekonomiści odrzucają to neoliberalne koło ratunkowe, wskazując na społeczne koszty takiego procederu.
Praprzyczyna długu
Praprzyczyną narastania bańki zadłużeniowej jest rosnąca od końca II wojny światowej rola systemu bankowego. Bankierzy dostrzegli, że wcale nie muszą ograniczać się do tradycyjnej roli koncentratora oszczędności ludzi, aby tak uzyskanymi kapitałami wspierać inwestycje. Uznali, że system bankowy może być we współczesnym świecie samoistnym producentem pieniądza. Warunki do wyzwolenia się systemów bankowych z odpowiedzialności za finansowanie inwestycji gospodarczych stworzone zostały przede wszystkim przez Stany Zjednoczone, których prezydent w 1971 r. czasowo (sic!) zawiesił ustanowioną w traktacie z Bretton Woods (1944) wymienialność światowej waluty (dolara) na złoto. Znamienne, że ta decyzja, rujnująca ów traktat, będący podstawą powojennego systemu światowych finansów nie spotkała się z żadnym protestem bankierów. Wręcz przeciwnie.
Kolejnym krokiem było utworzenie przez londyńskie City w latach siedemdziesiątych, za rządów Labour Party, zdegenerowanego rynku kredytów dla państw i korporacji. I tak się zaczęło. Gros dzisiejszych inwestycji to tzw. inwestycje finansowe. We współczesnym świecie skomputeryzowanych systemów finansowych ponad 95% transakcji to rozliczenia pomiędzy bankami i innymi instytucjami finansowymi (fundusze hedgingowe, spekulacyjne i inne). Tylko 5% to rozliczenia z tradycyjnymi klientami banków.
Skutki tej polityki okazały się żyłą złota dla bankowych managerów, lecz dla gospodarki i zwykłych ludzi są opłakane. Najpierw zaczęto obniżać stopy procentowe, pod hasłem wspierania inwestycji. Tracili drobni ciułacze, których oszczędności topniały wraz z inflacją. W pewnym momencie (przed pandemią) pojawiły się nawet pomysły wprowadzenia ujemnych stóp procentowych. Oznaczałoby to, że człowiek zanosi bankowi swoje pieniądze i płaci bankowi, oprócz wszystkich starannie wycenionych przez bank opłat za poszczególne operacje, za używanie tych pieniędzy do bankowej gry.
Dalej – skutkiem tego jest również zwolnienie banków z odpowiedzialności za efektywność tradycyjnych inwestycji gospodarczych (skomplikowany system wzajemnych ubezpieczeń), a szeregowy klient stał się potrzebny li tylko do tego, aby zaciągnął w banku jakiś kredyt.
Od afery amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers w 2007 r. ekonomiści w większości byli przekonani, że prędzej czy później musi dojść do resetu zadłużenia w skali globalnej, czytaj: do ogólnoświatowego kryzysu finansowego. Pytanie było tylko: kiedy. Dodatkowy impuls przyniosła pandemia, która spowodowała nie tylko złamanie ustanowionych w Traktacie z Maastricht (1992) limitów długu publicznego państw członkowskich Unii Europejskiej, ale również zakłócenia w gospodarce światowej, przerwanie łańcuchów dostaw, gwałtowną zmianę strategii gospodarczych państw i przedsiębiorców.
Źródło problemów
Dla gospodarki finansowej świata decydujące znaczenie będzie miał rozwój sytuacji w Stanach Zjednoczonych. USA to nie tylko kolebka, ale i światowa twierdza kapitalizmu neoliberalnego. To również emitent dolara wciąż uznawanego za walutę światową. Tymczasem Stany Zjednoczone zdają się wchodzić w bardzo niebezpieczny dla siebie okres swoich dziejów.
Prof. Tadeusz Klementewicz w tekście pt. „Niewinni czarodzieje?” (Dziennik Trybuna nr 25/2022 z dn.04-06.02.2022) o roli elit politycznych USA w tym całym procederze i życiu Ameryki kosztem całego świata pisze, iż oto Stany Zjednoczone do owej władzy nad światem „wykorzystały ogniowe wsparcie neoklasycznych ekonomistów - czcicieli samoregulującego się rynku, tj. bez kontroli państwa. Dodatkowo utrwalaczami nowego ładu gospodarczego stały się takie organizacje jak MFW, BŚ, później WTO. Kierują nimi z tylnego siedzenia departamenty – amerykańskiej administracji. Wielkie korporacje to zwykle wydmuszki - organizują w światowej przestrzeni gospodarczej łańcuchy pracy i wartości, kierując się maksymalizacją rentowności kapitału. Najlepsze wyniki, bo z marżą sięgającą 50%, osiągają giganci kapitalizmu sieci: M. Zuckerberg, J. Bezos, E. Musk, a także udziałowcy i akcjonariusze ich biznesów.
Zasięg wielkich korporacji jest globalny, ale struktura właścicielska narodowa. Największe w sektorze finansowym, wydobywczym, militarnym to amerykańskie kolosy. Ich pozycja w światowym systemie kapitalistycznym opiera się na wykorzystywaniu taniej pracy poddostawców i podwykonawców w Chinach, Europie Środkowej i na globalnym Południu (wysokie marże zysku, renta monopolistyczna). Ale także na kontroli strategicznych zasobów – węglowodorów i minerałów. Rocznie około 10 miliardów ton surowców przepływa z krajów biednych do bogatych.
To świat, w którym dominuje triada: USA, UE, Japonia. Reprezentuje ona około 18% populacji globu. Dzięki kilku monopolom zarządza strukturalnym kryzysem kapitalizmu, ten zaś pogrąża świat w coraz większym chaosie. Te monopole to: kontrola rynków finansowych (powiązanie dolara z ceną ropy naftowej, przekształcanie światowej nadwyżki na obligacje rządu amerykańskiego), kontrola źródeł surowców energetycznych, kontrola kapitalizmu sieci przez amerykańskich gigantów cyfrowych i platform usługowych (gig economy), przewaga militarna”.
Jak do tego doszło? W 1978 r. zwolniło się stanowisko prezesa Rezerwy Federalnej (FED). Z punktu widzenia międzynarodowych sfer finansowo-bankowych jest to niesłychanie ważna funkcja. Zwłaszcza w kontekście zawieszenia systemu z Bretton Woods. David Rockefeller zarekomendował jednak prezydentowi Carterowi na wakat prezesa FED swojego podwładnego, Paula Volckera. Carter nie mógł odrzucić tej propozycji. Zgodził się bez wahania, zwłaszcza że problem Iranu mocno nadszarpnął jego polityczny imagé. New York Times stwierdził wówczas, że nominacja Volckera uzyskała zgodę ze strony banków z Bonn, Frankfurtu i Szwajcarii. Na giełdzie w Nowym Jorku, która od dłuższego czasu znajdowała się w tzw. bear market (rynek o tendencji zniżkowej) nastąpił od razu wzrost indeksu o 9,73 pkt., zaś amerykański dolar uległ wzmocnieniu na światowym rynku walutowym.
Od 1933 r., kiedy Eugene Mayer opuścił stanowisko w szefa FED, członkowie rodzin międzynarodowych sfer finansowo-bankowych bankierów wycofali się z pierwszej linii finansowego frontu. Nie zajmowali bezpośrednio najwyższych stanowisk, starając się zza kurtyny wpływać na decyzje polityczne. Faktem jest, iż system z Betton Woods w jakimś sensie im to ograniczał.
Nowy kolonializm
System oparty o dolar, pieniądze udzielane w formie pożyczek przez Bank Światowy i nadzór nad ich wykorzystaniem przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy – wszystkie te filary są mocno związane z Białym Domem i amerykańskimi megakorporacjami – to moloch wysysający w nowy, kolonialny oraz czysto imperialny sposób siły i środki z globalnej gospodarki. I na tym zasadza się euroatlantycka idea globalizacji. I dlatego jest coraz mocniej kontestowana.
Przebiegało to i przebiega nadal mniej więcej w następujący sposób: pieniądze na kredyty pochodzą z Banku Światowego. Czyli tak naprawdę z budżetów czołowych państw Zachodu. Polityczni ekonomiści stawiają warunek udzielenia kredytu: kredytowane przedsięwzięcia mają być wykonywane tylko i wyłącznie przez amerykańskie lub zachodnioeuropejskie korporacje. Dzięki temu fundusze natychmiast wracają z powrotem w posiadanie Zachodu. Z tych kredytów – fakt niezaprzeczalny - zbudowano elektrownie, zapory, drogi, zorganizowano infrastrukturę itd., ale przede wszystkim rozwijano wydobycie surowców naturalnych, w szczególności ropy naftowej. W ten sposób beneficjentami kredytów stawały się kolejne zachodnie korporacje.
W ostatnich dekadach kładziono też nacisk na rozwój usług i niskopłatnych stanowisk pracy w różnego rodzaju montowniach. Ludność kraju kredytobiorcy mogła co najwyżej liczyć na zatrudnienie na najniższych najgorzej opłacanych stanowiskach (usługi i montownie). Kraj – kredytobiorca musiał (i musi często nadal) po kilku latach karencji zacząć spłacać zaciągnięty dług. Ponieważ przedsięwzięcia nie były dziełem rodzimych firm, a korporacje płaciły podatki na Zachodzie, kraj był pozbawiony funduszy na spłatę zadłużenia. Budżet kredytobiorcy czerpał więc (i nadal czerpie) śladowe zyski z takiej inwestycji.
Jak stwierdza Song Hongbing (Wojna o pieniądz. Prawdziwe źródła kryzysów finansowych), w tym momencie taki kraj „stawał się już oficjalnie częścią imperium USA. Amerykanie w zamian za odroczenie, lub częściowe umorzenie długu, proponowali wybudowanie bazy wojskowej, przejęcie głosu dłużnika w głosowaniach na forum ONZ, pozyskanie praw do korzystania z zasobów naturalnych, współpracę militarną. Kształtowali tak politykę kredytobiorcy, mieli wpływ na skład jego rządu i jego wewnętrzne decyzje. Kraj w praktyce tracił niepodległość i stawał się kolejną zamorską kolonią, oczywiście bronioną przed szponami komunizmu, w imię demokracji, wolności i kapitalizmu”. Dziś komunizm został zastąpiony przez Rosję i Chiny.
Autor tej topowej pozycji daje przykład np. Ekwadoru czy Panamy. Pokazuje jak w latach 70.-90. XX w. oba te kraje – w wyniku tak przebiegającego procesu - stały się de facto półkoloniami USA, łącznie z narzucaniem im prezydentów i ministrów w rządach tych latynoamerykańskich republik.
Sposoby obrony
Według niektórych ekonomistów i polityków, ucieczką bądź obroną przed nadchodzącym dziś wielkim krachem systemu jest porzucenie dolara jako waluty światowej i powrót do parytetu złota w finansach światowych. Według Światowej Rady Złota, do końca 2020 r. całkowite oficjalne rezerwy złota (będące częścią oficjalnych rezerw międzynarodowych) wszystkich krajów świata wyniosły 34 211 ton. Wzrost oficjalnych rezerw złota na świecie z tytułu zakupów netto przez banki centralne wyniósł 15,3% w latach 2010-20.
Największymi nabywcami netto złota w 2021 r. były banki centralne Tajlandii, Japonii, Węgier i Indii. Kupiły metal szlachetny na rynku światowym, ponieważ nie są to kraje, w których wydobywa się złoto. Wśród nabywców netto widzimy także banki centralne Brazylii, Uzbekistanu i Kazachstanu. Są to kraje wydobywające ten kruszec. One zakupiły metal na rezerwy z produkcji krajowej.
Krajem nr 1 w wydobyciu złota są Chiny. Według wyników z ubiegłego roku, one wyprodukowały 365,3 ton tego metalu. Nie widzimy jednakże Ludowego Banku Chin ( The People’s Bank of China) wśród banków centralnych dokonujących zakupów złota netto. Zasoby złota PBCh są niezmienne od dwóch lat i wynoszą 1948 ton. Wielu ekspertów wątpi, że Chiński Bank Centralny nie skupuje złota wydobywanego w tym kraju. Kupuje i jest bardzo aktywny, ale maskuje to w każdy możliwy sposób i nie odzwierciedla tego w oficjalnych statystykach. (Przed 2015 r. dane o oficjalnych rezerwach złota uważane były za tajemnicę państwową.) Rzeczywista ilość złota w międzynarodowych rezerwach Chin jest prawdopodobnie co najmniej dwukrotnie wyższa od oficjalnych danych.
Rosja jest uważana za drugi co do wielkości kraj wydobycia złota po Chinach. Według wyników z ubiegłego roku w kraju wyprodukowano 331,1 ton tego metalu szlachetnego. Kraj ten ma wszelkie możliwości zwiększenia rezerw złota w ramach międzynarodowych rezerw Federacji Rosyjskiej. I ta okazja jest realizowana od wielu lat. Oficjalne rosyjskie rezerwy złota stale rosły w drugiej dekadzie XXI wieku. Na dzień 1.01.2010 roku jego wartość w ujęciu fizycznym wynosiła 649,03 tony, a na dzień 1.01.2021 roku – 2298,59 ton. Na początku badanego okresu udział złota w ujęciu wartościowym wynosił 5,19% wszystkich rezerw międzynarodowych Federacji Rosyjskiej; na koniec tego okresu wzrósł do 23,29%. Przyrost rezerw złota na przestrzeni 11 lat (2010-2021) osiągnął więc ok. 1650 ton. Rocznie uzyskuje się wzrost średnio o 150 ton, ale zdarzały się rekordowe lata. Maksymalny skup złota netto w 2018 r. wyniósł 275,15 ton.
To bardzo pozytywny trend według specjalistów rosyjskich i chińskich. Jest postrzegany jako początek prawdziwej dedolaryzacji gospodarki. Eksperci oszacowali, że gdyby Bank Centralny Rosji zakupił w ciągu pięciu lat cały wydobyty w kraju metal szlachetny, to nie byłoby dolarów i innych papierowych walut w oficjalnych rezerwach tego kraju. Byłby to poważny krok ich zdaniem w kierunku wzmocnienia suwerenności narodowej – w finansach - Federacji Rosyjskiej. I może w tym czai się główne zagrożenie – a nie w militarnym wyścigu zbrojeniowym – dla systemu dolarowej (a tym samym amerykańskiej) supremacji w skali globalnej.
Radosław S. Czarnecki
Jest to pierwsza część artykułu dr. Radoslawa S. Czarneckiego - drugą zamieścimy w nastęonym numerze, SN 6-7/22.