banner


To druga część tryptyku nie tyle o „Zderzeniu cywilizacji” jak wieszczył Samuel Huntington co o wojnie - na unicestwienie - jednej ze stron konfliktu. Dążność do monopolu i panowania - połączone z rywalizacją, która ma do tego doprowadzić - jest jednak jak widać barierą nieprzekraczalną.

 

„Amerykańska klasa polityczna należy do najbardziej skorumpowanych na świecie. Jest bardzo prawdopodobne, że pieniądze nie lądują tylko w kieszeniach polityków. Po drugie – USA szczycą się i opierają swoją stabilność na Konstytucji, która powstała w 1789. Od ponad 200 lat mamy jedną Konstytucję, to całkiem imponujące, ale jeśli miałbym ocenić ją z dzisiejszej perspektywy, to dostrzegam jej wady. Największa to urząd prezydenta – usunąłbym go w ogóle, albo pozostawił do funkcji reprezentacyjnych. Zamiast tego wprowadziłbym w USA system parlamentarny. Takim sposobem w rękach jednej osoby nie znalazłoby się wówczas tyle władzy zdolnej np. do wypowiadania wojen”.
Jeffrey Sachs

 

Czarnecki do zajawkiSheryl Sandberg, bizneswoman z USA, b. wiceprezeska Global Online Sales and Operations Google, b. szefowa personelu Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych, a od 2008 szef operacyjny (COO) Meta Inc. napisała promując książkę Klausa Schwaba Czwarta rewolucja przemysłowa, iż jest to przemyślany projekt pozwalający przywódcom sprostać wyzwaniom, jakie niosą głębokie przemiany technologiczne w organizacji i funkcjonowaniu społeczeństw, gospodarek, polityki, kultury itd. To de facto manifest tworzenia nowego człowieka. Czyli jak konkludował przywoływany w I części materiału Herbert Marcuse Wielka Odnowa.
Inicjuje tym samym Schwab dyskusję nad tym jak zapewnić, aby ta rewolucja oznaczała postęp ludzkości (pada wreszcie to pojęcie). Nikt jednak nie mówi jak ten postęp i w jakim kierunku ma podążać, a tym bardziej co dla ogółu ludzkości ma on oznaczać. Zasadniczy dylemat brzmi - kto skonsumuje owoce tak rozumianego i ukierunkowanego postępu?

Nieprzypadkowo połączyłem wypowiedź Emmanuela Macrona otwierającą I cześć tryptyku z zapowiedziami Klausa Schwaba i entuzjazmem Sheryl Sandberg wobec tych propozycji. Związki personalne tych osób są znane, a sam Macron – obok premiera Kanady Jeana Trudeau, premier Finlandii Sanny Marin i szefowej niemieckiego MSZ z Partii Zielonych Annaleny Baerbock – uważany jest za najlepszego wykonawcę agendy globalistycznej. To niejako intelektualne dzieci agendy, której topowym reprezentantem jawi się właśnie Klaus Schwab.

Wypowiedzi o zbliżającej się rewolucji ekonomiczno-społecznej polityków powiązanych ze Schwabem i Davos jest ostatnio zbyt wiele, aby je lekceważyć. I żeby nad nimi się nie pochylić. O ile stypendyści Światowego Forum Ekonomicznego mówią nam tylko o kryzysie i powszechnej pauperyzacji narodów, końcu świata kultury konsumpcyjnej, którą sam system turbokapitalizmu rozhuśtał i wypromował, to Klaus Schwab (nie musząc studiować słupków poparcia społecznego i być weryfikowanym przez kolejne wybory - esencję demokracji parlamentarnej) zupełnie otwartym tekstem informuje, że sprawa nie tkwi tylko w tym, iż z powodu przejścia np. do tzw. zielonej gospodarki świat zbiednieje.
Rzecz w tym, że radykalnie – jeszcze bardziej niż obecnie - zmienić się ma podział bogactwa.
Zaniknie dotychczasowa klasa średnia, która zostanie zdegradowana do roli dawnego proletariatu, rozrośnie się klasa prekariuszy, a licząca kilkaset tysięcy, może kilka milionów, super elita finansistów oraz właścicieli międzynarodowych korporacji dorobi się takich pieniędzy, jakich jeszcze nigdy nie widziano.

Słowem, w Agendzie 4.0 nie tyle mówi się o zbiednieniu świata, co o radykalnej rewolucji w rozłożeniu własności i wynikającej z niej społecznej struktury oraz relacji między ludźmi. W efekcie ponad 3/4 populacji świata ma nie posiadać nic, zero, i wegetować na tzw. dochodzie gwarantowanym. W Polsce miałby on wynosić aktualnie ok. 1300 – 1500 PLN miesięcznie.

Rodzi się pytanie – a co z pracą?

Jej będzie coraz mniej, a więc i zakres twórczych, rozwijających, kreatywnych zajęć będzie się kurczył (p. Jeremy Rifkin, Koniec pracy). Czy świat ma pójść drogą zgodnie z przewidywaniami Neila Postmana (Zabawić się na śmierć), lub Aldousa Huxleya (Nowy wspaniały świat)? Jak wiemy, to właśnie praca „uczłowiecza człowieka”, humanizuje go, uczy działań kolektywnych i umiejętności kompromisów. Sieć i ekran komputera tego nie dają, niosąc namiastki relacji interpersonalnych tête-à-tête. Ponieważ będzie następowała koncentracja kapitału, a wraz z nią owa uprzywilejowana i superbogata część globalnej populacji – ponadnarodowa, ponadpaństwowa, transkulturowa - będzie potrzebowała coraz to nowych, dostosowywanych do jej bogactwa i możliwości dóbr, więc rozwijać się musi sfera usług. Czyli sfera, gdzie płace są niższe niż w sektorze wytwórczym (produkcyjnym), praca absolutnie niestabilna i chaotyczna, epizodyczna, a tym samym poczucie tymczasowości oraz braku bezpieczeństwa będzie dotykać coraz większą liczbę osób.

Schwab pisze: „Czwarta rewolucja przemysłowa niesie korzyści, ale też i wielkie wyzwania. Szczególnym problemem staną się pogłębiające się nierówności. Wyzwania wynikające ze wzrostu nierówności trudno skwantyfikować, ponieważ w znacznej mierze jesteśmy i konsumentami, i wytwórcami (…) Wydaje się że konsument zyska najwięcej” (Klaus Schwab, Czwarta rewolucja przemysłowa). Jednak jak może zyskać pospolity konsument, gdy wszyscy zbiednieją, zostaną spauperyzowani, a tym samym konsumpcja w masowej dotychczasowej skali zostanie zredukowana dla większości ludzi do zaspokajania egzystencjalnych, elementarnych potrzeb?
Czyli coraz mniej będzie właścicieli najszerzej pojętego kapitału. Będzie on podlegał koncentracji w coraz mniej licznych rodzinach, które będą posiadaczami coraz większych fortun. W ostatecznym rozrachunku dojdzie do sytuacji, w której jakikolwiek majątek będzie posiadało na całym świecie wspomniane kilka milionów ludzi. Reszta będzie proletariatem. Tak jak nauczał i prorokował Karol Marks.

Nowy gatunek człowieka

W takiej perspektywie utworzy się z czasem nowy gatunek człowieka, wyselekcjonowany, wymuskany, lepiej odżywiony, bardziej wykształcony, skuteczniej leczony. Jest to XXI wieczna wizja według hinduistycznej stratyfikacji kastowej. Ci najniżej usytuowani na drabinie społecznej hierarchii będą fizycznie słabsi, bardziej chorowici, bo gorzej odżywieni i bez dostępu do najnowszych osiągnięć medycyny, mniej wykształceni z tytułu kosztów zdobycia wiedzy. I zapewne ich przeciętne życie będzie krótsze, niźli w owych uprzywilejowanych sferach. Doskonale ten proces i jego efekty pokazuje w swym dorobku historyk i akademik rosyjski Andriej Fursow.

Davos, wszelkie agendy powstały wokół tej koncepcji i miejsca spotkań światowej finansjery, megabiznesu, ludzie tam przyjeżdżający i wygłaszających referaty, to wyraz neoliberalnej świadomości globalizacyjnej. „Kapitał w Davos to nie tylko finanse i polityczna infrastruktura. To sposób życia” (Antonio Negri, Goodbye, Mr Socialism). I taki pomysł na życie proponują światu w XXI wieku Klaus Schwab i jego zwolennicy. Garstka hiperbogatych elit, żyjąca w bańce absolutnego dobrobytu, wyalienowana z trosk realnego świata, w wieży z kości słoniowej niedostępnej dla proletariatu. Ich bezpieczeństwo i kontrolę kłębiącej się poza wieżą biomasy sprawować będą cyfrowe formy nadzoru i lustracji doskonale opisane przez Shoshanę Zuboff (Wiek kapitalizmu inwigilacji).

Globalizacja w neoliberalnej wersji i system, który ją stworzył, nastawioną jedynie na zyski megakorporacji – głównie ze sfery bankowości, finansów i high-techu – absolutnie nie ma (co widzimy dziś) na celu demokratyzacji świata. I do niej nie prowadzi. Choć o tym i o paru jeszcze wzniosłych wartościach ciągle zapewniano z różnych ambon. Nie zaważyła również na poszerzeniu sfer wolności obywatelskiej i nie spowodowała, iż nasz świat stał się bezpieczniejszy, niosący nadzieje na polepszanie bytu pojedynczej osoby. Bez względu na rasę, kulturę, wyznanie, narodowość, miejsce zamieszkania na Ziemi. O likwidacji głodu, epidemii, wojen, nędzy nawet nie warto wspominać. Jest gorzej niż 50 lat temu.

Demokracja rozkwita, a społeczeństwo wznosi się na wyższe stadia rozwoju i człowieczeństwa wtedy, kiedy ludzie widzą i czują, iż liczą się prawa i interesy każdego, nie tylko gospodarczej i finansowej plutokracji. A taką przyszłość przewiduje nam kultura Davos i jej guru - Klaus Schwab. Triumf rynku zawsze odbywa się kosztem wartości obywatelskich i demokratycznych: przede wszystkim uderza on w wolność, a za tym idzie pozbawianie ludzi nadziei. Świetnie opisał te procesy – uniwersalne i mające kilkakrotnie już miejsce w dziejach świata – Karl Polanyi (Wielka transformacja) w latach 40. XX w., krytykując kult samoregulującego się rynku i poddania jego władzy wszystkich dziedzin życia. Gdy połączymy to z ideami Ericha Fromma przedstawionymi w pierwszej części tego tekstu – chodzi głównie o nadzieję na lepsze jutro – horyzont spojrzenia w przyszłość wyraźnie się poszerza, zyskując na głębi. To jest perspektywa rozwoju i postępu, nie rynkowy fundamentalizm i nieograniczona koncentracja kapitału.

Ten świat, przeobrażany od kilku dekad według neoliberalnych koncepcji (wywodzących swe jestestwo ponoć z liberalizmu), zawężono współcześnie wyłącznie do pospolitej konsumpcji, co samo przez się uczynić miało człowieka szczęśliwym i wolnym. Ten paradygmat wymusza na współczesnych akolitach liberalizmu artykulację takich oto wartości: „jedyną rzeczą, która naprawdę działa i coś zmienia jest znalezienie swej niepowtarzalnej umiejętności/cechy talentu, który odróżnia człowieka od innych i zainwestowanie właśnie w nią. Wszystko zaczyna się kończy na nas samych, choć intuicyjnie zawsze najpierw patrzymy na wszystko inne, a ku sobie zwracamy się, kiedy po prostu nie mamy innego wyjścia” (profil na FB, Eliza Michalak). Czy to nie jest przykład już nie tyle indywidualizmu, co egocentryzmu i swoistego narcyzmu?

Na kanwie zaprezentowanej wizji człowieka rodzi się takie oto pytanie: a dlaczego wszyscy muszą być wyjątkowi? Czy nie wystarczy być zwyczajnym, normalnym, empatycznym i przyjaznym Innemu człowiekiem? Czy taki człowiek – jeśli jest mu z tym dobrze i się samorealizuje w tak zakreślonym kręgu aktywności życiowej – nie zasługuje na godne, spokojne, bezpieczne życie? I czy nie wolno mu cieszyć się uznaniem tak samo jak ci megakreatywni, ofensywni, konkurencyjni i rywalizujący ze wszystkimi i wszystkim osobnicy?

Koncepcje Schwaba są niejako kontynuacją, choć na wyższym poziomie, polaryzacji i subiektywizacji naszego gatunku, przytoczonych myśli o wyjątkowości, kreatywności, ofensywności jako cech wyróżniających część naszej populacji. Tak obdarzeni i traktujący życie ludzie mają być z definicji lepsi, godniejsi szacunku, admiracji niźli ci przeciętni, zwykli, szarzy…

Kult emocji i pospolitego chciejstwa

Współcześnie zapanował w polityce, w kulturze, w krążących w najszerzej rozumianej przestrzeni publicznej ideach i koncepcjach - nie tylko w naszym kraju – kult emocji i pospolitego chciejstwa. Tym m.in. charakteryzuje się rozbuchany indywidualizm preferujący wspomniane cechy charakteru i osobowości. Tyle tylko, że miejsce prometeizmu mesjanistycznego (immanentnego epoce klasycznego romantyzmu) zajął prometeizm demokratyczny. Hiperoptymizm oraz niemalże religijna wiara w wyznawane przez siebie wartości to swoisty narcyzm. Niweluje ona niemal do zera realną doczesność. Dziejowy mesjanizm elity oraz jej akolitów prowadzi do absolutnie błędnego odczytania znaków czasów.

Zdeprecjonowano i zanegowano absolutnie to, co charakteryzowało naszą cywilizację od dekad. Realizm i umiarkowanie stały się passè. Ludzi tak postrzegających rzeczywistość się stygmatyzuje, stawia do kąta, hejtuje i ucisza.
„Realizm polityczny ze swoją pesymistyczną filozofią, począwszy od antycznego historyka Tukidydesa uczy nas, że przywódcy polityczni w wielu epokach stają się zakładnikami swoich własnych aspiracji i żądz. Nie są w stanie trwale zapanować nad wszystkimi innymi uczestnikami życia międzynarodowego, ani nad ich środowiskiem. Mogą jednak poprzez dążenia hegemoniczne i imperialistyczne podboje zakłócać równowagę systemową, prowadząc do katastrof wojennych, skazujących ludność na traumatyczne cierpienia.

W stosunkach międzynarodowych ciągle brakuje mechanizmów, które mogłyby zatrzymać liderów politycznych w realizacji ich wyolbrzymionych aspiracji, a przede wszystkim zapobiec świadomemu i nieświadomemu budowaniu negatywnych scenariuszy przyszłości. Realizm polityczny nie jest oczywiście receptą na „wieczny pokój”, ale dzięki powściągliwości liderów politycznych może przyczynić się do o ograniczenia już istniejących konfliktów i zmniejszenia liczby przyszłych wojen” (Stanisław Bieleń, „Pesymizm realizmu politycznego”, Sprawy Nauki Nr 12/22).
To doskonały opis procesów zachodzących we współczesnym świecie, które dotyczą zarówno poziomu międzynarodowego, elitarnego jak i życia codziennego.

Już w końcu ub. wieku amerykański filozof Richard Rorty zauważył, że „Mamy do czynienia z globalną superklasą społeczną, która podejmuje wszystkie najważniejsze decyzje gospodarcze i to zupełnie niezależnie od woli organów ustawodawczych, a tym bardziej od woli wyborców danego kraju” (Philosophy and Social Hope). Przed brakiem polityki globalnej ze strony odpowiedzialnych polityków, pozostawienie tych trendów własnemu losowi, ostrzegał Rorty wyraźnie. Jego zdaniem doprowadzi to do sytuacji, kiedy owe gremia zaczną uwzględniać wyłącznie swoje prywatne, utylitarne i rodowe (niczym w średniowieczu klany książąt i wielmoży) interesy nie tylko w gospodarczej przestrzeni. Koncepcje Schwaba są tego wyraźnym potwierdzeniem.

Zygmunt Bauman swego czasu wyraził opinię, iż współczesna rzeczywistość i wersja globalizacji realizowana przez neoliberalny system tworzy masę odpadów. Przede wszystkim – jakże to niehumanistyczny i antyoświeceniowy obraz świata XXI w. lecz jednocześnie jakże realistyczny i faktyczny – odpadów ludzkich (Zygmunt Bauman, Życie na przemiał). Gdy o tym pisał w początkach naszego stulecia, wydawać się mogła ta wizja obrazoburczą i antyczłowieczą. Wszakże propozycje zawarte w Czwartej rewolucji przemysłowej oraz przewidywania Johana Galtunga - społeczeństwo według formuły 20:80 (teoria planetarnej zbiorowości, ale tak mają się również różnicować populacje w poszczególnych krajach) - anulują owe negatywne i zatrważające wówczas nachodzące myśli i skojarzenia.

Noblista José Saramago zauważył w kontekście takich przewidywań, iż gros ludzi na Ziemi będzie dla owych możnych i wybranych „zbyt zwyczajnymi”, aby zwracali na nich uwagę i dlatego „będą przeoczani” przez system (Baltazar i Blimunda). Ich problemy, niepowodzenia, przegrane byty, w pełnym tylu możliwości urządzenia sobie wygodnego i szczęśliwego – a najważniejszego: z poczuciem wolności - życia nie zasługują na uwagę. Gdy poczują się wolni, wszystkie problemy znikną same z ich codzienności. Asceci i wagabundzi różnych religii – hinduizm, dżynizm, pierwotne chrześcijaństwo (stąd wyrósł właśnie ruch anachoretów), którego znakomitymi przedstawicielami byli św. Szymon Słupnik, św. Nil czy św. Antoni Wielki) – to taka forma pojmowania wolności.

W owych procesach degradacji wspólnoty i wykreowanych przez elity wektorach mających kierować ludzkość ku społeczeństwu 20:80 ogromną rolę odegrały i odgrywają nadal właśnie czynniki konsumpcyjno-indywidualistyczne, celebryctwo, a dalej – swoisty narcyzm. Wolność stała się wyłącznie subiektywną płaszczyzną manifestacji owej wyjątkowości, bez zrozumienia jej kontekstu zarówno wspólnotowego jak i klasowego. Czuj się wolnym i bądź z tego tytułu szczęśliwym. Reszta się nie liczy. Koniuszek własnego nosa i różowe okulary na nim mają być absolutnym drogowskazem życiowym w agendzie „4,0”.
Nowe średniowiecze powielać ma rudymenty poprzedniego (już bez jakichkolwiek upiększeń, woalek czy intelektualnych serpentyn rodem z Oświecenia): jak urodziłeś się w rodzinie tych 20% predestynowanych do dobrobytu i spokojnego, bezpiecznego oraz twórczego życia, takim twój byt będzie do końca. Reszta ma być szczęśliwa i zadowolona, iż może czuć się wolnymi. A istotę tej wolności wytłumaczą – w zależności od kontekstu i sytuacji – jej demokratyczne i swobodne media. „Uwierz (…..) a zbawisz siebie i dom twój” (Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Dz. 16, 31).
Radosław S. Czarnecki

Jest to druga część eseju Radosława S. Czarneckiego – pierwszą - Wigor globalizacji (1) zamieściliśmy w SN 12/22, trzecią, ostatnią zamieścimy w SN Nr 2/22.