banner



Historia Hiszpanii jest „straszliwym przykładem samobójstwa narodu, przykładem,
nad którym inne narody długo myśleć powinny" pisał Alfred Fouillée w „Szkicu psychologicznym narodów europejskich". /.../

 

Historia Hiszpanii ma w sobie coś z dobrze znanego dziejopisom i historiozofom polskiej przeszłości nieumiarkowania: sukcesy wydają się zbyt wielkie, a kryzysy permanentne, długotrwałe, nie mające końca. W opisach przeszłości słabo obecne są kategorie związane z postępem, powolnym lecz systematycznym wzrostem miast czy cywilizowaniem instytucji, obyczajów /.../

Skupione na „krańcowości" narracje o przeszłych wydarzeniach, jak i tożsamości hiszpańskiej czynią z Hiszpanii wdzięczny materiał do refleksji o naturze kryzysów i istocie „kryzysowości". Są też interesującym materiałem dla badań nad związkami kryzysu i procesów globalizacji, jako że państwo to było głównym aktorem co najmniej jednego z najważniejszych wydarzeń w nowożytnej historii Europy i świata - podboju Ameryki - a fakt ten bywał często podawany za przyczynę ekonomicznego upadku Hiszpanii.

Zofia Szmydtowa w eseju „Z wieku Cervantesa" pytała: „Jak to się stało, że już z końcem wieku XVI zaczęły podnosić się głosy, później coraz częstsze, że wszystkie dziedziny życia kraju zagrożone są ciężkim kryzysem. Rok 1492, uznany zrazu powszechnie za początek wielkości i tryumfu Hiszpanii zaczęto uważać za datę w jej dziejach fatalną". /.../ Co równie ważne: tylko takiej rangi wydarzenie jak odkrycie Nowego Świata, wyprawy krzyżowe czy rekonkwista zdaniem José Ortegi y Gasseta nadawało temu krajowi „bez kośćca" spójność, jedność, siłę.

Myśl madryckiego filozofa rozwija Michel del Castillo w „Hiszpańskich czarach" następująco: „temu krajowi nie udaje się nic przeciętnego. Potrzebuje on wielkich planów do realizowania. Jeżeli Hiszpanie nie dokonują podboju Ameryki, stają się niczym i Hiszpania rozpada się". Historia Hiszpanii składa się zatem z momentów załamania, nieciągłości, które sprawiają, że jest niezrozumiała dla zewnętrznych obserwatorów.


Optyka „wszystko albo nic" znajduje też odzwierciedlenie w hiszpańskiej historiografii. Wokół mitu kryzysu uformowało się rozumienie hiszpańskiego XVII wieku przypadającego na panowanie Habsburgów - Filipa III i Filipa IV (oraz częściowo Karola II). Znamienny tytuł „Kryzys XVII stulecia" nosi większość rozdziałów podręczników poświęconych dziejom Hiszpanii tego okresu, a autor jednego z nich, Antonio Domínguez Ortiz
, wskazując na popularność „kryzysowej" perspektywy oglądu dziejów zwraca uwagę na szczególnie ciekawy globalny aspekt problemu: „Polemika wokół kryzysu XVII w. trwa już od ponad 20 lat i choć daleko jeszcze od jej rozstrzygnięcia, nastąpiło wyraźne zbliżenie stanowisk.

Zainteresowanie samym zjawiskiem bierze się z faktu, iż nie dotknęło ono jednego tylko państwa, lecz miało zasięg ogólnoeuropejski, może nawet światowy, a jego przyczyny wciąż pozostają dla nas nie do końca jasne. Owo nieszczęsne stulecie weszło klinem miedzy dwa wieki wyraźnego postępu, co kłóci się z powszechnym przekonaniem o nieprzerwanym rozwoju świata zachodniego. Nieporozumienia biorą się w dużej mierze z pojmowania kryzysu w kategoriach abstrakcyjnych, gdy tymczasem należałoby spojrzeć na Europę jak na szereg rozwijających się niezależnie terytoriów; Europa inaczej wyglądała u progu wieku i u jego schyłku.

Odmiennie kształtowała się koniunktura w Anglii niż w Hiszpanii, znaczne różnice występowały nawet w obrębie poszczególnych państw. Wreszcie warto pamiętać, iż choć wszystkie procesy historyczne są ze sobą w jakimś stopniu powiązane, nie zawsze biegną tym samym rytmem: jakiś kraj może przechodzić głęboki kryzys gospodarczy czy demograficzny, ale jednocześnie znajdować się u szczytu rozwoju kulturalnego i naukowego. Tak właśnie działo się w XVII- wiecznej Europie, w której ludzkie krzywdy i narodowe klęski współistniały ze wspaniałymi osiągnięciami kultury. Te jaskrawe kontrasty dotyczyły również Hiszpanii".


Upadek gospodarki, ale wzlot kultury
 

Istnieją dwa obiegowe poglądy dotyczące źródeł i funkcji kryzysu w siedemnastowiecznej Hiszpanii, które łączą się z problematyką globalizacji w odmienny sposób. Pierwszy pogląd ująć można następująco: bogactwo może w pewnych okolicznościach ekonomiczno - kulturowych być źródłem kryzysu, upadku, nędzy zarówno wielkich organizmów państwowych, jak i pojedynczych jednostek. Drugie zaś podejście opisuje współwystępowanie kryzysu ekonomicznego, politycznego, państwowego i rozkwitu w dziedzinach kultury: sztuki, literatury, filozofii.
Dobrym przykładem narodzin arcydzieła pomimo upadku państwa jest powieść Miguela de CervantesaPrzemyślny szlachcic Don Kichote z Manczy" i dorobek twórczy hiszpańskiego Złotego Wieku./.../ Rożnie datowany Złoty Wiek kultury, liczący w zależności od szacunków historyków od lat ok. 50 lat do ok.150 przypada na wiek XVI a kończy się w połowie wieku XVII, kiedy zaczyna towarzyszyć kryzysowi w innych dziedzinach życia kraju.

By uświadomić sobie, jaką potęgą artystyczną była Hiszpania doby Siglo de Oro wystarczy przywołać dobrze znane sylwetki mistyków, ascetów, poetów: św. Teresy z Avila, św. Jana od Krzyża, Fray Luisa de Granada czy piszących na potrzeby teatru jak Lope de Vega, Tirso de Molina, Calderón de la Barca. Hispanista i historyk sztuki, Leszek Biały podaje, że w ciągu XVII wieku wystawiono 10 tysięcy sztuk (komedii i tragedii) i około tysiąca autos sacramentales, miarą ówczesnej teatromanii może być więc to, że premiery odbywały się co 3-4 dni. W dziedzinie sztuk plastycznych także mamy największych: Diego de Velázqueza, El Greco, Francisco de Zurbarána, José de Riberę, Bartolomé Murillo.

Rozkwit artystyczny pogrążającej się w upadku Hiszpanii prowadzi Carlosa Fuentesa do nakreślenia następującej wizji ogólnych prawideł kultury hiszpańskiej: „Skuteczność polityki i gospodarki Hiszpanii (...) była niewielka, wkład naukowy i techniczny tego kraju - względny, lecz jego talenty w dziedzinie sztuki - ogromne. Nie wiem, czy można przyjąć jako absolutną regułę fakt, że największe dzieła hiszpańskiego geniusza przypadają na okresy kryzysu i dekadencji hiszpańskiego społeczeństwa (...). Złoty Wiek rozkwita (...) w miarę jak więdnie siła Hiszpanii. Velázquez jest malarzem podupadającego dworu Filipa IV, a Goya tworzy za czasów ślepych i sprzedajnych Burbonów, Karola IV i Ferdynanda VII, którym Bonaparte wyrwał korony, a kolonie - zbuntowani Kreole"./.../

Upadek supermocarstwa


Jakie zjawiska ukrywają się pod hasłem
„kryzys XVII wieku"? Już w 1600 roku M. G. de Cellorigo twierdził, iż: „Wydaje się, że chciano zrobić z tego państwa państwo ludzi zaczarowanych, żyjących poza naturalnym porządkiem rzeczy". Ten bystry obserwator Hiszpanii krytykował w istocie pozorność bogactwa Hiszpanii opartego na papierach wartościowych, a nie na produkcji.

A przecież jeszcze w XVI wieku żaden kraj nie mógł się równać z ekonomiczno -polityczną potęgą Hiszpanii,
Karol V bliski był utworzenia monarchii światowej, a tysiące ton srebra i złota płynęło do portu w Sewilli. Jak podaje Tadeusz Miłkowski, „Po odkryciu wielkich pokładów srebra w Potosí (Peru, 1545) i Zacatecas (Meksyk, 1546), kruszec ten dominował w lukach hiszpańskich galeonów. Przyjmuje się, że Srebrna Góra w Potosí dawała w drugiej połowie XVI w. połowę światowej produkcji srebra. Oznaczało to dla Hiszpanii, że może finansować swoje europejskie wojny, a dla Indian peruwiańskich - straty ludzkie porównywalne z epidemiami". 

Leszek Biały z kolei pisze, że ilość srebra w obiegu europejskim zwiększyła się w latach 1531-1660 o 300 %, a złota o 20%. W czasie największej świetności Karol V, król hiszpański i cesarz rzymski narodu niemieckiego, władał także Niderlandami, połową terytorium Włoch, północną Afryką, Nowym Światem, a o Morzu Śródziemnym mawiano „nasze morze". „Ten niezwykły upadek supermocarstwa (...) zostanie przyrównany później przez Monteskiusza do dekadencji cesarstwa rzymskiego" - przypomina Biały.


Co tak szybko doprowadziło kraj, „w którym słońce nie zachodzi" do bankructwa?


We współczesnym dyskursie historycznym dotyczącym hiszpańskiego kryzysu XVII wieku podaje się następujące jego przyczyny (i przejawy):

1. Kryzys demograficzny

- wyludnienie kraju na skutek epidemii dżumy i ospy, głodu związanego z upadkiem rolnictwa, emigracji ludności do Ameryki oraz wygnania morysków. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że poziom zaludnienia Hiszpanii z końca XVI w. (ok. 8 mln) został powtórnie osiągnięty dopiero w połowie XVIII wieku

2. Kryzys gospodarczy

- nieopłacalność produkcji z powodu inflacji;

- upadek najważniejszego przemysłu Hiszpanii czyli włókiennictwa (destrukcyjna rola tzw.
Mesty), związany z nim upadek wielkich centrów handlu (Medina del Campo, Burgos);

- upadek przedsiębiorstw produkujących statki;

- kryzys rolnictwa (opuszczanie ziemi przez chłopów - w 1600 roku 1/3 ziem uprawianych sto lat wcześniej leży odłogiem);

- drożyzna.

Jak pisze Biały, „Stopniowo Hiszpania stawała się przedziwnym krajem, w którym nikomu nie opłacała się działalność produkcyjna. Nikomu prócz cudzoziemców".
Trzeba też pamiętać o ekonomicznych skutkach wygnania żydów w 1492 roku, które -zdaniem
Domíngueza - były czysto religijne. Reyes Católicos „zdawali sobie bowiem sprawę, co tracą wraz z wychodzącymi żydami, wiedzieli, że byli to wierni poddani i cenne źródło dochodów Korony. Nie sposób dociec, ilu żydów zdecydowało się przyjąć chrzest, by uniknąć wypędzenia".
Ogólną liczbę wypędzonych żydów szacuje się na ok. 100 tysięcy, „W kategoriach ekonomicznych straty były dużo poważniejsze. Hiszpania pozbyła się ludzi wykształconych i pracowitych, spory odsetek stanowili rzemieślnicy i kupcy, a wiec przedstawiciele burżuazji, której nie było w Kastylii za wiele" (tamże).


Nie mniejsze były też skutki wygnania morysków - „Dzisiejsze oceny strat gospodarczych wygnania morysków są mniej krytyczne niż te, które pojawiły się w Hiszpanii już w 10 lat po wygnaniu - twierdzi Miłkowski. - Wówczas uważano, że
exodus morysków był główną przyczyną upadku Hiszpanii. Obecnie historycy widzą w nim czynnik pogłębiający już wcześniej istniejące negatywne zjawiska w gospodarce".

3. Upadek finansów

- inflacja z powodu napływu kruszcu z Ameryki, który w Hiszpanii zjawia się na krótko, destabilizując wartość pieniądza, by zniknąć w sejfach banków niderlandzkich;

- wysychanie źródła dostawy srebra i złota (Miłkowski podaje, że „W okresie największych dostaw przypłynęły z Ameryki kruszce o wartości 13 mln dukatów (1596-1600). Potem nastąpił spadek do 2 mln za okres 1646-1650" );

- bicie miedzianych monet vellón (Miłkowski: „W połowie XVII w. największy na świecie producent złota i srebra nie dysponował złotymi i srebrnymi monetami w normalnym obiegu. Vellón w torbie o określonej wadze [nie liczono oficjalnego nominału] był używany do zakupu podstawowych produktów, np. 3 kg vellón za 5 kg sera")
;

-
zadłużenie państwa (np. w 1623 roku państwowe pożyczki tzw. juros wynosiły 112 mln dukatów);

- brak pieniędzy na spłatę zagranicznych długów i wypłatę procentów od państwowych pożyczek;

-
ogłoszenie bankructwa państwa: w 1607 r. (za Filipa III) i za Filipa IV w 1627, 1647, 1652, 1662 roku. „O nienormalności (przewlekłej chorobie) hiszpańskich finansów - zdaniem Miłkowskiego - najlepiej świadczy rozłożenie wydatków państwa za okres 1621-1640: ponad 90% dochodów pochłaniała spłata długów (i odsetek od nich) oraz koszty operacji militarnych";

- zwolnienie z płacenia podatków rzesz ludności (stąd powszechny handel tytułami szlacheckimi, gdyż „szlachectwo zwalnia z więzień za długi, zwalnia z szeregu podatków za domy, konie, muły i broń, oraz pozwala próżnować") na rzecz konfiskaty majątków różnych grup ludności, np. morysków;

- utrzymywanie się co najmniej 20% ludności z żebraniny, pomocy Kościoła, państwa lub osób prywatnych

4. Głęboki kryzys społeczny

- protesty, rozruchy, powstania ludowe, bandytyzm, rosnąca liczba włóczęgów i żebraków; kryzys dotyka wszystkich warstw społecznych, także arystokracji szlacheckiej, której majątek jest olbrzymie zadłużony, a jej dochody pochłaniają odsetki od długów

- dewaluacja tytułów szlacheckich (sprzedaż tytułów).

- mający dwojaką przyczynę kryzys miejskiej warstwy średniej: kupcy i rzemieślnicy nie mogąc konkurować z obcymi kupcami i produktami, inwestują w bezpieczniejsze źródło dochodu czyli dług państwa.

Jak roztrwonić majątek

Jako że „w bogactwach zaoceanicznych widziano źródło biedy, jakiej nie znała Hiszpania przed odkryciem Ameryki" (Szmydtowa), mocniej zaakcentować trzeba znaczenie konkwisty i napływu kruszcu z Ameryki dla hiszpańskiej kultury rozumianej jako swoiste sposoby życia ludzi.
Rola, jaką odegrały tu czynniki kulturowe wymaga podkreślenia wydaje się bowiem, że to głównie wartości stoją za roztrwonieniem amerykańskich skarbów oraz brzemiennym w skutki, nieprzezwyciężonym aż do końca wieku XIX, „kryzysem Hiszpanii".

Choć niektórzy historycy kwestionowali zasadność związku miedzy napływem złota i srebra a późniejszym upadkiem ekonomicznym Hiszpanii (inflacja), ta teza amerykańskiego historyka, Earla J. Hamiltona, jest zdaniem Miłkowskiego wciąż niepodważalna: „Przyzwyczajeni do skali współczesnej inflacji nie potrafimy zrozumieć, czym dla człowieka żyjącego w wieku XVI była średnia roczna 2% inflacja, która dała przez cały wiek 500% wzrost cen. W porównaniu z końcem średniowiecza, charakteryzującym się deflacją, była to prawdziwa cenowa rewolucja".

Hiszpania jako najdroższy kraj Europy, który nie miał własnej siły roboczej, przyciągał cudzoziemców magnesem dobrej zapłaty, co prowadziło do nieopłacalności własnego przemysłu. Do zacofania gospodarki „amerykański pieniądz" prowadził także zdaniem Miłkowskiego w inny sposób: „Produktem eksportowym Hiszpanii był pieniądz. Bity w Ameryce real de a ocho (moneta srebrna real o nominale 8) okazał się pierwszym w historii ludzkości pieniądzem międzynarodowym uznawanym na całym świecie (był m.in. podstawą wymiany handlowej miedzy azjatyckimi kupcami).

Dzięki temu, że Hiszpania mogła wszystko kupić, zaniechała zmodernizowania własnej gospodarki. Kraj przestał się rozwijać, zaczął działać mechanizm podobny do stworzonego przez polski eksport zboża, zapewniający zyski na dziś i prowadzący do zacofania w przyszłości".

Podkreślmy jeszcze raz, że to nie srebro i złoto zrujnowało Hiszpanię, lecz specyficzny splot czynników gospodarczych i kulturowych. Zgodni są co do tego chyba wszyscy autorzy, pisze o tym m. in. Tadeusz Miłkowski: „Dla gospodarki hiszpańskiej napływ kruszców z Ameryki nie miał bynajmniej wyłącznie negatywnego znaczenia. Kryzys wynikał ze złego ich wydatkowania przez państwo" czy Edmund Lewandowski: „Najbardziej szokuje lekkomyślne roztrwonienie skarbu amerykańskiego. W latach 1503-1560 przywieźli z Ameryki 185 ton złota i 16 tys. ton srebra. Na tej podstawie można przypuszczać, że państwo stało się niezwykle bogate. W rzeczywistości zaś król Hiszpanii był bankrutem".

Zastaw się a postaw się

Jeden z ówczesnych ekonomistów proponował, żeby Hiszpanie wzięli się do pracy i zmniejszyli import, ale było już za późno. Sekretarz Filipa II zanotował „Przyzwyczajenia wzięły górę, okoliczności sprawiły, że Hiszpania żyła ponad stan, bez wystarczającej produkcji własnej. Pozornie bogata we wszystkie skarby amerykańskie, ubożała bezustannie, a kiedy zdała sobie z tego sprawę, nie miała już ani środków, ani ochoty, by się podnieść". Zdaniem Lewandowskiego najpoważniejszą utratę sił przez imperium spowodowało „140 lat bezsensownych wojen" prowadzonych w imię obrony chrześcijaństwa. /.../

Na ławie oskarżonych zasiadają więc przede wszystkim „hiszpańskie" wartości. Głównie kulturowe przyczyny kryzysu wykazuje w swej książce nie stroniący od emocjonalnych, subiektywnych ocen Hiszpanii, Michel del Castillo: „Łatwo przewidzieć ekonomiczne skutki tej polityki [zastąpienia pracy i podatków konfiskatą mienia - MB]: Hiszpania pogrąży się w nędzy, z której już nigdy się nie podniesie.

Z psychologicznego punktu widzenia konsekwencje te będą jeszcze poważniejsze: wartości uznawane przez świat mieszczański, takie jak praca, powodzenie, postęp, zastąpi postawa typowa dla arystokracji: pogarda dla pracy rąk, kult wojny traktowanej jako przemysł i duma kastowa związana z tradycją nazwiska. Najbiedniejsi pogrążyli się w tym micie. Mogli nie mieć co jeść, ale z dumą mówili, że są chrześcijanami od wieków". 


Nie chodziło oczywiście tylko o dumę z wyznania religijnego. Powodem do chluby było też nie utrzymywanie się z pracy własnych rąk i stoicki, by nie powiedzieć lekceważący, stosunek do bogactwa (Jerzy Borejsza przytacza wymowny przykład takiej postawy, którą opisał znany moralista hiszpański XVI w. Fray Juan de la Cerda: „Mieszkankom Sewilli podoba się raczej to, co jest rzadkie i kosztowne, aniżeli to, co naprawdę przedstawia jakąś wartość. Sukno winno pochodzić z Flandrii, zaś ambra aż z samego końca świata, by nadać miły zapach rękawiczce i skórzanemu kaftanowi. Również obuwie powinno być perfumowane i mieć odpowiedni połysk, albowiem złoto powinno w nim się odbijać, tak samo jak wstążki... Wszystko powinno być nowe, spod igły po to, by od razu po znoszeniu - zostało następnego dnia wyrzucone...").

Do pieniędzy, które można było pozyskać w sposób honorowy i zgodny ze stanem szlacheckim, można było zyskać dostęp w sposób trojaki: „Iglesias, o mar, o casa real: dochody kościelne, morze, czyli rabunek zamorski, oraz wysługi na dworze królewskim" (Borejsza). Jednak również najuboższa szlachta ironicznie sportretowana w „Don Kichocie" dzieliła z królem podobny status - zgodnie zresztą z przysłowiem „hidalgos como el Rey, dineros menos" (szlachcice jak król, jeno bez pieniędzy). Właśnie tych siedemnastowiecznych arystokratów ducha miał na myśli król Alfons XIII, kiedy mawiał, że sprawował władzę nad 21 milionami królów.

Przyczyny kryzysu Hiszpanii XVII wieku były zatem dwie - finansowa (przede wszystkim inflacja) i kulturowa (w tym wojny religijne oraz roztrwonienie bogactwa w konsumpcyjnym stylu życia). Trudno powiedzieć czy wygasły one całkowicie wraz z obwieszczeniem końca kryzysu XVII wieku.

Warto zapytać na ile świadomi byli Hiszpanie tego, że żyją w epoce kryzysu, trwał on przecież tak długo, że niektórzy mogli nie znać innej Hiszpanii. Mimo analfabetyzmu i nieporównywalnego z dzisiejszym dostępem do informacji, wydaje się, że świadomość „kryzysu XVII wieku" i reakcje na niego były dość podobne do współczesnych.


W XVII wieku o kryzysie dyskutowano równie powszechnie i gorliwie jak obecnie, gdy media i naukę ogarnęła prawdziwa kryzysowa mania. Nad hiszpańskim kryzysem również obradowało wielu ekspertów. Zdaniem Miłkowskiego, „Kontrast pomiędzy minionym dobrobytem kraju przy ciągle napływających bogactwach z Ameryki a katastrofalnym spadkiem poziomu życia jego mieszkańców był tak wyrazisty, że Hiszpanię zalała masa pism i traktatów próbujących wyjaśnić przyczyny takiego stanu rzeczy i proponujących władcom sposoby (arbitrios) wyjścia z kryzysu. Ich autorzy (arbitristas) byli urzędnikami, kupcami, duchownymi, oficerami.

Skala publicznej dyskusji o stanie państwa, gospodarce czy polityce nie miała sobie równych w ówczesnej Europie. Ulotki, pamflety, teksty satyryczne, jak i większe traktaty były wydawane w dużych nakładach (...), powszechnie je czytano i dyskutowano o nich.
Znane osobistości polityczne (...) poddawały krytyce poczynania władz, zwykli ludzie (mający łatwiejszy dostęp do króla niż my dzisiaj do przywódców politycznych) zarzucali publicznie królowi, w jego obecności, nieczynienie niczego dla ratowania kraju. Poczucie upadku Hiszpanii było tak dominujące, że sam Filip IV i Olivares uznawali to za rzecz bezsporną". 

Czy kryzys skończył się jak za dotknięciem różdżki w wieku XVIII (wraz z rządami Burbonów), czy też Hiszpania nigdy się z niego nie otrząsnęła, czego dowodem była zapaść, której świadkiem było tzw. Pokolenie '98 - w tej sprawie opinie są podzielone. Historycy przychylają się do odpowiedzi pierwszej, posiłkując się konkretnymi danymi. Ich troską jest raczej ustalenie najlepszej cezury oddzielającej upadek Hiszpanii od jej ponownego wzrostu.

Magdalena Barbaruk

 

więcej - http://www.khg.uni.wroc.pl/files/3khg8barbaruk.pdf