banner

                                                                               

                                                                                                           

                                                                     Kontrowersyjny Nobel (1)

 

 

Nagroda Nobla uchodzi za najbardziej prestiżową nagrodę w historii. Wokół niej narosło przez lata wiele kontrowersji, które towarzyszą jej po dziś dzień. Najwięcej emocji - głównie z powodu laureatów - wzbudza ta, która jest przyznawana za wybitne osiągnięcia na rzecz budowania pokoju na świecie.

 

 

Mówiąc o Pokojowej Nagrodzie Nobla, warto pamiętać, że nie zawsze na listę kandydatów do niej trafiali ludzie szlachetni i w pełni zaangażowani w walkę o pokój. 

Dwukrotnie trafił na nią Józef Stalin (1945, 1948), a w 1939 - Adolf Hitler. Tyle, że ta ostatnia kandydatura była wyrazem gorzkiej ironii antyfaszystowskiego działacza szwedzkiego Erika Gottfrida Christiana Brandta, który w ten sposób chciał zaprotestować przeciwko politycznej hipokryzji swego kraju, prowadzącego doskonałe interesy z III Rzeszą. Brandt ponadto z rezerwą odniósł się do innego polityka w kolejce po nagrodę, a mianowicie premiera Wielkiej Brytanii Neville’a Chamberlaina, sygnatariusza układu monachijskiego, który umożliwił zajęcie Czechosłowacji przez hitlerowców.

Zresztą kto wie, czy gdyby przywódca III Rzeszy nie podjął rokowań pokojowych wiosną 1942 roku, gdy jego niezwyciężone dywizje odnosiły sukcesy na wszystkich frontach, Komitet Pokojowej Nagrody Nobla nie wpadłby na pomysł, aby tak właśnie postąpić. W imię świętego spokoju…

Decydenci magazynu „Time” byli mniej powściągliwi i obaj dyktatorzy gościli na ich łamach jako wyróżnieni tytułem „człowiek roku”. Hitler w 1938, a Stalin w 1939 i 1942, a więc już po inwazji na Polskę….

Z kolei Mahatma Gandhi był nominowany aż pięciokrotnie, ale zawsze wynajdowano jakieś argumenty, aby odkładać mu jej przyznanie. Wreszcie, gdy wydawało się, iż wszystkie przeszkody zostały usunięte, w styczniu 1948 religijny fanatyk zastrzelił duchowego przywódcę na jednej z ulic Delhi…

Równie długie perturbacje czekały amerykańską działaczkę feministyczną Jane Adams, która przez 15 lat była zgłaszana przez rządy, instytucje zaufania publicznego czy znamienite osoby jako kandydatka do prestiżowej nagrody aż 91 razy! W końcu udało się w 1931 roku.

 

Pomysłodawca

 

Trzeba pamiętać, że Alfred Nobel, fundator nagrody na rzecz działań pokojowych i „redukcji armii” był nie tylko znanym szwedzkim przemysłowcem, ale i producentem broni i autorem 355 patentów, z których wiele zostało zastosowanych w niemal wszystkich wojnach na świecie.

W pewnym okresie swego życia poznał zubożałą hrabinę austriacką Berthę Kinsky von Chinic und Tettau (później Suttner), która przez tydzień była jego sekretarką. Znajomość ta miała wpływ na życie ich obojga. Bertha zaangażowała się w działalność pacyfistyczną, czego owocem była książka Precz z orężem (Die Waffen nieder). W 1905 roku została jako pierwsza kobieta w historii uhonorowana nagrodą imienia swego pracodawcy…

 

Testament Nobla, zaraz po jego śmierci, został zakwestionowany przez większość rodziny, która uznała go za wymysł dotkniętego demencją starca. Na straży stanął jednak jego bratanek Emanuel Nobel wraz z zaufanym współpracownikiem zmarłego Ragnarem Sohlmanem. Dzięki temu w 1900 roku Fundacja Alfreda Nobla rozpoczęła swoją światową karierę…

 

Wiele słów padło na temat Pokojowej Nagrody Nobla, jednak poczet najbardziej krytykowanych noblistów rozpocznie pewien portugalski lekarz…                  

 

Mózgożercy

 

António Caetano de Abreu Egas Moniz (1874-1955) był potomkiem starego arystokratycznego rodu. Doskonale wykształcony, już w  młodym wieku stał się członkiem elitarnej profesury  Portugalii. Najbardziej interesował go ludzki mózg i możliwości poprawy jego funkcjonowania za pomocą… skalpela. Tyle, że od czasów Carla Wernickego (1848-1905) próby bezpośredniej ingerencji chirurgicznej w delikatną tkankę naszego mózgu podejmowane były w przypadku ropni, guzów czy uszkodzeń, a nie zachowań. 

 

Jednym z pionierów tzw. psychochirurgii był szwajcarski lekarz Johann Burckhardt, który od końca lat 80. XIX w. usuwał pewne fragmenty mózgu u niektórych swoich pacjentów i z chłopięcą ciekawością obserwował później ich zachowanie. Liczba zgonów i eufemicznie nazywanych skutków ubocznych, którymi nierzadko była padaczka, apatia czy wylew krwi do mózgu  spowodowały, że władze szwajcarskie zakazały mu tego typu praktyk. Pozostawił po sobie jednak zapiski, po które pół wieku później sięgnął portugalski psychiatra.


Trzeba jednak przyznać, że Moniz był niewątpliwie zdolnym lekarzem i to  jemu przypisuje się wypracowanie podstaw współczesnej angiografii mózgu, a więc metody radiologicznej, umożliwiającej obserwację naczyń krwionośnych tego najbardziej złożonego organu ludzkiego.

Co więcej, przez dwie pierwsze dekady XX wieku jego zainteresowanie „naprawianiem dusz” skalpelem nieco osłabło za sprawą kariery politycznej. W latach 1903- 1917  był posłem do parlamentu, w 1917 objął stanowisko ambasadora w Madrycie, a rok później został ministrem spraw zagranicznych swego kraju i reprezentował go na konferencji pokojowej w Wersalu.


W latach 30. powróciły jego dawne fascynacje psychochirurgią. Po lekturze notatek Burckhardta, pogłębionej doniesieniami o skutecznym „wyleczeniu z agresji” szympansów  za pomocą przecięcia połączeń nerwowych ich płatów czołowych z resztą mózgu postanowił popróbować nowatorskiej metody na ludziach.   

Pierwszą pacjentką Moniza była prostytutka cierpiąca na depresję. Kolejnych dostarczał mu pewien lizboński „ośrodek dla obłąkanych”, a kiedy był już uznanym profesorem psychiatrii w stolicy – podsyłali mu pacjentów jego koledzy po fachu, pozbywając się bardziej kłopotliwych podopiecznych.

 

Wyniki jego zabiegów były bardzo wątpliwe. Chorzy cierpieli  na torsje, ataki padaczki czy inne zaburzenia somatyczne, a ponadto stawali się apatyczni, jakby wyłączeni ze świata. Paradoksalnie, ci, którzy przeistoczyli się w „ludzkie warzywa” byli dowodem na skuteczność lobotomii, bo „opuściły ich złe emocje”. Także artykuł, który opublikował na temat „cudownej metody leczniczej” nie wzbudził wielkiego zainteresowania.

 

Ale za oceanem przeczytał go pewien lekarz, istny demon biznesu w medycynie, Walter Freeman (1895-1972). Szybko wyczuł, że w konserwatywnych stanach, w których obłęd traktowany był jako choroba wstydliwa, można ubić świetny interes na „leczeniu duszy” za pomocą… szpikulca do kruszenia lodu. Było to bardzo poręczne i odpowiednio twarde narzędzie, które wbijano „choremu” pod oczodół, a następnie przebijano się do istoty białej tuż za płatami czołowymi i mieszano ją, aby zniszczyć połączenia nerwów.

Freeman okazał się mistrzem przedsięwzięcia. W okresie największych „sukcesów” jeździł po kraju z walizeczką i oferował swoje usługi nieszczęśliwym rodzinom po… 25 dolarów za zabieg. Czasem wykonywał je w domu, czasem w pokojach hotelowych. Zarabiał dużo, gdyż wykonywał do czterech zabiegów dziennie. Rzecz jasna, jego wyniki przerażały świat medyczny, ale popyt na lobotomie skutecznie zamykał usta oponentom.

Po II wojnie światowej nadal było głośno o dzielnym doktorze Freemanie, który skuteczną propagandą ukrywał swoje niepowodzenia.

Co więcej, doniesienia o „cudownej metodzie” trafiły do Sztokholmu podczas rozważania kandydatur do Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny lub fizjologii. Wówczas przypomniano sobie o starym portugalskim profesorze i jego artykule z 1936 roku…          


Pomimo licznych protestów, Egas Moniz został uhonorowany w 1949 roku Nagrodą Nobla „za odkrycie terapeutycznych wartości lobotomii w pewnych psychozach”. To  nic, że musiał się nią podzielić z niemieckim kolegą Walterem Rudolfem Hessem (1881-1973), który położył ogromne zasługi w dziedzinie uzupełnienia „mapy mózgu”. To nic, że w tym samym roku postrzelił go były pacjent, u którego nie udało się powstrzymać emocji. Na jego poglądy nie wpłynął także protest innej pacjentki poddanej okrutnemu zabiegowi Christine Johnson, która zamierzała pozbawić go nagrody. Nie uległ i nie zrzekł się jej. Jego idea uszła cało.


Według rozmaitych szacunków, w samych Stanach pomiędzy 1936 a 1960 rokiem wykonano 60 - 70 tysięcy lobotomii przedczołowej (jak brzmi oficjalna nazwa). Wiele osób zmarło, inne zaś zostały cofnięte w rozwoju do etapu dziecka, jak jedna z najsłynniejszych ofiar zabiegu, Rosemary Kennedy, młodsza siostra późniejszego prezydenta Johna Fitzgeralda. Powód? Była nieco frywolna i jej pobudliwość mogła zaszkodzić karierze braci, toteż tatuś zadecydował o zabiegu, żeby panienkę uciszyć, choć oficjalne media przedstawiają rzecz inaczej…  

 

Światopogląd a nauka

 

W pierwszej połowie XX wieku wśród laureatów Nagrody Nobla najwięcej znalazło się Niemców. Ojczyzna Bacha, Beethovena, Goethego czy Schillera obfitowała w geniuszy, zwłaszcza w fenomenalnych fizyków…

 

Philipp  Lenard (1862-1947) z urodzenia był zapewne Austriakiem, gdyż przyszedł na świat w dzisiejszej Bratysławie, należącej w XIX wieku do Austro-Węgier. Jednak w jego duszy biło wielkie germańskie serce, bowiem po kompromitacji wersalskiej wsparł niezbyt wysokiego  fanatyka o gorejących oczach  Adolfa Hitlera i jego narodowo- socjalistyczny program ratowania Niemiec przed żydowskim spiskiem.

 

Od małego interesowała go fizyka, a zwłaszcza tajemniczy prąd elektryczny i sekrety materii ujawniane dzięki jego własnościom. Po studiach zajął się badaniem zjawiska fotoelektrycznego zewnętrznego, ale nie odniósł na tym polu większych sukcesów. Zostało ono wyjaśnione i opisane matematycznie znacznie później i Nobla za nie otrzymał znienawidzony przez niego fizyk żydowskiego pochodzenia, Albert Einstein. Sam Lenard nie miał jednak powodów do narzekań, gdyż już w 1905, a więc 16 lat przed Einsteinem wszedł do grona noblistów jako autor ciekawych prac ujawniających tajemnice promieni katodowych.

 

Będąc przez całe życie zagorzałym antysemitą, Lenard zwalczał poglądy Einsteina i jego teorię względności nie podejmując nawet żadnych polemik z jej zwolennikami. Za to w 1929 wydał pierwsze ze swych paranaukowych dzieł pt. Wielcy badacze natury (Groβe Naturforscher), a 7 lat później czterotomowe kompendium Niemiecka fizyka (Deutsche Phisik), w których zanegował osiągnięcia naukowe „podludzi”. 

Po wojnie doczekał spokojnej starości w swoim własnym domu.

 

Johannes Stark (1874-1957), nieco młodszy od Lenarda, wychowywał się w świecie podobnych, mieszczańskich, wartości i również jego przepełniała duma bycia Niemcem. 

Odebrał staranne wykształcenie i poświęcił się modnej wówczas fizyce atomowej, która stawiała pierwsze, niepewne kroki. Jako wydawca Jahrbuch der Radioaktivität und Elektronik chętnie zbierał wszystkie nowinki ze świata odkryć, w które  obfitowały ówczesne czasy. Nie mógł zatem nie słyszeć o Einsteinie i jego koncepcji zaginania czasoprzestrzeni przez grawitację.

W 1907 roku zaprosił go nawet do napisania tekstu o zasadach względności i artykuł taki pojawił się w jego piśmie, jednak w późniejszych latach, kierując się antysemickimi uprzedzeniami zwalczał  jego poglądy równie zaciekle jak Lenard.

Po wojnie miał mniej szczęścia niż jego starszy kolega, bowiem na fali denazyfikacji otrzymał wyrok 4 lat więzienia. I nie pomógł mu Nobel…

Leszek Stundis