Upadek Związku Radzieckiego miał zakończyć zimną wojnę i dla naiwnych wizjonerów był zapowiedzią włączenia największego państwa świata, postrzeganego dotąd jako imperium zła, do wielkiej rodziny krajów demokratycznych. Tak się jednak nie stało…
Historia Rosji zawsze obfitowała w krwawe wydarzenia. Wiek XX stał się kulminacją jej gwałtownych dziejów. Dwie rewolucje w 1917 roku położyły kres prawie tysiącletnim rządom despotycznym. II wojna światowa wypromowała komunistycznego molocha na jedno z dwóch mocarstw, które podzieliły między siebie świat. I w końcu kres ZSRR, zainicjowany przez gorbaczowowską pieriestrojkę, pogrążył w chaosie gospodarczym i politycznym dziesiątki milionów obywateli byłego imperium. Niewyobrażalny wymiar tragedii nie zniszczył jednak zahartowanego w bojach społeczeństwa. Radzieckiego niezłomnego ducha najlepiej oddaje wydana w 1936 roku powieść Nikołaja Ostrowskiego „Jak hartowała się stal”.
Nieskalana dusza Gorbaczowa
Po śmierci Konstantina Czernienki (1911-85) Biuro Polityczne Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR) postanowiło powierzyć stanowisko sekretarza generalnego stosunkowo młodemu człowiekowi, Michaiłowi Gorbaczowowi (ur. 1931). Co skłoniło starych towarzyszy do tej decyzji - trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Być może po rządach starych schorowanych „rewolucjonistów” uznali, że nadszedł czas na odnowę biologiczną i posadzenie na stołku kogoś, kto będzie w miarę stabilnie kierował państwem i partią, a jednocześnie nie jest związany z żadną kremlowską koterią i nie zagrozi pozostałym członkom Politbiura. A może postawa wieloletniego ministra spraw zagranicznych Andrieja Gromyki (1909-89), który doskonale znał realia życia na Zachodzie i rozumiał dystans ekonomiczno- technologiczny, który dzieli jego ojczyznę od „zgniłego świata kapitalistów”? Te pytania pewnie na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Nie ulega jednak wątpliwości, iż nowy gensek (skrót od generalny sekretarz) uchodził za całkowicie nieszkodliwego, a więc właściwego kandydata, wyłonionego na bazie trudnego kompromisu. Na ile Gorbaczow rozumiał meandry wielkiej polityki i słabość gospodarczą ZSRR- również trudno odpowiedzieć. Za dużych złudzeń jednak nie miał i znał niewygodne dane statystyczne, z których jasno wynikało, iż z małych przyzagrodowych działek pochodzi od 30- 40% produkcji rolnej, a więc niewspółmiernie więcej niż z wielkich kombinatów rolniczych typu kołchozy czy sowchozy, które były podstawą radzieckiej polityki agrarnej.
Podobnie rzecz miała się z usługami, choć prywatna inicjatywa w zasadzie nie istniała, ale fachowcy za odpowiednią sumę zawsze się znajdywali. Dość szybko więc zaczął głosić potrzebę pieriestrojki, czyli przebudowy radzieckiego społeczeństwa w duchu demokratycznym. Opowiedział się zatem za ograniczonym wprowadzeniem gospodarki rynkowej, chociaż ograniczonej do drobnych zakładów przemysłu lekkiego, produkcji żywności czy systemu barów i niewielkich restauracji prowadzonych przez ajentów. Jednak pryncypialna zasada państwowej własności środków produkcji nie uległa zmianie.
Już wtedy jednak zarysował się podział pomiędzy starą nomenklaturą, a młodym pokoleniem, często wychowanym w biedzie, żądnym zmian. W skład pierwszej grupy wchodził dawny aparat partyjny, w przeważającej mierze niechętny jakimkolwiek reformom i „wielkoprzemysłowi technokraci” zarządzający wydobyciem kopalin, głównie surowców energetycznych i metali oraz przemysłem ciężkim. W skład drugiej -absolwenci najlepszych wyższych uczelni, którzy w przebudowie widzieli swoją szansę wyjścia z ekonomicznej zapaści oraz najróżniejszej maści drobni kombinatorzy, pokątni handlarze i ludzie obdarzeni żyłką do interesów, nie wahający się działać na pograniczu prawa.
Żywym symbolem nowych czasów był młody entuzjasta chemii, Michaił Chodorkowski (ur. 1963) oraz Wiktor But (ur. 1967). Pierwszy z wymienionych w zamieszaniu prawnym, jakie stworzyła liberalna polityka genseka został pod koniec lat 80. właścicielem pierwszego prywatnego banku w ZSRR. Żyłsocbank, późniejszy Menatep, przejmował upadłe huty czy kopalnie za przysłowiowe grosze. Dzięki temu Chodorkowski stał się właścicielem jednej z największych firm naftowych Jukos.
Drugi, Wiktor But, jak sam mawiał, dostarczał broń wszystkim armiom świata poza Armią Zbawienia. Dopiero w 2010 za nielegalny obrót bronią został skazany w USA na 25 lat więzienia i 15 mln dolarów grzywny… Ta sytuacja spowodowała zwarcie szeregów przeciwników Gorbaczowa, który piastował wówczas godność prezydenta ZSRR.
W 1991 roku, pod przywództwem Giennadija Janajewa (1937-2010) podejmują oni nieudaną próbę obalenia go. Pomimo porażki zamachowców, Gorbaczow nie wraca do władzy, a jego miejsce zajmuje lider postępowej opozycji -Borys Jelcyn (1931-2007). On także nie jest w stanie powstrzymać upadku kraju.
W krótkim czasie niemal cały majątek zostaje rozgrabiony, korupcja kwitnie, a przestępczość zorganizowana ma się doskonale. W Sołncewie, podmoskiewskiej niewielkiej mieścinie działa doskonale zorganizowana struktura mafijna, która kontroluje zarówno legalne inwestycje (budownictwo, część sektora finansowego, przemysłu) jak i zupełnie nielegalne przedsięwzięcia - handel narkotykami, hazard, prostytucję czy pranie „brudnych pieniędzy” na wielką skalę.
Gangsterzy bywają użyteczni, gdy potrzeba perswazji wobec konkurencji, ale kontakty z nimi nie zawsze bywają bezpieczne. Cennik ich usług bywa niestabilny, a niekiedy domagają się stałych udziałów w zamian za „ochronę”. Dochodzi do krwawych wojen o wpływy, porwań, strzelanin, zwłaszcza, że każda z grup przestępczych ma niemal nieograniczone możliwości uzupełniania „kadr” dzięki tysiącom bezrobotnych byłych żołnierzy, uczestników wojny w Afganistanie, którzy są gotowi na wszystko dla poprawy swego losu.
Pomimo widocznej biedy w całym kraju, moskiewskie salony zaczynają być pełne luksusowych aut, drogich kosmetyków, zachodnich ubiorów, a butiki z logo Prady, Gucciego, czy Gabany nikogo nie dziwią na stołecznych prospektach. Wzrasta zapotrzebowanie na pojazdy opancerzone i profesjonalnych ochroniarzy. Najbogatsi zatrudniają nawet po kilkuset ludzi. Prywatne armie to nie tylko symbol statusu, ale i dobry straszak na intruzów czy niedawnych przyjaciół.
Mroczna postać Jelcyna
Następca Gorbaczowa wydaje się początkowo bardziej pragmatyczny niż jego poprzednik. Jest świadkiem upadku ZSRR, który ostatecznie zostaje rozwiązany w grudniu 1991 roku. Wszystkie republiki ogłaszają niepodległość, choć jeszcze przez krótki czas istnieje iluzoryczny twór Wspólnota Niepodległych Państw (WNP). Moskwa nie chce pogodzić się z utratą swej władzy, zwłaszcza w republikach nadbałtyckich, w których dochodzi do krwawych interwencji. Przestaje obowiązywać Układ Warszawski, rozwiązane zostaje RWPG.
Jelcyn nie jest w stanie przeciwdziałać korozji państwa, zresztą jego alkoholizm staje się coraz bardzie widoczny i niemoc w sprawowaniu władzy sprawia, iż muszą go wyręczać w obowiązkach ludzie z najbliższego otoczenia. To wówczas pojawia się termin „rodzina kremlowska” , która oznacza grupkę najbardziej zaufanych ludzi prezydenta Federacji Rosyjskiej (po upadku ZSRR nastąpiła zmiana nazwy państwa).
Na pierwszy plan wysuwa się Wiktor Czernomyrdin (1938-2010), premier Rosji przez większą część jego kadencji. Doktor nauk technicznych doskonale znający mechanizmy władzy jako były minister przemysłu gazowego i szef Gazpromu. Obok niego kroczy Boris Bieriezowski (1946-2013), który wkradł się w łaski Jelcyna dzięki znajomości z jego córką Tatianą i jej mężem Jumaszewem. Jednak jego największa zaleta to ogromny majątek i znaczny udział w mediach, który pozwolił mu w dużej mierze sfinansować kampanię wyborczą Jelcyna. Z jego rekomendacji do „rodziny” dołączył bodaj najbardziej oryginalny z oligarchów Roman Abramowicz (ur. 1966), właściciel naftowej spółki Sibnieftu i posiadacz drugiego co do wielkości jachtu na świecie. 180–metrowy kolos jest wyposażony w baseny, a nawet dwa opuszczane lądowiska dla helikopterów, tak, aby nikt z gości na pokładzie nie widział kto w nich przyleciał. Ma wiele rezydencji i potrafił zamówić lunch z Wielkiej Brytanii na Kaukaz za jedyne… 45 000 dolarów.
Największą jednak miłością darzy klub piłkarski Chelsea z Londynu, który dzięki jego staraniom i paromiliardowym nakładom w 2012 roku zdobył po raz pierwszy puchar Ligi Mistrzów UEFA.
Z Jelcynem związani byli w zasadzie wszyscy oligarchowie. Nie była to liczna grupa, najwyżej kilkanaście osób, która w swych rękach skupiała niemal cały majątek narodowy. Zaczęła wówczas obowiązywać zasada, że Kreml rządzi, a najbogatsi go finansują, co zresztą znalazło wyraz w licznych inicjatywach rządowych, na które składali się wszyscy. Niektóre zresztą miały charakter akcji dobroczynnych, jak ratowanie zabytków czy renowacja pomników. Wymagały jednak dyscypliny i ci, którzy mieli, musieli uszczuplić swe portfele o np. 10 milionów dolarów.
Ważną postacią w czasach prezydentury był również główny architekt rosyjskiej prywatyzacji Anatolij Czubajs (ur. 1955). Jak żaden inny polityk był konsekwentnym zwolennikiem przejęcia przez prywatnych inwestorów całego poradzieckiego majątku. Nie ważne za jak zaniżoną cenę, nie istotne z jaką szkodą dla coraz bardziej biednego społeczeństwa, byle tylko odejść od gospodarki centralnie sterowanej. Dość szybko zatem stanął w opozycji do „pełzających” reform doby Jelcyna i na czele Sojuszu Sił Prawicowych.
W 1996 roku „rodzina kremlowska” omal nie poniosła porażki w czasie kolejnych wyborów. Jelcyn przystępował do nich z zaledwie kilkuprocentowym poparciem, a na prezydenturę ostrzył sobie zęby dość popularny wówczas przywódca komunistów Giennadij Ziuganow (ur. 1944). Ocalił go „układ”: siedmiu najzamożniejszych właścicieli kopalń, przedsiębiorstw telekomunikacyjnych, zakładów przemysłowych i ponad 50% stacji tv i gazet rzuciło ogromne środki i uratowało sytuację.
Ale ponowna elekcja schorowanego prezydenta była tylko pozorna. Coraz więcej obowiązków przekazać musiał innym, a od 1998 faktyczną władzę przejął Władymir Putin (ur. 1952) jako premier i p.o. prezydenta Rosji. I znów miała miejsca medialna powtórka z rozrywki, w której wziął udział Bieriezowski i były wicepremier Boris Niemcow (1959-2015). Podobno w czasie sylwestra NIemcow usłyszał od swego kolegi, który już wówczas dostrzegał ujemne cechy charakteru nowego „samodzierżawcy” złowrogą przepowiednię „on ci twojego poparcia nie daruje…”. Sielanka „rodziny kremlowskiej” nie trwała długo. Intrygi i wojny o wpływy powodowały, że skład „klubu oligarchów” ulegał zmianom niekiedy w dość dramatycznych okolicznościach. Ale to już nabrało tempa i skali za następcy Jelcyna.
Pragmatyka Putina
Putin pochodził z ubogiej leningradzkiej rodziny, choć jak wspominają jego szkolni koledzy jako jedyny w klasie miał zegarek. Po studiach prawniczych wstąpił do KGB i przez jakiś czas był rezydentem w NRD. Później został zastępcą mera Sankt Petersburga (dawnego Leningradu) i jego kariera nabrała rozpędu.
W jaki sposób podpułkownik KGB został wypromowany na pierwszego obywatela Rosji? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Zapewne pomogła mu w tym skuteczna akcja przeciwko prokuratorowi Jurijowi Skuratowowi, który postanowił ujawnić ciemne interesy „rodziny”. Być może zadziałał podobny mechanizm jak w przypadku Gorbaczowa. Nieuwikłany w personalne rozgrywki sprawiał wrażenie człowieka, który nie będzie ingerował w dziką prywatyzację i pozostawi oligarchów w spokoju. Prezydent o mentalności drobnego urzędnika…
Ale Putin nie spełnił pokładanych w nim nadziei… Najpierw w konflikt z nowym władcą Kremla popadł Bieriezowski. Krytykował Putina za zatonięcie atomowego okrętu podwodnego Kursk, a już zupełnie nie zgadzał się z nową ustawą ratyfikowaną przez prezydenta, by Kreml mógł odwoływać gubernatorów. W 2001 roku opuścił Rosję, by już nigdy nie powrócić. Osiadł w Wielkiej Brytanii, gdzie z kolei wdał się w wieloletni spór ze swym niedawnym sojusznikiem Abramowiczem. Zarzucał mu nacisk na sprzedaż swych firm w Rosji po zaniżonych cenach. W odpowiedzi na to został nazwany przez swego oponenta „politycznym ojcem chrzestnym”.
Doszło do głośnego procesu, który wygrał Abramowicz, skazując rywala na zapłacenie kilku miliardów funtów odszkodowania i ok. 100 mln samych kosztów sądowych.
Bieriezowski zmarł wkrótce potem w dziwnych okolicznościach. Czy było to zabójstwo? Otruty polonem ppłk FSB (Federacyjnej Służby Bezpieczeństwa) Aleksandr Litwinienko (1962-2006) powiedział przed swą śmiercią, że otrzymał rozkaz zabójstwa Bieriezowskiego, ale odmówił jego wykonania.
W odstawkę poszedł również Czernomyrdin, który w latach 2001-09 był ambasadorem na Ukrainie, ale większej roli politycznej nie odegrał. Putin zresztą stworzył własną „rodzinę”, w skład której weszli Siergiej Szojgu (ur. 1955), twórca ruchu Jedność, obecny minister obrony Rosji oraz dwóch starych działaczy KPZR: Jurij Łużkow (ur. 1936) – były mer Moskwy, przywódca partii Ojczyzna oraz szef partii Cała Rosja - Mintimer Szajmijew (ur. 1937) – były prezydent Tatarstanu. To dzięki fuzji tych trzech organizacji politycznych powstała najsilniejsza obecnie w Dumie partia Jedna Rosja (ponad 50% mandatów).
Największym zagrożeniem dla Putina okazał się jednak Chodorkowski, który ujawnił swoje ambicje polityczne. Wprawdzie skazany został w 2005 na 9 lat kolonii karnej za rażące nieprawidłowości w procesie finansowaniu spółki naftowej Jukos, którą kontrolował, ale wielu komentatorów uważa, że padł ofiarą prezydenta za snucie marzeń o zajęciu jego fotela na Kremlu. I nie wiadomo jak skończyłaby się cała historia, gdyby nie zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi w 2014 roku. Ułaskawienie Chodorkowskiego miało nieco ostudzić nieprzychylne opinie zachodnich mediów. Opozycja jednak nie daje za wygraną i przypisuje Putinowi również takie zabójstwa jak znanej rosyjskiej komentatorki Anny Politkowskiej (1958-2006) i Borisa Niemcowa w 2015, choć oficjalnie sprawcy obydwu z nich zostali ujawnieni. Leszek Stundis