Pierwsze prawdziwe pieniądze były metalowe. Ich wytwarzaniem zajmowały się warsztaty zlokalizowane przy pałacach władców, świątyniach, bądź w samodzielnych ośrodkach miejskich. Dzisiaj produkcją monet zajmują się wielkie wyspecjalizowane zakłady zwane mennicami.
Dzisiejsze mennice oprócz monet wybijają także stemple, ordery, okolicznościowych medale i zajmują się przetwórstwem metali szlachetnych.
Starożytne początki
Pierwsze monety pojawiły się w VII wieku p.n.e. w świątyni Artemidy w Efezie. Były to elektronowe, a więc z naturalnego stopu złota i srebra oraz srebrne krążki ze znakami gwarancyjnymi władcy Lidii Krezusa, który stał się synonimem bogacza aż po nasze czasy, albo miast greckich. Bardzo szybko podobne pieniądze rozprzestrzeniły się w całym świecie antycznym.
Początkowo monety były odlewane w prostokątnych formach w formie pudełek z wyżłobionymi krążkami zaopatrzonymi we wklęsłe reliefy odpowiadające wizerunkom, jakie miały się znaleźć na awersie czy rewersie. Formy były wykonywane najczęściej z gliny i były zaopatrzone w dwa otwory - przez jeden wlewano roztopiony metal, przez drugi wyciekał znajdujący się w środku wosk. Była to metoda odlewu na wosk tracony. Po ostudzeniu formy rozbijano ją i wyjmowano „surogat pieniądza” w postaci „plastra” połączonych ze sobą monet. Następnie każdą monetę odcinano i wygładzano jej obrzeża pilnikiem, tak aby uzyskać jak najdokładniejszy krążek. Po dziś dzień na niektórych z nich widnieją ślady ich złączeń z innymi, co być może jest wynikiem niezbyt starannego ich opracowania. Były to dość prymitywne monety, a rzadkość znalezisk może wskazywać na ich przetapianie i wybijanie kolejnych partii pieniądza.
Trudno dzisiaj odpowiedzieć jak wyglądały pierwsze profesjonalne warsztaty specjalizujące się w produkcji owych „uwiarygodnionych krążków”. Wiadomo jedynie, że najpierw metalurdzy odlewali same krążki, a następnie kładli je na kowadłach i młotkami zaopatrzonymi we wzór stempla (sztancami) wybijali go na krążku. Pierwsze monety były bite jednostronnie i miały wklęsły relief. Stempel więc był wypukły i szybko ulegał zniszczeniu. Niekiedy trzeba było go wymieniać już po wybiciu kilku monet.
Grecy bardzo szybko udoskonalili swą technikę menniczą. Nauczyli się odlewać krążki w większych prostokątnych formach mieszczących nawet kilkanaście płaskich sztuk, wybijanych następnie sztancami. Później zaczęli hartować sztance i wykonywać w nich wklęsłe reliefy, tak że wybijane monety stawały wypukłe. Sztanca ulegała wówczas wolniejszemu zużyciu. Dość wcześnie, zapewne w I połowie VI wieku p.n.e. wprowadzono podwójne stemple. Na kowadle znajdował się wklęsły awers, a na sztancy również wklęsły rewers.
Prawdopodobnie mennice greckie nie należały do zbyt wielkich, bowiem już we wczesnym okresie funkcjonowania monety istniało ich przeszło tysiąc, licząc z mennicami w koloniach. Sytuacja uległa zmianie, kiedy w 449 roku p.n.e. Ateny zakazały wszystkim miastom zrzeszonym w Ateńskim Związku Morskim wybijania własnej monety. Warsztaty ateńskie stały się znacznie większe, chociaż władze miasta często korzystały z mennic lokalnych, nad którymi ustanawiały nadzór. Tak więc obok Aten do największych mennic greckich epoki klasycznej należały: Egina, Korynt, Stymfalos, Olimpia, Opus i Syrakuzy. Później Aleksander Wielki wprowadził jedną monetę dla całego imperium, ale po jego rozpadzie lokalne ośrodki mennicze wznowiły swą działalność na polecenie miejscowych władców.
Rzym potęgą monetarną
Pod względem technologii wyrobu monet Rzym nie wprowadził żadnych innowacji.
Pierwsze rzymskie monety brązowe zwane as grave były odlewane z dużych kawałków metalu o wadze ok. 340 gramów, co odpowiadało mierze wagowej funtowi rzymskiemu zwanemu libra. Były ciężkie, toporne, a umieszczone na nich wyobrażenia mało czytelne. Ale właśnie libra stała się podstawą późniejszych europejskich miar wagowych monet znanych w Anglii jako funt, w krajach niemieckich marka, a w Europie Wschodniej grzywna. Oczywiście, istniały ogromne różnice w masie kruszcu tych monet - marka mogła ważyć ok. 250 gramów, a grzywna 120 g. Po dziś dzień na brytyjskich pieniądzach znajduje się skrót lb, będący reminiscencją antycznego dziedzictwa.
Może jedynie większą wagę Rzymianie przykładali do dokładnego odmierzania ilości kruszcu, więc monety były bardziej jednolite. W czasach Republiki prawo do bicia monety miał Senat. Senatorowie wyznaczali trzech triumwirów monetarnych, którzy nadzorowali pracę mennicy. Pod koniec okresu Republiki prawo bicia monety otrzymali również urzędnicy posiadający pełnię władzy (imperium) na danym terytorium, jak np. wodzowie legionów, czy namiestnicy prowincji. Trzeba też pamiętać, że w całej historii Rzymu monety bili wszyscy uzurpatorzy aspirujący do roli imperatora.
Najważniejsza mennica rzymska znajdowała się na Kapitolu, w pobliżu świątyni Junony Monety (stąd zresztą wzięła się nazwa metalowego pieniądza). Inne mieściły się w południowej Italii, Hiszpanii, Galii, a także na Wschodzie i w Afryce. W okresie Republiki zarówno srebrne denary, jak brązowe sestercje, czy asy bito we wszystkich większych mennicach imperium. Sytuacja uległa zmianie w czasach Cesarstwa. Oktawian August już w 15 roku p.n.e. zlikwidował decentralizację menniczą i utworzył jedną mennicę w Lugdunum w Galii, której zarząd powierzył zaufanym prokuratorom. Triumwirowie monetarni stali się jedynie urzędnikami tytularnymi.
Kaligula z powrotem przeniósł centralną mennicę do Rzymu, tyle że ulokował ją na Mons Coelius. Mennica jednak była zbyt przeciążona. Z jednej strony musiała zaopatrywać Rzym, z drugiej bić monety na potrzeby miast wschodnich i greckich, przyzwyczajonych do starych jednostek. Tak więc w niektórych miastach na wschodzie - Antiochii, Aleksandrii, Cezarei kapadockiej, Efezie, Pergamonie i kilku innych- wznowiono produkcję pieniędzy na potrzeby lokalnych rynków. Pomimo cesarskiego monopolu, na monetach nadal umieszczano tradycyjny symbol „sc” oznaczający „senatus consulto”, czyli aprobatę Senatu dla emisji.
Edykt Dioklecjana z 294 roku uprawomocnił działalność mennic prowincjonalnych. Wszystkie jednak uzyskały status państwowy i były pilnie nadzorowane przez cesarskich urzędników. Ponadto Dioklecjan ujednolicił pieniądz rzymski poprzez wprowadzenie złotych solidów i jednoznaczne określenie ich podziału na srebrne denary i brązowe sestercje oraz dupondiusy.
Kryzys średniowieczny
W średniowieczu mennictwo było domeną władców oraz niektórych dostojników świeckich i duchownych. System rzymski przyjął się jedynie w jednostkach wagowych i nazwie pierwszej monety – denar - wprowadzonej przez Karola Wielkiego ok. roku 790. Natomiast pieniądz ten był znacznie słabszy, często bity z lichego kruszcu (głównie z domieszką ołowiu) i najczęściej miał mniejszą wagę. Wizerunki władców, krzyży, czy rozmaitych herbów rzadko kiedy wykonane były starannie, tak że można śmiało powiedzieć, iż we wczesnym średniowieczu sztuka mincerska upadła.
Sytuacja uległa poprawie w XII i XIII wieku, kiedy pojawiły się pierwsze „ciężkie” grosze z dobrego srebra oraz złote dukaty i floreny, niekiedy traktowane synonimicznie ze względu na zbliżoną wagę ok. 3,4 grama. Niewątpliwie stało się tak pod wpływem wypraw krzyżowych i odkrycia nowych złóż kruszców. Mennice stały się manufakturami, nad którymi pieczę sprawował mincmistrz. Podlegali mu mincerzy, którzy puncami odbijali stemple na metalowych krążkach. Monety były zazwyczaj dwustronne, choć w wielu krajach (m.in. w Polsce) pomiędzy XII, a XVI wiekiem kryzys ekonomiczny na tyle się pogłębił, że władcy chcąc zgromadzić zapasy metali wybijali jednostronne brakteaty. Ich waga niejednokrotnie ledwie przekraczała 0,1 g. W dodatku, co jakiś czas dokonywali denominacji i zmuszali poddanych do wymiany posiadanych pieniędzy.
Ku nowoczesności
W późnym średniowieczu pojawiły się „kafarki” ze sztancami napędzane nożnie, co znacznie ułatwiało bicie monet. Mincerz mógł więc obie ręce zaangażować we właściwe ustawienie metalowego krążka pod puncą. Ok. 1570 roku powstały pierwsze prawdziwe maszyny mennicze pomysłu Hansa Suppla z mennicy w Królewcu. Zamiast sztanc zastosowano w nich układ 2 walców. Na jednym były wytłoczone stemple rewersów, a na drugim awersów wybijanych monet. Stemple „spotykały się” po każdym obrocie obu walców dokładnie na srebrnej blasze. W tym momencie ręcznie poruszany kafar dociskał oba walce i wybijał monety. Obsługa urządzenia wymagała pracy dwóch ludzi, zaś sama maszyna była dość droga i niewiele mennic w pierwszym okresie zdecydowało się na jej zakup. Sam Suppel nie miał dość pieniędzy na uruchomienie produkcji i musiał wejść do spółki z braćmi Janem i Kasprem Goeblami. Dzięki temu kilka maszyn udało mu się w końcu sprzedać (m.in. elektorowi saskiemu).
W okresie renesansu sztuka mincerska osiągnęła prawdziwy kunszt. Mincerze zaczęli umieszczać swe inicjały, a także znaki mennic. Po odkryciu Ameryki i napływie znacznych ilości złota i srebra do Europy zaczęto bić duże nominały przeznaczone na lokatę kapitału. W Europie środkowej i północnej sławę zyskały portugały - złote monety o nominale 5 i 10 dukatów i odpowiedniej do tego wadze. Największą monetą wszechczasów okazał się polski dukat stokrotny Zygmunta III Wazy o wadze 348 g. Jest prawdziwym arcydziełem sztuki mincerskiej. Twórca monety Samuel Ammon umieścił na niej znak mennicy bydgoskiej, inicjały jej zarządcy Jakuba Jacobsona van Emdena oraz dodał w kilku miejscach daty, które można dostrzec dopiero po użyciu 6-krotnie powiększającej lupy.
W XVIII wieku pojawiły się pierwsze mennicze prasy śrubowe. Były one przeznaczone nie do bicia, ale do tłoczenia monet o dużych nominałach i medali za pomocą dużej siły nacisku. Maszyna wymagała 5 ludzi do obsługi - dwóch na zmianę do dokręcania śruby o średnicy kilkunastu cm za pomocą wielkich uchwytów i jednego do odbioru gotowej monety oraz wkładania nowych krążków pod tłok. Maszyny starszego typu, jako prostsze w obsłudze, pozostały w użyciu do bicia drobnej monety.
Pieniądz papierowy nie wyparł monet z obiegu. Wprost przeciwnie. Konieczność zwiększenia emisji przyczyniła się w II połowie XIX wieku do wynalezienia pierwszych automatycznych maszyn menniczych.
Obecnie proces produkcji monet jest bardzo skomplikowany. Najpierw model przyszłej monety zostaje wyrzeźbiony w plastelinie, w powiększeniu, następnie odlany w gipsie i po wygładzeniu przekazany komisji do zatwierdzenia. Po akceptacji komisji i ministra finansów odlewa się go z metalu, cyzeluje i następnie w maszynie redukcyjnej zmniejsza do wielkości pośredniej pomiędzy modelem, a przyszłym oryginałem. Następnie odlew zostaje poddany hartowaniu. Wówczas powstaje tzw. patryca, z której są tłoczone kolejne matryce I i II rzędu, a w końcu właściwy stempel menniczy. W tym czasie krążki monetarne podlegają chemicznemu oczyszczeniu i kalibracji do właściwej średnicy. Dopiero wtedy można przystąpić do bicia monet, które wykonują automaty z szybkością kilkudziesięciu sztuk na minutę.
Na koniec warto dodać, że w historii znane są substytuty monet, które nie były bite w mennicach. W XVII-wiecznej Polsce znane były pieniądze … z barwionego szkła, które produkowała szlachta dla swoich poddanych. „Chłopski pieniądz” był przeznaczony do wymiany w miejscowej karczmie, której właścicielem był dziedzic.
W dwudziestoleciu międzywojennym funkcjonowały metalowe monety pułkowe, które były formą pomocy materialnej dla „spłukanych” zbyt szybko oficerów i podoficerów.
Taka moneta mogła funkcjonować jedynie przy zakupie żywności i papierosów w kantynie, natomiast nie mogła być użyta do zakupu alkoholu czy zaspokojenia namiętności hazardowych. Oczywiście, po wypłacie pożyczka winna być zwrócona do pułkowej kasy.
Okolicznościowe monety były bite nie tylko ze złota i srebra, ale również z platyny, w czym przodowała carska Rosja, mając zasoby tego kruszcu na Uralu. Także Związek Radziecki wybijał podobne numizmaty, a tuż po rewolucji bił jako pieniądz obiegowy ciężkie, srebrne ruble, które ciężarem odpowiadały… carskim poprzednikom.
Amerykanie z kolei wypuścili milenijną srebrną dolarówkę z wizerunkiem kobiety odzianej w szaty pomalowane na barwy sztandaru USA. Można jeszcze wspomnieć o monetach w formie rombu, tak zwanych klipach, ale tu zaczęlibyśmy rozważania co jeszcze można nazywać monetą, a co sztabką metalu jako środkiem płatniczym.
Zachodzi jednak obawa, czy tradycyjne monety nie odejdą do lamusa w dobie dominacji kart płatniczych i ekspansji pieniądza wirtualnego.
Leszek Stundis