Wojna informacyjna i etyka (1)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego,
że wierzy w nie więcej osób.
Oscar Wilde
W żadnej innej dziedzinie stosunków społecznych problem odpowiedzialności człowieka, poszczególnych grup społecznych oraz całej społeczności światowej nie nabiera takiego znaczenia jak w sprawach bezpieczeństwa, szczególnie w kwestii utrzymania pokoju. Doświadczenia historyczne pokazują, że losy świata oparte były na rywalizacji, często bezwzględnej i niszczącej.
„Wojna obecna była we wszystkich epokach historycznych i we wszystkich cywilizacjach – stwierdza Raymond Aron (Pokój i wojna między narodami). W rezultacie historie ludów, państw i imperiów są historiami niekończących się nigdy wojen, niszczycielskich najazdów, grabieży i podbojów.
Te stwierdzenia stały się zbieżne z tezami konferencji „Granice odpowiedzialności człowieka” zorganizowanej 15.02.17 przez Komitet Prognoz PAN. W materiałach konferencyjnych zawarto bowiem następującą refleksję: „Współczesny świat społeczeństw bezwzględnie rywalizujących na polu gospodarki, finansów, surowców, technologii i polityki może unicestwić się na wiele generacji. Rozwój nauki i technologii stworzył takie możliwości. Możliwym i prawdopodobnym jest konflikt zbrojny, który przekształci się w wyniszczającą wojnę światową”.
Podkreśla się tym samym, że największym zagrożeniem dla ludzkości jest perspektywa wojny światowej, globalnego konfliktu zbrojnego, (powszechnej wojny domowej – wszystkich ze wszystkimi) z wykorzystaniem wszelkich możliwych środków.
Wojny, jako zamierzonego użycia siły aż do ostateczności, a tym samym do coraz większej bezwzględności, ponieważ, jak pisał Carl von Clausewitz – „ten, kto użyje przemocy bezwzględnie, nie szczędząc krwi, osiągnie przewagę nad niepostępującym podobnie przeciwnikiem”. Wojny, jako działalności ludzkiej, celowej i umyślnej, za której skutki ktoś jest odpowiedzialny.
Wszystko to ma miejsce w sytuacji pojawienia się w mediach niespotykanej liczby informacji, z których wynika, że troska o bezpieczeństwo jest nadrzędnym celem praktycznie wszystkich podmiotów współczesnego świata (państw i organizacji międzynarodowych) mających wpisane w swoje kompetencje bezpieczeństwo, a jednocześnie przekonanych o wyższości swojej koncepcji ukształtowania nowego ładu globalnego.
Najbardziej wyrazistym tego przykładem jest prowadzenie polityki pod hasłem Pax Americana,(ukutym na wzór terminu Pax Romana), oznaczającym dosłownie „pokój amerykański”, tj. globalny pokój narzucony przez Stany Zjednoczone, który zapewni prawie, lub w zupełności, bezwzględne bezpieczeństwo.
Ludwik Stomma, analizując mechanizm kształtowania we własnych społeczeństwach, państwach narodowych, przeświadczenia o zagrożeniach i konieczności obrony ojczyzny pisze w Antropologii wojny: „w świecie, w którym zagraża nam przemoc, musimy i my wystawiać chorągwie do naszej obrony, a choćby i „prewencyjnego” (w XX wieku nie było takich, które by się inaczej tytułowały) ataku. Ważne jest tylko, żeby za każdym razem stworzyć konstrukcję intelektualną, mityczną, udowadniającą, że nasze działania są słuszne, niezbędne i przede wszystkim racjonalne”.
Ocena aktualnej sytuacji międzynarodowej wskazuje, że stwierdzenie to ma także zastosowanie do współczesnych sojuszy polityczno-militarnych. W tym celu, ww. podmioty – pod hasłami walki o wolność, demokrację, prawa człowieka, tolerancję, pluralizm itp. wartości w omawianym kontekście będące jedynie nic nieznaczącymi sloganami – podejmują mnóstwo (często wyjątkowo drastycznych) działań określanych jako pokój przez siłę.
Podzielając tezę Carla von Clausewitza, że „wojna jest przedłużeniem dyplomacji”, wywołują wojny i konflikty zbrojne, które godzą w interesy innych państw, a często prowadzą do ich marginalizacji. Choć takie działania budzą sprzeciw części światowej opinii publicznej, to jednak większość, której wojny bezpośrednio nie dotykają, jest wobec nich obojętna. Niewiele tu zmienia świadomość tego, że choć wojny wywołują silniejsi, zdolni do prowadzenia polityki globalnej, to odpowiedzialnością za ich skutki obciąża się ofiary.
Stwarzanie złudzeń
Jednym z powszechnie stosowanych na świecie działań jest wojna (walka) informacyjna, będąca zaprzeczeniem odpowiedzialności za słowo w narracji politycznej i czysto wojskowej.
Wojna informacyjna doczekała się w ostatnich latach wielu definicji. Najogólniej, oznacza działania mające na celu uzyskanie przewagi informacyjnej poprzez wpływanie na informacje, procesy informacyjne, systemy informatyczne oraz sieci komputerowe przeciwnika przy jednoczesnej ochronie własnych zasobów informacyjnych.
Wojna informacyjna oznacza także niszczenie elementów systemów informacyjnych przeciwnika za pomocą odpowiednich, dostępnych środków działania.
Podstawowymi narzędziami walki informacyjnej są telekomunikacja i technika informatyczna, służące m.in. do skrytego wpływania na działanie urządzeń (cywilnych i wojskowych) w taki sposób, aby skutecznie zakłócać ich pracę lub uniemożliwiać ich użytkowanie.
Walka w obszarze informacji to zakłócanie systemów kierowania i systemów elektronicznych przeciwnika, działania mające na celu dezinformowanie przeciwnika, włamywanie się do systemów komputerowych, zdobywanie informacji.
Zjawisko to ma swoje historyczne umocowanie np. w stwierdzeniach Sun Tzu, który pisał w Sztuce wojny, że „strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń: jeśli jesteś do czegoś zdolny, udawaj niezręcznego, jeśli jesteś aktywny, stwarzaj pozory bierności. Jeśli jesteś blisko, stwórz pozory dużej odległości. Staraj się wprowadzić wroga w błąd”.
Zasady te są aktualne także w dzisiejszych czasach, gdzie walka informacyjna w przestrzeni politycznej i militarnej stała się rodzajem konfliktu, w którym jak podaje Rodney Stark - „informacja jest jednocześnie zasobem, obiektem ataku i bronią. Obejmuje także fizyczną destrukcję infrastruktury, która jest wykorzystywana przez przeciwnika do działań operacyjnych”.
Polityka, gospodarka, wojna jako główne obszary i etapy (zjawiska) stosunków społecznych, gdzie najwyraźniej urzeczywistnia się sentencja Reinholda Niebuhra: „Człowiek ma przyrodzoną „rządzę władzy”, a jego odwiecznym celem jest panowanie nad innymi, zaś państwa jako wspólnoty ludzkie odzwierciedlają ów pierwotny instynkt”, wykreowały poprzez media model wojny informacyjnej i propagandy. Daje on fałszywy obraz przyczyn oraz przebiegu współczesnych zjawisk politycznych, relacji gospodarczo-finansowych, konfliktów i wojen.
Manipulacja świadomością
Żyjemy w społeczeństwie informacyjnym, gdzie informacja zdominowała praktycznie całą przestrzeń stosunków społecznych i stała się siłą sprawczą rozwoju wszystkich dziedzin życia. Ponadto, w świecie „ja (my) - kontra on (oni)”, gdzie walka o zdobycie potęgi jest powszechna, negatywne interakcje informacyjne między podmiotami są na porządku dziennym. Biorąc to pod uwagę, nie dziwi, że umysł człowieka stał się polem bitwy – jest poddany (nieznanemu w historii ludzkości), oddziaływaniu informacyjnemu najróżniejszych podmiotów.
Jak pisze Adam Alter w Sile podświadomości - „Wydaje nam się, że myślimy i zachowujemy się niezależnie od otaczającego nas świata – że znamy swój umysł i kierujemy się racjonalnymi przesłankami. W rzeczywistości za nasze wrażenia, opinie i decyzje odpowiadają setki czynników, z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy”.
To manipulowanie świadomością pozbawia ludzi wolności skuteczniej niż przymus bezpośredni. W konsekwencji, by dominować nad ludźmi, najpierw trzeba zapanować nad ich świadomością, o czym pisze też w Nowym porządku świata Mikołaj Rozbicki: „Media czuwają, abyś nie zadawał za dużo pytań, żebyś za dużo nie myślał, nie przejmował się swoimi prawdziwymi problemami i żebyś nie badał prawdy”.
Podmioty te, w imię własnych interesów, racji stanu i celów strategicznych, wykorzystując najnowsze osiągnięcia techniczne, prowadzą działania psychologiczne. Mają one na celu kształtowanie postaw i zachowań, które będą mieć wpływ na osiągnięcie celów politycznych i wojskowych.
Prawdziwymi zatem stają się słowa Andrzeja Wielomskiego, że: „Żyjemy w epoce po rewolucji nominalistycznej, czyli w takiej, gdzie każdy nazywa rzeczy tak jak chce /…/ Nominalistyczne gry językowe są jednym z elementów rewolucyjnej dezorientacji otaczającej nas rzeczywistości”.
W normalnych warunkach ludzie pojmują rzeczywistość w ujęciu terminologicznym tak, jak ich nauczono, natomiast w epoce współczesnego chaosu informacyjnego i niedostatecznej edukacji rozumieją ją zupełnie dowolnie.
Relatywizm moralny
Następstwem tych trendów jest zbliżanie się do wizji świata George’a Orwella, w którym normalnością mogą być zestawienia semantyczne: wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła, a które można uzupełnić o inne paradoksy języka polityków, dziennikarzy, a nawet środowisk naukowych, np. wyzwolenie to okupacja, obrona to inwazja, rozwój to recesja, demokracja to dyktatura itd.
Problem został także poruszony przez Thomasa Hobbesa, który pisał (Lewiatan), że „nazwy cnót i wad są „nazwami o niestałym znaczeniu”: mądrością bowiem nazywa jeden to, co drugi nazywa strachem; okrucieństwem jeden to, co drugi sprawiedliwością; rozrzutnością jeden to, co drugi hojnością. I dlatego nazwy takie nie mogą nigdy być niezawodną podstawą żadnego rozumowania”.
W sprawach bezpieczeństwa i wojny osądy i przekazy mają często dwoisty charakter, wynikający z relatywizmu moralnego. Tu stwierdzenia „tak i nie” oraz „słuszne i niesłuszne” są powszechnością. Jak widać, słowa nie mają swego właściwego znaczenia, lecz taki, jaki wypływa z kontekstu przekazu w danym momencie.
Najbardziej drastycznym wyrazem nieodpowiedzialności, używania względności znaczeń, jest manipulowanie słowami „dobro” i „zło”, które mają kluczowe znaczenie w pojmowaniu, definiowaniu i realizowaniu bezpieczeństwa. Słowa te są wyjątkowo swobodnie interpretowane przez różne grupy społeczne, w tym podmioty odpowiedzialne za bezpieczeństwo w globalnej polityce światowej, np. państwa i organizacje międzynarodowe.
Porównując następstwa permanentnych w ostatnich latach wojen, rewolucji, konfliktów zbrojnych (masowa eksterminacja ludności, zniszczenia, migracja, głód, ubóstwo) z ich oceną dokonywaną przez polityków powstaje wrażenie, że dobro to zło, a zło to dobro. Może to znaczyć, że dobro jest złem a zło jest dobrem.
Przeciętny, bezkrytyczny odbiorca zmanipulowanej informacji przyjmuje podświadomie jako normalność i prawidłowość taki stan rzeczy, jaki mu zasugerują (narzucą) media. To warunkuje późniejsze jego zachowania.
W dodatku, biorąc pod uwagę fakt, że celem wojny informacyjnej jest zablokowanie propagandy przeciwnika, w skrajnych przypadkach manipulacji za największego wroga ludzie uznają te podmioty, które mówią im prawdę.
Michał Heller w Moralności myślenia pisze: „Dobra lub zła kwalifikacja czynów pochodzi z intencji. Nawet jeżeli czynię coś obiektywnie złego, ale myślę, że postępuję dobrze, mój czyn jest moralnie dobry. A więc każde dobro i każde zło rodzi się z myśli. Świat cząstek elementarnych, atomów i pól fizycznych jest moralnie obojętny, ale myśl ludzka może go użyć do dobrych i złych celów”.
Zbigniew Sabak
Autor jest profesorem Państwowej Szkoły Wyższej w Białej Podlaskiej.
Jest to skrót pierwszej części artykułu, jaki ukaże się w publikacji Komitetu Prognoz PAN „Polska 2000 Plus” – „Granice odpowiedzialności człowieka”. Tytuł, śródtytuły i wyróżnienia pochodzą od Redakcji.