Dekomunizacja w Polsce to największy sukces polityki niemieckiej od 1945 roku.
Polskie ustawodawstwo (tzw. ustawa dekomunizacyjna) nakazuje usunięcie wszelkich dowodów „upamiętnienia komunistycznej dominacji”, co również oznacza, że zostaną zlikwidowane pomniki żołnierzy polskich i radzieckich walczących z Niemcami w latach 1944–1945 i epitafia pamięci o nich.
Przypomnę „uczonym inaczej” wychowankom III RP, że w tym czasie ziemie polskie były okupowane przez Niemcy (a nie jakichś „nazistów” czy „hitlerowców”) w wyniku przegranej przez II RP wojny w 1939 roku. Ziemie te były przedmiotem bezwzględnej eksploatacji, grabieży i miejscem masowego ludobójstwa, które dotyczyło nie tylko byłych obywateli tego państwa pochodzenia żydowskiego. Nie było uniwersytetów, szkół wyższych i średnich oraz życia kulturalnego.
Proces wyniszczenia został zatrzymany w wyniku krwawych walk wyzwoleńczych wojsk radzieckich i polskich. Niemców udało się wyprzeć z terytorium Polski, a następnie pokonać za cenę gigantycznej daniny krwi.
Straty radzieckie w wyniku walki z Niemcami na terytorium Polski szacowane są oficjalnie na sześćset tysięcy zabitych (nie wiadomo, ilu było rannych, ale przeciętnie jest ich trzy razy więcej niż zabitych, czyli milion osiemset tysięcy żołnierzy). Straty I i II Armii Wojska Polskiego wyniosły około dwadzieścia tysięcy zabitych.
Bez trwających około roku walk Niemcy w dalszym ciągu okradaliby nasze ziemie, wojska anglo-amerykańskie nigdy nie dotarłby aż tak daleko na wschód, II wojna światowa nie zakończyłaby się w maju 1945 roku lub jej koniec byłby podobny do zakończenia tej poprzedniej – na jesieni 1945 roku zostałoby zawarte na froncie zachodnim zawieszenie broni, a przedłużająca się okupacja kosztowałaby nas kolejny milion zamordowanych i zmarłych oraz miliardy dolarów strat w wyniku rabunku i wyniszczenia majątku narodowego.
Historia lubi się powtarzać. Niemcy podjęli próbę utworzenia – podobnie jak w latach 1917–1918 – Polnische Wehrmacht, co w związku z nadchodzącym ze wschodu wyzwoleniem zakończyło się w 1944 roku kompletną klapą (zgłosiło się kilkuset ochotników). W niemieckim zamyśle miała powstać „polska” dywizja, która wykrwawiłaby się w obronie „Wielkich Niemiec”, co zwiększyłoby bilans naszych strat. Jako sojusznikowi Niemiec (również w 1918 roku nie byliśmy w stanie wojny z państwami centralnymi) konferencja pokojowa przydzieliłaby co najwyżej obszar podobny do Księstwa Warszawskiego lub nawet mniej.
Wiem, że wdaję się w tak niepopularną dziś historię alternatywną, lecz ten powyższy scenariusz i tak jest raczej optymistyczny. Gdyby front wschodni nie wiązał ponad 60% sił niemieckich w 1944 roku, nigdy nie byłoby lądowania w Normandii i frontu zachodniego.
Dziś niszczymy wszystkie dowody walk wojsk radzieckich (i polskich) z Niemcami w latach 1944–1945, wymazujemy z pamięci ich zwycięstwo i wysiłek zbrojny, gdyż rozpoczął on „sowiecką okupację” trwającą do 1989 roku. Jak wiemy, znacznie dłuższą od tej niemieckiej, którą dziś błędnie nazywamy „hitlerowską”.
Zniszczenie naszymi własnymi rękami dowodów walki z Niemcami i zwycięstwa nad nimi w latach 1944–1945 jest największym historycznym triumfem tych ostatnich i koronnym dowodem ich wielkich wpływów w Polsce, która wcale nie stała się antyniemiecka od 2016 roku. Wręcz odwrotnie: żaden ani liberalny, ani lewicowy rząd w latach 1989–2015 nie odważyłby się zanegować polskiego wysiłku zbrojnego lat 1944–1945 w walce z Niemcami i zaprzeczyć faktowi radzieckiego wyzwolenia naszego kraju spod niemieckiej okupacji.
Zapewne berlińscy politycy po cichu gratulują sobie tego sukcesu i trzymają kciuki za powodzenie „dekomunizacji” w Polsce, bo jej efektem będzie pośrednio rehabilitacja niemieckiej agresji w 1939 roku i okupacji ziem polskich do 1945 roku.
Dekomunizacja zniszczy wszelkie próby nawiązania poprawnych stosunków Polski z Rosją i doprowadzi do dalszej izolacji naszego kraju. O tym, co stanie się później, wiemy z historii: nastąpi dalsze zbliżenie niemiecko-rosyjskie, oczywiście wrogie wobec Polski.
Aha. Tak na koniec: Niemcy, które przegrały wojnę w 1945 roku i były naprawdę okupowane m.in. przez Związek Radziecki, nie niszczą na swoim terytorium pomników poświęconych Armii Radzieckiej. Na tak głupią politykę ich po prostu nie stać. Dla nas „niepodległość nie ma ceny”.
Witold Modzelewski