Ciekawe, czy można jeszcze to pytanie zadawać? Nie pada ono w mediach, które same siebie nazywają „opiniotwórczymi”, bo tam rządzi niepodzielnie cenzura proamerykańska, która dziś jest proukraińska. Od Gazety (Polskiej) do Gazety (Wyborczej) powtarzana jest „naczelna diagnoza” (niedawno mówiono tam zgodnie o „naczelnej chorobie”, którą był covid), że to „nasza wojna”, bo „Ukraińcy walczą (jakoby) w naszej obronie”.
Z tego, co można zrozumieć, to ponoć wojska rosyjskie idą na Berlin, Paryż, a po drodze na Warszawę i tylko przypadkowo potknęły się we wschodniej Ukrainie, ale chęć „odbudowy imperium” nakazuje Moskwie zaatakować Polskę, bo jest po drodze do Berlina. Hałaśliwi wyznawcy tej „teorii” jednocześnie potępiają Berlin i Paryż za ciche (i nie tylko ciche) sprzyjanie Rosji oraz dialog z Putinem (z „mordercą” przynajmniej nasi politycy – nie będą rozmawiać).
Czy to oznacza, że zarówno Niemcy jak i Francja nie chcą być częścią owego imperium zła i nie chcą ani ukraińskiej, ani polskiej obrony przed Rosją? A może mają zupełnie inną diagnozę obecnej sytuacji i gadanie o „odbudowie imperium przez Rosję” traktują jako nic nie znaczące bredzenie polskich polityków, a wojnę rosyjsko-ukraińską uznają jako niepotrzebny i szkodliwy konflikt lokalny, który wzmacnia ich zależność od ich rzeczywistego protektora, czyli USA? Bo prawdziwy Zachód nie boi się Rosji (nasza klasa polityczna ma tu przysłowiowe pełne spodnie) i należy do innego „imperium”, z którego wreszcie chciałby się kiedyś wyrwać. Ciekawe, czy w naszych, zdominowanych przez cenzurę „mediach głównego nurtu” ktoś dopuściłby możliwość debaty na ten temat. Szczerze wątpię.
Ważniejsze jest to, że dziś ów „główny nurt” uzurpuje sobie prawo reprezentowania wszystkich Polaków. Oni mówią za nas i w naszym imieniu. Proponowałbym, aby mówili za siebie”: to „ich wojna”. Ja też mogę mówić tylko za siebie: nie jest to „moja wojna” i to z kilku ważnych powodów:
po pierwsze nie boję się Rosji i nie mam jakichkolwiek danych, które potwierdziły tezę, że kraj ten chce zaatakować Polskę; jeżeli ktoś ma na ten temat udokumentowaną wiedzą, niech ujawni dowody. Jeżeli nie, to niech nas nie straszy „rosyjskim zagrożeniem”,
po drugie, antyrosyjskie władze w Kijowie prowadzą politykę, która nie ma wiele wspólnego z naszymi interesami. Kult Bandery, UPA czyli gloryfikację antypolskich polityków oraz organizacji, jest działaniem sprzecznym z naszym postrzeganiem historii (byli to wrogowie Polski, którzy afirmowali lub wręcz dokonali ludobójstwa naszych rodaków),
kontynuowanie tej wojny jest tylko w interesie Stanów Zjednoczonych, które odreagowują blamaż klęski agresji na Afganistan i Irak (my też uczestniczyliśmy w tych przegranych wojnach): dalsze wsparcie „zjednoczonego Zachodu” dla obecnych rządów w Kijowie nie tylko prowadzi do dalszego wyniszczenia ekonomicznego Ukrainy (kiedyś to był nasz istotny partner gospodarczy), lecz również prowadzi do zubożenia Polaków, którzy stracili nie tylko wschodnie rynki zbytu. Ta wojna zużywa nasze zasoby, czyli jest drogą do biedy.
Wniosek: trzeba kierować się własnymi interesami.
Witold Modzelewski