banner

 

ModzelewskiJesteśmy – jak sądzę – światowym fenomenem: nie znam państwa, w którym prawie cały polityczno-medialno-celebrycki światek („elity”) w sposób jednoznaczny utożsamiałby się z innym państwem. Najważniejszy jest dla nich sukces kijowskiej, antyrosyjskiej kleptokracji, w dodatku rządzonej przez prezydenta, który zakończył już swoją kadencję. W języku naszych elit jest to tzw. walcząca Ukraina, której interesy są nadrzędne w stosunku do polskich (nimi nikt nie zawraca sobie u nas głowy), nasi obywatele mają cierpliwie ponosić wszystkie koszty darmowego wsparcia dla tamtejszych władz.

Gdyby kijowscy politycy kierowali się interesem swoich obywateli, to już dawno rozpoczęłyby się negocjacje pokojowe, bo już nie da się zakłamać zmiany nastrojów w tamtym kraju. A na wschodzie Europy wiele się zmieni: gdy dojdzie do władzy prezydent elekt w USA, „światowe przywództwo” zrobi obiecany porządek, dzieląc – zgodnie z amerykańską tradycją – to państwo na oddzielone linią demarkacyjną strefy wpływów (w ten sposób powstała nie tylko RFN w 1949 r. lecz również takie oto dziwne twory jak Korea Południowa i swego czasu Wietnam Południowy).
Prawdopodobnie analogiczny rozbiór dotyczyć będzie również Ukrainy, a na straży tego podziału ma stać… Wojsko Polskie (amerykańskie nie będzie ginąć w obronie rządów w Kijowie – i nie tylko). Będzie to stan upokarzający dla naszych „sług narodu ukraińskiego”, bo przecież od początku głoszą, że ich celem jest „pełne zwycięstwo władz w Kijowie” i wycofanie wojsk rosyjskich ze wszystkich ziem tego państwa w granicach z 1991 r. A tu trzeba będzie pilnować rosyjskich zdobyczy, które już zostały oficjalnie wcielone do Rosji.

Przypomnę, że zgodnie z nieoficjalnym planem nowego światowego przywództwa m.in. Wojsko Polskie nie będzie tworzyło nowego Frontu Wschodniego, lecz będzie pilnować rozbioru Ukrainy. Oczywiście nie znam jeszcze oficjalnej wersji tego planu, ale czy jest jakiś inny wariat zachowujący choćby pozorny „sukces” polityki wschodniej „kolektywnego Zachodu” z ostatnich kilku lat? W jej wyniku Ukraina jest już definitywnie państwem upadłym, wyludnionym, wyniszczonym ekonomicznie i zdemoralizowanym darmowym wsparciem a przede wszystkim porażką.

Być może również z realizacją planu nowego światowego przywództwa w Kijowie nastąpi kontrolowany lub spontaniczny przewrót i nie sądzę, aby po raz kolejny władze USA zaproponowały Panu Zelenskiemu ewakuację. Bo niby dokąd?
Co więc poczną „zdradzeni” słudzy obecnego narodu, którym nawet zwykła przyzwoitość powinna nakazywać, aby powstrzymali się od tak kompromitujących stwierdzeń. I nie mówię tu o tym, że biorąc pieniądze od państwa polskiego nie powinno się głosić, że służy się komuś innemu. Idzie tu o kompromitujący brak kompetencji i zdolności przewidywania. Nie służy się obcym, którzy prędzej czy później przegrają.
Pierwszą reakcją owych sług będzie ukrycie się gdzieś w ciemnym kącie, bo przecież pletli oni obraźliwymi słowy jakieś nonsensy na temat prezydenta elekta i powinni obawiać się jego zemsty. Ponoć jest małostkowy i pamięta nikczemne słowa pod swoim adresem („jak każdy rudy”). Nawet, gdy będą chcieli przejść na służbę nowego światowego przywództwa (są przecież „proamerykańscy”) dostaną przysłowiowego kopa w tyłek. Będą więc pukać do „europejskiego przywództwa”, które jednak szybko zmieni zdanie i podporządkuje się nowym realiom.

Czeka nas dość groteskowy dramat porzuconych i oszukanych sług, czyli czwarta zdrada Zachodu. Sądzę, że dla większości Polaków nie jest to zaskoczeniem.
Witold Modzelewski