banner

Na czym polega wykluczenie społeczne i jaki jest jego zasięg?

Odpowiedź na pytanie, czym jest wykluczenie społeczne zależy od tego, jaką koncepcję tego zjawiska czy procesu przyjmiemy. Często uznaje się, że występuje ono wtedy, gdy ludzie nie uczestnicz ą w pełni w życiu zbiorowym ze względu na przeszkody czy bariery, które mają charakter społeczny. Szacunki skali tego zjawiska są różne i zależą od przyjętych założeń, kryteriów i progów. W ostatnim raporcie z badań panelowych "Diagnoza Społeczna" szacowano, że zagrożonych wykluczeniem było w Polsce 28,8%, a wykluczonych 7,3% (marzec 2005). Poczucie dyskryminacji niekoniecznie związane jest z wykluczeniem społecznym. Osoby, które nie czują się dyskryminowane mogą być faktycznie dyskryminowane, a te, które mają takie poczucie, niekoniecznie muszą mu podlegać. We wspomnianych badaniach pozytywnie na pytanie o odczuwanie dyskryminacji odpowiada bardzo niewielki odsetek Polaków – 1,8%. Nieco częściej dotyczy to osób młodych i mieszkańców dużych miast.

Czy bezrobotni stanowią nową podklasę społeczną?

Stawiane są takie hipotezy w odniesieniu do osób długotrwale bezrobotnych, ale nie mają one wyraźnego potwierdzenia empirycznego w badaniach ogólnopolskich. W międzynarodowych badaniach przekrojowych przeprowadzonych w krajach postkomunistycznych porównywano sytuację najniższych warstw w strukturze społeczno-zawodowej z sytuacją osób, które były jednocześnie bezrobotne i ubogie. Dystans stwierdzony w Polsce był niewielki, co prowadzi jednego z autorów tych badań - prof. Henryka Domańskiego - do optymistycznego wniosku, że społeczne skutki procesu transformacji nie są tak złe, jak się je czasem przedstawia. W badaniach "Diagnoza Społeczna" wśród dziesięciu czynników marginalizujących nie uwzględniano bezrobocia.

Wykluczenie społeczne stało się ważną kategorią polityczną, zwłaszcza w Europie. Jakie zagrożenia dla społeczeństw niesie to zjawisko?

Jako kategoria polityczna wykluczenie społeczne zaczęło odgrywać większą rolę w polityce społecznej Wspólnoty Europejskiej w drugiej połowie lat 80., gdy zastąpiło pojęcie ubóstwa relatywnego. Na ogół zakłada się, że społecznie wykluczeni i zmarginalizowani są podatni na populistyczną propagandę, co zagraża demokracji.

Jak w polskim społeczeństwie funkcjonują wykluczeni?

Z badań przedstawionych w "Diagnozie Społecznej 2005" nie wynika, aby społeczne funkcjonowanie wykluczonych znacząco odbiegało od tego, jak uczestniczą w życiu zbiorowym niewykluczeni. Być może taki wynik został spowodowany założeniami tego badania. Przyjęto z góry, że istnieje dziesięć „oczywistych” barier uczestnictwa w społeczeństwie, ale okazało się, że ci, którzy je napotykają, mają tylko trochę większe problemy w tym zakresie.

W jakim sensie niezadowolenie z życia może być wskaźnikiem marginalizacji i wykluczenia społecznego?

Takie kryterium przyjęto w jednym z badań nad marginalizacją w Polsce. Prawdopodobnie założono, że marginalizacja jakoś wiąże się z nieudanym życiem, co powinno manifestować się na poziomie subiektywnych odczuć. Nie wydaje się to dobrym założeniem, gdyż jednocześnie bezrobotnych, ubogich i niezadowolonych ze swojego życia było według tych badań tylko 0,5% Polaków. Według cebulowej teorii szczęścia J. Czapińskiego, poziom zadowolenia z życia jest wrodzony i w niewielkim stopniu zależy od naszej zewnętrznej sytuacji.

Czy możliwa jest pełna integracja wykluczonych, bądź zagrożonych wykluczeniem, z tymi, którzy prowadzą nowoczesny styl życia? Jakie mechanizmy należałoby stworzyć, by była możliwa?

To zależy, na czym polega nowoczesny styl życia. Jeżeli polega on na tym, żeby legalnie pracować i konsumować, to należałoby zapewnić wszystkim chętnym pracę za takie wynagrodzenie, które pozwoli na osiągnięcie przyzwoitego, w porównaniu z innymi, poziomu konsumpcji. Wymaga to skutecznej polityki pełnego zatrudnienia i ochrony poziomu płac realnych. W dobie międzynarodowej konkurencyjności cele te wydają się wielu anachroniczne lub niemożliwe do zrealizowania, postępuje więc uelastycznianie rynku pracy, a wzrost płac jest mniejszy w stosunku do wzrostu zysków. Za panaceum integracyjne uznaje się w tym kontekście więcej edukacji i przez całe życie zawodowe, ponieważ na elastycznym rynku pracy nikt nie zna dnia ani godziny. Być może, zamiast integrować ludzi z tymi, którzy prowadzą nowoczesny styl życia, powinniśmy zastanowić się, jak go zmienić, aby był mniej ekskluzywny.

Programy integracyjne i pomocowe – na ile zdają egzamin?

Z badań pod prowokacyjnym tytułem „Utopie inkluzji” prowadzonych pod kierownictwem K.W. Frieskego wynika, że nie wszystkie programy odnoszą sukcesy integracyjne, a te, które integrują, czynią to dopóki trwają. Nadzieja na to, że uda się za pomocą tymczasowych programów zintegrować ludzi wykluczonych z uczestnikami nowoczesnego stylu życia jest iluzją. Zdają egzamin te programy, które zakładają integrację z jakąś wspólnotą , a nie szybki powrót na łono zindywidualizowanego społeczeństwa rynkowego, np. Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka”.

Która z granic ubóstwa jest lepszym wskaźnikiem marginalizacji i wykluczenia społecznego: minimum egzystencji czy minimum socjalne?

Podjęto próby, aby konceptualnie odróżnić ubóstwo (zbyt niskie dochody) od wykluczenia społecznego (niski poziom uczestnictwa), ale związki między tymi zjawiskami są łatwe do wytłumaczenia, gdy zdamy sobie sprawę, że warunkiem wstępnym skutecznego uczestnictwa jest zaspokojenie podstawowych potrzeb. Minimum socjalne zawiera to, co minimum egzystencji, a dodatkowo jeszcze to, co jest konieczne do społecznego funkcjonowania, a więc wniosek jest jasny. Problem polega na tym, że eksperckie metody wyznaczania koszyków minimum socjalnego są mało przekonujące. Lepszą metodę rozwija się w Wielkiej Brytanii już od końca lat 70. w badaniach ubóstwa relatywnego. O tym, co jest niezbędne do godnego życia decyduje opinia publiczna, a progi ubóstwa wyznacza się empirycznie. Poza tym, minimum socjalne już od czasów pierwszej "Solidarności" było kategorią polityczną i ciągle pojawiały się postulaty, aby wykorzystać je do ustalania różnych parametrów płacowych i świadczeniowych. Po wejściu na scenę polityczną "Samoobrony" ten aspekt sprawy znowu dał o sobie znać. Wówczas naukowcy zaczęli przypominać o tym, że minimum socjalne nie jest granicą ubóstwa, ale zagrożenia ubóstwem i powinno zachować jedynie informacyjny charakter. W przypadku nowych ustaw dotyczących świadczeń rodzinnych i pomocy społecznej tak ustalono koszyki potrzeb, że otrzymane w ten sposób progi dochodowe są dużo niższe w porównaniu z wartością pieniężną minimum socjalnego.

Czy oficjalna polityka społeczna faktycznie przeciwdziała marginalizacji?

Niekiedy stawia się hipotezy, że to nieumiejętnie zaprojektowana, źle skoordynowana i niedofinansowana polityka publiczna ma wykluczające konsekwencje. Przykładem może być prawie automatyczna likwidacja PGR-ów w pierwszych latach transformacji, bez żadnego rozsądnego programu dla robotników rolnych, którzy tam pracowali. Oczywiście, oficjalna polityka społeczna poprzez świadczenia i usługi społeczne realizowane również za pośrednictwem organizacji pozarządowych łagodzi procesy marginalizacji i zmniejsza ubóstwo. Jej skuteczność jest jednak ograniczona, ponieważ źródłem wykluczenia są normalne mechanizmy funkcjonowania współczesnego (i nie tylko) społeczeństwa oraz dominująca kultura i styl życia.

Blaski i cienie Narodowej Strategii Integracji Społecznej…

Strategia została opracowana dzięki temu, że Polska przyłączyła się do jednego z programów UE, który miał na celu walkę z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Zawiera ona głównie rozważania pojęciowe, diagnozę sytuacji i wskazanie ilościowych celów, które należałoby osiągnąć, aby ograniczyć w Polsce te negatywne zjawiska. Zasadniczą jej słabością był brak instrumentów realizacyjnych, niemniej była ona układem odniesienia dla późniejszych inicjatyw polegających głównie na wspomaganiu organizacji pozarządowych. Mam na myśli Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. W Krajowym Planie Działań na rzecz Integracji

Społecznej, który był ściśle związany ze Strategią, przewidziano m.in. powołanie do życia Obserwatorium Ubóstwa i Wykluczenia Społecznego, ale do tego nie doszło.

Stajemy się zbiorowością ludzi coraz bardziej zaradnych, lecz nie zbliża nas to ani o krok do społeczeństwa obywatelskiego. Dlaczego?

Być może dlatego, że społeczeństwo obywatelskie nie jest kompatybilne ze społeczeństwem rynkowym i nowoczesnym stylem życia polegającym na przedsiębiorczej konkurencji o coraz bardziej elastyczne miejsca pracy i wyższy poziom zindywidualizowanej konsumpcji. Koncepcja społeczeństwa obywatelskiego zależy od tego, jak rozumiemy obywatelstwo.

Sprowadzenie cnót obywatelskich do produkcji i konsumpcji spowodowałoby, że zniknąłby dysonans między społeczeństwem obywatelskim a zaradnością w obsługiwaniu własnego interesu (społeczeństwo rynkowe). Poza tym, że nie uporaliśmy się jeszcze z wykluczeniem z produkcji w postaci bezrobocia, oczekujemy od obywatela czegoś więcej, np. zaangażowania w działalność społeczną, aktywność na rzecz innych, udziału w wyborach. Problem jednak w tym, że wywiązywanie się z takich obowiązków wymaga najpierw skutecznego skorzystania z praw obywatelskich, a do tego potrzebne są dobrze działające instytucje. Poza tym, dziwnym trafem, większe wymagania w tym względzie stawia się najsłabszym członkom społeczeństwa, nie zwracając specjalnej uwagi na to, jak wywiązują się z obowiązków obywatelskich ludzie należący do warstw wyższych. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że to z ich wizją społeczeństwa mamy się wszyscy zintegrować.

Dziękuję za rozmowę.

oem software