banner

Piszę ten felieton w Heidelbergu kilka godzin po wysłuchaniu wykładu wysokiej urzędniczki niemieckiego federalnego Ministerstwa Rozwoju i Badań. No cóż, o tym, że Niemcy są od nas bogatsze wiedziałem wcześniej i kwota 132 milionów euro rocznie na same badania medyczne zszokowała mnie średnio. Kwota ta wynika z 2,5% dochodu narodowego, bo tyle Niemcy obecnie przeznaczają na naukę, a koalicyjny rząd chadeków i socjaldemokratów planuje zwiększyć te nakłady w najbliższym czasie do 3%. To w procentach jest dziesięć razy tyle, co w Polsce.

Ale w tym momencie sobie przypomniałem, że przecież nasza prasa niedawno doniosła, że w ramach posiedzenia w sprawie tzw. strategii lizbońskiej nasz rząd zadeklarował zwiększenie nakładów na naukę w ciągu 2 lat do ponad 1,5% dochodu narodowego. Wtedy ta wiadomość podana przez "Gazetę Wyborczą" tylko tak mi przebiegła po głowie, ale teraz sobie uświadomiłem, że chociaż brzmi to pięknie, to przecież jest to albo fatamorgana, albo pomysł na marnotrawstwo pieniędzy. Żadna nauka nie potrafi w ciągu dwóch lat przygotować się do sensownego wydania pięciokrotnie większej ilości funduszy. Nauka ma za sobą piętnaście bitych lat zmniejszania nakładów, a więc ograniczania działalności. Piętnaście lat, w czasie, których do nauki stopniowo trafiało coraz mniej zdolnej młodzieży, a spośród niej wielu nie mogło się rozwinąć, gdyż nie było pieniędzy na prowadzenie badań i wielu wyjechało zagranicę. Tego się nie odwróci za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W każdym narodzie, w każdym roczniku jest tylko niewielki odsetek osobników wybitnie uzdolnionych do nauki i jeśli się ich zmarnuje to nie można dziesięciokrotnie (a nawet dwukrotnie) większej liczby pozyskać w roku następnym. To jest strata bezpowrotna.

A potem przyszła druga refleksja, że przecież nasz budżet jest tak sztywny i napięty, że przecież nie ma żadnej szansy, nie ma skąd minister finansów wygrzebać takiej fury szmalu. I wtedy przypomniałem sobie, czym zajmowałem się przed wyjazdem do Heidelbergu. Rejestrowałem umowy na badania, żeby je do końca roku zwolnić z VAT. Gdyż oto ma być VAT na naukę. Z polskiej nauki to się, co prawda, zedrze raczej waciak niż szynszyle, ale za dwa lata ten podatek ma obowiązywać w pełni. Zapewne minister finansów zakłada, że z tego VAT- u, od 0,3% nakładów na naukę, wygeneruje środki, które uzupełnią brakujące 1,2% do strategii lizbońskiej. Albo da 1,5%, a 1,2% odbierze VAT - em, załatwi "wzrost" i obroni budżet.

oem software