Autor: Wiesław Wiktor Jędrzejczak 2008-06-02
Kiedy dzisiaj zastanawiam się, jak to się stało, że mogłem zostać naukowcem, to muszę przyznać, że umożliwiła mi to komuna. Dzisiaj dzieciak taki ja nie miałby szans. Wyszedłem bowiem z rodzinnego domu w Gydni tak, jak stałem w wieku lat osiemnastu i do wszystkiego dochodziłem sam. Ale fakt istnienia Wojskowej Akademii Medycznej rozwiązał mi problem wiktu i opierunku na studiach, a z kolei istniejący przepis, że najlepsi absolwenci (byłem na swoim roku trzeci) zostają w klinikach zagwarantował mi pracę w Warszawie, w szpitalu na Szaserów.
Tam z kolei dostałem pokój w internacie, gdzie mieszkałem przez pierwsze lata po studiach, a kiedy się ożeniłem i pojawiło się dziecko to dostałem M3. To nie był komfort, ale dawało się żyć i można było myśleć o komórkach macierzystych, a nie o tym, co do garnka włożyć. Za tym ostatnim wprawdzie trzeba się było nabiegać, ale w końcu się dostawało.
A w dodatku jako naukowiec dosyć szybko zostałem dość majętnym, jak na owe czasy, człowiekiem. Wkrótce bowiem uzyskałem dobre amerykańskie stypendium, które po roku pobytu w USA, dzięki ciężkiej pracy i szczęściu, zaowocowało publikacjami w czasopismach Science, Blood i innych, ale także pozwoliło zaoszczędzić kilka tysięcy dolarów, które tam były zwolnione od podatku, gdyż „komunistyczna” Polska miała ze Stanami umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania. W Polsce te pieniądze też były zwolnione od podatku, gdyż podatku nie było. Przywiezione do Polski miały wartość czarnorynkową i umożliwiały dokładanie do pensji do czasu następnego stypendium.
To powodowało, że nigdy nie musiałem „chałturzyć”, czyli szukać dodatkowej pracy, aby utrzymać rodzinę, mogłem natomiast zajmować się badaniami naukowymi. Z dużą dla tych badań korzyścią. Wszyscy moi wybitni wychowankowie też zrobili kariery dzięki temu mechanizmowi. Mechanizmowi, który jednak rozwiązywał młodemu człowiekowi podstawowe problemy i umożliwiał mu zajmowanie się sprawami wyższej natury, do których należy działalność naukowa. Mechanizmowi, którego dzisiaj nie ma.
Doktorat zrobiłem skończywszy lat 25, a habilitację skończywszy lat 30. I zrobiłem to jako wtedy bezpartyjny, jedyny lekarz i jedyny wojskowy w rodzinie. Nikt za mną nie stał poza tym, że miałem publikacje już wtedy w najlepszych czasopismach świata. I nie zauważyłem, żeby ktoś mnie blokował.