banner

Pani Anna Leszkowska Redaktor naczelna "Sprawy Nauki"

 Szanowna Pani Redaktor,

Piszę w nadziei, że uda mi się sprostować błędną informację zawartą w krótkiej notce w grudniowym zeszycie Spraw Nauki (str. 30, Lifting Nauki). W żartobliwym tonie rozprawiacie się Państwo z koncepcją, która jest, przynajmniej w moim przekonaniu, wartościowa i ważna, a także znacznie starsza i zdecydowanie inna niżby to wynikało z notatki.

Najpierw kilka zdań o historii. Po raz pierwszy wysunięto koncepcję możliwości przechodzenia profesorów tytularnych w stan spoczynku na wspólnym posiedzeniu prezydiów PAN i KRASP-u w Mądralinie (9 kwietnia 2002 roku), jeszcze gdy obowiązki prezesa PAN pełnił prof. Jerzy Kołodziejczak. A więc sprawa ma już dość długą historię i warto wspomnieć, że spotkała się z pełnym zrozumieniem reprezentacji środowiska naukowego obecnej na tym zebraniu. Kulminacją było potem przedstawienie sprawy w kadencji prof. Legockiego na spotkaniu prezydenta RP, Aleksandra Kwaśniewskiego, z reprezentacją nauki w Pałacu w Jabłonnie (13 lutego 2004 roku). Byli tam m.in. ministrowie Krystyna Łybacka i Michał Kleiber i, jak dobrze pamiętam (referowałem tę sprawę w imieniu PAN I KRASP), byliśmy niezwykle blisko pozytywnej decyzji. Potem przypominano tę sprawę wielokrotnie, ale nigdy nie nadawano jej wysokiego priorytetu, by nie narażać środowiska profesorskiego na zarzut, że wysuwa własny interes na plan pierwszy. I tak ciągnie się to bez powodzenia od lat...A szkoda, bo jest to dobry pomysł, co postaram się w największym skrócie wyjaśnić.

Po pierwsze, nie jest to propozycja adresowana do ludzi nauki związanych w jakikolwiek sposób z PAN. Chodzi, jak słusznie napisano w notce, o możliwość przechodzenia w stan spoczynku profesorów tytularnych, a więc o przyznanie im przywileju analogicznego do tego, jaki mają od dawna inni nominaci prezydenccy (generałowie, sędziowie). Podkreślam: możliwość, nie obowiązek. I nie przywilej dla profesorów w PAN lecz dla wszystkich, których tym tytułem uhonorował Prezydent RP. Jak wiemy, znakomita ich większość to profesorowie wyższych uczelni.

 Po drugie, ma rację prof. Wróblewski mówiąc, że stworzyłoby to szansę szybkiego odmłodzenia etatowej kadry w nauce. Profesorowie emerytowani i tak będą zajmować się nauką, nie chodzi o to, by ich od tego odsuwać, to oczywiste. Ale powinni to móc robić bez obciążenia koniecznością dorabiania do niewystarczającej emerytury. Jestem przekonany, że to im się naprawdę należy, po ok. pół wieku pełnej poświęcenia pracy na rzecz nauki w Polsce . Zatem, etaty byłyby wolne dla młodego pokolenia, profesorowie "w stanie spoczynku" zajmowali by się nauką bez dodatkowego zatrudniania, choćby na ułamku etatu. To byłby warunek uzyskania i utrzymywania tego przywileju.

Po trzecie, cała operacja w skali ogólnopolskiej mogłaby, jak sądzę, odbyć się prawie bez dodatkowego obciążania budżetu ! Przeprowadziliśmy ankietę, prof. Tadeusz Luty w politechnikach, a niżej podpisany w instytutach PAN-owskich. Wynika z nich, że regułą jest zatrudnianie, na ogół w części etatu, emerytowanych profesorów. I to, oczywiście, kosztuje budżet. Wyliczyliśmy, że gdyby tę kwotę przeznaczyć na przywileje ?profesorów w stanie spoczynku?, to cała operacja nie kosztowałaby budżetu wcale, lub prawie wcale .

I wreszcie, w drugiej części notatki w 'Sprawach Nauki" przechodzi się szybko do całkiem innej kwestii, jaką jest średnia wieku członków PAN. Po prostu pomylono tutaj projekt "stanu spoczynku" opisany wyżej z możliwością powiększenia liczby miejsc w korporacji PAN. To jest zupełnie inna, też bardzo ważna sprawa. Od dawna badana, rozpatrywana i wciąż tkwimy w miejscu. Bo sama PAN tego nie załatwi. Propozycja zgłoszona przez prof. A.K. Wróblewskiego, by członków-seniorów (po 75 roku życia) nie wliczać do granicznej liczby 350 członków PAN, jest jednym z możliwych rozwiązań. Pod warunkiem pozytywnej reakcji naszego rządu, który podejmuje w tych sprawach decyzje i ponosi ich koszta. W tym przypadku wyniosłyby one około 1 mln 400 tys. zł rocznie. I nie chodziłoby o podwyższenie uposażeń seniorom lecz o koszta związane z powiększeniem korporacji członków PAN o 77 osób (jak podano w notce). Warto podkreślić, że nie wymagałoby to zmian ustawowych, obecnie obowiązująca ustawa o PAN praktycznie nadaje status seniora tym jej członkom, którzy ukończyli 75 lat. Wystarczyłby jeden krok dalej: nie wliczać ich do limitu 350 osób.

 Wiemy doskonale, że tworzenie nowych przywilejów jest w obecnej sytuacji politycznie źle widziane. Ale w tych przypadkach niesłusznie. Dziwię się nawet, że nasi polityczni decydenci nie wykorzystują dobrych pomysłów, jak te wymienione powyżej, dla udokumentowania własnych tez o docenianiu roli nauki życiu Kraju oraz jej znaczenia dla przyszłości. Takie gesty byłyby nie tylko wyrazem docenienia i uszanowania pozycji i dorobku zasłużonych uczonych, ale również pokazałyby młodym pokoleniom, że ta droga życiowa jest naprawdę ważna i ceniona przez Państwo. I to wszystko za marginalne, w skali Kraju, fundusze. Mam nadzieję, że wyjaśnienia te przydadzą się Redakcji ?Spraw Nauki?. Dołączam pozdrowienia i wyrazy szacunku 23 lutego 2007 roku.

Janusz Lipkowski