banner

Autor: Krystyna Hanyga 2008-09-29

Zbigniew Karaczun: rząd potraktował konferencję wyłącznie jako sprawę ministra środowiska i nie bierze za nią odpowiedzialności.

Koalicja Klimatyczna (którą tworzy 15 pozarządowych organizacji ekologicznych) w liście do premiera wyraziła zaniepokojenie defensywną polityką rządu w sprawie ochrony klimatu, krytycznie oceniła małe zaangażowanie rządu w przygotowanie grudniowej Konferencji Klimatycznej w Poznaniu oraz w negocjacje Pakietu energetyczno-klimatycznego UE.

Z dr inż. Zbigniewem Karaczunem z Międzywydziałowego Studium Ochrony Środowiska SGGW, przedstawicielem Koalicji Klimatycznej rozmawia Krystyna Hanyga.

Czy ta postawa rządu jest wynikiem niedoceniania czy też lekceważenia zagrożeń wynikających ze zmian klimatu?

Są tu dwa problemy. Odnieśliśmy wrażenie, że rząd potraktował konferencję wyłącznie jako sprawę ministra środowiska i nie bierze za nią odpowiedzialności. Tymczasem gospodarzem konferencji Narodów Zjednoczonych nie jest ministerstwo, tylko rząd polski. W naszym przekonaniu jest to najważniejsza konferencja, która kiedykolwiek miała miejsce na terenie naszego kraju. W Poznaniu będą debatować i podejmować decyzje przedstawiciele 193 państw: ministrowie, premierzy, wicepremierzy rządów. Jest to ogromne przedsięwzięcie, wydaje mi się, że znacząco większe niż np. EURO 2012. Tymczasem wiele mówi się o bardzo słabym przygotowaniu do EURO, a nie wspomina, że są problemy z organizacją COP 14, że był pewien paraliż decyzyjny rządu w tej sprawie, bardzo długo nie było pieniędzy. I to stało się głównym powodem naszego listu do premiera, chcieliśmy zwrócić uwagę, że to on, a nie minister środowiska, ponosi odpowiedzialność za powodzenie Szczytu Klimatycznego.
A drugim problemem w Polsce jest właśnie niedocenianie znaczenia zmian klimatu, brak wiary w to, że te zmiany zachodzą, odsuwanie tego problemu na bok, bo nas nie dotyczy. Zmiany klimatu jednak postępują i jesteśmy tego coraz bardziej świadomi, coraz częściej potwierdzają to nasze codzienne obserwacje. Natomiast raport IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu) mówi jednoznacznie, że zmiany klimatu zachodzą w wyniku działalności człowieka i my, jako cywilizacja, jesteśmy odpowiedzialni za powstrzymanie tego procesu.
W Polsce nie dostrzega się również, że nie jest to problem czysto ekologiczny, ale przede wszystkim gospodarczy i społeczny. Jeżeli nie powstrzymamy zmian klimatu, upadnie wiele sektorów gospodarki. Znaczące problemy będzie miało rolnictwo, silnie uzależnione od warunków klimatycznych, kryzys dotknie turystykę i sektor ubezpieczeń. Dlatego powinni tym zajmować się ministrowie gospodarki i finansów, bo są to kwestie ograniczenia emisji, ale i adaptowania się do warunków zmienionego klimatu, a na to potrzeba pieniędzy.

Podobnie jest ze sprawą Pakietu energetycznego, który stanowi równocześnie unijną propozycję unowocześnienia gospodarki i wejścia od razu na wyższy etap rozwoju. Tymczasem Polska podejmuje wprawdzie zobowiązania, ale jakby z nadzieją, że ich realizację uda jakoś tam odsunąć na dalszy plan.

To jest to przekonanie, że nasza chata skraja, że inni załatwią za nas problem. U nas ciągle pokutuje przekonanie, że Polska jest krajem na dorobku, a przecież jesteśmy członkiem OECD, Unii Europejskiej, a więc bloku krajów bogatych, rozwiniętych i na nas spoczywa szczególna odpowiedzialność za ochronę klimatu, zmniejszanie emisji, za to, co jest obecnie, ale i historyczna odpowiedzialność, bo gdyby nie rewolucja przemysłowa, gdyby nie działalność krajów uprzemysłowionych, w tym Polski, zmian klimatu, tych spowodowanych przez człowieka, zapewne by nie było. Zdajemy sobie sprawę, że dla Polski przyjęcie Pakietu będzie trudne, spowoduje wzrost cen energii, najbardziej - wprowadzenie aukcji, czyli konieczności kupowania przez przedsiębiorstwa energetyczne pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Musimy szukać rozwiązań. Natomiast w Polsce od 10 czy 15 lat, kiedy proponuje się wprowadzenie jakichkolwiek instrumentów na rzecz ochrony klimatu, zaraz podnosi się krzyk, że struktura polskiej gospodarki jest oparta na węglu. I na tym się kończy. Przedsiębiorstwa energetyczne są tym sektorem, który w ciągu ostatnich 20 lat nie dokonał znaczącego postępu. Przemysł szklarski, cementowy pod względem rozwiązań technologicznych należą do najnowocześniejszych na świecie. Ich emisyjność jest podobna jak w krajach wysokorozwiniętych Unii Europejskiej. Efektywność energetyczna polskiej energetyki jest znacząco mniejsza; średnia w elektrowniach węglowych w krajach 15-tki wynosi 46%. W Polsce jest o 10% niższa. I przez te kilkanaście lat nie potrafiliśmy nic z tym zrobić, nie wykorzystujemy ogromnego potencjału, który Polska ma w efektywności energetycznej. W tej chwili mówi się o budowie elektrowni jądrowej, by uzupełnić braki energii. To jest błędny kierunek, dlatego że energii brakuje teraz i tak będzie przez najbliższe 5-7 lat, a budowa elektrowni jądrowej trwa 13 - 15 lat. Zmniejszenie deficytu można by od razu osiągnąć, gdyby wszyscy mieszkańcy Polski wymienili żarówki z normalnych na efektywne energetycznie. Rząd Hiszpanii rozpatruje rozdanie mieszkańcom 40 mln świetlówek efektywnych, żeby zmniejszyć zużycie energii, uwolnić dodatkową moc i nie budować nowej elektrowni. U nas takiego myślenia nie ma.

A czy jest realne takie unowocześnienie polskiej energetyki, odejście od spalania węgla, by udało się osiągnąć 20% redukcję emisji gazów cieplarnianych do 2020 roku w stosunku do 1990, jak to proponuje się w Pakiecie energetyczno-klimatycznym UE? To wymaga ogromnych inwestycji, na które nas nie stać.

A czy stać nas na inwestycje w postaci budowy elektrowni jądrowej, która jest najdroższą formą energetyki na świecie? Musimy przede wszystkim obniżać to nieefektywne wykorzystanie energii. Przykład: nieocieplony blok na Ursynowie wymaga zużycia energii cieplnej na poziomie 350 kWh/m2 rocznie. Obowiązujące normy mówią o 90 kWh. W Szwecji buduje się bloki wymagające rocznie 60 kWh/m2 energii cieplnej. Prowadzono ogromne inwestycje termomodernizacyjne na Ursynowie, natomiast bardzo często ocieplano budynki nie instalując indywidualnych regulatorów ciepła. Kiedy więc mieszkańcom zimą zrobiło się za ciepło, cały efekt energetyczny tego ocieplenia wyrzucali za okno. W przekonaniu Koalicji Klimatycznej, można w Polsce zapewnić zeroenergetyczny wzrost gospodarczy, zresztą dostrzegło to ostatnio ministerstwo gospodarki i mówi o tym w tezach do nowej polityki energetycznej państwa do 2030 roku. Energochłonność PKB jest w Polsce mniej więcej 2,7 razy większa niż w krajach wysokorozwiniętych Unii Europejskiej. Czyli możemy mieć 2,7 razy większy dochód narodowy bez wzrostu zużycia energii. To jest rozwiązanie, przed którym stoi Polska.

Na razie przyspieszenie gospodarcze w Polsce spowodowało wzrost emisji. Myślę także, że naszą czujność uśpiła sytuacja ostatnich kilkunastu lat, kiedy to dzięki korzystnemu rokowi bazowemu okazało się, że osiągnęliśmy spadek emisji przekraczający 28%. To nie był jednak skutek celowych działań.…

Nie wszyscy członkowie Koalicji Klimatycznej podzielają tę opinię, ale ja jestem daleki od tego, żeby mówić, że tę redukcje emisji uzyskaliśmy za darmo. Zapłaciliśmy za to, jako społeczeństwo, bardzo wysoką cenę. Było nią 20% bezrobocie jeszcze parę lat temu, bo upadł przemysł, upadły zakłady. Czyli te korzystne zmiany środowiskowe odbyły się kosztem społeczeństwa i mówienie, że nie mieliśmy prawa tego wykorzystać, nie jest do końca uczciwe.

Teraz też będą koszty społeczne, wzrost cen itd…

Będą koszty społeczne, jeżeli nie będziemy prowadzili dobrej polityki, bo gdy cena energii wzrośnie, ale ja jako użytkownik będę miał mniejsze zapotrzebowanie na energię dzięki działaniom efektywnościowym, nie odczuję tego. W gospodarce jest to samo. Jeżeli zakład przemysłowy wdroży technologie energooszczędne, to nawet wzrost ceny energii nie przełoży się na wzrost ceny produkcji. Bardzo mało mówi się o tym, że Pakiet energetyczny, to podstawowe narzędzie ochrony klimatu proponowane przez UE, będzie generował znaczące dochody dla budżetu państwa. Mechanizm polega na tym, że Komisja Europejska przyznaje Polsce rocznie do sprzedaży przez rząd 200 mln ton CO2. Przy dzisiejszej cenie na poziomie 30 euro za tonę, da to ok. 6 mld euro dodatkowych pieniędzy, czyli będzie to suma podobna do tej, jaką otrzymujemy z funduszy UE. Pytanie teraz, co z tym zrobi budżet państwa? Czy wyda je na zdobywanie głosów wyborców, czy np. na podniesienie efektywności energetycznej gospodarki? 6 mld euro pozwoli na rozwój odnawialnej energetyki, wdrożenie programów efektywnych. Być może, część tych pieniędzy trzeba będzie przeznaczyć na zrekompensowanie najuboższym Polakom wydatków na droższą energię.
My, jako Koalicja nie jesteśmy przeciwko temu rozwiązaniu, choć widzimy wszelkie problemy i trudności. Być może należy dyskutować, czy Polska powinna tę stuprocentową aukcję dla energetyki wprowadzić od 2013 roku, jak proponuje Komisja Europejska, ale nie powinniśmy bać się tego rozwiązania. Możemy oczywiście pozostawić wszystko jak jest i mówić, że w Chinach, Indiach, krajach rozwijających się wzrasta emisja i w związku z tym my też mamy do tego prawo. To jednak może spowodować, że za sto lat temperatura będzie wyższa średnio o 5 stopni i dla przyszłych pokoleń nie będzie warunków funkcjonowania na tej planecie.
Raport sir Nicholasa Sterna – a to nie jest ekolog, tylko konserwatywny ekonomista – zwraca uwagę, że koszty zaniechania będą kilkudziesięciokrotnie wyższe niż koszty przeciwdziałania zmianom klimatu. Oczywiście musimy za to zapłacić, bo żyliśmy do tej pory zbyt rozrzutnie, a teraz chcemy, by nasze dzieci, wnuki mogły żyć i rozwijać się w sposób właściwy, spokojny.

Bieżący interes ekonomiczny jednak zwykle zwycięża. Działania długofalowe z pewnością zahamuje jeszcze zagrożenie deficytem energii. Sądzę, że ta niechęć premiera i rządu do składania wyraźnych deklaracji, tworzenia radykalnych planów wynika z tego, że musi się liczyć i z atmosferą społeczną, i skutkami działań na dziś.

Wizja rozwiązania całej problematyki ochrony klimatu czy ochrony środowiska powinna być widziana w horyzoncie 10 – 20 lat. Politycy, władze nie mogą myśleć tylko o tym, jak maksymalizować dobro obecne, muszą budować bezpieczeństwo kraju w długiej perspektywie czasowej. Uciekając od decyzji dzisiaj, premier powoduje, że za kilkanaście lat będziemy stali przed znacznie trudniejszymi i kosztowniejszymi decyzjami. Co więcej, być może wskutek braku tych decyzji i właściwych działań dzisiaj, część naszych pragnień, możliwości rozwoju zostanie zablokowana.
Nasi politycy stanęli przed niebywałą szansą. Goszczą Szczyt Klimatyczny, szczyt międzynarodowy, który będzie debatował nad jednym z najpoważniejszych problemów obecnej cywilizacji. Klimat to nie jest sprawa ochrony środowiska, mówił o tym prezydent Nikolas Sarkozy i kanclerz Angela Merkel, mówią o tym były i obecny premier W. Brytanii, kandydaci na prezydenta USA i b. wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. Ostatni szczyt G8, najbogatszych krajów świata, był poświęcony problemom zmian klimatu. A więc można wejść do I ligi polityków międzynarodowych, tylko wymaga to pewnej wizji i odpowiedzialności. Premier kraju goszczącego COP 14 powinien wystąpić i powiedzieć tak: widzimy tę odpowiedzialność naszego świata za zmiany klimatu, będziemy robili wszystko, by szczyt w Polsce skończył się sukcesem, aby wyznaczyć nowe ramy dla przyszłego porozumienia, które powinno zapaść w Kopenhadze w następnym roku. Tego nam zabrakło jako przedstawicielom Koalicji Klimatycznej ze strony premiera i czołowych polityków naszego kraju. Czyli znowu bawimy się w swojej piaskownicy i tracimy szansę, którą nam los dał jako gospodarzom Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu.
Dziękuję za rozmowę.