Autor: Anna Leszkowska
Z prof. Kazimierzem Rykowskim z Instytutu Badawczego Leśnictwa rozmawia Anna Leszkowska
Od kilku lat organizowane są międzynarodowe konferencje dotyczące ochrony lasów (MPOLE), co oznacza, że z lasami mamy problemy nie tylko w skali państwa, ale i świata – nie tylko w odniesieniu do biologii lasów, czy ich roli gospodarczej, ale i zmian klimatycznych?
Trudno jest oddzielić to, co się dzieje w sprawach klimatu od gospodarek krajów dysponujących lasami. Bo jak się ocenia – przyczyną ok. ¼ emisji gazów szklarniowych odpowiedzialnych za efekt ocieplenia są wylesienia – głównie w krajach rozwijających się. I dlatego kompleksy leśne, które pokrywają ok. 1/3 lądów są w tym takie ważne. Oczywiście las lasowi nierówny – uczeni spierają sie ciągle o to, co jest lasem? Bo istnieje około 200 jego definicji – jest to sprawa zróżnicowania przyrodniczo- geograficznego. Tutaj nie można niczego ujednolicić. Takie kryteria jak: liczba drzew na jednostce powierzchni nie zawsze się sprawdzają, bo np. czy makia albo tundra jest lasem?
Ale jakaś ogólna definicja lasu istnieje?
Tak, uczeni przyjęli, że jest to zbiorowisko drzew, których korony są zwarte. Ale to jest definicja europejska, bo tam, gdzie przyroda jest inna nie musi być zwartych koron, drzewa nie muszą być wysokie na minimum 6 m – są również i 3-metrowe, które tworzą zbiorowiska leśne. Jeżeli rozpatruje się wpływ lasu na zmiany klimatu, to jesteśmy w gąszczu definicji. Rożne kraje proponują różne określenia dlatego, że z definicji wynika ewentualna rekompensata za niewycinanie lasów, czy tego zbiorowiska roślin, które jest traktowane jako las.
I dlatego pierwszym problemem naukowym do rozstrzygnięcia jest taka definicja lasu, która byłaby adekwatna do sytuacji ekonomicznej i warunków ekologicznych w danej strefie klimatycznej, szerokości geograficznej. Definicji, która mogłaby w sprawach klimatu być pomocna, jeśli chodzi o ograniczanie lub niedopuszczanie do efektu szklarniowego. Bo ograniczenie wycinki może być pierwszym, podstawowym działaniem na rzecz zmian klimatycznych, ograniczania efektu szklarniowego. Ale to politycznie bardzo drażliwy problem, gdyż kraje uznawane za przyczyniające sie najbardziej do zmian klimatycznych z tytułu wylesień to kraje rozwijające sie, których często jedynym bogactwem są lasy. Etycznie jest bardzo trudno je przekonywać, aby lasów nie wycinały, bo potrzebne są innym. Bo my wycięliśmy kiedyś swoje lasy, zrobiliśmy z tego użytek i często dzięki temu jesteśmy bogaci. Te tropikalne i subtropikalne lasy jednak chronią nasz klimat i zmniejszają, bądź niedopuszczają, do ekstremów w pogodzie, oddziałują na całą biosferę.
Ale te sprawy są poza naukowcami, tu wszystko zależy od polityków...
Decyzje są poza naukowcami, natomiast obowiązkiem polityków jest wiedzieć. Naukowcy mogą tylko przekonywać polityków, że od ich decyzji, rozwiązań, zależy przyjęcie określonych rozwiązań w zakresie ochrony klimatu. Niestety, politykom nie zależy na tym, aby naprawić świat, myślą kategoriami kadencji i wygrywania kolejnych wyborów, im zależy na tym, aby zdobyć i utrzymać władzę, poprawić swoją pozycję i zabezpieczyć sobie elektorat. Jest to z ewidentną szkodą wobec konieczności działań długookresowych, w perspektywie dziesięcioleci. A troska o las wymaga perspektywy 100 lat – decyzje teraz podjęte będą owocować dopiero w trzecim pokoleniu i nie tylko na obszarze danego kraju, bo las oddziałuje transgranicznie. Procesy ekologiczne wymagają zrozumienia przestrzeni i czasu. My jednak nie jesteśmy przygotowani na tak długookresowe działania - jeżeli inwestycja nie zwraca się w ciągu 3-5 lat – nie inwestujemy. Potrzebne jest zupełnie nowe spojrzenie na rozwiązywanie problemów globalnych. Sens globalizacji, który w tej chwili sprowadza sie do podziału pracy czy do podziału produktu powinien sięgnąć transgranicznych efektów procesów ekologicznych.
Ale 1/3 powierzchni lądów pokryta lasami to chyba nie jest mało?
Kłopot polega na tym, że nie wiemy, ile na Ziemi potrzeba lasów, żeby systemy przyrodnicze ziemskie trwały i żeby nie były uszkadzane.
Nie można za optymalny stan wyjściowy przyjąć danych historycznych?
Rzecz w tym, że procesy demograficzne i przyrodnicze rozmijają się od czasów rewolucji przemysłowej, kiedy ludzi gwałtownie zaczęło przybywać, a lasy poczęto trzebić. I zahamowanie tego nasilającego się trendu bez interwencji w politykę demograficzną jest bardzo trudne. Nawet jeśli zachowamy stan lasów taki, jaki jest – bo technologie na to już pozwalają – to jednak przyrost ludności ustawicznie zmniejsza powierzchnię lasów przypadającą na jednego człowieka. Czy w przyszłości jest możliwe zachowanie trwałości biosfery? – nie wiem, czy ktoś potrafiłby dać odpowiedź na to pytanie, że wystarczające będzie tu zachowanie lasów takimi, jakie one są obecnie.
Z kolei jeśli zasadzimy więcej lasów, czy nie będzie pokusy, aby też więcej ich ścinać?
W Polsce niewiele jest leśnych plantacji, które w krótkim czasie zwiększają masę drewna. Nasze zalesienia zwiększają obszar lesistości w ujęciu ekosystemowym. To są lasy nastawione na wielofunkcyjność – nawet jeśli są jednogatunkowe, to obecnie trwa ich przebudowa na wielogatunkowe. Ale pozostaje problem – i to również w kontekście zmian klimatycznych – produkcji drewna i jego wykorzystania. Zalesianie nieużytków, wkraczanie na nieprodukcyjne rolniczo tereny z lasem jest działaniem racjonalnym i trwającym od bardzo dawna. Natomiast nowym problemem jest używanie drewna do celów energetycznych, jako substytutu kopalin. I tu już należałoby jasno powiedzieć, że mamy pewne obszary, gdzie intensywnie produkujemy drewno jako substytut kopalin. A to jest możliwe, bo mamy technologie i spalania, i produkcji drewna. Tu istnieją możliwości manipulowania ekotypami, lepiej przyrastającymi stosownie do potrzeb. Taki program ma UE – leśna platforma technologiczna jest nastawiona na intensywną produkcję. I dlatego leśnicy stają coraz częściej wobec problemu: w jaki sposób na tej samej powierzchni w krótszym czasie produkować więcej drewna? Bo tylko wtedy leśnictwo – poza oczywiście wstrzymaniem wylesień - będzie mogło uczestniczyć efektywnie w ograniczaniu efektu szklarniowego, dając produkt w postaci biomasy, zastępującej węgiel, lub w postaci materiału konstrukcyjnego, który może zastąpić materiały, jak stal czy cement, których produkcja wymaga spalania węgla.
Czy tu jednak nie powstaje konflikt między funkcją lasu dotyczącą magazynowania CO2, a funkcją związaną z dostarczaniem energii? Jeżeli chcemy zmagazynować, to nie możemy wycinać!
Tak i dlatego to nie może zachodzić w tym samym miejscu i tym samym czasie. Sytuacja dojrzała do tego, żebyśmy dyskutowali o wielofunkcyjnym leśnictwie, wynikającym z wielofunkcyjności lasu. Zagospodarowując las, który ma pełnić w tym samym miejscu i czasie rolę rekreacyjną, chronić bioróżnorodność, pochłaniać CO2, gromadzić węgiel, produkować drewno, zatrzymywać wodę – nie unikniemy konfliktu, bo to wszystko jednocześnie jest niemożliwe. Bo inaczej wygląda gospodarka leśna wokół wielkich ośrodków miejskich, inaczej tam, gdzie są lasy naturalne, które trzeba zachować, inaczej na Śląsku i w borach Tucholskich. Zatem trzeba zróżnicować gospodarkę leśną – także z punktu widzenia funkcji substytucyjnej lasu. W przypadku zmian klimatycznych, jeśli chcemy dostarczyć gospodarce dodatkowe ilości drewna, trzeba je wytworzyć również poza ekosystemem leśnym. Czyli na plantacjach, w krótkich cyklach produkcyjnych. I to jest leśnictwo wielofunkcyjne, które z poszczególnych funkcji lasu uczyni jeden wiodący cel – hodowlany, ochronny, produkcyjny, czy inny.
To mówią naukowcy, a leśnicy?
Nie jest to idea wśród naukowców powszechna. Z trudem przebija się też w praktyce, argumenty przeciw są tu różne. Głównie takie, że optymalizując funkcje lasu na tym samym obszarze trzeba z czegoś zrezygnować, żeby coś mieć. Niektórzy uważają, że w tak zaludnionym kraju jak Polska dobrze jest mieć wszystkiego i wszędzie po trochu. Przypomnijmy jednak sytuację, kiedy EC Połaniec ogłosiła, że zapłaci każdą cenę, żeby tylko moc kupić 400 tys. m3 drewna, bo do tego zmusza ją prawo unijne o użytkowaniu energii z biomasy. Tylko skąd je wziąć? W jaki sposób to będzie wpływać na cenę drewna? Na przemysł meblarski? Nie mówiąc już o innych funkcjach lasu. I tu zaczyna być już kłopotliwe pogodzenie wszystkiego w jednej koncepcji leśnictwa. Kłopot rządu z unijnym tzw. pakietem klimatycznym ma takie same korzenie: skąd wziąć zieloną energię, skoro cała gospodarka stoi na węglu?
Takie problemy pewnie mają i inne państwa, jak zatem wytłumaczyć tę rozbieżność między obowiązkiem korzystania energetyki z energii odnawialnej a koniecznością zachowania lasów w dobry stanie?
Te konflikty rozwojowe związane z wycinaniem lasów miały być regulowane konwencją o lasach, która była przygotowana już na konferencję w Rio. Niestety, różnice w poglądach spowodowały, że została ona odrzucona, w ogóle nie weszła pod głosowania. Ale problem pozostał, stąd kolejne spotkania na bardzo wysokim szczeblu zajmowały się konwencją o lasach, obowiązującymi regulacjami dotyczącymi wszystkich typów lasów. Kolejne organizacje powoływane przez ONZ w tej sprawie – Międzyrządowy Panel na temat lasów, Międzyrządowe Forum Leśne, aktualnie Forum Leśne NZ (UNFF) – zajmują się regulacjami, które mają obowiązywać w leśnictwie światowym, aby ograniczyć wycinanie lasów. Istnieją również procesy regionalne ochrony lasów i promocji nowego, trwałego i zrównoważonego leśnictwa. Polska zresztą cały czas miała duży udział w przygotowywaniu wszystkich konferencji ministerialnych w Europie, aż do piątej, która sie odbyła w ub. r. w Warszawie.
Czy mamy tyle drewna, żeby zaspokoić potrzeby energetyki, zgodnie z przepisami unijnymi?
Drewno nie jest na szczęście jedynym źródłem biomasy dla energetyki, ale z całą pewnością jest to źródło najłatwiejsze i dotychczas niewykorzystywane. Były robione bilanse drewna energetycznego w Europie, natomiast regulacje wewnętrzne w poszczególnych państwach nie zawsze sprzyjają takiemu wykorzystaniu. Zwiększanie ilości drewna energetycznego czy opałowego musi się odbyć kosztem innego rodzaju drewna, użytkowanego przez inne branże, albo specjalnie produkowanego. W Polsce takie napięcie istnieje. Lasy Państwowe mają plany wyrębu skonstruowane tak, aby nie robić szkody w ekosystemie. I naruszenie tych zasad może być przykre w skutkach, bo te inne funkcje lasu, potrzebne ludziom, jak np. rekreacja, czy meblarstwo – mogą być zagrożone, jeżeli nie podejdziemy do leśnictwa w sposób bardziej zróżnicowany. To się zresztą już dzieje. We wrześniu 2008 roku podpisano pierwsze porozumienie między Lasami Państwowymi, przemysłem papierniczym (International Paper S.A Kwidzyn) i Instytutem Badawczym Leśnictwa w sprawie produkcji biomasy w uprawach plantacyjnych topoli z przeznaczeniem na papier. Tak ukierunkowana produkcja drewna jest zapowiedzią zmian i początkiem właściwego rozumienia leśnictwa wielofunkcyjnego. To przemysł spostrzegł, że nie może bazować wyłącznie na źródle drewna z Lasów Państwowych. Jest to niezwykle obiecujące. Jeżeli przemysł zacznie inwestować we własne źródła drewna, tworzyć własne zasoby drewna i prowadzić produkcję poza lasem, to łatwiej zaspokoi własne potrzeby. Zwłaszcza, że jest to także znakomita inwestycja w środowisko, w poprawę klimatu. Kopalnie, elektrownie mogłyby w ten sposób przyczynić sie do poprawy stanu środowiska.
Ale stare drzewa są chyba bardziej wartościowe z punktu widzenia ochrony klimatu niż młody drzewostan...
Stare drzewostany, lasy naturalne, gromadzą węgiel, ale i go emitują – ich zaletą jest utrzymywanie zerowego bilansu. Tracimy wtedy, jeśli drzewa wytniemy. I te 25% emisji wynika z faktu, że przerywamy zamknięty naturalny obieg węgla, materii. Natomiast wycięcie młodych lasów, sadzonych, o odpowiedniej strukturze, z których drewno nie trafi do naturalnego obiegu materii (np. zrobimy z niego meble użytkowane dłużej niż trwała produkcja na pniu ), albo spalimy zamiast węgla, albo wbudujemy w konstrukcje zamiast stali czy cementu, daje nam bilans dodatni. Las hodowlany jest być może jedyną strukturą przyrodniczą, która może efektywnie służyć łagodzeniu zmian klimatycznych – wówczas rzeczywiście odciągamy część CO2 z atmosfery, zmniejszamy jego koncentrację, gromadzimy w postaci węgla w drewnie i trzymamy go dłużej niż trwała jego produkcja.
Czy polskie lasy odbiegają swoim stanem od innych w Europie?
Istnieją bardzo konkretne kryteria i wskaźniki do oceny stanu lasów i stanu gospodarki leśnej, opracowane w ramach regionalnego procesu paneuropejskiego ochrony lasów. Publikowane są w tej sprawie specjalne raporty. Według nich, w żadnym z prezentowanych wskaźników polskie lasy i leśnictwo nie plasuje się w pierwszej trójce. W pewnych kryteriach jesteśmy znakomici, w innych – średni, a w innych wleczemy się w ogonie. Najlepsi jesteśmy w tempie zalesiania, w zapasie na pniu, przyroście drewna, udziale lasów półnaturalnych. Polska zalesiła na ziemiach zachodnich obszary jedne z największych w Europie. Ale już nie jesteśmy tacy dobrzy np. w stanie bioróżnorodności, odnowieniach naturalnych, stanie zdrowotnym, chociaż w ostatnich latach średni stan zdrowotny naszych lasów wyraźnie się poprawił. Sukcesy w selekcji drzew leśnych i wybiórcza ochrona zasobów genowych mają charakter ambiwalentny, zwłaszcza z odległej perspektywy naturalnych procesów ekologicznych. Również w aspekcie zmian klimatycznych. Odnawiamy las głównie sztucznie, poprzez sadzenie, a nie są to jednak najnowsze kierunki w rozwoju leśnictwa i ochrony dzikiej przyrody. Odnowień naturalnych mamy zaledwie 7-10%. Jesteśmy lepsi od innych pod względem sposobu zagospodarowania i użytkowania lasów. Stopień użytkowania rocznego przyrostu jest jednym z najniższych w Europie, ale trudno o jednoznaczną ocenę tego faktu. Natomiast fakt, że 80% lasów Polsce to lasy państwowe, publiczne, jest niezwykle korzystny. Powoduje bowiem, że ich zagospodarowanie może być planowane, precyzyjnie sterowane, mogą być realizowane pewne idee, które dla właścicieli prywatnych mogą nie być ważne. Polska pozostała jedynym krajem w Europie, który ma tak dużą leśną strukturę publiczną. W wielu oficjalnych wystąpieniach słyszy się o polskim leśnictwie jako „wiodącym”, czy jako o „liderze leśnictwa europejskiego”. W świetle cytowanych raportów jest to jednak samoocena nadmiernie optymistyczna.
Dziękuję za rozmowę.