Indeks szczęścia
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 0
Na ekrany kin 2.08.24 wchodzi jeden z najciekawszych w ostatnich latach filmów – Mnich i karabin, pokazujący różnice cywilizacyjne na świecie i różne od zachodniego pojmowanie szczęścia w społeczeństwie na przykładzie królestwa Bhutanu.
Po kryzysie światowym w 2008 roku, w środowisku ekonomistów powróciły dyskusje na temat PKB – czy jest to dobra miara rozwoju społeczno-ekonomicznego, czy nie. Ekonomiści przypomnieli wówczas inny miernik dobrobytu – Szczęście Narodowe Brutto (GNH) – wprowadzony przez czwartego króla Bhutanu Jigme Singye Wangchuck w 1972 roku. Wskaźnik ten obliczany jest w oparciu o 9 głównych czynników, takich jak zdrowie, edukacja, czas wolny, samopoczucie psychiczne, społeczność, kultura, administracja, środowisko oraz poziom życia, z których każdy ma równie istotny wpływ na szczęście obywateli. Czy jednak w czasie agresywnego kapitalizmu Zachodu kolonizującego kolejne części świata, wprowadzenie takiej miary może się udać?
Królestwo Bhutanu (Druk Jul – Królestwo Smoka) - jedno z najbiedniejszych państw (liczące ok. 800 tys. mieszkańców) świata, będące monarchią konstytucyjną – do niedawna opierało się zakusom „krzewicieli demokracji”. Czwarty Król postawił na działalność izolacjonistyczną i antykonsumpcyjną - ochronę dziedzictwa narodowego: wspaniałej przyrody Himalajów (widzimy to w filmie) i cennych tradycji ludzi Himalajów, ukształtowanych przez buddyzm i starożytną kulturę tybetańską (np. nie można uprawiać wspinaczek z powodu zakłócania spokoju duchów gór). W tym celu ograniczył ruch turystyczny do kilkuset tysięcy rocznie (do 1974 r. kraj był zamknięty dla turystów) i poddał go surowym obostrzeniom.
Mimo to, dzięki racjonowaniu dostępu, kraj czerpie coraz większe zyski z ekskluzywnej turystyki, ale i powolnej modernizacji (od lat 70. XX w.). To z kolei otwiera drzwi do chęci szybszej poprawy poziomu życia. I tu wkracza osławiona zachodnia demokracja – wprowadzana przez młodego króla od 2006 roku, zaczynająca się od próbnych powszechnych wyborów w 2007 roku.
Akcja filmu dotyczy właśnie tego szczególnego okresu – reżyser wprowadza widza w realia państwa i rolę w nim religii buddyjskiej (od XVII w. do 1907 r. w Bhutanie panowała dwuwładza: świecka i religijna) poprzez ciąg zdarzeń, jakie spotykają bohaterów.
Fabuła filmu opiera się na opozycji cywilizacyjnej: oto do Bhutanu, w przeddzień próbnych wyborów przybywa kolekcjoner broni z USA, aby kupić bardzo cenny dla niego egzemplarz zabytkowego karabinu (prawdopodobnie jedynego takiego na świecie). Rzecz jest niebezpieczna, bo w Bhutanie nie ma broni (nielegalny handel jest transgraniczny), a na ten karabin (właściwie jakikolwiek) czeka także lama…
Film jest reżyserskim majstersztykiem – łączy w sobie niezauważalnie gatunek fabularny z dokumentalnym, sprawy publiczne z indywidualnymi historiami, problemy polityczne z obyczajowymi, religijne ze świeckimi. Reżyser nie ocenia, nie opowiada się za żadną ze stron – pokazuje dobre i złe strony przemian, jakie zachodzą nie tylko w Bhutanie, ale i na świecie, także w miejscach bogatych.
Pod główną fabułą, nadającą akcji tempo, reżyser ukrył kilka pobocznych wątków, pozwalających zrozumieć kulturę Bhutanu i zasadność owego wskaźnika szczęścia narodowego. Znakomicie – zarówno w dialogach, jak i symbolicznie - pokazał ową różnicę między Zachodem a Wschodem, między posiadać a być, miedzy tradycją a nieograniczoną chęcią zmiany świata. Tymczasem filozofia mnichów – filozofów - jest inna: „zmiany są potrzebne, ale jeśli nie potrzebujemy o nie walczyć – nie potrzebujemy ich” – mówi lama.
Wątek dotyczący wyborów próbnych potwierdza tę prawdę – mieszkanka wsi przekonywana przez urzędniczkę, iż wybory są szczytem i gwarancją szczęścia odpowiada: „ależ my zawsze byliśmy szczęśliwi!” Ta prawda jest konfrontowana z zaleceniami komisarzy wyborczych, którzy widząc wyniki głosowania popierające króla, ale niezgodne z ich oczekiwaniami (nb. wyuczonymi) napuszczają ludzi na siebie: „macie się nie lubić, pogardzać sobą”. I argumentują: „musimy iść z duchem czasu jak reszta świata”.
A król abdykował, żeby była demokracja… Ta demokracja i szybka modernizacja (telewizja, Internet, telefony komórkowe) przynosi jednak większe podziały społeczne na tle konsumpcji i niespodziewane problemy: niezgodę w rodzinach („czy tata jest zdrajcą?”), miejscu zamieszkania, w szkole i… utratę szczęśliwości… A co daje? Coca-colę („czarną wodę”, jak ją nazywa mnich), gumę do żucia, przestępczość (handel bronią, papierosami), zazdrość, nienawiść (dzieci). Czy o taką demokrację chodziło? Odpowiedzią są ostatnie sceny w filmie – arcydzieło! I do refleksji, i do pośmiania się!
Anna Leszkowska
Reżyseria i scenariusz - Pawo Choyning Dorji
Zdjęcia – Jigme Tenzing
Bhutan, Tajwan, Francja, USA, Hongkong 2023 / 107’
Film znalazł się w tym roku na short liście do Oscarów w kategorii Najlepszy Film Międzynarodowy, na światowych festiwalach uhonorowany został Nagrodami Publiczności.
Aurora Films od 2.08.24
Wojciech Siudmak - Omnis
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 0
W Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie do 30.09.24 trwać będzie wystawa prac (malarstwo, rysunek, rzeźba) Wojciecha Siudmaka zatytułowana Omnis.
Wojciech Siudmak o „Diunie” Franka Herberta mówi, że to literackie dzieło wyobraźni. To m.in. dlatego, w 2004 roku artysta podjął się monumentalnego zadania – stworzenia ilustracji do cyklu „Diuna”, nad którym pracuje do dziś. Powstaje piękna książka – przedmiot, który będzie żył jako swego rodzaju galeria z ilustracjami Wojciecha Siudmaka. Jego ilustracje znają dobrze czytelnicy magazynu „Fantastyka” i powieści z kręgu fantastyki naukowej.
Oprócz ilustracji do „Diuny” pracuje również nad całością dzieł Philipa K. Dicka, realizując dla każdego tomu serie oryginalnych rysunków.
Wystawa zatytułowana „Omnis” otwiera widza na inne jeszcze strefy twórczości tego ikonicznego artysty – malarstwo i rzeźbę oraz umożliwia szerokiemu gronu odbiorców udział w poetyckiej wyobraźni artysty. Jego surrealistyczne wizje fascynują i wpływają na wrażliwość milionów fanów fantasy na całym świecie. Kontakt z twórczością Siudmaka, mimo że odnosi się do fantazji, skłania jednocześnie do refleksji nad realnym losem naszej planety. Pełna symboliki wystawa Omnis (Wszystko) jest niewątpliwie wydarzeniem artystycznym.
Wojciech Siudmak – artysta malarz, rysownik i rzeźbiarz uważany jest za czołowego przedstawiciela realizmu fantastycznego i od lat ceniony za ten rodzaj twórczości. Urodził się 10 października 1942 roku w Wieluniu. W latach 1956–1961 uczył się w Warszawie, w Liceum Sztuk Plastycznych a następnie studiował w Akademii Sztuk Pięknych. We wrześniu 1966 roku wyjechał do Paryża i rozpoczął studia w Ecole des Beaux-Arts. Dziś mieszka i tworzy we Francji.
Jest jednym z niewielu polskich artystów, którzy osiągnęli prawdziwie międzynarodową sławę. Dzieła Wojciecha Siudmaka są rozpowszechniane na rynku międzynarodowym i wykorzystywane jako plakaty muzyczne, teatralne i filmowe oraz okładki płyt i książek. Stały się symbolami prestiżowych imprez jak Festiwale Filmowe w Cannes, Montrealu i Paryżu.Z jego inicjatywy powstała w 2002 roku Fundacja Siudmak Arkana XXI. W tym samym roku stworzył Światowy Projekt Pokoju, którego symbolem jest monument Wieczna Miłość. Rzeźba z brązu została odsłonięta w Wieluniu 31 sierpnia 2013 roku. Artysta zawarł w tym dziele pokojowe przesłanie, które dzięki uniwersalności sztuki może być odczytane bez względu na czas, miejsce, narodowość lub wyznanie.
Wiele słynnych osobistości ze świata sztuki wyraziło podziw dla twórczości artysty, m.in: „Jaka bezgraniczna fantazja i jaka cudowna zdolność realizowania jej. Talent niemalże niewiarygodny, zdolniejszy i bardziej nieskończony niż ten, który tworzy, wyraża i prowadzi nasze najbogatsze marzenia” (Federico Fellini).
„Od lat podróżuję po świecie jego sztuki. Dzięki niemu wraz z nim, marzę o obrazach ze świata poza horyzontem. Hiperrealistyczny, przekraczający rzeczywistość, intymny z nieskończonością Siudmak spokojnie panuje nad swym niezwykłym szaleństwem. Ma boski dar materializowania swojej wyobraźni. Potrafi nas wciągnąć w swoją niezwykłą podróż” (Jean-Jacques Annaud).
„Jego cudowna sztuka rysunku i jego wyczucie światła i cienia, nadają jego wizjom wielką głębię i rozszerzają bogaty wachlarz kolorów i materii. W jego dziełach jest spokojna siła i nieskończona przestrzeń do poznawania i wyobrażania” (George Lucas).
Za: https://galeria.czest.pl/project/wojciech-siudmak-omnis/
Rajmund Ziemski - Znak i kolor
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 0
W Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia w Radomiu do 8.09.24 można oglądać wystawę prac Rajmunda Ziemskiego pn. Znak i kolor.
Wystawa jest próbą przybliżenia twórczości Rajmunda Ziemskiego, jednego z czołowych polskich malarzy drugiej połowy XX wieku. Urodzony w Radomiu artysta, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, wyprzedzał swój czas. Był prekursorem nowoczesnego spojrzenia na proces twórczy w malarstwie i jednym z najważniejszych artystów posługujących się językiem abstrakcji. Stworzył swój własny, indywidualny i rozpoznawalny styl malowania inspirowany malarstwem materii.
Jego wrażliwość artystyczna kształtowała się niewątpliwie pod wpływem traumy II wojny światowej i przeżyć z nią związanych. W latach 1949–1955 studiował malarstwo w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, w pracowni Artura Nachta-Samborskiego, a po jej ukończeniu został wykładowcą tej uczelni. Jego debiut artystyczny jest nierozerwalnie związany ze słynną wystawą „Przeciw wojnie – przeciw faszyzmowi” w warszawskim Arsenale w 1955 roku. Ta przełomowa wystawa jest jedną ze sztandarowych prezentacji artystycznych w historii polskiej sztuki.
Malarstwo Rajmunda Ziemskiego jest niezwykłe, niepowtarzalne i zaskakująco aktualne. Jego metaforyczne obrazy są pełne ekspresji, emocji oraz koloru. Malował fascynujące pejzaże, ale nie takie, jakie znamy i obserwujemy w rzeczywistości. Tworzył swoje własne, niepowtarzalne, metafizyczne światy, dla których źródłem inspiracji była nie tylko natura, ale wspomnienia z dzieciństwa i młodości.
Ziemski nie naśladował niczego, lecz budował swoją własną rzeczywistość. Posługiwał się barwnymi plamami, co było wyrazem dążenia do swobodnej ekspresji. Szukał idealnych znaków i symboli, za pomocą których mógłby wyrażać swoje przemyślenia i doznania oraz opisywać świat. Podobnie jak Tadeusz Kantor był mistrzem sztuki informel, która polegała na spontanicznym i intuicyjnym malowaniu, bez z góry ustalonego planu czy kompozycji.
Malował z pasją i odwagą, nie bojąc się eksperymentować z różnymi technikami i materiałami. Był artystą, który nieustannie rozwijał się twórczo i intelektualnie. Nieprzerwanie i z ogromną determinacją odkrywał nowe możliwości, jakie daje malarstwo. Jego słynna pejzaże są źródłem poznania jego wewnętrznych przeżyć, pragnień, lęków i wspomnień.
Kuratorzy: Katarzyna Ziemska i Paweł Witkowski
Rajmund Ziemski (1930, Radom – 2005, Warszawa). Malarz, pedagog. W latach 1949–1955 studiował w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem Artura Nacht-Samborskiego. Na akademii pozostał na trzyletnich studiach aspiranckich. Od 1967 do 1978 roku prowadził samodzielną pracownię malarstwa na Wydziale Architektury Wnętrz, a następnie wrócił na Wydział Malarstwa, na którym otrzymał samodzielną pracownię dyplomującą. Kierował nią do roku 2000, czyli do przejścia na emeryturę.
W 1983 roku otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1990 roku profesora zwyczajnego. W latach 1965–1974 był silnie zaangażowany w prace społeczne, działał w Związku Polskich Artystów Plastyków i w Akademii Sztuk Pięknych. W 1979 roku został laureatem Nagrody im. Jana Cybisa.
Debiutował w grudniu 1955 roku na X Jubileuszowej Wystawie Młodej Plastyki „Przeciw wojnie – przeciw faszyzmowi” w warszawskim Arsenale. Uczestniczył w ponad stu wystawach zbiorowych. W latach 60. i 70. XX wieku brał udział w ważnych prezentacjach młodej sztuki polskiej w Stanach Zjednoczonych, Francji, Belgii, Niemczech, Danii, Szwajcarii, Austrii, Szwecji. Jego pierwsza indywidualna wystawa malarstwa odbyła się w 1957 roku w warszawskiej Galerii „Krzywe Koło”.
Zorganizował blisko 30 wystaw indywidualnych w Polsce i za granicą, m.in. w: Waszyngtonie, Chicago, Wiedniu czy Brukseli. Prace artysty znajdują się w muzeach za granicą, najważniejszych muzeach polskich i w kolekcjach prywatnych. W 2004 roku został uhonorowany Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Artystki - Olbrzymki
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 3
W BWA we Wrocławiu do 8.09.24 czynna będzie wystawa prac pięciu artystek zatytułowana „Olbrzymki”.
Olbrzymki to wystawa prac pięciu artystek związanych z Dolnym Śląskiem: Bożenny Biskupskiej, Urszuli Broll, Ewy Ciepielewskiej, Katarzyny Rotkiewicz-Szumskiej i Ewy Zarzyckiej. Mimo, że posługują się różnymi mediami – od malarstwa i wielkoformatowej rzeźby przez fotografię i wideo po performans i działania efemeryczne – mają ze sobą wiele wspólnego. Ich życiorysy łączy etos życio-tworzenia: zaangażowanie w pracę kolektywną, kreowanie miejsc sztuki i środowisk artystycznych.
Tytuł wystawy nawiązuje do grupy skalnej „Olbrzymki” znajdującej się w masywie Ślęży – góry ważnej dla Dolnego Śląska ze względu na swoje położenie, piękno krajobrazu oraz historię sięgającą czasów prasłowiańskich, kiedy to góra ta była miejscem praktyk duchowych i kultu solarnego. Górami Olbrzymimi są też często nazywane całe Karkonosze – najwyższe pasmo Sudetów. Olbrzymki to również określenie funkcjonujące w mitologii. W mitach nordyckich tym mianem określano kobiety silne, odznaczające się wiedzą, mocą i pięknem.
Przyglądając się herstoriom bohaterek wystawy, możemy zauważyć, że współczesne opowieści o życiu i twórczości artystek stronią od „wybitności”, zamiast tego skupiają się na realnym działaniu. Działanie owo nie polega na budowaniu kariery, a w każdym razie nie tylko na tym. Jest to przede wszystkim splot różnych, nie zawsze spektakularnych, aktywności – codziennych, twórczych i podejmowanych w pracy na rzecz społeczności.
Filozofka Ewa Majewska określa taką postawę terminem „słaby opór”. Ta perspektywa pozwala na odwrót od heroicznego modelu podmiotowości i zwrot w stronę codzienności. Bycie blisko ludzi i blisko miejsc wydaje się bardzo istotną cechą wyróżniającą wszystkie pięć artystek. Każda z nich na którymś z etapów swojej ścieżki artystyczno-życiowej była zaangażowana w pracę kolektywną, tworzenie miejsc sztuki, środowisk i wspólnot, jak również w pracę opiekuńczą. Ich niezwykła energia i siła sprawcza ujawnia się nie tylko na polu sztuki, ale też w obszarach praktyk duchowych, opieki, budowy czy życia towarzyskiego.
Wystawa – poprzez swój tytuł i odwołania do mitologii, kultury, geografii i krajobrazu – w warstwie narracyjnej silnie splata się z Dolnym Śląskiem, w szczególności z rejonami górskimi. To właśnie góry, ich moc, piękno, specyfika klimatu, ale również bogactwo kulturowe i relacje międzyludzkie sprawiły, że od wielu lat artyści i artystki często wybierają ten region na miejsce swej aktywności. Tu zakładane są kolonie artystyczne, a także powstają miejsca odosobnienia i czerpania duchowej siły z kontaktu z przyrodą.
Góry Suche, Karkonosze, Izery stały się dla bohaterek wystawy miejscem zakorzenienia fizycznego, symbolicznego i duchowego. Z Dolnym Śląskiem łączy je spędzone tu dzieciństwo, studia, praca akademicka lub realizowanie w tym regionie śmiałych projektów artystycznych i społecznych. Nie jest to jednak jedyne miejsce pojawiające się w narracji „Olbrzymek”. Artystki przez lata przemieszczały się i nadal przemieszczają po różnych regionach Polski, a dla wielu z nich podróż i bycie w drodze są istotnymi elementami tożsamości.
Komiks w Toruniu
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1
W Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu do 1.09.24 czynne będą dwie wystawy poświęcone polskiej sztuce komiksu: „Komiksowe abecadło Wojtka Jamy” oraz „Komiks lokalnie”.
Wystawa „Komiksowe abecadło Wojtka Jamy”
Wojciech Jama to rzeszowski kolekcjoner, którego pasja imponuje równie mocno, co zgromadzone przez niego zbiory. Wydawać się może, że komiks to tematyka wręcz stworzona do kolekcjonowania. Kolejne zeszyty, albumy, limitowane nakłady, unikatowe okładki – zagłębiając się w to medium można utonąć w liczbie potencjalnych, kolekcjonerskich łupów. I to tylko sięgając po papierowe wydania. Oprócz nich jest jeszcze creme de la creme, czyli oryginalne plansze komiksowe, a także gadżety, zabawki, figurki, ubrania czy nawet produkty spożywcze. Zbierać można dosłownie wszystko, co w jakiś sposób zahacza o komiksową tematykę. I wszystko to można znaleźć na półkach Jamy. Jego kolekcja jest ogromna, ale nie przytłacza, nie wydaje się chaotyczna, a różnorodność materiałów nabiera znamion porządku i konsekwencji. Przekraczając bramy jego królestwa zaczyna się rozumieć, że choć na półkach znajduje się wszystko, dosłownie mydło i powidło, to nic tu nie jest przypadkowe. To zasługa kolekcjonera: jego systematyczności, konsekwencji i charyzmy. Ta kolekcja jest spójna, bo to po prostu kolekcja Wojciecha Jamy.[…]
Paweł Panic
„Komiks lokalnie”
W ramach wystawy “ Komiks lokalnie” na ekspozycji obejrzymy prace wielu współczesnych artystów wszystkich pokoleń. Od klasyków do nowych awangardzistów, którzy pokażą swoje prace ze znanych (i uznanych) tytułów, a także, co będzie nie lada gratką dla fanów, swoje premierowe materiały. Symbolicznie reprezentować ich będzie postać Grabarza, wykreowana przez wyjątkowo oryginalnego autora, reprezentującego Toruń, Śmiechosława. Mamy się przecież czym pochwalić. Bydgoszcz – nazywana polskim zagłębiem komiksowym wydała wielu mistrzów, by tylko wspomnieć jednego ze najważniejszych polskich twórców w całej jego historii, Jerzego Wróblewskiego. Czy z kolei reprezentanta średniego pokolenia, niekwestionowanego mistrza, autora mającego swe korzenie w obu największych miastach regionu – Toruniu i Bydgoszczy, Michała Śledzińskiego „Śledzia”.
W przestrzeniach galerii stworzone zostaną także instalacje pokazujące świat komiksowych bohaterów, tym razem w trójwymiarze, inaczej niż na kartach książki. Widzowie odwiedzający wystawę będą mogli więc uczestniczyć w komiksowych interakcjach, by sami mogli poczuć się twórcami komiksu.
Wojciech Łowicki
Więcej - https://wozownia.pl/komiks
Beata Bols w MS1 w Łodzi
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2
W Muzeum Sztuki MS1 w Łodzi do 24.11.24 będzie można oglądać wystawę prac Beaty Bols zatytułowaną "Sztuka i ewakuacja”.Wystawa stanowi szeroką prezentację prac malarskich i fotografii cyfrowej Beaty Bols powstałych w ostatniej dekadzie.
Udostępnione na ekspozycji trzydzieści pięć obrazów akrylowych to kwintesencja poszukiwań malarskich artystki. Niemal monochromatyczne i abstrakcyjne, noszą wprawdzie wieloznaczne tytuły sugerujące odniesienia do rzeczywistości lub przywołują metaforyczne interpretacje, są jednak przede wszystkim efektem pracy z widzeniem i formą.
To, co maluje Beata Bols, to na pozór dalekie echo abstrakcyjnego ekspresjonizmu. Widać pociągnięcia farby, efekty jej skapywania, nawarstwiania się. Widać twardość użytych narzędzi, mechaniczność szablonów. Zarazem jednak nie jest to malarstwo mięśni i gestu, rzekome efekty przypadkowości są pozornie przypadkowe. Przede wszystkim ujawnia się tu słynne oko na końcu pędzla, o którym pisał Władysław Strzemiński. Formy narastają i stają się intencjonalne. Temu, co widać, można nadać tytuł nasuwający różne skojarzenia, ale to nadal przede wszystkim kształty wizualne, barwa i jej brak, światło i ciemność, bez próby manipulacji intelektualnej – jak pisze autorka.
Ową pracę oka widać jeszcze wyraźniej w seriach fotografii cyfrowej. Beata Bols wykonuje swoje zdjęcia przede wszystkim w mieście. Cały czas. Przemieszczając się, podróżując, spacerując, wyglądając przez okna budynków, pojazdów, jadąc windą, idąc po schodach, odpoczywając. Niektóre fotografie są fragmentaryczne, jakby przypadkowe, niedokończone lub nieostre. We współczesnym świecie, kiedy wiele osób dokumentuje swoje życie na tysiąc sposobów w mediach społecznościowych, wydaje się to działaniem powszechnym.
Jednak aparat w rękach Beaty Bols przede wszystkim rejestruje, a to, co jego mechaniczne oko widzi, artystka poddaje zwielokrotnieniu, powtórzeniu, wyabstrahowaniu, czasem powiększeniu lub zbliżeniu.
Wypełnieniem powstałych kompozycji mogą być wizerunki tego, co było dostępne w rzeczywistości, na przykład architektura lub ludzie, choć stają się jedynie kształtem i barwą. Kolaże to pozbawione usilnej estetyzacji efekty owych działań. To surowe połączenia obrazów, impresje zamieniające się w kompozycje geometryczne, czasami wręcz rodzaj fotografii konceptualnej. Na podobnej zasadzie artystka tworzy serie selfie i kolaże z nich.Beata Bols (primo voto Olszewska), artystka związana z Wrocławiem, po ukończeniu tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych przez wiele lat działała w obszarze filmu jako szeroko doceniany kostiumograf. Od połowy lat 80. i w latach 90. ubiegłego stulecia był to jej główny sposób wypowiedzi artystycznej, przeplatany rzadko performansem, tworzeniem instalacji, obiektów i malarstwa, między innymi w ramach działań w Galerii Szalona Masarnia. Powrót do sztuk plastycznych nastąpił w jej twórczości na dobre dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku. Od końca drugiej dekady w obszarze jej zainteresowania pojawiła się też fotografia i grafika cyfrowa. I to one wraz z malarstwem zaczęły stopiono dominować w twórczości artystki w ostatnim czasie.
To, co robi Beata Bols, pokazuje, że można być artystą nowoczesnym i z powodzeniem realizować się zarówno w działaniach perfomatywnych i efemerycznych, jak i w malarstwie lub fotografii cyfrowej. I to malarstwie abstrakcyjnym, wynikającym z gestu i pracy z formą, jej przeżyciem, a także w fotografii, która jeszcze bardziej umożliwia skupienie się na samej wizualności, będącej istotą sztuk plastycznych. Pokazuje, że w sztuce ciągle ważna jest indywidualna wrażliwość wizualna i próba jej przełożenia dostępnymi środkami na konkretne realizacje.
Na tle widocznego w twórczości wielu młodych artystów boomu na wątki surrealne, niekiedy hiperrealizm, ale też na sztukę krytyczną, uwikłaną społecznie, ten zwrot ku obrazowi i widzeniu wydaje się zaskakująco świeży i niepokorny. Artystka znajduje się w takim momencie swojej drogi twórczej, że czuje się wolna od zewnętrznych ograniczeń i swobodna w wypowiedzi. Sztuka to życiowa potrzeba wypowiedzi twórczej, ewakuacja może być skrytym wycofywaniem się z tego, co w niej niepotrzebne.
Paulina Kurc -Maj
Za: https://msl.org.pl/beata-bols-sztuka-i-ewakuacja