banner

W Polskim Towarzystwie Ekonomicznym odbyło się 8 grudnia 2010 otwarte posiedzenie Rady Naukowej PTE, na którym prof. Grzegorz Kołodko wygłosił wykład nt. „Dokąd zmierza świat - w poszukiwaniu nowego paradygmatu ekonomii".

 

Poglądy prelegenta są dość dobrze znane, w „Sprawach Nauki" prezentowaliśmy je kilkakrotnie, niemniej na ostatnim spotkaniu w PTE pojawiły się nowe wątki, mało dotąd eksponowane. Dotyczyły m.in. sposobu wyjścia z kryzysu, w jakim pogrąża się świat oraz roli ekonomistów w kształtowaniu nowego porządku ekonomicznego na świecie. Prof. Kołodko w kryzysie widzi wyjątkową szansę dla intelektualistów, gdyż zmiany kaskadowe, jakimi jesteśmy świadkami, nie pozwalają na proste prognozowanie oparte na ekstrapolacji. Mamy tu do czynienia ze zmianami jakościowymi, za czym myśl ekonomiczna i społeczna nie nadąża. Jest to czas zamętu intelektualnego, politycznego i gospodarczego, czas niepewności i jeśli rozwój świata będzie linearny (a tego nie wiemy) - zmierza on do katastrofy, gdyż w megatrendach zawarty jest olbrzymi ładunek konfliktogenności.

Zagrożeniem największym dla świata - wg mówcy - jest zachwianie stabilności klimatu i wszystkie ekologiczne zjawiska negatywne, jakie są efektem niewyobrażalnie szybko rosnącej liczby ludności (w ciągu 10 lat przybędzie 1 mld ludzi na Ziemi). Trzeba zwolnić w związku z tym tempo wzrostu zwłaszcza w krajach bogatych - aby biedni mogli się rozwinąć. To jednak nie jest łatwe, co pokazał np. szczyt w Kopenhadze, więc skoro argumenty moralne i racjonalne nie wystarczają - do innego postępowania trzeba zmusić państwa kryzysem.

Niewiele mniejszym zagrożeniem są wzrastające nierówności społeczne i związany z tym wzrost konfliktów, a także wymykanie się spod kontroli migracji, która wszak ma i zaletę - na dłuższą metę niweluje bowiem nierówności społeczne. Trzeba byłoby też zastanowić się nad sensem i celem produkcji - nie może być nim zysk i produkcja dla produkcji (choćby z ograniczoności zasobów naturalnych), ale zaspokajanie potrzeb człowieka, bo „jak mierzysz, tak i zmierzasz". A to oznacza, że nie można dalej maksymalizować PKB - że nastał czas gospodarki „post PKB-owskiej". Niemniej i tutaj sprawa nie jest prosta, gdyż dotąd nie pojawiły się propozycje sposobu zastąpienia PKB innym wskaźnikiem (autor, co prawda, przytoczył przykład Bhutanu i stosowanego tam wskaźnika szczęścia, niemniej gdyby chcieć go wprowadzić w gospodarkach rozwiniętych, wymagało by to rewolucji mentalnej, kulturowej).

Z tymi sprawami jest nierozerwalnie związane pytanie o istotę ekonomii w przyszłości - czy powinna wychodzić poza transakcje popytu i podaży? Według prof. Kołodki powinna się zajmować wątkami miękkimi, które mają coraz większy wpływ na rozwój (p. przykład Bhutanu), trzeba wchodzić w sferę kulturową, w coś, czego nie można zmierzyć - ale ekonomiści tego nie lubią. A przyszłość należy właśnie do interdyscyplinarności - to nie jest już czas ortodoksji, ale metadoksji, co jest dzisiaj w dodatku niepoprawne politycznie. Wygodniej jest poza tym iść równo ze stadem niż bronić własnych oryginalnych poglądów.

W dyskusji, jaka wywiązała się po wystąpieniu prof. Kołodki, dominowało spojrzenie zbliżone do prezentowanego przez mówcę, acz nie brakło głosu przeciwnego - prof. Witold Kwaśnicki z Uniwersytetu Wrocławskiego nie zgodził się z twierdzeniem prelegenta, iż za kryzys odpowiada neoliberalizm i prywatni właściciele, którzy zdefraudowali społeczne pieniądze - oni tylko wykorzystali okazję (prof. Kwaśnicki głosi od dawna tezę, że za kryzys odpowiadają politycy i państwo), a to państwo stworzyło warunki, żeby się tak zachowywali. Zakwestionował też tezę o wyczerpywaniu się zasobów, przytaczając raporty Klubu Rzymskiego sprzed 40 lat, (z których prognozy nie sprawdziły się) i stwierdził, iż jeśli cena czegoś rośnie - szybko znajdują się zamienniki, powstaje alternatywa (przykład wykorzystania energii odnawialnej). Nierówności społeczne są faktem - mówił - ale zakres biedy maleje - 40 lat temu 30% ludzkości żyło za mniej niż jeden dolar dziennie, teraz - tylko 20%. Stwierdził też, iż trzeba mieć odwagę, żeby chcieć spowolnić wzrost gospodarczy - czy chcemy biedy dla naszych dzieci? Przecież energochłonność maleje, wzrasta efektywność wykorzystywania energii i surowców - trzeba tylko brać tu wzór z USA.

W podsumowaniu dyskusji, mówca odniósł się do wszystkich pytań i refleksji dyskutantów w sposób szczegółowy, dopowiedział też wiele uwag ogólnych, odnoszących się i do globalizacji, i do obecnego kryzysu („Do idealnego świata dojść nie można, ale zdążać trzeba"). M.in. nawiązał do tezy o zderzeniu cywilizacji na przykładzie tezy Fukuyamy i Huntingtona - pierwszy uznał, ze znikł konflikt między Wschodem a Zachodem, ale drugi uważa, że pojawił się nowy - między światem chrześcijańskim a muzułmańskim. Dzisiaj - twierdzi prof. Kołodko - walka o przyszłość polega na tym, aby znaleźć sposób na koordynację działań w skali globalnej - jak sterować światem bez podmiotu? Stworzenie rządu światowego jest utopią, w jakiś - nieformalny zresztą - sposób próbuje to robić G-20, acz ONZ mogłoby w tej sprawie robić więcej. Niestety, potrzebne jest chyba katharsis, bo dzisiaj nikt się nie przejmuje ani papieżem, ani ekonomistami, ani ONZ. (al)


oem software