Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1419
… czyli o wodzie nie tylko na wsi
Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa (fdpa) zorganizowała 28.02.17 w Warszawie konferencję pt. „Ochrona i kształtowanie zasobów wodnych na terenach wiejskich”.
Wśród jej uczestników – poza przedstawicielami administracji rządowej - obecni byli przedstawiciele samorządów, dyrekcji dwóch parków narodowych (poleskiego i roztoczańskiego) oraz nadzwyczaj liczna grupa naukowców.
Prof. Maciej Zalewski z Wydzialu Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego przedstawił zasoby wód powierzchniowych i podziemnych oraz ich znaczenie dla gospodarki i środowiska przyrodniczego Polski. Niestety, rozpoznana sytuacja w tym względzie wiele lat temu nie zmienia się – Polska ma najniższe w Europie zasoby wody w przeliczeniu na jednego mieszkańca – tylko 1700 m3/rok, co czyni z nas Egipt Europy.
Wody powierzchniowe stanowią zaledwie 2,7% powierzchni kraju, a są one podstawowym źródłem zaopatrzenia w wodę na cele gospodarcze i dla zaspokojenia potrzeb ludności. Deficyt wody wynika z przyczyn naturalnych (małe opady, susze, niskie odpływy ze środkowej Polski i niekorzystne warunki geologiczne na południu kraju) oraz antropogenicznych (wysoki pobór wód podziemnych w stosunku do ich zasobów, odwadnianie wyrobisk górniczych, zaopatrzenie ludności dużych miast w wodę wodociągową).
Według danych Państwowego Monitoringu Środowiska na lata 2013-2015 ok. 61% wód jeziornych ma wodę złej jakości, a 20% punktów pomiaru wód podziemnych wskazywało na słabą jakość także wód podziemnych (zwłaszcza czwartorzędowych w dolinach głównych rzek), dzięki którym mamy jeszcze wodę do picia.
Jeśli do tego dodać zmiany klimatu, długie okresy suszy i powodzie, to niezbędne staje się lepsze gospodarowanie wodą, w tym recykling tzw. wody szarej (z mycia, prania), czy oczyszczanie wód we wszystkich ciekach. Takie działania podjęła grupa badawcza prof. Zalewskiego i w Lesie Łagiewnickim w Łodzi stworzyła system integrujący rozwiązania hydrotechniczne i biotechnologiczne, aby oczyścić dopływy górnej Bzury.
„Woda nie jest produktem handlowym, takim jak każdy inny, ale raczej dziedziczonym dobrem, które musi być chronione” – przypomniała zapis Ramowej Dyrektywy Wodnej dr Magdalena Gajewska z Wydziału Inżynierii Lądowej i Środowiska Politechniki Gdańskiej. I cytując norweską polityczkę Gro Harlem Brundtland przypomniała, że zrównoważony rozwój to taki, który zaspokaja potrzeby obecne, nie zagrażając możliwościom zaspokojenia potrzeb przyszłych pokoleń.
Zrównoważony rozwój opiera się bowiem na dwóch podstawowych pojęciach: potrzeb – w szczególności tych najbiedniejszych na świecie, którym należy dać najwyższy priorytet oraz ograniczeń – narzuconych zdolności środowiska do zaspokojenia potrzeb obecnych i przyszłych przez stan techniki i organizacji społecznej.
W swoim wystąpieniu dr Gajewska, przedstawiając zobowiązania międzynarodowe i krajowe dotyczące ochrony wód, zwróciła uwagę na niespójność, a nawet sprzeczność prawa unijnego w obszarze rolnictwa i wody. W jej wystąpieniu także nie zabrakło przykładów rozwiązań dotyczących poprawy jakości wód, jakie stosuje się na świecie – zwłaszcza nieskomplikowanych systemów hydrofitowych, które w Polsce po niezbyt udanych eksperymentach w latach 90. (oczyszczalnie z zastosowaniem podłoża z wierzby) zostały zarzucone.
O innowacyjnych technologiach i rozwiązaniach systemowych ochrony zasobów i jakości wód powierzchniowych mówili z kolei dr Waldemar Siuda i prof. Ryszard J. Chróst – obaj z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zwracali uwagę na coraz większe skażenie wód antybiotykami i kosmetykami, substancjami ropopochodnymi, różnego rodzaju ściekami (w tym – z nieszczelnych szamb), pyłami z palenisk. Skutkami tego jest nie tylko wzrost mętności wody i odory, ale i masowe pojawianie się toksycznych sinic (cyjanobakterii) i utrata bioróżnorodności. Pokazywali – na przykładzie Jeziora Wieliszewskiego - jak można z tym skutecznie walczyć. Jednakże zwracali też uwagę, że każdy zbiornik wodny jest inny i nie ma – i być nie może – jednego, uniwersalnego sposobu na jego oczyszczenie. Ponadto, ochrona zbiorników przed eutrofizacją musi być połączona z ochroną całej ich zlewni, inaczej działania ochronne nic nie dają.
Na temat innowacyjnych technologii stosowanych w gospodarce wodno-ściekowej wypowiadał się także dr Krzysztof Jóźwiakowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, wskazując na racjonalność stosowania przydomowych oczyszczalni ścieków w terenach słabo zurbanizowanych (w Polsce na obszarze 26% wsi występuje zabudowa rozproszona), gdzie budowa kanalizacji i dużych oczyszczalni jest nieopłacalna. Dotyczyłoby to wybudowania ok. 1 mln przydomowych oczyszczalni dla ok. 4 mln mieszkańców.
Zarówno dr Jóźwiakowski jak i dr Gajewska przekonywali do stosowania technologii hydrofitowej, obecnie znacznie ulepszonej i bardzo dobrze sprawdzającej się nie tylko w polskich warunkach. Potwierdzali to dyrektorzy Poleskiego Parku Narodowego – Jarosław Szymański i Roztoczańskiego Parku Narodowego – Tadeusz Grabowski, którzy zaprosili naukowców do zastosowania takiej technologii na terenach parkowych. Mimo pewnego sceptycyzmu władz obu parków – rozwiązania te znakomicie się sprawdzają i stały się atrakcją turystyczną (jedna z takich oczyszczalni ma kształt żółwia (PPN), a druga – choinki (RPN) oraz edukacyjną.
Oczywiście, problemów z jakością wody i gospodarką wodno-ściekową mogłoby być mniej, gdybyśmy umieli prowadzić racjonalną gospodarkę przestrzenną – podkreślał dr Jacek Pijanowski z Wydziału Inżynierii Środowiska i Geodezji Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Brak planów zabudowy, uleganie władz samorządowych interesom grupowym powoduje, że rozlewają się w przestrzeni nie tylko miasta, ale i wsie, i osiedla. Pewnym remedium na to mogłoby być uchwalanie – przed planowaniem zabudowy – długości i przebiegu sieci wodno-kanalizacyjnej. Mogłaby ona stać się instrumentem dyscyplinującym inwestorów, a jednocześnie ważnym społecznie, gdyż w ten sposób koszty rozbudowywanej infrastruktury ponosiliby tylko inwestorzy, a nie wszyscy mieszkańcy danej miejscowości, jak to jest teraz.
Dyskusje, jakie toczyły się podczas i po konferencji dotykały wielu problemów nawet tu nie wspomnianych, a niezwykle ciekawych. Konferencja pokazała bowiem, iż spotkania naukowców z przedstawicielami władz, zwłaszcza samorządowych, są niezwykle konstruktywne dla obu stron. Niestety, jest ich ciągle za mało.
Anna Leszkowska
Więcej o konferencji - http://www.fdpa.org.pl/
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3295
>
>
>
>Polskie Lobby Przemysłowe zamieściło na swojej stronie internetowej http://www.plp.info.pl/ stanowisko w sprawie podjęcia działań na rzecz ochrony oraz rozwoju przemysłu polskiego w kontekście redukcji w fabryce Fiata w Tychach. Znalazł się w nim interesujący fragment pokazujący upadek polskiej gospodarki w ostatnich 23 latach. Poniżej przedstawiamy te dane.
>
>/.../ polityka gospodarcza państwa, w tym polityka przemysłowa, powinna wykorzystywać pozytywy wolnego przepływu kapitału w procesach globalizacji i równocześnie aktywnie neutralizować negatywy tego przepływu, szkodzące suwerenności oraz równowadze gospodarczej kraju. Tak rozumiana polityka gospodarcza państwa, regulująca procesy globalizacji, w Polsce nie istnieje, a powinna być podjęta, ponieważ jej brak jest podstawową przyczyną postępującego w Polsce regresu gospodarczego. O istnieniu tego regresu świadczą prezentowane dalej dane o rozwoju Polski w latach 1990-2011.
>
Zaludnienie Polski zwiększyło się w latach 1990-2011 nieznacznie z 38,2 mln mieszkańców do 38,5 mln mieszkańców. Natomiast liczba pracujących zmalała z 16,474 mln w 1990 r. do 14,376 mln w 2011 r.Liczba pracujących w przemyśle zmniejszyła się w tym okresie z 4620 tys. w 1990 r. do 2458 tys. osób w listopadzie 2012 r.
Podobnie liczba pracujących w budownictwie zmniejszyła się z 1243 tys. do 467 tys. osób w listopadzie 2012 roku, pracujących w badaniach i rozwoju (B+R) z 96 tys. osób w 1990 r. spadła do 85 tys. osób w końcu 2011 r.
W konsekwencji współczynnik pracujących (udział pracujących w wieku 15 lat i wyżej) zmniejszył się z 57,5% w roku 1990 do 43,9% w końcu 2011 r.
Zmniejszeniu liczby pracujących towarzyszyła emigracja zarobkowa oraz wzrost bezrobocia. Szacuje się, że w poszukiwaniu pracy wyemigrowało z Polski ok. 2 mln osób; liczba zarejestrowanych bezrobotnych wzrosła zaś z 1126 tys. bezrobotnych w 1990 r. do 2058 tys. bezrobotnych w listopadzie 2012 roku, a stopa bezrobocia wzrosła z 6,3% w 1990 r. do 12,9% w końcu 2011 r.
Natomiast po 1990 r. zaczęło narastać ujemne saldo w tworzeniu dochodu narodowego. Wyniosło ono w 2011 r. 63,4 mld zł, czyli o taką kwotę były wyższe transfery dochodów odprowadzanych za granicę od transferów dochodów odprowadzanych do Polski z zagranicy. Przyczyną tego jest wzrost dochodów od własności zagranicznej w Polsce oraz transferowanie ich za granicę.
Kapitał zagraniczny w Polsce dysponował w 2009 r. własnością ok. 64% kapitału podstawowego w bankach, 49,6% kapitału podstawowego w przemyśle przetwórczym, w 51,1% w handlu i naprawach, w 36,4% w informacji i komunikacji oraz w 7,8% w budownictwie. Główny Urząd Statystyczny zaprzestał publikowania danych w tym zakresie w Roczniku Statystycznym RP GUS dla lat 2011 i 2012. Z danych Rocznika Statystycznego GUS za rok 2012 wynika jedynie, że ok. 1/3 środków trwałych brutto w sektorze prywatnym gospodarki narodowej (budynków, budowli, maszyn i urządzeń oraz innych przedmiotów długotrwałego użytkowania o wartości wyższej niż ustalane okresowo graniczne ich wielkości) stanowi w Polsce własność kapitału zagranicznego.
>
>Przytoczone powyżej dane wskazują na regres mający miejsce w gospodarce polskiej, a także i na udział w tym regresie dominującej w niej pozycji kapitału zagranicznego. Wskazują też, że regres ten jest powiązany z brakiem w Polsce polityki gospodarczej państwa koordynującej i ukierunkowującej rozwój społeczno-gospodarczy Polski w oparciu o wieloletnie programowanie gospodarcze.
Trzeba w tym miejscu podkreślić, że programowanie takie prowadzi Unia Europejska. Gospodarka rynkowa wymaga bowiem polityki gospodarczej państwa koordynującej i wspomagającej ją oraz ukierunkowującej jej rozwój. Takie właśnie funkcje przypisuje polityce gospodarczej państwa tzw. „Grupa Lizbońska” w raporcie nazwanym „Granice Konkurencji”.
>
Pełna wersja stanowiska -
- Autor: lb
- Odsłon: 4106
- Autor: al
- Odsłon: 2177
Polska w kosmosie to tytuł konferencji, jaka odbyła się w Instytucie Lotnictwa w Warszawie w dniach 26-27.11.15.
W czasie siedmiu sesji omówiono korzyści i perspektywy badania kosmosu, udział i sukcesy polskich naukowców w prestiżowych misjach kosmicznych, partnerstwo nauki i biznesu w tym zakresie, politykę kosmiczną Polski i świata oraz wyzwania dla naszej polityki kosmicznej.
Na konferencji pokazały się także organizacje pozarządowe z tego obszaru oraz zaprezentowano projekty studenckie.
Sukcesy polskich naukowców (np. CBK PAN, CAMK PAN, ILot.) w obszarze nie tylko nauk kosmicznych, ale i wdrożeń, a także powołanie – bardzo skromnie finansowanej (budżet na 2016 r. – prawdopodobnie tylko 10 mln zł, jak podawali uczestnicy konferencji) - Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA, zaostrzyły apetyty na sukcesy w tej przyszłościowej dziedzinie nauki i gospodarki. Toteż w wystąpieniach mówców nie brakowało recept i na polską politykę kosmiczną, i na sposób wdrażania osiągnięć do przemysłu, (którego, poza MSP, de facto nie mamy).
Oceniano (dr Marcin Szołucha, WAT), że powinniśmy w najbliższych 6-7 latach zbudować dwa satelity (HR i VHR), których budowę winna weryfikować firma zewnętrzna (zagraniczna, bo my nie mamy takiego doświadczenia w tej dziedzinie, umiemy robić tylko stacje naziemne). Byłyby one kamieniami milowymi w polskiej działalności kosmicznej.
Z kolei dr Bartosz Smolik (UWr.) przedstawił obszary badań kosmicznych, w jakich Polacy mogliby z sukcesem konkurować ze światem i które mogliby ustanowić za podstawę własnej polityki kosmicznej. Mogą to być technologie dotyczące „sprzątania w kosmosie”, czyli coraz pilniejszej likwidacji kosmicznych śmieci, technologie odpowiednio wczesnego wykrywania meteorytów i tzw. NEO (Near-Earth Object), a także pogoda kosmiczna, na którą coraz częściej ludzkość musi zwracać uwagę. Wszystkie te obszary są dla nas dostępne we współpracy z ESA, a gdybyśmy jeszcze wykształcili specjalistów od analizy satelitarnego obrazowania Ziemi – moglibyśmy pochwalić się przewagą konkurencyjną w tej dziedzinie.
W dyskusji pojawiły się opinie, iż najbardziej obiecującymi obszarami w rozwoju eksploracji kosmosu przez Polskę to nanosatelity (bo tanie) i rakiety nośne, (które może robić WAT), a dopiero dalej – duże satelity i platformy. We wszystkim jednak dobrzy nie będziemy, trzeba znaleźć lukę na własną specjalizację. Naszą specjalnością winny być jednak usługi, świadczone w obszarze interpretacji obrazów satelitarnych – choćby z uwagi na mniejsze nakłady inwestycyjne. W ostatecznym ukształtowaniu polityki kosmicznej (Krajowego Planu Rozwoju Sektora Kosmicznego) trzeba jednak wziąć pod uwagę, że sami niewiele możemy zrobić. Trzeba postawić na bardziej efektywną współpracę z ESA, której jesteśmy od niedawna pełnoprawnym członkiem i traktować ją jak przedszkole w poznawaniu standardów.
Patrząc jednak, w jakim trudzie rodziła się ta współpraca, a także POLSA, z jakim trudem CBK PAN wywalczyła sobie miejsce w ESA, proces ten chyba będzie długotrwały, mimo potencjału intelektualnego, jakim w tej dziedzinie dysponujemy. Niemniej innej drogi nie ma, jeśli chcemy uczestniczyć w rozwoju niezwykle ciekawej dziedziny wiedzy i wdrożeń. (al.)