Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1486
Kapelusze z głów! – to tytuł wystawy kapeluszy z Muzeum Nowojiczinskiego, jaką można oglądać do 5.11.17 w Muzeum Narodowym w Kielcach.
Nowy Jiczyn to miasto w południowo-zachodniej części regionu morawsko-śląskiego w Czechach. Słynie z kapelusznictwa, którego tradycje sięgają XVI wieku. W 1799 roku powstała tu, najstarsza w Środkowej Europie, fabryka kapeluszy. Założona przez rodzinę Hückel, znana jako Johann Hückel´s Söhne, była samowystarczalnym przedsiębiorstwem, które jako pierwsze w całych ówczesnych Austro-Węgrzech wprowadziło maszynę parową do produkcji kapeluszy.
Dzięki fabrykom Antona Peschela i Braci Böhm Nowy Jiczyn stał się centrum produkcji kapeluszniczej. Po wejściu na rynki zagraniczne, po wojnie francusko-pruskiej (1870–1871) firma Hückel stała się głównym producentem kapeluszy na świecie. W 1945 roku tutejsze fabryki znacjonalizowano i połączono. Od 1946 funkcjonują pod nazwą TONAK.
Kolekcja osobliwych nakryć głowy powstała w 1909 roku w Pradze, a jej założycielem był Otakar Hrabě, redaktor czasopisma „Kloboučnickié listy”. W latach 50. XX wieku przekazano ją muzeum kapeluszniczemu firmy TONAK. Kolekcja została po raz pierwszy udostępniona zwiedzającym w 1949 roku. Obecnie stanowi część zbiorów Muzeum Ziemi Novojiczynskiej i jest prezentowana w salach Žerotínskiego w zamku, w Nowym Jiczynie na stałej ekspozycji „Nechte na hlavě” („Proszę nie zdejmować z głowy”). Wybrana część imponującej kolekcji Muzeum Novojiczynskiego od 2014 roku prezentowana jest w formie wystawy objazdowej.
W ramach współpracy pomiędzy Muzeum Narodowym w Kielcach a Muzeum w Nowym Jiczynie powstała ekspozycja, która prezentuje rozwój nakryć głowy od połowy XIX wieku do współczesności. Pokazywane są nie tylko kapelusze europejskie, ale też pochodzące z Azji (Bliskiego Wschodu, Chin, Wietnamu, Mongolii), obu Ameryk (USA, Boliwii, Meksyku) oraz innych regionów świata.
Wśród eksponatów znajdują się dekoracyjne kapelusze damskie, szykowne męskie cylindry i meloniki, wojskowe czapki i hełmy, ludowe nakrycia głowy, a także kapelusze zaprojektowane przez słynnego Philipa Treacy’ego (ur. 1967), który współpracował m.in. z Alexandrem McQueenem, Karlem Lagerfeldem, Ralphem Laurenem i Donną Karan. Kolejną artystką, której prace można zobaczyć na wystawie, jest czeska projektantka Luba Krejci (1925–2005).
Wyjątkowa czeska kolekcja została uzupełniona o obiekty polskie, m.in. kapelusz myśliwski Henryka Sienkiewicza ze zbiorów Pałacyku w Oblęgorku. Zwiedzający mogą zobaczyć też historyczny warsztat kapeluszniczy oraz obejrzeć filmy dotyczące historii i wyrobu kapeluszy.
Więcej - http://mnki.pl/pl/dla_zwiedzajacych/wystawy_czasowe/aktualne/pokaz/70,kapelusze_z_glow_%3Cbr%3E_unikatowa_kolekcja_z_muzeum_novojiczinskiego
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 229
Do 6.04.25 w Muzeum Narodowym w Krakowie czynna jest wystawa pn. Kapiści. 100 lat.
Muzeum Narodowe w Krakowie świętuje setną rocznicę powstania jednej z najważniejszych dwudziestowiecznych grup artystycznych w Polsce. Komitet Paryski, którego członków zwano później kapistami (od skrótu KP), został zawiązany w 1923 roku przez studentów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie ze względów praktycznych. Celem były paromiesięczne studia malarstwa w Paryżu, pod artystyczną opieką ich profesora – Józefa Pankiewicza.
Wyjazd doszedł do skutku we wrześniu 1924 roku i ostatecznie trwał siedem lat – większość uczestników powróciła do Polski w 1931 roku. Studia u Pankiewicza legły u podstaw rozwoju członków grupy jako malarzy. Niezwykle istotne były lekcje prowadzone przez profesora w Luwrze. By się utrzymać, studenci organizowali bale – najsłynniejszy z nich był ten zorganizowany w 1925 roku, w którym uczestniczył Pablo Picasso.
W czasie pobytu we Francji grupa pokazała swoje dzieła na dużych wystawach – w paryskiej Galerii Zak (1930) i w genewskiej Galerii Moos (1931) – które rozsławiły ją w Polsce. Po powrocie do kraju kapiści zajęli znaczące miejsce w strukturach Związku Zawodowego Artystów Plastyków i byli głównymi inicjatorami powstania ważnego dla popularyzacji sztuki czasopisma „Głos Plastyków”. Na twórczość członków grupy bezpośredni wpływ wywarł ich mentor, inspirowali się też dziełami „ojca malarstwa współczesnego” Paula Cézanne’a i postimpresjonisty Pierre’a Bonnarda, z którym Pankiewicz się przyjaźnił.
Na wystawie zaprezentowano przede wszystkim wczesne prace kapistów, na których wspomniani mistrzowie odcisnęli wyraźne piętno. Choć grupa została zawiązana w celu utylitarnym, to jednak z biegiem czasu powstały – głównie dzięki Janowi Cybisowi – ogólne założenia jej „koncepcji malarskiej”. Zasadniczym zagadnieniem był dla nich kolor, który pojawia się na obrazie dopiero w zestawieniu z innymi kolorami i buduje bryłę, i przestrzeń.
Używali sformułowanego przez Pankiewicza pojęcia „gry barwne”, a Józef Czapski wyjaśniał je tak: „Płaszczyzna gładka w zestawieniu z jaśniejszą plamą ciemnieje, przy ciemnej jaśnieje, płaszczyzna szara w zestawieniu z czerwoną plamą zielenieje itp.”.
Kapiści malowali prawie wyłącznie z natury. Ponieważ treść nie była dla nich ważnym elementem, tematyka obrazów ogranicza się do krajobrazu i martwej natury, rzadko portretu. Jedynie Zygmunt Waliszewski – „cudowne dziecko” wśród kapistów – przedstawiał w często groteskowy, dynamiczny sposób relacje miedzy malowanymi postaciami, a temat miał dla niego duże znaczenie.
Na wystawie wyróżniono jego dwa dwustronne obrazy. Pierwszy z nich to inspirowany awangardowym plakatem radzieckim Autoportret, na którego odwrocie znajduje się scena w loży teatralnej, przedstawiona w charakterystyczny dla autora, groteskowy sposób. Drugi to ogromny jak na prace kapistów zimowy widok miasteczka, na którego odwrocie widnieje renesansowa uczta – jeden z ulubionych tematów malarza na początku lat trzydziestych XX wieku.
Przykładem powojennej twórczości członków grupy i radykalnej realizacji ich postulatów teoretycznych są bliskie reliefowi obrazy Jana Cybisa.
Kuratorom wystawy nie udało się odnaleźć żadnej pracy Janiny Przecławskiej, pierwszej żony Janusza Strzałeckiego.
Kuratorzy: Agnieszka Kosińska, Światosław Lenartowicz
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3298
Do 15 stycznia 2012 w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski można oglądać wystawę prac znanej amerykańskiej artystki Kary Walker.
Wystawa Kary Walker jest pierwszą w Polsce prezentacją twórczości tej jednej z najbardziej znanych współczesnych artystek amerykańskich. Kara Walker porusza w swoich pracach trudny temat historii Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych. Odnosi się do kwestii tożsamości rasowej, władzy, seksualności i przede wszystkim wykluczenia społecznego, które mimo historycznego charakteru wciąż rezonują we współczesnym społeczeństwie. Kara Walker opowiada historie z czasów niewolnictwa, inspirując się formą teatru cieni – jej prace przybierają formę obrazów, rysunków, animacji, świetlnych wideoinstalacji i monumentalnych sylwetowych wycinanek. Kara Walker mówi o przemocy i rasizmie w sposób zabawny i przerażający, elegancki i drastyczny zarazem, a jej prace zawsze przykuwają uwagę widza.
Na wystawie Kary Walker, oprócz wielkoformatowej intalacji Darkytown Rebellion (2001), klasycznej dla jej twórczości swoistej wycinanki nawiązującej do teatru cieni, prezentowanych jest pięć z ogólem wszystkich sześciu filmów wideo zrealizowanych przez artystkę, którymi są: „Fall Frum Grace, Miss Pipi's Blue Tale” (2011), „Six Miles from Springfield on the Franklin Road” (2009), „...calling to me from the angry surface of some grey and threatening sea” (2007), „8 Possible Beginnings or: The Creation of African-America, a Moving Picture by Kara E. Walker” (2005), „Testimony: Narrative of a Negress Burdened by Good Intention” (2004).
Wystawa Kary Walker w CSW Zamek Ujazdowski jest również pretekstem do podjęcia debaty na temat obecności tematów seksualności i przemocy w polskim życiu społecznym; dyskusji o rasizmie i wykluczeniu społecznym. Prace Kary Walker to rodzaj sprawdzianu z tolerancji dla każdego kraju, w którym pokazywana jest twórczość artystki.
W 1997 prace Kary Walker znalazły się na Biennale Whitney Museum w Nowym Jorku, a w 2009 na Biennale Sztuki w Wenecji. W wieku 27 lat została najmłodszą stypendystką Fundacji MacArthura. W 2002 reprezentowała Stany Zjednoczone na Biennale w Sao Paulo. Jej prace znajdują się w kolekcjach największych muzeów: Solomon R. Guggenheim Museum, Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Tate Gallery w Londynie, Centro Nazionale per le Arti Contemporanee w Rzymie, Deutsche Bank we Frankfurcie. W 2007 można było zobaczyć jej retrospektywną wystawę zorganizowaną przez Walker Art Centre Kara Walker: My Complement, My Oppressor, My Enemy, My Love, prezentowaną później w Whitney Museum of American Art.
Kara Walker (ur. 1969 w Stockton, Kalifornia) obecnie mieszka i pracuje w Nowym Yorku, jest profesorem na Columbia University.
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2285
Przesąd w teatrze, zwłaszcza w teatrze operowym ma ciągle racje bytu. Operą, która uchodzi za najbardziej pechową dla realizatorów, a zwłaszcza wykonawców jest „Dama Pikowa” Czajkowskiego. Od lat z jej wystawieniami wiąże się bowiem takie wypadki jak zmianę dyrekcji teatru, śmierć, czy chorobę wykonawców. Dlatego dyrektorzy teatrów operowych rzadko ryzykują wystawienie tego tytułu, choć z powodów czysto artystycznych jak najbardziej zasługuje on na pokazanie publiczności.
Dyrekcja łódzkiego Teatru Wielkiego nie uległa przesądom wystawiając „Damę Pikową”, choć pierwsza premiera nie należała do najbardziej udanych pod względem wokalnym.
Pierwowzorem literackim opery „Dama Pikowa” jest krótkie opowiadanie Puszkina pod tym samym tytułem, dostosowane do potrzeb muzyki przez brata kompozytora, Modesta Czajkowskiego. Jest to historia fantastyczno -realistyczna opowiedziana w formie ballady z okresu panowania carycy Katarzyny II ( w pierwowzorze literackim - z 1833r.). W postaci starej hrabiny (owej symbolicznej Damy Pik) poeta sportretowa l Natalię Golicyn, znaną z bujnego życia w Paryżu, gdzie mieszkała będąc młodą, znaną jako la Venus moscovite. Jej wnuk opowiadał Puszkinowi, że po pewnej większej przegranej w karty przyszedł on do babki z prośbą o pieniądze. Ale ta odmówiła jego prośbie, w zamian ...radząc postawić na trzy karty, które podobno wskazał jej w Paryżu hrabia Saint - Germain. Wnuk jej posłuchał i odegrał się. Tyle w poezji Puszkina. W libretcie Czajkowskiego zakończenie jest mniej optymistyczne, ba, ironiczne, drwiące, ale i pokazujące obsesje i namiętności właściwe bohaterom Dostojewskiego.
Dotyczy to zwłaszcza dwóch głównych postaci opery: starej hrabiny, która o tych namiętnościach tylko wspomina (we francuskiej pieśni - cytacie z opery „Ryszard Lwie Serce” A.M.Gretry’ego) oraz zdeterminowanego Hermana, gotowego popełnić zbrodnię w celu wydarcia tajemnicy. Gra między tą parą jest osnową dramatu, decyduje o psychologicznej głębi dzieła, nadaje mu tragizmu i fatalizmu. Ale stanowi też wyzwanie dla reżysera, ograniczonego wymaganiami gatunku scenicznego. Przedstawienie bowiem stanu duszy, emocji, uwikłań postaci bogatych psychologicznie wymaga dobrego aktorstwa wykonawców. A z tym u śpiewaków operowych jest różnie, co było widać na łódzkiej premierze. Nie mówiąc o kłopotach wokalnych odtwórcy głównej roli - Włodzimierza Ignatenko. Znakomicie wypadła jedynie Agnieszka Zwierko-Wiercioch w roli Hrabiny, która stworzyła kreacje godna tej opery oraz Bogusław Zalasiński w partii Tomskiego.
Niestety, kreacjom śpiewaków nie pomagała orkiestra prowadzona przez Andrzeja Straszyńskiego, zbyt indywidualistycznie traktująca swoja rolę w operze. Nie poprawiła też odbioru dzieła scenografia Joanny Plakiewicz - oszczędna nie tylko w zamyśle, ale i wykonaniu. Zwłaszcza kostiumów, w których widać wyraźnie niedoświadczenie młodej scenografki, nie umiejącej dopasować formy do tworzywa. W rezultacie kostiumy wyglądają tandetnie, co kłóci się z treścią dzieła. Podobnym niedopasowaniem jest wprowadzenie na scenę symbolu carycy Katarzyny II - rodem z oper Mozarta wystawianych w Warszawskiej Operze Kameralnej. Razi także tandetnością reżyserską i scenograficzną scena baletowa podczas balu w akcie II. A liczne „dziury”, przerwy między scenami, odsłonami powodują, że akcja się rwie.
Po takich wrażeniach trudno zatem jednoznacznie ocenić: szczęśliwe to przedstawienie, czy nie? Wszak nikomu i nic się złego nie stało, ale... Duch „Pikowej Damy” nie dał za wygraną, skoro nie osiągnięto najwyższego celu: wzruszenia publiczności tą niesamowitą opowieścią.
Anna Leszkowska
11.04.98.
premiera:4.04.98.