banner


sztumski nowyJak długo natura będzie znosić kaprysy ludzi i kiedy zahamuje nadmierną i wyniszczającą ingerencję człowieka, nie zawsze potrzebną? Czy w końcu ukarze niesfornego intruza, jakim jest ludzkość? Kiedy zmagania kultury z naturą osiągną punkt krytyczny, od którego rozpocznie się triumf natury nad kulturą? Co prędzej zginie: gatunek ludzki, natura, czy jedno razem z drugim? To są pytania, na które dziś trudno odpowiedzieć, ale warto poświęcić im chwilę uwagi.


Historia ludzkości jest między innymi pasmem nieustannych zmagań człowieka z przyrodą, albo kultury z naturą
. Są one warunkiem sine qua non przetrwania biologicznego i zaspokajania różnych potrzeb ludzkich, nie tylko egzystencjalnych. Walka przeciw naturze zaostrza się wraz z postępującą cywilizacją zachodnią, a ludzie odnoszą zwycięstwa proporcjonalnie do postępu nauki i techniki. To umacnia w nich przekonanie o możliwości pełnego panowania nad przyrodą, przyczynia się do ciągłej eskalacji potrzeb i pojawiania się nowych wyzwań, których realizacja wymaga potęgowania tej walki. Dlatego przyroda, która powołała gatunek ludzki na drodze ewolucji i która żywi ludzi, stała się największym ich wrogiem, a najważniejszą sprawą dla nich jest pokonanie jej i podporządkowanie sobie.

Przeto nie dziwi, że przyroda traktuje ludzi jak niewdzięcznych intruzów - nie tak łatwo chce im ulec i na swoje sposoby broni się zaciekle przed destrukcją. Coraz częściej zaskakuje nas różnymi nieprzewidzianymi zjawiskami katastroficznymi: wybuchami wulkanów, tsunami, powodziami, trzęsieniami ziemi, ocieplaniem, tornadami, mutacjami bakterii, epidemiami itp.
Te zjawiska powinny wzbudzić nie tylko refleksję i opamiętanie się ludzi, ale również rewerencję dla przyrody. Niestety, jeśli wzbudzają, to tylko chwilowo, ponieważ siły napędowe postępu cywilizacyjnego, względy ekonomiczne oraz wiara w nieograniczoną i zbawczą moc techniki porywają ludzi do dalszej walki z przyrodą wbrew rozsądkowi, a odnoszenie triumfów skutkuje szybkim zapominaniem o przykrych „odwetach” ze strony przyrody.
         

Pycha człowieka

 

Postęp techniki, głównie niekontrolowany, powoduje demontaż naturalnej homeostazy układu „człowiek-przyroda”. Wskutek tego staje się on coraz bardziej nierównowagowy i asymetryczny z tendencją - jak na razie - do uzyskiwania coraz większej przewagi człowieka nad przyrodą. Ludziom wydaje się, że w wyniku dalszego przyspieszonego postępu technicznego, zwłaszcza pozyskiwania coraz potężniejszych źródeł energii, będą mogli wciąż bezkarnie eksploatować przyrodę i rujnować ją jak nigdy dotąd, jeśli tylko zechcą, i że już są w stanie zniszczyć ją za pomocą zgromadzonej broni atomowej, chemicznej i bakteriologicznej. Możliwe, że im się to uda, gdy nadal będą kierować się głupotą, a nie mądrością, i obchodzić się z przyrodą nieroztropnie, nieodpowiedzialnie i antyekologicznie.
Niewykluczone, że przyroda odreagowuje na te działania intruzów w ten sposób, że „mści się” na nich za to, że ją niszczą i dlatego chce wykończyć ludzi, czyniąc ich coraz głupszymi w myśl znanej sentencji stultum facit fortuna, quem perdere vult (kogo los chce zgubić, tego głupcem czyni), gdzie w miejsce słowa fortuna należy wstawić słowo natura. Mimo wszystko, totalne zniszczenie przyrody przez ludzi jest mało prawdopodobne, choćby dlatego, że  poszczególne składniki systemu nie mogą w całości zniszczyć go od wewnątrz. Możliwe są tylko lokalne zniszczenia przyrody, które zresztą tu i ówdzie już miały miejsce i nadal się dokonują.

Na coraz większą skalę postępuje łamanie przez ludzi ustalonego od wieków ładu w przyrodzie w wyniku osłabiania silnych zależności deterministycznych oraz wprowadzania elementów chaosu. Jak dotychczas, nie na wiele zdają się próby implementacji idei rozwoju zrównoważonego. (Zob. W. S., The Impact of Sustainable Development on the Homeostasis of the Social Environment and the Matter of Survival, w: „Problemy Ekorozwoju – Problems of Sustainable Development2016, Vol. 11, No 1). Będzie tak dopóty, dopóki cele ekonomiczne będą uznawane za ważniejsze od ekologicznych, a myślenie futurystyczne, naturalne dla istot żywych, będzie wypierane przez myślenie prezentystyczne, ukształtowane przez kulturę, w którym dążenie do osiągania maksymalnego zysku hic et nunc góruje nad dążeniem do jak najdłuższego przetrwania gatunku ludzkiego. 

Zgubne skutki destabilizacji

Nietrudno wyobrazić sobie zgubne skutki demontażu homeostazy, narastającej nierównowagi, rozluźniania więzi deterministycznych i likwidacji ładu w świecie przyrody. Jednym z nich, istotnym dla funkcjonowania ludzi, jest narastająca niepewność i nieprzewidywalność zjawisk przyrodniczych, mimo znacznego przyrostu wiedzy w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Wskutek tego świat i życie ludzkie stają się coraz bardziej ryzykowne, a w życiu ludzi niepewność, przypadki i zdarzenia losowe odgrywają coraz większą rolę w porównaniu z regularnościami oraz koniecznościami.

Narastająca niepewność i nieprzewidywalność dotyczy również socjosfery. Tam też czynniki losowe i subiektywne bardziej decydują o życiu ludzi i przebiegu wydarzeń aniżeli czynniki obiektywne i te, które wynikają z prawidłowości społecznych.
Przewidywalność zdarzeń jednostkowych i losowych spada na przekór postępów probabilistyki, statystyki i osiągnięć w dziedzinie komputeryzacji umożliwiających wykonywanie superszybkich obliczeń.
Odkrywa się mnóstwo zależności dla zdarzeń masowych w przyrodzie i społeczeństwie, które przedstawia się w postaci różnych rozkładów i prawidłowości statystycznych. Na ich podstawie można wprawdzie coraz dokładniej wyliczyć prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia, lecz nie da się dokładnie przewidzieć, kiedy i gdzie pojawi się konkretne zdarzenie jednostkowe (przypadkowe), które zdecyduje o dalszych losach przyrody i życiu ludzi.

Drugim skutkiem jest stopniowa perturbacja porządku naturalnego, która może doprowadzić do zamieszania. Postępuje ona w wyniku ingerencji ludzi w przyrodę i socjosferę, która polega między innymi na redukcji naturalności i wprowadzaniu w jej miejsce sztuczności oraz na osłabianiu ładu naturalnego wskutek zastępowania go ładem sztucznym, narzucanym przez kulturę. Dotyczy to różnych elementów oraz obszarów natury, które albo są wypierane przez elementy kultury, albo są cywilizowane, czyli poddawane swoistej „obróbce” kulturowej przez ludzi.

Zanik naturalności nie jest niczym nowym; postępował, odkąd ludzie zaczęli wytwarzać artefakty, a więc proporcjonalnie do rozwoju techniki. Jednak obecnie  liczba elementów naturalnych zmniejszyła się tak drastycznie, że faktycznie żyjemy w świecie sztucznym, zapełnionym przez artefakty, gdzie nieliczne elementy naturalne występują jeszcze w postaci oaz lub rezerwatów podlegających ochronie. (Zob. W.S., Człowiek w środowisku artefaktów, w: „Problemy Ekologii“, Nr 6, 2006)
Za sprawą postępu medycyny oraz farmakologii, wspomaganych przez technikę współczesną, sztuczność przeważa nie tylko w przyrodzie i społeczeństwie, ale również w samym człowieku - w jego organizmie i psychice. (Zob. W. S., Postęp medycyny - cieszyć się, czy smucić? , „SN”, Nr 5, 2014) Naturalne odczucia smaku, zapachu, piękna itp. właściwe naszemu gatunkowi, a więc w pewnej mierze ponadczasowe, są coraz bardziej zastępowane przez sztuczne, kreowane przez kulturę, modę i style, które ciągle zmieniają się.
Wobec tego, smakuje to, co ma smakować zgodnie z gustem przedstawicieli sztuki kulinarnej; pachnie to, co wydaje woń taką, jaką zalecają producenci kosmetyków; piękne jest to, o czym decydują twórcy i krytycy dzieł sztuki, wizażyści oraz odbiorcy kultury masowej; myśli się tak, jak nakazują modne style myślenia; odczuwa się zgodnie z obowiązującymi stereotypami wyrażania emocji.

Ogłupianie ludzkości

 W konsekwencji narzucania rozmaitych sztucznych wzorców odnoszących się do zachowań, postaw, myślenia, odczuwania i działań ludzie w coraz mniejszym stopniu kierują się instynktem, nawet tym najważniejszym - samozachowawczym.
Świadczy o tym wciąż rosnąca pogarda dla życia własnego i cudzego wyrażająca się we wzroście liczby zabójstw i samobójstw nawet z udziałem młodocianych, często z całkiem błahych powodów. Między innymi tym właśnie ludzie współcześni różnią się od innych istot żywych, dla których najważniejszymi celami życiowymi są własne przeżycie i zachowanie (przetrwanie) swojego gatunku.
Oto do jakiego stopnia współczesna cywilizacja zachodnia i odpowiadająca jej kultura oraz ideologia zdołały ogłupić ludzkość w ciągu niespełna stu lat. Co z postępu medycyny, skoro ludzie postępując nieodpowiedzialnie i nierozsądnie, z własnej woli narażają lekkomyślnie na szwank swoje zdrowie i życie na przykład w wyniku brawurowej jazdy, masowego uprawiania sportów ekstremalnych, nadużywania alkoholu oraz zażywania narkotyków, środków odurzających i pobudzających itd.

Dominacja sztuczności nad naturalnością występuje również w dziedzinie prawa. W coraz mniejszym stopniu obowiązują prawa naturalne - są one zastępowane prawami stanowionymi.  Przez prawa naturalne rozumiem normy lub standardy myślenia, zachowania się i działania ludzi ukształtowane przez naturę, tj. przez przyrodę, przez przyrodnicze warunki bytowania.
Nie są prawami natury normy narzucane przez wierzenia religijne, a więc przez kulturę, chociaż czasami występuje zgodność między nimi i prawami przyrodniczymi. Na przykład, uznawanie zakazu aborcji czy eutanazji za prawo natury jest nadużyciem semantycznym ze strony instytucji kościelnych, ponieważ prawo natury pojmują one jako prawo ustanowione przez boga i kościół, a więc jednak stanowione.
Takie rozumienie prawa natury zasadza się na uznawaniu boga i religii za elementy natury, a nie kultury czy świadomości, co jest ewidentnym fałszem. Zwierzęta wprawdzie nie dokonują aborcji, nie dlatego, że tak im nakazuje natura, tylko że nie mają takiej możliwości. Niemniej jednak, kierując się prawem natury i interesem gatunku, porzucają, zagryzają, albo zjadają noworodki, o których instynktownie wiedzą, że nie będą w stanie przeżyć w naturalnych warunkach bez sztucznego wspomagania. Inaczej niż u ludzi, którzy kierując się rzekomymi prawami natury, ustanawiają prawa chroniące życie od poczęcia i zmuszają kobiety do rodzenia dzieci kompletnie zdeformowanych, albo w ogóle niezdolnych do przeżycia mimo osiągnięć medycyny i techniki.

Prawa stanowione przez ludzi - wbrew naturze, albo zgodne z nią - mają swe źródło nie w przyrodzie, lecz w kulturze - w poglądach, wierzeniach, ideologiach itp. O ile prawa natury nie zmieniają się wcale, albo ulegają powolnej modyfikacji w ciągu ewolucji przyrody, to prawa stanowione zmieniają się w zależności od sytuacji społecznych, w szczególności od tego, w czyich rękach spoczywa władza. A ich zmiany dokonują się coraz szybciej wskutek wzrastającej akceleracji ewolucji społecznej oraz tempa życia ludzi.

…i dziczenie ludzi

Innym skutkiem odchodzenia od praw natury jest wynaturzanie się ludzi, czyli ich dziczenie. Kultura, zamiast rozwijać i umacniać cechy gatunkowe ludzi, czyli czynić ich bardziej uczłowieczonymi w sensie biologicznym, stopniowo pozbawia ich tych cech i tym samym odczłowiecza. A im bardziej ludzie oddalają się od natury, tym bardziej wyzbywają się cech właściwych gatunkowi homo sapiens.

Na współczesnym etapie rozwoju kultury i cywilizacji zachodniej, ludzie dziczeją pod wieloma względami proporcjonalnie do tempa tego rozwoju. Nie wydaje mi się, aby kultura w ogóle, a w szczególności teraźniejsza kultura zachodnia, humanizowała ludzi w sensie społecznym i duchowym. Liczne fakty oraz zjawiska potwierdzają moje przypuszczenie. (Zob. W.S., Globalne dziczenie , „SN”, Nr 10, 2015)

Trzecim skutkiem jest deregulacja układu człowiek-społeczeństwo. Chociaż ingerencja człowieka w sprawy przyrody nie odbija się bezpośrednio na socjosferze, to zmienia ją implicite. Wszakże przyroda jest jednym z istotnych determinantów środowiska społecznego. Dlatego zakłócanie porządku, naruszanie homeostazy i wzrost nierównowagi oraz chaosu w układach przyrody po krótszym, albo dłuższym czasie muszą odbić się również na układach społecznych w postaci zmiany ich charakteru i zakłócania porządków panujących w nich, a w konsekwencji także relacji między jednostkami, między jednostkami i grupami oraz między grupami.

Postęp techniki umożliwia coraz większą ingerencję w systemy i stosunki społeczne. Im lepsza technika, tym więcej zmian ludzie mogą w nich wprowadzać. Toteż coraz częściej i na większą skalę zmieniają swoje warunki życia społecznego rozmyślnie, chociaż nie zawsze mądrze, ani na lepsze w postaci „dobrej zmiany”.
Ale ludzie pragną zmian, zwłaszcza zasadniczych i rewolucyjnych, przeważnie wtedy, gdy po pewnym czasie znudzi im się życie w warunkach równowagi i stabilizacji, korzystnych dla nich. Przykładem tego są ostatnie wybory parlamentarne lub prezydenckie na Węgrzech w Austrii, Polsce i USA oraz darzenie coraz większą sympatią frakcji skrajnych, radykalnych, anarchistycznych, fundamentalistycznych czy neofaszystowskich, a w przyszłości, być może, neokomunistycznych. Wierzą naiwnie w dobrodziejstwo zmian, w efekcie których będzie się lepiej żyć, ponieważ znikną istotne sprzeczności społeczne i zapanuje ład oparty na sprawiedliwości oraz poszanowaniu prawa. Zrazu nie uświadamiają sobie tego, że po stosunkowo krótkim czasie, potrzebnym na przejście od stanu nierównowagi systemu społecznego spowodowanego zmianą, do stanu równowagi, znów nastąpi stabilizacja i wszystko będzie nadal toczyć się po staremu.

Tyle tylko, że - jak pokazuje historia - rewolucje społeczne tylko pozornie i z początku poprawiają warunki życia ludzi i to nie wszystkich. Nowe systemy społeczne mają zazwyczaj więcej wad niż zalet, dlatego choćby, że po każdej rewolucji następuje coraz większa deregulacja układów społecznych. Można by to tłumaczyć działaniem zasady wzrostu entropii w układach społecznych, w myśl której stale postępuje w nich dezorganizacja, zakłócanie porządku i narastanie chaosu, o ile naprawdę układy społeczne są podobne do przyrodniczych i dlatego te same prawa obowiązują w jednych i drugich układach.
Niestety, opamiętanie ludzi przychodzi za późno, a procesów dziejowych nie daje się odwracać. Tak więc pojawiają się kolejne rozczarowania zmianami. A i tak ludzie, głównie młodzi, będą chcieli wszystko zmienić i zaprowadzać nowe porządki, złudnie spodziewając się po nich czegoś lepszego.

 

Kryzysy ekologiczne, jak inne, rodzą się w głowach ludzi - w ich świadomości i od zmiany świadomości należy rozpocząć zapobieganie im i przezwyciężanie ich. Ochrona przyrody nie powinna ograniczać się do zmniejszania stopnia degradacji środowiska, tzn. do zwalczania symptomów. Ma przede wszystkim likwidować przyczyny.
Jedną z nich jest wciąż niedostateczna świadomość ekologiczna, nie tylko w krajach słabo rozwiniętych. Jej brak da się nadrobić w wyniku odpowiednich działań edukacyjnych.
Drugą jest walka ludzi z przyrodą, która leży głęboko w naturze ludzi, najgłupszego gatunku biologicznego, który ulegając wpływom kultury niszczy swoje środowisko w sposób niemądry i samobójczo. Ta przyczyna mogłaby być zlikwidowana w wyniku pełnego zwycięstwa kultury nad naturą człowieka, ale czy nie okaże się ono zwycięstwem pyrrusowym?

Wiesław Sztumski