„I have all the equipment to be a politician. Total shamelessness" (Mam pełne wyposażenie, żeby być politykiem. Całkowitą bezwstydność)
Orson Welles (1915-1985), amerykański reżyser filmowy
Czym jest wstyd
Przyczynami wstydu są odchylenia od kulturowo przyjętych norm lub utrata intymności. Jest on emocją spowodowaną lękiem przed utratą więzi z grupą lub ze społecznością, do której się należy, w wyniku reakcji na to, co przekracza granice normalności w ich rozumieniu. „Wstyd jest lękiem przed zerwaniem poczucia więzi i przynależności do grupy bliskich nam osób". (Brené Brown, Entdecke deine innere Stärke: Wahre Heimat in dir selbst und Verbundenheit mit anderen finden. Kailash Verlag München, 2018).
Człowiek wstydzi się tego, co jego grupa, społeczeństwo lub naród uznaje za nienormalne, albo niepożądane z jakiegoś względu. Zwłaszcza tego, co jest tak dalece sprzeczne z normami, zasadami i umowami społecznymi, które dotyczą postaw, zachowań i działań, że szokuje. „Normalnym" nazywa się to, co pasuje do stereotypu normalności obowiązującego aktualnie w danej grupie.
Nikt nie rodzi się z gotowym pojęciem normalności. Nabywa się je i formuje w procesie wychowania, socjalizacji i inkulturacji w środowisku społecznym zmieniającym się wraz z rozwojem cywilizacji. Dlatego stereotyp normalności nie jest absolutny ani ponadczasowy. Pojęcie wstydu także nie jest wrodzone. Pojawia się dopiero wtedy, gdy dziecko, zazwyczaj czteroletnie, potrafi odróżnić „dobre" od „złego", chociaż badania pokazały, że oznaki zawstydzenia występują już u dzieci półtorarocznych, ale nie u noworodków.
Stereotyp wstydu też jest wytworem społeczeństwa na poszczególnych etapach jego rozwoju i zmienia się w zależności od tego, kiedy i jak większość ludzi rozumie normalność ( Wiesław Sztumski, Dyskurs o normalności, „Sprawy Nauki”, Nr 6-7, 2020). Jest inny w różnych grupach etnicznych, społecznych, zawodowych, wyznaniowych, itp. W żadnej z nich nie jest odporny na działanie czasu. Zmienia się proporcjonalnie do postępu cywilizacyjnego oraz w zależności od wielu różnych czynników; najsilniej od kultury.
Przedmiotem wstydu są własne myśli, poglądy, postawy, zachowania, działania oraz sposób bycia, odnoszenie się do innych lub wygląd (wstyd za siebie), albo cudze (wstyd za kogoś). Wstyd wyraża się tak samo na całym świecie poprzez opuszczenie powiek, odwrócenie wzroku, odwrócenie głowy na bok, zaczerwienienie lub ciemnienie skóry, zdenerwowanie (niepokój), chęć zapadnięcia się pod ziemię, albo zamknięcia się w sobie, aby stać się niewidzialnym lub nieobecnym.
Przesadne poczucie wstydu (nadmierna wstydliwość) jest równie szkodliwe, jak jego brak (bezwstyd). Pierwsze krępuje ludzi, zniewala ich, onieśmiela i czyni biernymi, skrytymi lub hipokrytami. Drugie czyni ich zuchwałymi, tupeciarzami, arogantami, nonszalanckimi, pazernymi, roszczeniowymi oraz nieliczącymi się z nikim i niczym. Deficyt wstydu może prowadzić do zakłóceń w funkcjonowaniu jednostek, grup i społeczeństwa.
Wstyd i bezwstyd w dzisiejszych czasach
We współczesnym świecie postępuje transformacja wartości etycznych w ich przeciwieństwa, czyli „antywartości". Wraz z tym w tempie przyspieszonym zanikają „dobre" cechy człowieka i rozwijają się „złe", zgodnie z jakimś umownym rozumieniem tych pojęć, przeważnie tradycyjnym. Dzieje się tak z powodów subiektywnych i obiektywnych. Pierwsze tkwią w charakterze człowieka, jego osobowości, nawykach i świadomości. Drugie - w środowisku społecznym.
Zanika też stopniowo wstyd i przechodzi w „anty-wstyd", czyli w bezwstyd. Atrofii wstydu sprzyja przede wszystkim wypaczona kultura – „antykultura" (kultura zdominowana przez popkulturę i różne subkultury, a nawet zredukowaną do nich), demokracja liberalna (jakkolwiek by rozumieć słowo „demokracja"), gospodarka rynkowa oparta na wolnej konkurencji i zażartej walce konkurencyjnej (nie wstyd niczego, co prowadzi do zwycięstwa), ideologia konsumpcjonizmu („mieć" ważniejsze jest od „być"), osłabienie wiary religijnej głównie wskutek symonii, edukacja oparta na wychowaniu bezstresowym i pajdokracji oraz relatywizm etyczny.
Piotr Łaszczyca (socjobiolog, profesor Uniwersytetu Śląskiego), w artykule "Śmierć wstydu" („Teksty z Ulicy. Zeszyt memetyczny” nr 20, 2019) podał jeszcze inne przyczyny upadku wstydu - zwiększone rozpowszechnianie fałszywych informacji, ujawnianie prawdy o łamaniu standardów kultury przez elity społeczne, obniżanie standardów wymagań w edukacji w związku z jej umasowieniem oraz prezentacja nieodpowiednich form, treści i problemów w dziełach sztuki.
Zanikowi wstydu towarzyszy szerzenie się bezwstydu, który bierze się z intencjonalnie osłabianej stopniowo reakcji na bodźce wywołujące wstyd aż do całkowitego ich braku. Bezwstyd jest zaraźliwy, ponieważ ludzie żądni wyzwolenia się od determinantów ładu społecznego i sprzeciwiający się nakazom chętnie ulegają mu. Tym bardziej, że „zachowania bezwstydne wydają się wymagać mniejszego nakładu pracy, mniejszej wiedzy i obycia kulturalnego. Zatem, sumarycznie, niższych kosztów adaptacji. Bezwstyd może doraźnie dostarczać silniejszego wzmocnienia emocjonalnego i większych doraźnych korzyści” (tamże).
Bezwstyd przyczynia się do bezładu, dezorganizacji, psucia relacji międzyludzkich, rozwydrzenia, roszczeniowości, nieposłuszeństwa, okłamywania, osłabienia więzi i poczucia winy - słowem - do powszechnego bałaganu i totalnej dysfunkcji systemów społecznych. Co gorsze, w konsekwencji globalizacji rozprzestrzenia się na wszystkie kraje i kontynenty i coraz bardziej niszczy tkankę społeczną świata, jak jakaś pandemia, przeciw której - jak przeciw głupocie - nie da się zaszczepić.
Szerzeniu się tej zarazy pomagają nowe techniki komunikacji i media elektroniczne. Toteż „śmierć wstydu" ogarnia stopniowo wszystkich - począwszy od polityków, hierarchów i innych funkcjonariuszy kościoła katolickiego, celebrytów, sportowców, badaczy, ekspertów, lekarzy, handlowców, biznesmenów, uczniów aż do zwykłych ludzi.
Na podstawie różnych badań i sondaży okazuje się, że najwięcej bezwstydu występuje w sferze polityki, gospodarki i obyczajowości, przede wszystkim w środowisku polityków i biznesmenów. Zanik wstydu u elit rządzących przejawia się w nagminnym głoszeniu kłamstw, cynizmie wypowiedzi, coraz częstszych skandalach obyczajowych, bezczelnych machlojkach gospodarczych, nadużywaniu zaufania społecznego, zasłanianiu się immunitetem w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej, w sobiepaństwie, łamaniu prawa, nieliczeniu się z mniejszościami i zbrodniczym zwalczaniu opozycji, arogancji i ignorowaniu i upodlaniu podwładnych. A w sferze gospodarki, w środowisku biznesmenów - w chciwości, pazerności i pomnażaniu majątku bez granic, bez skrupułów moralnych, litości i współczucia oraz w walce konkurencyjnej bez względu na ofiary.
Do zaniku wstydu przyczyniła się komodyfikacja wszystkiego. Teraz chyba nie ma już czegoś, co nie jest, albo nie mogłoby być przedmiotem transakcji handlowych. O tym, co można kupić i sprzedać, decyduje popyt i cena, Popyt tworzy się sztucznie, a cena jest kwestią umowy (p. W. Sztumski, Co by jeszcze sprzedać, kupić?, „Sprawy Nauki”, Nr 2, 2020).
Do rozwoju bezwstydu przyczynia się reklama, mass media i moda. Nie chodzi tylko o to, że reklama i mass media szerzą coraz więcej pornografii i pornofonii, ale jeszcze więcej i częściej nachalnego i bezczelnego kłamstwa. Moda coraz bardziej szokuje nagością, wobec czego nie trzeba się wstydzić ekshibicji swojego ciała, jak jeszcze pół wieku temu. W filmach dominuje pogarda dla wstydu w różnych sytuacjach.
Jedni twierdzą, że nasz wiek jest „wiekiem wstydu", a drudzy - że „wiekiem bezwstydu". Zgadzam się bardziej z tymi drugimi. Bowiem w większości krajów zdominowanych przez cywilizację zachodnią wstyd zanika, a tylko w nielicznych pozostałych wzrastają niektóre rodzaje wstydu i to tylko w pewnych kręgach społecznych. Sylwia Fijałkowska (psycholożka i psychoterapeutka z Centrum probalans) trafnie napisała kilka lat temu: „Są środowiska, w których łamanie standardów jest normalnym, pożądanym zachowaniem. Wartością jest przekraczanie narzuconych norm i wartości. Mamy coraz łatwiejsze łamanie tabu. Poczucia wstydu w sferze społecznej będzie coraz mniej. Na ulicach widać, że coraz odważniej się ubieramy. W mediach słychać, że coraz mniej wstydzimy się wyrażać kłamliwe opinie i fałszywe osądy ludzi. Żyjemy w czasach braku wstydu. Jeszcze kilka lat temu zorganizowanie „Dni cipki", czy głośnego już w całym kraju „Marszu szmat", którego uczestniczki i uczestnicy przeszli przez Warszawę nie zawsze kompletnie ubrani, byłoby po prostu niemożliwe (Anna Wittenberg, „naTemat", 15.06.2013).
Teraz jest jeszcze gorzej. Ludzie coraz mniej wstydzą się swoich cech negatywnych, które przestały już razić: kłamstwa, oszustwa, pazerności, braku współczucia i tolerancji, agresji, przemocy, czynów nierządnych, wulgaryzmów, chamstwa itp.
Czego wstydzą się ludzie?
Na tak ogólnie sformułowane pytanie nie da się udzielić odpowiedzi w pełni zadowalającej. Psycholodzy i socjolodzy szukają odpowiedzi na bardziej konkretne pytania dotyczące grup społecznych w różnych domenach rzeczywistości społecznej: historii, polityce, obyczajowości, sporcie, religii, gospodarki itd. na podstawie badań empirycznych. Chyba nie da się dokonać syntezy wyników ich badań. Na ogół ludzie wstydzą się za brzydkie (naganne) cechy charakteru oraz postępowanie swoje i innych. Różnią się one w zależności od sfery rzeczywistości społecznej.
Tak więc, na przykład w sferze polityki Polacy wstydzą się sami siebie za ksenofobię, nietolerancję, brak empatii w stosunku do migrantów i słabe zaangażowanie się w życiu publicznym, za „smykałkę do kradzieży", rozrywkowy tryb życia, pijaństwo i wulgarność.
Wstydzą się też za swoich wiodących polityków - prezydenta, premiera, ministrów itp. Przede wszystkim za nieudolność zarządzania naszym krajem, brak kompetencji do sprawowania stanowisk, obietnice bez pokrycia składane w kampaniach wyborczych, ośmieszanie się za granicą, niedorównywanie kulturze politycznej dyplomatów innych państw, za eurodeputowanych „opowiadających głupoty w Brukseli”, za nachalną indoktrynację ideologiczną i religijną oraz „propagandę sukcesu" w mediach państwowych, ale głównie za kłamstwa (Katarzyna Chajbos, Wstyd w życiu Polaków: sposoby rozumienia i doświadczania, role i formy obecności, Rozprawa doktorska UAM Poznań 2019).
Nie jesteśmy odosobnieni pod tym względem. W innych krajach obywatele wstydzą się mniej więcej za te same wady polityków związane z bezwstydem. Na przykład w USA wstydzono się za prezydentów George'a W. Busha za jego kłamstwa związane z napadem na Irak i Donalda Trumpa, który był notorycznym kłamcą. No cóż, pandemia bezwstydu zatacza coraz większe kręgi.
Przedmiot wstydu zmienia się w zależności od okoliczności, kontekstów i przypadkowych lub przymusowych sytuacji, w jakich się ludzie znajdują, jak i od mody, która dyktuje określone standardy i kryteria obyczajowe. W czasach powszechnej biedy i w środowiskach biedoty nikt nie wstydzi się swojej biedy. Tak było i jest na przykład podczas wojen, w więzieniach i obozach koncentracyjnych, w okresach powszechnego niedostatku i w krajach zacofanych gospodarczo.
Biedy wstydzi się człowiek znajdujący się w otoczeniu ludzi zamożnych, w krajach bogatych. Ludzie, zwłaszcza dzieci i młodzież, wstydzą się, że są gorzej lub niemodnie ubrani, że nie posiadają własnego domu, nie mają drogich gadżetów, nie stać ich na najwyższej klasy sprzęt domowy i samochód, na luksusowe wczasy itp. Jednych ten wstyd dopinguje do podejmowania wysiłku w celu dorównania bogatszym od siebie, a innych do wzbogacenia się za wszelką cenę - dzięki kradzieży, oszustwu, prostytucji, utraty godności i honoru. W pierwszym przypadku ma się do czynienia ze wstydem pozytywnym, a w drugim z negatywnym.
Bywają też sytuacje odwrotne, kiedy ludzie wstydzą się swego bogactwa i kryją się z nim w otoczeniu mniej zamożnych osób. Spotkałem się z taką sytuacją między innymi w Szwajcarii, gdzie posiadacz dwóch samochodów - przeciętnego i luksusowego - na co dzień jeździł tym tanim, a drogim tylko w nocy wyjeżdżał na autostradę, żeby sąsiedzi nie widzieli go. Innym przykładem jest multimiliarder Bill Gates, który nie ukrywa swego bogactwa, ale wstydzi się afiszować nim. W obu przykładach poczuciu wstydu towarzyszy poczucie skromności.
Kiedy w Republice Federalnej Niemiec bezrobocie było głównie strukturalne, bezrobotnego uważano za lenia, pracownika mało wydajnego lub nieuczciwego. Osoby pozbawione pracy z innych powodów, nie z własnej winy, wstydzili się tego, że są bezrobotnymi. Udawali przed sąsiadami, że pracują. Wychodzili z domu i wracali o tych godzinach, jakby pracowali. Odkąd bezrobocie stało się masowe, ludzie przestali wstydzić się bycia bezrobotnymi. Państwa socjalne utrzymują ich na koszt podatników, głównie pracujących - nawet notorycznych obiboków, którzy nie chcą pracować. A oni wcale nie wstydzą się tego; śmieją się z głupich, którzy na nich ciężko pracują. Widziałem w USA rodziny bezrobotnych Afroamerykanów z pięciorgiem dzieci, elegancko ubranych i obwieszonych kosztowną biżuterią, których stać było na stołowanie się w restauracjach. Ich dochód miesięczny składający się z różnych zasiłków przekraczał średnią pensję. Ani myśleli pracować.
Tak oto zanikowi wstydu u osób żyjących na koszt innych sprzyja państwo opiekuńcze. To nie dziwi, ponieważ wyzysk jednych przez drugich - biednych przez bogatych, podwładnych przez władców, głupszych przez mądrzejszych, niedorajdów przez spryciarzy itp.- należy do istoty kapitalizmu, w którym relacje społeczne oparte są na modelu „drapieżnik-ofiara", albo „bandyta i naiwny".
Wyzysk jest zjawiskiem powszechnym, dlatego „normalnym" i tolerowanym od kilku wieków. Nikt się go nie wstydzi. Co najwyżej, u bardziej wrażliwych na krzywdę ludzką i niesprawiedliwość, budzi wyrzuty sumienia, które notabene nie odgrywają już tak ważnej roli, jak dawniej. Toteż kto tylko chce i może, żyje z wyzyskiwania innych bez litości i umiaru.
Niedawno zaistniała nowa klasa wyzyskiwaczy, która jest coraz liczniejsza. Są to pośrednicy, którzy tym różnią się od kapitalistów, że nie posiadają kapitału, ani środków produkcji (W. Sztumski, Powszechne pośrednictwo, czyli nowa klasa wyzyskiwaczy, „Sprawy Nauki”, Nr 11, 2013).
Najbardziej wyzyskują ci, którzy w łańcuchu pośrednictwa znajdują się w najdalszym ogniwie od finalnego odbiorcy (klienta). Powszechny wyzysk, pośrednictwo i cwaniactwo, a także bezwstyd stały się signum temporis współczesnej rzeczywistości społecznej.
Na koniec
Przedmiot wstydu ulega poważnej zmianie. Ludzie przestają się wstydzić tego, co zawsze budziło odrazę i co było ważne w ich życiu. Zaczynają wstydzić się tego co drugorzędne, np. zapachu swego ciała, niedopasowanej odzieży, koloru włosów itp.(Das mächtige Gefühl der Scham: Wofür schämen wir uns am meisten?, „RedaktionsNetzwerk Deutschland - Der Tag", 07.06.2020). Wobec tego ma się teraz do czynienia jednocześnie z „wiekiem bezwstydu", ponieważ nie wstydzi się już tego, co dawniej, i z „wiekiem wstydu", bo coraz bardziej będzie się wstydzić tego, co wyniknie z nowych warunków życia, do czego dawniej nie przywiązywano wagi.
Poczucie wstydu zanikało stopniowo od wieków, ale coraz bardziej i w przyspieszonym tempie od połowy wieku dwudziestego. Atrofia wstydu za to, co tradycyjnie uznawano za istotne, ogarnia coraz szersze sfery życia społecznego i coraz większą liczbę ludzi i grup zawodowych. To budzi grozę, że w świecie zapanuje bezwstyd. Dlatego wiek dwudziesty pierwszy uznaje się nie tylko za „wiek bezwstydu", albo „śmierci wstydu", ale za ten, który zdaje się rozpoczynać epokę bezwstydu. Wskutek tego jest bardzo prawdopodobne w przyszłości pogrążenie się społeczeństwa w nieładzie, co niesie ze sobą poważne skutki negatywne. Pojawił się dylemat: akceptować stopniowe umieranie wstydu rozumianego tradycyjnie, jak dawniej, czy pozwolić rozwijać się nowemu wstydowi, w którym przedmioty wstydu zdefiniuje się inaczej. Na razie nie wiemy, czy faktycznie ten nowy rodzaj wstydu okaże się lepszy do dawnego, ani czy zanik dawnego rodzaju wstydu naprawdę doprowadzi do tego, że będziemy żyć w świecie pozbawionym w ogóle wstydu, człowieczeństwa, moralności i wszelkich zasad. Wybór należy do nas.
Wiesław Sztumski
Wyróżnienia pochodzą od Redakcji SN.